Dość często zdarza mi się, że nie
mam pod ręką wszystkich urodowych produktów, jakie są mi
potrzebne. Gdy jadę na weekend do rodzinnego miasta, gdy u kogoś
nocuję albo wyjeżdżam gdzieś na krótko wolę zaoszczędzić
miejsce w bagażach na coś potrzebniejszego, a o urodę zadbać tym,
co i tak mam z tych czy innych powodów pod ręką. Dziś dwa proste
triki na umycie ciała i odświeżenie włosów.
Zacznijmy od prostszego. Suchy szampon
to genialny wynalazek, choć z powodu zawartości alkoholu nie warto
go nadużywać: dla naszych włosów lub skóry głowy prędzej czy
później źle się to skończy. Kupując suchy szampon w sklepie
możemy zdecydować się na powszechnie dostępne (np. w Rossmannach)
produkty Frottee, Syoss albo Schauma bądź poszukać kultowych
szamponów Batiste – na szczęście również coraz szerzej
dostępnych. Wszystkie one składają się głównie ze skrobi
ryżowej, którą (dzięki formie aerozolu) możemy
rozprowadzić na włosach szybko, równomiernie i cienką warstwą.
Co jednak jeśli włosy „niespodziewanie” stały się nieświeże,
a nie mamy żadnego z wyżej wymienionych produktów pod ręką?
Sięgnijmy po innych pochłaniacz
sebum, który znajdziemy w... kuchni :) Zamiennikiem najbardziej
zbliżonym do oryginału będzie mąka ryżowa (dzięki modzie na
diety bezglutenowe znajdziemy się pewnie w całkiem znaczącej
ilości polskich domów ;) ), ale w razie czego możemy sięgnąć
też po najzwyklejszą skrobię ziemniaczaną!
W przypadku ciemnych włosów polecam
użyć nie mąki, a gorzkiego kakao lub karobu.
Obsługa takiego „suchego szamponu”
jest zdecydowanie trudniejsza, bo zarówno aplikacja jak i
wyczesywanie go z włosów jest bardziej czasochłonne. Jest jednak
nieporównywalnie szybsze niż umycie i wysuszenie włosów na nowo,
więc zdecydowanie warto pamiętać o tym sposobie. Odrobina wprawy
też ostatecznie prowadzi do usprawnienia całego procesu i skrócenia
zabiegu :)
Przejdźmy teraz do sposobu na kąpiel gdy z takiego czy innego powodu brakuje nam
żelu/peelingu/gąbki/balsamu do ciała. Sposób poniżej zastępuje
je wszystkie ;) Możemy go stosować też w sytuacjach innych niż
podbramkowe – jako przyjemnie pachnący antycellulitowy peeling
domowej roboty :)
W najprostszej wersji potrzebujemy
odrobiny kawy, wrzątku i dowolnego oleju. Peeling możemy wzbogacić
o składniki nadające mu fajny zapach czy właściwości (jak
orzeźwiająca pomarańcza i pobudzający krążenie cynamon),
opcjonalnie możemy dodać też trochę żelu pod prysznic.
Kawę zaparzamy w jak najmniejszej
ilości wrzątku – jeśli ponad fusami coś nam „pływa”, to
odlewamy ten płyn. Do fusów dodajemy cynamon, sok z pomarańczy oraz olej, mieszamy i... to wszystko :) Jeśli nie zmywamy z siebie brudu
po tygodniowej wędrówce w dziczy tylko bierzemy normalny codzienny
prysznic, to detergent jest nam zbędny. Fusy z kawy zetrą z nas
normalne zanieczyszczenia oraz martwy naskórek, a przy tym poprawią
krążenie. Tę samą funkcję będzie pełnił cynamon. Dodatkowo
wraz z pomarańczą pięknie zgra się on z zapachem kawy i uczyni
nasze ablucje przyjemniejszymi ;) Olej, którego dodamy również ma
za zadanie działać dwojako: po pierwsze, w mechanizmie podobnym do
OCM (rozpuszczanie łoju i tłuszczowych zanieczyszczeń w innym
oleju) bierze on udział w oczyszczaniu ciała. Dodatkowo powlecze on
skórę subtelną emolientową warstewką, zamykając w niej
nawilżenie i pielęgnując ją. Pamiętajmy, że po takim peelingu
nie trzemy ciała ręcznikiem tylko osuszamy je delikatnie
przykładając ręcznik do skóry – w przeciwnym razie wraz z wodą
zetrzemy też nasz olejek :)
Zapewniam Was, że peeling pachnie
cudownie! Choć w ciągu dnia w prawie całej Polsce czuć już chyba
wiosnę, chłodne wieczory potrafią jeszcze dać w kość i wtedy wonie takie jak kawa, cynamon i pomarańcza trafiają w moje potrzeby i-de-al-nie :)
Jakie są Wasze ulubione domowe
peelingi? I co robicie, gdy przytrafi się Wam bad hair day?
Czekam na Wasze rady :D
Buziaki,
K.
Bardzo lubię takie naturalne rozwiązania :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie naturalne rozwiązania :)
OdpowiedzUsuńto kakao jest niestety trudne w obsłudze, trzeba je dokładnie wyczesać a i tak latem mogą się zrobić kakaowe zacieki na czoło :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się - mimo, iż jestem ciemnowłosa zdecydowanie wolę używać skrobi :) Ją też trzeba dokładnie wyczesać (jak wszystko zresztą), ale jak sobie coś przyprószę to nie mam obaw o to, że zrobią się plamy :P
Usuńpo 1 kocham takie przepisy:) po 2 ja dodawałam do suchego szamponu glinki np czerwoną lub mulatii mitti a wtedy skrobia tak nie bieliła moich czarnych wlosów
UsuńOooo kiedyś się właśnie ratowałam takim suchym szamponem skrobia + kakao, fajne rozwiązanie awaryjne:) a na peeling przepis świetny - lubię takie mixy:)
OdpowiedzUsuńLubię peeling z kawy, jednak w domu fusy z kawy strasznie zapychają odpływ :D na akademiku peeling taki robię chętnie :) Pie pomyślałam jednak o dodaniu pomarańczy i cynamonu..hm hm spróbuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny przepis :-). Ja ostatnio nie używam pilingów, bo mam problemy ze skórą.
OdpowiedzUsuńNa niektóre problemy taki peeling może pomóc, a w niektórych pogorszyć sprawę - dobrze, że zachowujesz ostrożność!
UsuńUwielbiam domowe rozwiązania ;) przyznam się, że taki peeling już robiłam tzn bardzo podobny bo nie wpadłam na sok z pomarańczy, ale przy najbliższej okazji spróbuje takiej wersji
OdpowiedzUsuńPeeling kawowy sama testowałam i są efekty :)
OdpowiedzUsuńWidzę tutaj peeling z kawy, więc koniecznie podpowiem Wam, jakie jest świetne miejsce, które trzeba odwiedzić we Wrocławiu, jeśli chcecie wypić pyszną kawę. Moim zdaniem najlepsza jest kawa z etnocafe.pl . Przysięgam, że rzadko kiedy miałam okazję pić tak samo dobrą i aromatyczną kawę. Nawet mój ekspres nie jest w stanie stworzyć mi takiej kawy, pomimo tego, że jest to produkt z wyżej półki. Tam chyba wiele robi doświadczenie i serce w tworzenie kawy. Wtedy wychodzi ona najlepsza na świecie! Sprawdźcie!
OdpowiedzUsuń