SŁOWO WSTĘPU + słowniczek ;)
Myślę, że intuicyjnie większość z
nas wie, co oznacza pojęcie „cera tłusta”. To, co jest od jej definicji o wiele ważniejsze to fakt, że wiele kobiet nie podejrzewa u siebie
tłustej cery ze względu na uczucie ściągnięcia po jej umyciu czy
obecność suchych skórek… Obecnie wiemy jednak, że nawet tłusta
cera może być jednocześnie odwodniona („przesuszona”), bo
nadprodukcja sebum (łoju) nie idzie w parze z odpowiednim poziomem
nawilżenia. Tego ostatniego musimy zwykle dostarczać zarówno cerze
suchej, jak i tłustej, a także oczywiście cerze mieszanej –
czyli takiej, którą ma pewnie z 70% Polek ;) I właśnie dla tych z
Was, które mają cerę tłustą lub mieszaną dzisiejszy post może
okazać się szczególnie przydatny :)
Przydatny będzie on też dla
właścicielek „przetłuszczających się włosów”. Ponownie
pozwolę sobie co nieco uściślić, bo wiem że trafiają tu zarówno
doświadczone kosmetykomaniaczki, jak i osoby stawiające dopiero
pierwsze kroki w pielęgnacyjnym świecie. Właśnie dla Was
wyjaśniam, że przetłuszcza się skóra głowy – a nie włosy.
Tak jak na prawie całej reszcie ciała, na skórze głowy (tzw.
skalpie) znajdują się gruczoły łojowe i jeśli będzie ich dużo
lub będą szczególnie aktywne, nadmiar łoju będącego ich
wydzieliną zafunduje nam przepiękny efekt tłustych włosów. Są
szczęściary myjące włosy raz w tygodniu, niektóre muszą myć
codziennie i to rano, bo jeśli zrobią to wieczorem, to nie
przetrwają w świeżości następnego dnia… Brzmi znajomo? Jeśli
tak, to ten wpis będzie też dla Ciebie :)
A to jest właśnie wierzbownica drobnokwiatowa :) | źródło |
Zacznę od tego dlaczego w ogóle
zainteresował mnie etap zmniejszenia produkcji łoju przez gruczoły.
Jeśli chodzi o włosy, to odkąd pamiętam, ZAWSZE musiałam myć je
co drugi dzień. I zawsze było tak, że końcówka drugiego dnia
była już kiepska – ale znosiłam to z wygody, jaką zapewniało
rzadsze mycie moich długich, gęstych i bardzo wolno schnących
włosów.
W przypadku cery, jak daleko sięgam pamięcią - miałam problemy typowe dla cery mieszanej. Gdy zaczynałam
wprowadzać do pielęgnacji pierwsze kremy ciężko było mi
zrozumieć czemu czoło, broda i nos z jednej strony są świecące,
a z drugiej suche jak wiór – wtedy moja cera była dodatkowo
odwodniona. Szybko jednak wpadłam w Internecie na dobre źródła informacji i o ile z odwodnieniem dość szybko sobie poradziłam, to
z przetłuszczaniem strefy T przez te wszystkie lata radziłam sobie
jedynie „objawowo”. To znaczy dobrze ją złuszczałam
(mechanicznie, kwasami), oczyszczałam odpowiednimi do cery tłustej
maseczkami i tak dalej dzięki czemu udało mi się uniknąć wysypów
pryszczy i innych wątpliwych ozdób. Jednak żadna ilość włożonego
wysiłku i żaden „normalizujący” kosmetyk nie hamował
błyszczenia się cery, które kiedyś przeszkadzało mi mniej, ale
odkąd codziennie się filtruję – stało się pewnym problemem.
Kiedy więc w komentarzach pod którymś
z wpisów na innych blogach przeczytałam o sebostatycznym działaniu
wierzbownicy drobnokwiatowej, nazwa od razu zapadła mi w pamięć i
postanowiłam sobie o niej w bliżej nieokreślonej przyszłości
poczytać. Ta pierwsza wzmianka z którą się zetknęłam dotyczyła
włosów, których przetłuszczanie się nie było dla mnie nigdy
dużym problemem. Jednak gdy zaczęłam spotykać takich komentarzy
więcej i więcej, także w temacie działania wierzbownicy na tłustą
cerę – stwierdziłam, że muszę tego spróbować na własnej
skórze.
