W poście o moich {najlepszych żelach do mycia twarzy} próbowałam odpowiedzieć na pytanie „czym
myć twarz?”. Dziś zadam je inaczej: zastanowimy się JAK ją myć.
Żele to tylko jedna z wielu opcji, a warto przetestować ich więcej
by dobrać do siebie tę najlepszą :)
Gadżety: gąbki, myjki, rękawice, ściereczki, szczotki...
Zacznijmy od niezwykle szerokiej i
różnorodnej grupy jaką są wszelkie akcesoria do mycia twarzy.
Większość z nich do działania wymaga tylko ciepłej wody lub
ewentualnie łagodnego żelu, a za intensywne doczyszczenie ma
odpowiadać wyróżniająca dany gadżet spośród innych cecha. Jako
posiadaczka cery wrażliwej i płytko unaczynionej zdecydowanie
nie powinnam sięgać po tego typu produkty, więc piszę o nich na
podstawie wrażeń koleżanek i innych opinii :)
O {rękawicy Kessa} wspominałam już przy okazji posta o moich ulubieńcach. Choć o samej rękawicy słyszała pewnie większość z Was, to nie każdy wie, że można dostać też drugi jej wariant – przeznaczony właśnie do twarzy. Jeśli jest choć w połowie tak fajna jak Kessa do ciała, to musi być naprawdę świetnym produktem!
Bajerem innego rodzaju może być gąbka
konjac (do kupienia niegdyś tylko w sieci, obecnie także w
Rossmannach czy Naturach). Jest to gąbka, do której produkcji
wykorzystuje się mocno wiążące wilgoć włókna azjatyckiej
rośliny zwanej konyakku. Swego czasu była bardzo popularna na
blogach, ostatnio jej sława nieco przygasła, ale łatwiejsza
obecnie dostępność podsyciła moją chrapkę ;)
Święcąca swego czasu triumfy
ściereczka muślinowa (na przykład ta z The Body Shopu) oraz
wspomniane przeze mnie {szmatki z mikrowłókna} to również
bardzo fajna opcja. W przeciwieństwie do gąbek można wrzucić je
do pralki, a dla mnie są niezastąpione do zmywania peelingów i
maseczek. Polecam od serca ;)
Podobnym gadżetem może być rękawica
Glov, którą wypatrzyłam zarówno u Aliny Rose jak i u Kosmetycznej
Hedonistki. Z racji ceny sama raczej się na nią nie skuszę, choć
trzeba przyznać, że jej mała wersja (przeznaczona oryginalnie do
zmywania makijażu oczu) jest fajną opcją na wyjazdy, w które nie
trzeba zabierać wtedy żadnego myjadła.
Na koniec nie można wspomnieć o
szczotkach sonicznych takich jak Clarisonic czy Foreo Luna. Są to
działające na prąd urządzenia, które dzięki drganiom o dużej
częstotliwości mają szczególnie dobrze oczyszczać cerę i ją
wygładzać. Oczywiście istnieje dla nich wiele imitacji, a nawet...
dostępna w Drogerie Markt myjka przypominająca do złudzenia jedną
z nich :) Oczywiście elektryczne szczotki to nie wszystko: pamiętam,
że swego czasu hitem blogosfery stała się zwykła szczotka For
Your Beauty, której sama nigdy nie wypróbowałam ze względu na
delikatną cerę.
Jakie gadżety dodałybyście do tej
listy? Czyżbym o czymś ważnym zapomniała?
Słynne OCM, czyli olejowe oczyszczanie twarzy
Gdybym miała z dzisiejszego posta
wybrać jedną rzecz, co do której wątpię, by któraś z Was o
niej nie słyszała, to byłoby to właśnie OCM. Dla porządku
wspomnę jednak, że jest to metoda mycia twarzy mieszaniną oleju
bazowego (dobranego do typu cery) z olejem rycynowym (słynnym z
dobroczynnego działania na skórę, włosy i paznokcie). Ma ona
zapewniać stopniowe rozpuszczanie zawartości zaskórników
otwartych, a w efekcie ich oczyszczanie. Dzięki temu, że nie ma w
niej miejsca na detergenty, fantastycznie spisuje się u
właścicielek cer suchych i wrażliwych, a działanie
antyzaskórnikowe doceniają szczególnie posiadaczki cery tłustej.
