Dzięki boomowi na naturalną pielęgnację mamy w blogosferze prawdziwy wysyp przepisów na
własnoręcznie robione kosmetyki. Domowymi produktami smarujemy się
dosłownie od stóp do głów, bo znajdziemy przepisy zarówno na
wcierki czy płukanki do włosów jak i na kremy, peelingi bądź złuszczacze do pięt ;) Dla tych z Was, którym zdarzyło się zastanowić nad czasem przydatności do użycia takich
produktów jest właśnie ten wpis.
Zastanówmy się w czym chciałybyśmy
przechowywać nasz kosmetyk. Absolutną podstawą jest szczelność
opakowania, która zminimalizuje dostęp tlenu do chronionej przez
nas substancji. Niedoścignionym ideałem jest w tym względzie
opakowanie typu air-less, które możemy kupić przez internet i
napełnić płynem lub emulsją. Pozostałe produkty powinny znaleźć
miejsce w szczelnych słoiczkach.
Zdecydowanie najbardziej polecam Wam opakowania
szklane. Mają parę wad (jak kruchość czy ciężar), ale nie wejdą
w reakcję z niczym co w nich umieścimy oraz są łatwe do mycia i
dezynfekcji, a przy tym ekologiczne. Ciemne szkło dodatkowo ograniczy ryzyko fotodegradacji
drogocennych składników.
Takie opakowanie trzeba przed każdym użyciem dobrze umyć,
wysuszyć i zdezynfekować. W tym celu możemy użyć kuchenki
mikrofalowej i torebek produkowanych z myślą o dezynfekcji butelek
dla niemowląt. W sprzedaży są też oczywiście różne płynne
środki dezynfekujące i jeśli zastosujemy je zgodnie z instrukcją
producenta to również powinny się sprawdzić :)
Zrób swój kosmetyk przestrzegając
wszystkich podstawowych zasad higieny. Prace wykonuj w czystym i
przewietrzonym pomieszczeniu, czystymi rękoma, posługując się
jednorazowymi lub czystymi narzędziami.
Jeśli chodzi o same składniki, to
pamiętaj o używaniu wody destylowanej i czystych składników –
ponownie kłania się higiena ich przechowywania. Pojemniczki z
substancjami aktywnymi zamykaj/zakręcaj od razu po użyciu, oleje
przechowuj z dala od źródła słońca i tak dalej... Mantra się
powtarza i to niestety nie po raz ostatni ;)
W pierwszej kolejności zastanów się
czy na pewno go potrzebujesz. Produkty suche, takie jak pasta cukrowa
[do depilacji] czy zmielone płatki owsiane [do mycia twarzy]
oczywiście ich nie potrzebują i jeśli tylko uchronisz je od kurzu
czy zbyt wysokich temperatur to możesz korzystać z nich bardzo
długo.
Stosunkowo łatwo konserwuje się
produkty tłuszczowe takie jak olejowe maceraty czy masełka do ust. Głównym
problemem który je dotyka jest ich jełczenie, czyli po prostu
utlenianie. By je zahamować wystarczy dodać do nich
przeciwutleniaczy – sprawdzi się witamina E (np. wyciśnięta z
kapsułek) bądź olejek rozmarynowy. W ten sposób możemy
zakonserwować też fazę olejową kremu, musimy mieć jednak na
uwadze, że taki krem będzie też potrzebował zakonserwowania fazy
wodnej!
Jeśli chodzi o produkty hydrofilowe
(„wodne”, np. toniki) to w wielu przypadkach możemy obejść się bez
konserwantu. Niezależnie od tego czy to woda pietruszkowa, napar z
żywokostu czy wcierka na skórę głowy – zwykle wykonanie ich
jest szybkie i łatwe, więc możemy robić je małymi porcjami,
które będziemy trzymać 2-3 dni w lodówce i zużywać na bieżąco.
Jest to zresztą moja ulubiona opcja :)
Alternatywą może być na przykład
alkohol etylowy. Jest to popularny i tani konserwant w kosmetykach
naturalnych, a na bardzo ciekawej stronie Jaworek.net wyczytałam co
następuje:
Spirytus jest dobrym i łatwo dostępnym konserwantem. Aby spełniał swoje działanie konserwujące należy 5% fazy wodnej zastąpić spirytusem. To znaczy np. zamiast 30g wody dodaje się do kremu 28,5g wody i 1,5g spirytusu. Alkohol dodaje się do gotowego kremu wraz z substancjami czynnymi i zapachowymi. Intensywny zapach spirytusu ulatnia się bardzo szybko, a jego ilość w kremie jest tak niewielka, że nie podrażnia ani nie wysusza on skóry. Czysty spirytus można zastąpić zwykłą wódką, ale trzeba wtedy użyć odpowiednio więcej wódki (około 12%).