Parę kliknięć i Wikipedia
poinformowała mnie, że wierzbownica drobnokwiatowa (Epilobium
parviflorum) jest roślinką z rodziny wiesiołkowatych, rosnącą
niemal w całej Europie – w tym bardzo pospolicie w Polsce.
Przeczytałam także, że:
Wierzbownica drobnokwiatowa zawiera głównie flawonoidy, garbniki i fitosterole. Mimo że do dzisiaj nie ma dowodów na skuteczność stosowania wierzbownicy jako leku, w medycynie ludowej napar z ziela uważany jest od dawna za lek łagodzący dolegliwości związane z łagodnym przerostem prostaty.
Poczułam
pierwszy zawód, że nie ma ani słowa na temat wpływu na gruczoły
łojowe – ale to Wikipedia, c’mon, nie ma o czym mówić. Wobec
tego przekliknęłam w artykuł po angielsku, gdzie czytamy:
Extracts of this plant have been used by traditional medicine in disorders of the prostate gland, bladder and kidney, having an antioxidant and antiinflammatory effect. Epilobium parviflorum herb has been prescribed internally as tea in the traditional Austrian medicine for treatment of disorders of the prostate, kidneys, and urinary tract. Extracts of Epilobium have been shown to inhibit proliferation of human prostate cells in-vitro by affecting progression of the cell cycle.
No, to brzmi już ciekawiej, prawda?
Działanie przeciwzapalne, antyoksydacyjne i hamujące podział
komórek to nie byle co! Na marginesie, chciałabym podkreślić, że
wbrew temu co piszą na polskiej Wikipedii – dowody na działanie
wierzbownicy w przeroście prostaty są, choćby na Pub Medzie.
A o takich właściwościach wierzbownicy zapewnia nas producent. |
W każdym razie, choć mechanizm
działania wierzbownicy był dla mnie jeszcze dość mglisty,
uznałam, że najlepiej będzie spróbować jej teraz – kiedy nie
jestem jeszcze zbytnio przekonana do jej efektywności, dzięki czemu
zmniejszę ryzyko wystąpienia efektu placebo (w dużym uproszczeniu,
zjawiska w którym silna wiara w powodzenie metody leczenia
doprowadza do mobilizacji organizmu i polepszenia stanu zdrowia
pacjenta, choć podano mu teoretycznie coś, co nie miało prawa
działać).
Pod koniec stycznia powędrowałam do
„mojego” -> sklepu zielarskiego i za oszałamiającą kwotę
11,50 zł nabyłam wielką, dwustugramową paczkę ziela wierzbownicy
wyprodukowanej przez Dary Natury. 200 g suszu to jest naprawdę
mnóstwo, moim zdaniem spokojnie wystarczy to na trzymiesięczną
kurację – przynajmniej przy moim sposobie picia. Ja czubatą
łyżeczkę ziela wsypuję do zaparzacza, zalewam wrzątkiem,
przykrywam i piję najwcześniej po kwadransie. Takie parzenie
wykonuję dwa razy dziennie (za każdym razem z nowej porcji zioła)
i staram się pić z dala od posiłków – pół godziny po
ostatnim, pół godziny przed następnym.
Suche ziele w paczce pachnie raczej
niezbyt intensywnie, po zaparzeniu niewiele bardziej. W smaku
wierzbownica najbardziej kojarzy mi się z czystkiem, ale umówmy się
– każde ziółko ma swój specyficzny smak, ciężko je do czegoś
porównywać. Najlepiej będzie kupić i spróbować :)
Jeśli chodzi o efekty uboczne, to ja u
siebie nie zauważyłam żadnych, choć wiem, że bywa też inaczej. Zauważyłam u siebie natomiast tęsknie wyczekiwane działania jak
najbardziej pożądane i to ich zaobserwowanie skłoniło mnie do
napisania tego tekstu.
Mniej-więcej po trzech tygodniach
codziennego picia wierzbownicy zauważyłam, że skóra głowy
wolniej się przetłuszcza. Zaczęło się od tego, że „wieczorem
dnia drugiego” włosy nadal były świeże i – choć nie układały
się tak pięknie jak zaraz po umyciu ;) – dobrze wyglądały.