Na temat OCM powstało już wiele świetnych artykułów opisujących tę metodę krok po kroku wraz z jej wadami, zaletami i innymi ważnymi informacjami, więc nie będę się w tym miejscu nad nią rozwodzić ;)
Warto wspomnieć tutaj także o
olejkach myjących, które w swojej ofercie mają np. Biochemia Urody
czy Zrób Sobie Krem (gdzie nazywane są olejkami hydrofilowymi). Nie
pomylcie ich z podobnymi produktami drogeryjnymi, bo tam póki co nie
udało mi się znaleźć takiego o składzie innym, niż bazujący na
olejach mineralnych :( Jeśli taki kojarzycie, to dajcie mi
koniecznie znać!
Pasty i czyściki: ze sklepu i ze spiżarni
Można myć się żelem, można gąbką, można olejem... a co powiecie na mycie owsem? Albo migdałami? Takie pasty ma w swojej ofercie między innymi niedostępny na razie w Polsce LUSH – ich {pastę „Angels on Bare Skin” odtworzyłam już dawno temu}, do „Let the Good Times Roll” póki co nie robiłam podejścia.
Inne czyściki przygotujemy mieląc na
drobno na przykład płatki owsiane, można myć cerę także glinką,
a także wieloma naturalnymi (i często jadalnymi) półproduktami z
kuchni i specjalnych sklepów.
Jak używać takich czyścideł? W
ogromnej większości przypadków wystarczy nabranie odrobiny suchą
(!) dłonią, rozrobienie z niewielką ilością wody w jej
zagłębieniu i masowanie twarzy połączone z „wciskaniem”
kosmetyku w skórę. Oczywiście do rozrobienia można użyć także
hydrolatu lub ziołowych naparów czy odwarów, a przepisów na past
jest tyle ile osób je przygotowujących. Ograniczać muszą nas
tylko zgromadzone zapasy składników ;)
Mydła i mydełka
Prawdziwy temat-rzeka! Moda na
najróżniejsze mydła do twarzy zaczęła się chyba od mydeł
Aleppo, ale obecnie namnożyło się ich tyle, że łazienka
przeciętnej ceromaniaczki może wyglądać jak prawdziwa mydlarnia
;)
Zacznijmy od Aleppo. Te produkty z to mydła, w których składzie znajdziemy pewien odsetek oleju laurowego. Ilość waha się od 5 do 80% i różni się oczywiście od typu kupionego mydła, przy czym warto zaczynać od stężeń mniejszych i stopniowo iść w stronę wyższych – dzięki temu unikniemy natychmiastowego efektu wysuszenia i podrażnienia, które może się przy tych mocniejszych mydłach przytrafić. Mydła te szczególnie polecane są do cer z dermatozami, takimi jak alergie, egzema, łuszczyca, opryszczka czy trądzik różowaty. Z powodu antybakteryjnych, przeciwgrzybiczych i przeciwświądowych właściwości olejku laurowego warto spróbować go też do cery trądzikowej.
Mydłem o zgoła innym zastosowaniu
będzie arabskie mydełko Wardi Shan. Jeśli borykamy się z
przebarwieniami, świeższymi bliznami itp., to właśnie od tego
mydła warto byłoby zacząć swoją przygodę z mydłami właśnie od niego.
Na zaskórniki hitem dla wielu jest
mydło węglowe, a do cery trądzikowej – mydło
afrykańskie. Inne popularne mydła to te marki Lass, Barwa (mydło
siarkowe), szare mydło marsylskie, i wiele, wiele innych... może to
Wy podpowiecie mi jakich :)
Muszę przyznać, że sama nie jestem
fanką mydeł, bo po prostu nie lubię tej formy kosmetyku i wydaje
mi się ona niehigieniczna oraz niewygodna w użytkowaniu. Zdradzę
Wam jednak, że po wyjątkowo entuzjastycznych opiniach na moich
ulubionych blogach zamierzam w te wakacje sprawić sobie mydło
afrykańskie, a co! Jednakże póki co żadnego z powyższych nie
próbowałam i jeśli którekolwiek Was zaciekawiło – zapraszam
Was na Wizaż i inne blogi, gdzie o wszystkich wymienionych
produktach znajdziecie prawdziwe morze informacji.
Moje ulubione żele i nie tylko...
