gdański dziwnowskaz |
Myślę, że o gdańskim jarmarku
dominikańskim słyszał każdy, kto lubi czasem zapuścić się w
gąszcz straganów i z duszą łowcy szukać pereł. Ja wybrałam się
na niego spontanicznie i stąd moja nieuporządkowana, uzbrojona
jedynie zdjęciami z telefonu minirelacja. Mam nadzieję, że się
Wam spodoba i przypominam, że Jarmark odbywa się w dniach 26.07 –
17.08, więc macie jeszcze trochę czasu by spróbować w
poszukiwaniach swoich sił!
Cały event odbywa się na gdańskiej
starówce, gdzie obejmuje swoim zasięgiem kilka ulic których mapkę
znajdziecie zarówno na stronie wydarzenia jak i poniżej:
Z kobiecego punktu widzenia warto
przejść cały Jarmark ;) Stoiska z biżuterią można znaleźć
wszędzie, te z ubraniami i dodatkami są prawie równie
wszędobylskie. Na pewno za godny pochwały uważam powrót lnu,
jedwabiu i skóry – czyli to, co lubię najbardziej. Jednak ja
wśród stoisk starałam się wyszukiwać głównie ciekawych
kosmetyków i w tym temacie polecam Wam ulicę św. Ducha oraz
Szeroką.
Na tej pierwszej udało mi się znaleźć
dwa cudowne stoiska i to na dodatek graniczące ze sobą! Pierwszym z
nich był stragan z olejami Cameleon. Na wstępie wspomnę, że
ich oferta dostała na przedostatnim Jarmarku Grand Prix – myślę,
że to wiele mówi. Co mogę dodać od siebie?
Dziewczyny! Oleje
zimnotłoczone, nierafinowane, oddane do zakupu maksymalnie trzy dni
po uzyskaniu i na dodatek tanie... Czego chcieć więcej? Szczęścia!
Ja miałam nadzieję na zakup oleju konopnego, ale niestety nie było
go już i wybrałam zamiast tego olej z nasion ostropestu plamistego,
który jest ostatnio moją ulubioną rośliną. Biorę się za testy,
a Was zachęcam do zajrzenia na stanowisko Cameleon.
Przykładowe ceny: olej z czarnuszki czy ostropestu ok. 15 zł/100 ml, poza tym przemiła pani Ewa może poczęstować Was olejem do wypicia na surowo (bardzo zdrowe), przy czym uprzedzam Was lojalnie: czarnuszka to najmniej smaczny olej na świecie! |
Tuż obok tej olejowej Nirwany
znalazłam bardzo fajne zagłębie pełne ciekawych naturalnych produktów. Był
tam prawdziwy misz-masz: rosyjskie kosmetyki (hity blogosfery),
produkty ajurwedyjskie (np. Himalaya Herbals, ale też Vatika, Amla
czy Sesa), olejki (w tym także arganowy), glinki, niezliczone maści
o niewiele mówiących mi nazwach, a także kryształy ałunu, ziółka
i nasiona oraz inne cuda. Można dostać oczopląsu... albo stracić
panowanie nad portfelem, nie polecam. Sprzedające dziewczyny były
przemiłe, z kamienną twarzą tłumaczyły klientom, że maść
końska nie jest z konia, maść tygrysia nie jest z tygrysa, ale
wyciąg z ślimaka faktycznie jest zrobiony z jego śluzu; miny
klientów – bezcenne.
Z kolei na równoległej ulicy Szerokiej przycupnął malusieńki straganik o nazwie Perły Natury. Uprzejmy pan w średnim wieku handlował głównie produktami firmy Nami, choć miał też tanie jagody goji i inne zioła, a także bardzo ciekawie wyglądające kremy Sanbios, oleje Ol'Vita czy wszechobecne syberyjskie kosmetyki Agafii :D Firma Nami w ogóle mnie zainteresowała – czy słowa „biszolin” albo „mumio” w ogóle Wam się z czymś kojarzą? Albo olej z uczepu trójlistnego? No właśnie! Więc kto szuka ciekawostek, na Jarmark marsz ;)
Poza tym w oko wpadło mi genialne
stoisko z produktami marokańskimi (głównie savon noir i olej
argonowy w najróżniejszych objętościach, ceny od 5 zł), niestety
jego fotografie zaginęły w akcji. Zamiast nich wstawię chociaż
to, co sama kupiłam – czyli ułamek tego co chciałam kupić...
Ale i tak niezwykle cieszący oko ułamek.
Oto i on: olej z nasion ostropestu
Cameleo (15 zł/100 ml), krem aloesowy BioLuxe (7 zł/40 ml),
kryształ ałunu Najmar (14 zł/60 g), mumio oczyszczone (8 zł/5 g).
Oczywiście na opinie przyjdzie czas! A tymczasem lecę smarować się
BioLuxem – jak mi się spodoba to były jeszcze dwa inne rodzaje...
Życzymy owocnych zakupów i zapraszamy do testowania naszych produktów :)
OdpowiedzUsuńW razie czego znajdziecie nas na naszym fanpage: https://www.facebook.com/sklepHimalayaHerbals
pozdrawiamy,