Dopiero od tego momentu zaczęłam uważniej przyglądać się
przemianom zachodzącym w moim organizmie. Kto bowiem myśli, że od
pierwszego łyka naparu zaczęłam histerycznie sprawdzać po każdym
kubku CZY TO JUŻ? ten oczywiście jest w błędzie :D Zmiany
spodziewałam się zobaczyć po dwóch miesiącach, stąd u mnie
pewna doza obojętności ;)
Pierwsze oznaki zaobserwowałam już po
trzech tygodniach, po kolejnych dwóch mogłam z czystym sumieniem
powiedzieć, że zyskałam dodatkowy (trzeci!) dzień świeżości
włosów – i to nawet wtedy, gdy drugiego dnia poszłam na siłownię
i dałam sobie naprawdę ostry wycisk! Tak więc byłam wniebowzięta
i tylko po cichu czekałam na efekt zmniejszonego przetłuszczania
się cery…
No i się doczekałam! Ciężko mi napisać o nim
coś więcej, poza tym że faktycznie wystąpił, bo ciężko jest go
zobiektywizować czymś takim jak częstotliwość mycia włosów w
przypadku przetłuszczania się skóry głowy. Ale cera przetłuszcza
mi się wyraźnie mniej, wydaje mi się też że zwęziły się
ostatnie niedobitki zaskórników na nosie (choć to może być też
zasługą aktualnej pielęgnacji).
Tak więc podsumowując moją przygodę
z wierzbownicą, zaprezentuję Wam garść liczb:
- 1,5 miesiąca kuracji (jestem ciut za
połową)
- 98 wypitych kubków ;)
- ok. 100 g zaparzonego ziela (bo
zeszło mi około pół paczki)
- trzy tygodnie oczekiwania na efekty
ze strony skóry głowy
- sześć tygodni oczekiwania na efekty
działania na cerę
-jedna koleżanka już wkręcona w
picie tego samego ziółka ;)
Jak widać, jestem bardzo, bardzo
zadowolona. Patrząc na te wszystkie efekty zapragnęłam dowiedzieć
się jak dokładnie działa wierzbownica, jaki jest jej mechanizm
działania? Popularne określania jak „detoks organizmu” czy
„działanie regulujące na…” są dla mnie puste, nie niosą
żadnej informacji. Oto, co udało mi się dla Was znaleźć.
O tym, że w wielu przypadkach za
łojotok odpowiedzialne są androgeny (czyli męskie hormony takie
jak testosteron, dihydrotestosteron) wiadomo już od dawna. Hormony te wytwarzane są z cholesterolu w procesie zwanym
steroidogenezą, kiedy cała armia różnych enzymów przyłącza i
odłącza od wyjściowego związku kolejne atomy lub ich grupy.
Grafika pochodzi ze zbiorów Wikimedia Commons. |
Wyciągi z wierzbownicy zawierają
substancję zwaną oenoteiną B. Działa ona hamująco na jeden z
enzymów steroidogenezy: na 5-alfa-reduktazę, która redukuje
testosteron do dihydrotestosteronu (DHT) – jego aktywnej formy,
odpowiedzialnej za większość efektów testosteronu w organizmie.
Genialne, prawda? Niepozorny kwiatek zawiera substancję, która
sprawia, że w naszym ciele jest mniej innej substancji – takiej,
która może prowadzić do nadmiernej aktywności gruczołów
łojowych, a więc do nadprodukcji sebum. Jeśli pijąc wierzbownicę
zahamujemy tworzenie tej substancji, obniżymy produkcję łoju
odpowiedzialnego między innymi za świecenie się skóry czy
przetłuszczanie się włosów. Proste? Proste! :)
Tak przy okazji, to właśnie oenoteina
B ma być elagotaniną odpowiedzialną za inne właściwości wierzbownicy: wspomniane wcześniej przeciwzapalne,
przeciwwirusowe, przeciwnowotworowe (przez aktywację limfocytów NK
i odpowiedzi typu ADCC).
Z mojej strony koniec ze sceptycyzmem,
drugą połowę kuracji przejdę z gorącą wiarą w to, że serio
sobie pomagam – a nie ulegam jakiemuś zabobonowi. Tak jak
wspomniałam wcześniej, kurację planuję na trzy miesiące, po
których być może zaktualizuję ten post o ile pojawią się jakieś
nowe, ważne informacje. Następnie odstawię wierzbownicę i
sprawdzę jak długo utrzymują się jej efekty i jeśli uda mi się
to ustalić, to również z pewnością podzielę się z Wami tą
wiedzą.