W sieci udało mi się jeszcze znaleźć
informacje o konserwowaniu kosmetyków olejkami eterycznymi, z
których znaczna większość ma faktycznie właściwości
antyseptyczne. Niestety, stężenie olejku zapewniające nam właściwą
ochronę musiałoby być bardzo wysokie – a przecież same olejki
znane są z powiązanymi z nimi ryzyka podrażnień i alergii.
Dlatego dodatek paru kropli wspomnianego wyżej olejku rozmarynowego
bądź też goździkowego,
tymiankowego, lawendowego, cynamonowego, szałwiowego, oczarowego,
herbacianego czy grejpfrutowego potraktujmy raczej jako miły dodatek
niż jedyne zabezpieczenie.
Z
kolei jeśli planujemy zamówienie przez internet półproduktów,
wyjściem bardzo prostym i stosunkowo tanim jest zakup jednego z
ekologicznych konserwantów. Różnią się one od siebie
właściwościami (takimi jak zakres działania czy pH w których
można je stosować), więc wybór powinien być sprawą indywidualną
sprawą. Ja korzystam z FEOGu, który (jak czytałam) jednak niektórych potrafi
podrażnić. Warto wspomnieć, że baza kremowa z ZSK o której już
wielokrotnie wspominałam na blogu zawiera taką ilość FEOGu, że
nie trzeba go już podczas wykonywania kremu dodawać w ogóle. Dla
tych którzy go unikają to spory minus, ale w ogólnym rozrachunku
jest to ogromne ułatwienie.
Dwie
ważne rzeczy: przechowywanie i użytkowanie. O ile to pierwsze
wałkuję od początku postu (z dala od światła, ciepła, tlenu i
brudu, dobrym wyjściem będzie też lodówka), to o tym drugim
również warto parę słów napisać.
Jeśli
kosmetyk jest w buteleczce czy opakowaniu air-less, to właściwie na
tym historia się kończy – oczywiście o ile masz nawyk dokładnego
zamykania kosmetyków! Natomiast jeśli już mamy produkt w słoiczku,
najlepsze co możemy robić to każdorazowe nabieranie porcji czystą
szpatułką. Jeśli używamy dłoni, koniecznie je przedtem umyjmy i
osuszmy. I oczywiście (mam nadzieję, że już po raz ostatni :D)
natychmiast po nabraniu zamykamy słoiczek!
Przypominam też o wykonaniu próby alergicznej - najlepiej z każdym kosmetykiem, który wypróbujemy.
Przypominam też o wykonaniu próby alergicznej - najlepiej z każdym kosmetykiem, który wypróbujemy.
Jeśli
pomimo przestrzegania powyższych wskazówek Twój kosmetyk zmienił
kolor, zapach, konsystencję lub właściwości – nie używaj go!
To samo dotyczy też oczywiście sytuacji kiedy nagle zaczął Cię
uczulać lub szkodzić w inny sposób. Taki produkt powinien jak
najszybciej wylądować w koszu, bo nie ma dla niego ratunku.
Źródła:
http://www.cosmeticsdesign-europe.com/Market-Trends/Questions-over-natural-preservatives
http://beautifulwithbrains.com/2010/01/18/natural-preservatives-in-beauty-products/
http://wsposobnaturalny.blogspot.com/2011/11/jak-konserwuje-sie-kosmetyki-naturalne.html
http://www.jaworek.net/kosmetyki/surowce_konserwanty.php
Ja jeszcze nie tworzyłam nic domowego :) post bardzo przydatny dla osób, które planują zacząć robić takie rzeczy :) Może kiedyś i ja się na to zdecyduje :)
OdpowiedzUsuńZapraszamy do dodania bloga w serwisie zBLOGowani! Mamy już ponad 2900 blogów z 22 kategorii.
OdpowiedzUsuńNależy założyć konto jako bloger i w 2 krokach dodać bloga do serwisu. Nasz robot sam pobiera aktualne wpisy i prezentuje je tysiącom użytkowników którzy codziennie korzystają ze zBLOGowanych. Dla blogera to korzyść w postaci nowych czytelników i większego ruchu na blogu. Zapraszamy!
Podpisuję się pod postem dwoma rękami :) Bardzo ważne spostrzeżenia, w zasadzie każdy powinien je przestrzegać niemniej wyjątki też się zdarzają ;) i nie tyko kosmetyków (tych naturalnych jak i tych "zwykłych") to się tyczy.
OdpowiedzUsuńA znajdę gdzieś u Ciebie na blogu informację jak zrobić próbę alergiczną domowym sposobem?
OdpowiedzUsuń