Jak wspominałam na tym blogu już parę razy, moim zdaniem kluczem do zadbanej cery mieszanej czy tłustej jest regularne mikrozłuszczanie. Odróżniam je w tym momencie od złuszczania, przez które rozumiem peelingi: mechaniczne bądź enzymatyczne, które stosujemy 1-2 razy w tygodniu – często jako przygotowanie cery pod maseczkę.
Mikrozłuszczanie ma na celu regularne odrywanie od powierzchni naskórka jego martwych, zrogowaciałych komórek. W przypadku cery normalnej czy suchej proces ten odbywa się na bieżąco samoistnie, jednak warstewka łoju obecna na powierzchni cery tłustej utrudnia ten proces, co skutkuje zapychaniem się porów, niedoskonałościami, szarym czy niezdrowym wyglądem cery. Dlatego naszym zadaniem powinno być wspomożenie tego procesu! Jest na to wiele sposobów, ale dziś porozmawiamy o jednym konkretnym: toniku kwasowym do codziennego stosowania.
W moim listopadowym poście o kwasach przedstawiłam Wam skonstruowaną przeze mnie tabelkę najpopularniejszych kwasów stosowanych w kosmetyce. Teraz chciałabym zwrócić Waszą uwagę na ostatnią grupę substancji, czyli polihydroksykwasy (PHA). Są to najłagodniejsze z kwasów, działają wolno, ale w zamian za to nie wymagają stosowania filtrów, nie powodują łuszczenia, nawilżają i działają antyoksydacyjnie (a więc pośrednio przeciwstarzeniowo). Nadają się nawet do cer wrażliwych i naczynkowych.
W skład tej grupy wchodzą kwasy laktobionowy, glukonolaktonowy i glukonoheptanolaktonowy. Wszystkie bezproblemowo rozpuszczają się w wodzie. Ja postawiłam na kwas laktobionowy i jestem z niego bardzo zadowolona, ale oczywiście w ramach eksperymentu następnym razem skuszę się najpewniej na glukonolakton – choć po opisach poszczególnych substancji w Internecie nie przewiduję raczej dramatycznych różnic między nimi ;)
Do zrobienia absolutnie najprostszego toniku z kwasem PHA potrzebujemy rozpuszczalnika, kwasu i jakiejś prostej substancji nawilżającej – na przykład gliceryny albo kwasu hialuronowego, jeśli nie lubimy się z tą pierwszą. Z doświadczenia powiem też, że bardzo przydatna jest też soda oczyszczona – najzwyklejsza, spożywcza. Jeśli zaś planujemy robić tonik w większych ilościach i/lub nie chcemy trzymać go w lodówce, to potrzebujemy także konserwantu.
Jeśli chodzi o rozpuszczalnik, to tanim i łatwo dostępnym wyborem jest woda destylowana, ale bardzo zachęcam do sięgnięcia po hydrolat, zwłaszcza o działaniu nawilżającym, takim jak jaśminowy czy lipowy. Ja na zdjęciach pokazuję lawendowy, który bardzo chciałam wykończyć, a w kolejce czeka już jaśmin :)
Przed przystąpieniem do pracy przygotujmy sobie sprzęt oraz postarajmy się przyswoić podstawowe zasady robienia kosmetyków w bezpieczny sposób. Potrzebna będzie nam waga lub łyżeczki miarowe, zlewka, bagietka i cylinderek, a dodatkowo papierki uniwersalne do mierzenia pH.
Tonik możemy zrobić w wersjach z różnym stężeniem kwasu: moim zdaniem warto zacząć od 5%, a z czasem przejść na 10% (choć gdzieniegdzie widywałam i wzmianki o piętnastu procentach...). Wykonanie jest banalne: odmierz, zmieszaj, ustal pH, przelej do butelki i dokładnie ją opisz ;) A proporcje składników przedstawiam poniżej:
DIY TONIK Z 5% KWASEM LAKTOBIONOWYM – porcja ok. 20 ml
- wersja z 10% gliceryną: 1 g kwasu laktobionowego, 2 g gliceryny, 17 g hydrolatu, odrobina sody do ustalenia pH
- wersja z przykładowym hialuronem (20%): 1 g kwasu laktobionowego, 4 g potrójnego żelu hialuronowego 1,5% z ZSK, 15 g hydrolatu, odrobina sody do ustalenia pH
DIY TONIK Z 10% KWASEM LAKTOBIONOWYM – porcja ok. 20 ml
- wersja z 10% gliceryną: 2 g kwasu laktobionowego, 2 g gliceryny, 16 g hydrolatu, odrobina sody do ustalenia pH
- wersja z przykładowym hialuronem (20%): 2 g kwasu laktobionowego, 4 g potrójnego żelu hialuronowego 1,5% z ZSK, 14 g hydrolatu, odrobina sody do ustalenia pH
Uwagi końcowe:
- Jeśli chcemy otrzymać standardowe 200 ml toniku, to wszystkie wartości przemnażamy przez 10 i dodajemy jeszcze konserwant, w przypadku FEOGu byłoby to 25-50 kropel (ja celowałabym w okolice 30, bo w naszym toniku mało będzie łatwo psujących się składników).