Na sam koniec chciałabym zwrócić
Waszą uwagę na to, że wierzbownica ma działanie, które można by
porównać do leku albo hormonu. W pewnym stopniu wpływa ona na
gospodarkę hormonalną, dlatego (broń Boże!) nie pijemy jej
podczas ciąży i karmienia piersią, a w ogóle to najlepiej przed
rozpoczęciem kuracji będzie zapytać o poradę farmaceutę lub
lekarza. Powyższy artykuł został napisany przez amatora i nie
zastąpi konsultacji z profesjonalistą!
Pisząc powyższy artykuł posiłkowałam się informacjami z poniższych źródeł:
http://herbactive.co.uk/willowherb.php
http://www.luskiewnik.strefa.pl/farmakologia/epilobium.html
czytałam juz na temat tego zielska różne opinie ciekawi mnie i myślę nad spróbowaniem mam dokładnie taie same problemy z cerą jak Ty ale fakt ostatnio odnosze na tym polu sukcesy małe nawet z włosami sobie radze dzieki moim diy)
OdpowiedzUsuńZiółko którego nie znałam :) Świetne efekty...jak skończę leczenie to chyba się podejmę próby...ja po 1 dniu już mam strasznie klapnięte, lekko przetłuszczone włosy :( Już nie mówiąc o skórze i strefie T - jedyne co na razie pomaga to puder ze skrobi i ziemi okrzemkowej :)
OdpowiedzUsuńTeż nie znałam tego ziela! Kurczę, tak się zastanawiam, czy widziałam to gdzieś jak rośnie i nie mogę skojarzyć... Zainteresowałaś mnie tą kuracją. Mam podobne problemy z cerą i włosiem, hmm na razie spijam czystek, jak skończę to będę mieć na uwadze wierzbownicę:) Post przewspaniały :) pozdr
OdpowiedzUsuńTeż miałam kiedyś ten problem :):) ale nie znam tego naparu :")
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem właśnie na jak dlugo utrzymają się efekty, bo jednak pić jej całe zycie bez przerwy bym się nie odważyla :). Wiesz dzisiaj przyjrzałam się ofercie kiosków, które mijam idąc do pracy i myślę, że można je opisać w serii Pięknie(j) :). Pierwszy to kiosk w centrum, przy ul. Podmurze. Znajduje się on niemal naprzeciwko Baru turystycznego i kilka metrów od Da grasso, mijamy go jeśli idziemy od teatru wybrzeże w kier.Hali tAGROWEJ. zNAlazłąm tam wodę brzozową Gloria po 4.90 :)
OdpowiedzUsuńhttp://commons.wikimedia.org/wiki/File:Gda%C5%84sk_ulica_Szeroka_%E2%80%93_kiosk.JPG
Drugi znajduje się kawałeczek dalej, na Szerokiej, przy ławeczkach i poczcie nr 25, tam były Hegrony :).
A trzeci jest prawdziwym rajem dla włosomaniaczek - jest tam wiele perełek nieosiągalnych stacjonarnie-m.in. woda brzozowa,pokrzywowa i L-102 od Kulpolu, płukanki Kulpolu-Srebrzyk,Cyklamen,Fiolex oraz maski Ziaji. To kiosk kosmetyczno-pierdółkowy w Hali Targowej, jeśli wchodzimy wejściem od str. drogerii Natura to jest on odrazu po lewej, wiszą tam m.in. kartki i zabawki :). Mam nadzieję,że napisalam w miarę zrozumiale :). Ale warto też pytać, bo w innych minionych kioskach nie było kosmetyków w okienkach,ale widziałam że w środku na półkach były, niestety moja krótkowzroczność nie pozwoliła mi nic dojrzeć :).