O {najlepszych żelach do mycia twarzy} pisałam Wam już jakiś czas temu. Te opisane w poście to produkty, których wielkimi zaletami są między innymi niska cena i powszechna dostępność. Jeśli jednak nie mamy nic przeciwko poszukiwaniom sklepu zielarskiego czy zamawianiu kosmetyków przez Internet, możemy zerknąć w kierunku czegoś bardziej wyszukanego :) Żele do twarzy Sylveco i Biolaven to pierwsze produkty, które przychodzą mi na myśl ze względu na polskie pochodzenie i przystępną cenę. Poza nimi możemy do wyboru do koloru przebierać w kosmetykach „bio”, „eko” i tak dalej, z wszelkimi rosyjskimi skarbami na czele ;) Moja przygoda z mydłem cedrowym Agafii skończyła się małym uczuleniem, ale nie u każdego musi tak być.
U Puszysławy przeczytałam kiedyś
ciekawy post o {pomadzie myjącej z Bonimedu}, a ostatnio
wypatrzyłam ją we {Fragarii}.
Jeśli chciałybyście wyjaśnić jakieś swoje problemy z pielęgnacją i nie tylko to piszcie śmiało,
postaram się doradzić :)
Przez rok stosowałam mydełko Aleppo z czarnuszką, bardzo je lubiłam i muszę sobie kupić kolejne przy najbliższych zakupach :-) Co do gąbeczek/ściereczek mam mieszane uczucia. Wydaje mi się, że na mojej wrażliwej cerze takie coś by się nie sprawdziło. Obawiam się podrażnienia przez mechaniczne tarcie (czasami nawet wytarcie buźki ręcznikiem kończy się pieczeniem). Więc staram się tylko delikatnie osuszać skórę.
OdpowiedzUsuńWidzę, że aparat się sprawdza idealnie!
Jeszcze trochę z nim walczę, a przede wszystkim muszę pomyśleć nad ładnymi tłami i akcesoriami do zdjęć... ale pomału oswajamy się ze sobą ;) A z tych akcesoriów ściereczki z mikrofibry są zdecydowanie najdelikatniejsze, więc może warto dać im szansę - w najgorszym razie będą do kurzu albo monitora ;)
UsuńJa używam żelu z sylveco, wreszcie go kupilam:D, i rękawicy do peelingu. Zwyklej tylko przeznaczonej wyłącznie do twarzy:) ostra jest ale z wyczuciem i krzywdy sobie nie robię. Marzy mi się jeszcze kessa :)
OdpowiedzUsuńJa się trochę obawiam ściereczek/gąbeczek. Ostatnio zaczęłam też wycierać buźkę ręcznikami papierowymi
OdpowiedzUsuńJa do wycierania używam tylko ręczników papierowych! :) Do codziennego mycia nie używam obecnie żadnych akcesoriów, ale moim zdaniem ściereczki z mikrowłókna są na tyle delikatne, że nic nie stoi na przeszkodzie. A już do zmywania peelingów enzymatycznych i maseczek są po prostu niezastąpione! :)
Usuńostatnio nie chce mi się za bardzo myć tważy więc robię to byle jak. używam do tego zawsze jakiegoś naturalnego mydełka (od dłuższego czasu czarne afrykańskie)
OdpowiedzUsuńOCM jest super, i chyba ktoś mnie musi kopnąć w tyłek żebym się zmotywowała i do niego powróciła.
Konjac mnie kusi, ale nw czy nie będzie to kolejny zbędny gadżet...
Ale się ładnie przygotowałaś do postu! :)
OdpowiedzUsuńJa przerobiłam ściereczki GLOV, muślinową z TBS oraz zwykłe takie do kurzy z mikrofibry i przy tych ostatnich zostałam do dziś dnia. Muślinowa jest "ostrzejsza" jeśli można tak powiedzieć o ściereczce, więc nie używam jej codziennie, ale co 2-3 dni do dokładnego oczyszczenia miejsc koło płatków nosa;)
Metodę mycia twarzy olejami też przewałkowałam, ale łączenie ze sobą olei nie bardzo mi służyło, już lepiej stosowanie pojedynczych na moją skórę:)
Mydło Aleppo mnie niestety nie przekonało do używania i raczej do tej metody nie wrócę.
Obecnie stosuję żele;) I o polecanych produktach przeze mnie pisałam na blogu. A co jeszcze chciałam dodać - szczoteczkę Fareo Luna miałam okazję "testować" w Douglasie i jest super przyjemna, łatwa do dezynfekcji i nie wymaga wymieniania głowicy - więc rozważam zakup, chociaż nie w najbliższej przyszłości z racji, że to droga zabawka:)
ja czasem lubie usunąć porządnie tusz z rzęs za pomocą olejku :D
OdpowiedzUsuńAleppo-uwielbiam.... To jedyne mydlo jakie toleruje:)
OdpowiedzUsuńA które stężenie/-a polecasz? :)
Usuń