- PRZELICZNIKI: Jeśli nie mamy dokładnej wagi i korzystamy z łyżeczek miarowych bądź cylindrów, to wagi składników musimy przed odmierzeniem przeliczyć na ich objętości:
- 1 g hydrolatu ma 1 ml
- gęstość gliceryny to 1,26 g/ml
- gęstość żelu hialuronowego i kwasu sprawdzamy w sklepie, w którym je zakupiłyśmy :)
- Ustalanie pH: po zrobieniu toniku maczamy w nim kawałeczek papierka wskaźnikowego i porównujemy z dołączoną do niego skalą. Najprawdopodobniej będzie on czerwonawy, co wskazuje na pH w okolicach 3. My chcemy by było ono około pięciu, więc dodajemy do toniku szczyptę (!!!) sody, mieszamy i sprawdzamy pH ponownie. Jeśli dalej będzie za niskie, ponawiamy czynności. Objętość sody do dodania „na raz” porównałabym do główki od szpilki i naprawdę nie ma co szaleć! A jeśli przesadzicie to polecam ratować się kwaskiem cytrynowym :)
Na mojej mieszanej (tłustej w strefie T) cerze najlepiej sprawdza się stosowanie toniku na noc, i to nawet niekoniecznie codziennie – 10-procentowy mogę stosować co drugi dzień i cera dalej w ryzach ;) Przy stosowaniu tego produktu warto uzbroić się w cierpliwość, bo efekty nie będą tak spektakularne jak przy stężonych kwasach albo retinoidach... ale będą! Gwarantuję :)
nie robiłam jeszcze z tego kwasu toniku teraz testuje mlekowca
OdpowiedzUsuńW formie jakiegoś kremu albo serum czy robisz sobie zabiegi kwasowe? Jak wrażenia? Chyba nie widziałam jeszcze u Ciebie posta na ten temat :)
UsuńBardzo ciekawy post, dużo nowego się dowiedziałam :) Myślę o zakupie toniku z kwasem :]
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie również bardzo dobra opcja :)
UsuńWarto wziąć pod uwagę, ze podobny "łagodny" tonik z kwasami można kupić nawet w drogerii, np. ten z serii Ziaja liście Manuka. Sama go mam i używam i jest fajny.
OdpowiedzUsuńDobry post!
Oczywiście, ba! większość prezentowanych przeze mnie produktów DIY można kupić... ale zupełnie nie o tym jest ten blog ;) A co do tego toniku to kiedyś interesowałam się nim i pamiętam, że nigdzie nie mogłam znaleźć informacji o stężeniu kwasu w nim :( Co prawda ostatecznie odstraszyły mnie konserwanty (Diazolidinyl Urea) i zbędna kompozycja zapachowa, ale ciekawość dalej się we mnie tli - orientujesz się ile jest tam tego kwasu?
UsuńNie mam pojęcia i szczerze mówiąc nawet się nie interesowałam. Rozumiem doskonale, że robione i naturalne kosmetyki są lepsze :D ale pomyślałam, że może ktoś z Twoich czytelników zainteresował się takim tonikiem ale wolałby kupić, dlatego o nim wspomniałam. Ja leniwie nie ograniczam się tylko do bio eko natural kosmetyków i mi tak konserwanty itp. mocno nie przeszkadzają, tym bardziej, że nie mam jakiejś mocno wrażliwej cery :)
UsuńMoże niejasno się wyraziłam: mnie nie odstraszają konserwanty ogólnie, tylko właśnie te konkretnie, które uwalniają ze swoich cząsteczek formaldehyd. Nie jestem, a wręcz nie przepadam za ekoterrorystkami i nie mam nic przeciwko konserwantom, ale tylko tym do których mam zaufanie... Bo poza własnoręcznie ukręconymi mazidłami stosuję przecież też normalne drogeryjne albo dermokosmetyki, o kolorówce nie wspominając ^^ (vide: różnorakie recenzje nawet na tym blogu) Tylko po prostu kłania się tu czytanie składów, żeby w drogerii umieć te perełki znaleźć i wybrać :)
UsuńBardzo mnie zainteresowałaś tym postem:) myślisz, że ten tonik mógłby pomóc na zapchane pory na nosie? Mam nos w kropki, nic do tej pory nie pomogło...