A zapomniałam, odżywka Hegron była po 7.90, spray nie wiem, wcierki Kulpolu po 5.50 a płukanka Cyklamen (różowa) po 5zł, więc podejrzewam że inne też :). Maski Ziaji po 6.50
UsuńI myślę,że warto też opisać Fragarię :)
UsuńJa wierzbownice piję od września 2014 ale zupełnie na coś innego. Otóż miałam torbiel na lewym jajniku wielkości 6,5 cm. Byłam na usg teraz w kwietniu 2015 i torbiel znacznie sie zmniejszyła teraz ma 4cm.Wiem że to na pewno od wierzbownicy ponieważ kilka lat temu też miałam podobną sytuacje. Ale sprawa wygląda tak że jeżeli pije się to ziółko torbiel się zmniejsza, a jak się przestaje znów rośnie. Chyba będę piła do końca aż zniknie zupełnie bo nie mam wyjścia. Oczywiście lekarzowi nie powiedziałam że pije, bo on tylko w operacje wierzy. Od jakiegoś czasu zauważyłam u siebie że czuje się jak balon i powiązałam to właśnie z piciem wierzbownicy ,myślę że u mnie również zatrzymuje wodę. Co do miesiączki to na pewno nie jest obfitsza tutaj wszystko w normie tak samo z regulacją też ok. Czy może któraś z Was też pije to zioło z powodu torbieli.
OdpowiedzUsuńMam pytanie: czy można pić wierzbownicę i brać tabletki antykoncepcyjne?
OdpowiedzUsuńMi wierzbownica też pomagała przy dużym łojotoku i trądziku, ale brałam ją w formie tabletek, ogromną różnice zobaczyłam po 3-4 tygodniach stosowania. Włosy przestały się przetłuszczać, zaś skóra była gładka jak nigdy i przestała się błyszczeć. Było to 3 lata temu. Niestety firma produkująca tabletki zmieniła coś w recepturze ;-( i nie działaja już tak jak dawniej. Musze spróbować parzonej wierzbownicy, może jakoś się przemęczę. Tabletek antykoncepcyjnych nikomu nie polecam. Co do zatrzymywania wody w organizmie po wierzbownicy...Ona jest moczopędna, więc powinna pomóc w wydalaniu nadmiaru wody z organizmu,jednocześnie potwierdzam, że gdy ją stosowałam puchłam/tyłam? Albo było to efektem odstawienia tabletek antykoncepcyjnych...
OdpowiedzUsuńPod moim nickiem macie dokładnie pokazane, co i jak wygląda. Włosy wymagają zdrowego podejścia i systematyczności. Ich doprowadzenie do normalności musi trwać, ale o ile tylko właściwie to zrobicie, to efekty będą super.
OdpowiedzUsuńI jaki jest teraz stan Twojej cery? Nadal stosujesz wierzbownicę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie, nie stosuję - po tym poście piłam ją jeszcze przez 1,5 miesiąca by dobić do pełnego kwartału, a potem ją odstawiłam (obawiałam się zbyt dużej ingerencji w organizm + chciałam sprawdzić jak długo utrzymają się efekty).
UsuńWłosy w dalszym ciągu przetłuszczają się mniej. Gdybym nie uprawiała sportu to dalej mogłabym je myć co trzeci dzień, lecz rzadko mam okazję z tego skorzystać ;) Co do cery to baaardzo ciężko mi się tu wypowiedzieć, ponieważ w przeciwieństwie do pielęgnacji włosów, w kwestii skóry nauczyłam się o wiele więcej, przetestowałam dziesiątki nowych produktów, wprowadziłam nowe nawyki i tak dalej... Ale na pewno strefa T jest wyraźnie tłustsza od policzków. Nawet jeśli na którymś etapie udało mi się to "wyrównać", to efekt nie utrzymał się.
Mam nadzieję, że odpowiedziałam wystarczająco :)
Biorę wierzbownicę w tabletkach już trzeci miesiąc z powodu mocno przetłuszczającej się cery i włosów, wyprysków hormonalnych na żuchwie oraz torbieli na lewym jajniku. Niestety nie zauważyłam żadnych zmian (ani pozytywnych ani negatywnych) co mnie mocno martwi. Zastanawiam się czy przestać brać tabletki i przestawić się na takie ziółko? Nie wiem co jest lepsze... Czytałaś coś może o lepszej przyswajalności wierzbownicy pod którąś postacią?
OdpowiedzUsuńAngelika
I jak efekty po 3 miesiącach i po odstawieniu wierzbownicy?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńZa spam baaardzo dziękujemy :)
UsuńJa się niestety nie wyrabiam z takim dbaniem naturalnym. Kupiłam sobie kilka tyg temu daily wax pilomax, szampon i odżywkę i sztos!
OdpowiedzUsuń