OdpowiedzUsuńPóki co moje "tonikowe" wyroby to po prostu woda z cytryną, z pietruszką, jakieś ziołowe napary, ot takie proste. Ale chciałabym coś bardziej skomplikowanego zrobić, coś w ten deseń co Ty:)
Oj, na zapchane pory to on może być moim zdaniem za słaby... z działania komedolitycznego słyną głównie kwas mlekowy i salicylowy, to im dałabym szansę na początku :)
Usuńwłaśnie mam zamiar zrobić mój pierwszy tonik z kwasem, tylko poluję na papierki, bo nie mam jak zmierzyć ph ;/
OdpowiedzUsuńHmmm, a w jak dużej miejscowości mieszkasz? I czy próbowałaś pytać w aptece (ale nie sieciówce, tylko takiej robiącej leki recepturowe)?
UsuńHej. Mam taki problem, że na stronie ZSK (skąd zamawiałam kwas laktobionowy) nie mogę znaleźć jego gęstości. W karcie charakterystyki produktu jej nie podano. Co robić?
OdpowiedzUsuńNajlepiej to kupić wagę jubilerską (widziałam takie nawet za mniej niż 20 zł) i zważyć, a jeśli z jakiegoś powodu to nie wchodzi w grę to napisz do ich obsługi i zapytaj :)
UsuńPlanuję zakup wagi, ale dziś już byłam tak podekscytowana przesyłką z ZSK, że zapragnęłam czym prędzej coś uwarzyć :)
UsuńGęstość kwasu wzięłam ze strony innego producenta. Mam nadzieję, że nie ma w tym względzie wielkich rozbieżności :)
Dziękuję za ekspresową odpowiedź!
Trochę zabawy było z ustaleniem pH- na początku uzyskałam pH 1! Później miareczkowałam dodając po odrobinie sody, ale pH pozostawało mocno kwasowe, a następnie skoczyło do 9 :D Ale dodałam odrobinkę laktobionu i mam teraz między 5 a 6.
Mam jeszcze pytanie- co by się stało gdyby użyć toniku o tak niskim pH? Jak pH ma się do działania kosmetyku na skórę?
Oraz w jaki sposób używasz toniku? Gdybym nasączała nim wacik to wystarczyłoby na zaledwie kilka zastosowań (zrobiłam 20ml). Może przelać do pojemnika ze spryskiwaczem?
Haha, znam to uczucie! :D
UsuńPo cichu przyznam, że też mi się zdarzało robić tak z niektórymi składnikami, ale ćśśś ;)
Taki roztwór najprawdopodobniej solidnie poparzyłby Ci skórę, absolutnie niedopuszczalne jest stosowanie takich stężeń w domu (w gabinetach to co innego, tam nakłada się je tylko na chwilę by zaraz je zneutralizować i zmyć).
Ja akurat praktycznie zawsze robię sporo większe porcje toniku, bo konserwuję je FEOGiem i trzymam w lodówce. Dlatego zawsze stosuję je dokładnie tak jak zwykły tonik, na waciku :)
W tym tekście opisuję porcję 20 ml z kilku powodów:
- nie wspominam w nim o konserwantach;
- to ilość w sam raz by sprawdzić, czy taki przepis sprawdza się u nas bez pudła czy jednak wymaga jakiegoś dostosowania;
- na pierwszy raz to super sposób by nie zmarnować dużej ilości półproduktu w razie wtopy podczas wykonywania.
Jeśli masz na stanie FEOG lub inny konserwant to śmiało rób większe ilości :) A jeśli wolisz trzymać się małych to spray będzie spoko opcją. Wiele blogerek uważa zresztą, że to najlepszy sposób stosowania toników (ja akurat za tym nie przepadam) :)