Czasem tygodniami używam tylko szminki nude albo Carmexa, a czasem bywa tak że codziennie mam na ustach inny wyrazisty kolor. Aktualnie jestem w tej pierwszej fazie, ale właśnie dziś poczułam wenę na kolorowe usta i postanowiłam przy okazji przekuć ją w nowy tekst!
W moim przypadku zaczęło się od tego, że
gdzieś na pierwszym roku studiów wygrałam cudowny, czerwony lip tint z jednej z
limitowanek Essence. Dla kogoś, kto na tamten moment nie używał na usta nic
poza wazeliną i czasem jakiegoś transparentnego błyszczyka, tamta strażacka
czerwień to było wręcz przeżycie. Jak się szybko okazało, nie tylko pokochałam
na sobie ten kolor, ale i oszalałam na punkcie makijażu z mocnymi ustami.
Od zawsze jednak przy kupowaniu kolorówki
towarzyszy mi poczucie winy, że jak to tak – mam trzy szminki i kupuję kolejną?
Moja mama nie miewa zwykle więcej niż dwie, a ja mam pięć? Nieładnie, oj
nieładnie…
Tak więc by uniknąć wyrzutów sumienia, a
zarazem zaspokoić nałóg, postanowiłam zrobić sobie listę. Listę ogólnie
zebranych grup odcieni kosmetyków do makijażu ust, z której wybiorę kolory
pasujące do mojego typu urody i w ramach których będę sobie mogła na jedną
pomadkę pozwolić. Posiadam ich w tej chwili sześć i w ogóle nie czuję potrzeby
sprawienia sobie następnej.
Oczywiście nie muszę chyba mówić, że potrzeba
potrzebą, a pokusa to co innego – jest pewnie jeszcze z dziesięć innych
szminek, których chciałabym chociaż spróbować ;) Ale póki co trzymam się twardo
swoich postanowień.
Lista, którą dla siebie stworzyłam, wygląda następująco:
- odcienie oranżu (korale, brzoskwinie, ...)
- naturalne (czyli cieliste, nude, beżowe)
- odcienie różu (od naturalnych pasteli po wściekłe neony <3)
- odcienie czerwieni
- fiolety i purpury
- fuksje i magenty
Oczywiście nie jest to żaden oficjalny czy
wyczerpujący podział, ale u mnie się on sprawdza.
W obrębie każdej grupy znajdziemy „kolory
czyste” (jak klasyczna czerwień) oraz wszelkie ich pochodne. Przykładowo,
czerwony może być jasny lub ciemny, czysty lub zgaszony, a dodając doń innych
kolorów będziemy zmieniać jego tonację: od pomidorowej czerwieni (z nutami barwy
pomarańczowej) po czerwień zimną, na przykład w kolorze wina. Im więcej
dodatkowych tonów tym trudniej jest określić nazwę koloru. Przypomnijcie sobie
problem z kolorem roku 2015, czyli marsalą: czy to czerwień z brązem? Brąz z
czerwienią? Czy nie było w nim czasem jakichś różowawych podtonów? ;)
ODCIENIE ORANŻU
Jako osoba o chłodnym typie urody z mojej
zakupowej listy z góry wykluczyłam kategorię pomarańczową. Jako Stonowane Lato
mogę, teoretycznie, sięgnąć po kolory
ciepłe pod warunkiem, że będą zgaszone. Więc nawet jeśli typowa mandarynka odpada, to jakiś koral albo brzoskwinia w
zasadzie mogłyby do mnie zabłądzić, ale są po prostu zupełnie nie w moim stylu.
Dodatkowo moje zęby mają kremowy odcień i ciepłe kolory mogłyby sprawić, że
będą wyglądały na żółte… Więc dziękuję, postoję ;)
ODCIENIE CIELISTE
To, co ktoś rozumie przez kolor cielisty, to
temat-rzeka. Od szminek w naturalnym kolorze ust (po co???), przez pomadki w
odcieniu korektora (dlaczego???) po najróżniejsze określenia, z których
najbardziej przemawia do mnie „lepszy kolor moich ust”.
Lepszym kolorem moich ust jest szminka Essence
„I love nudes” w odcieniu 05 cool nude. Oczywiście szminka musiała zostać
wycofana ze sprzedaży :) I żadna z obecnie przez tę markę oferowanych nie ma
koloru zbliżonego do tego. Pomału zbliżam się do końca tego opakowania i jako
zamiennika będę szukała chyba Golden Rose, bo mają całkiem sporo podobnych
odcieni, no i stały się właściwie produktami kultowymi ;) Obecnie waham się
między:
- Longstay Liquid Matte Lipstick 16,
- Matte Velvet 12 i jej odpowiednikiem Matte Crayon Lipstick 11
- oraz Matte Velvet 2 i niezwykle podobnym MatteCrayon Lipstick 10.
Jeśli kojarzycie jakąś szminkę będącą godnym
odpowiednikiem mojej Essence, dajcie znać :)
ODCIENIE RÓŻU
Tu postawiłam na mocny kolor. Słodkie „różane” róże bardzo podobają mi się na kimś, ale dla mnie Essence Longlasting w kolorze 12 blush my lips to ideał. Chłodny, malinowy na pograniczu fuksji, bardzo przyciąga uwagę. Oczywiście, RÓWNIEŻ została wycofana <3 Mam jej jeszcze trochę, więc zamiennika szukam powoli, ale w oko wpadł mi Golden Rose Velvet Matte 11.
ODCIENIE CZERWIENI
Moja największa miłość. Ponieważ wcześniej dobrowolnie zrezygnowałam ze szminki w tonacji pomarańczowej, tu pozwoliłam sobie na dwóch gagatków. Jak same się przekonacie, bardzo odmiennych, więc to oszustwo odrobinkę innego rodzaju niż kiedy wmawiamy sobie, że ta ósma szminka nude jest tak odmienna od pozostałych i absolutnie nam niezbędna ;)
Na marginesie, tu (klik!) możecie zobaczyć jak wyglądał ten mój ukochany lip tint z Essence. W opakowaniu i na mnie wyglądał dość neutralnie, ale na swatchu – dosyć ciepło. A kiedy patrzę na różne zdjęcia zrobione w tamtych czasach nie czuję wcale, żebym się z moją karnacją gryzł. Więc zaryzykuję stwierdzenie, że faktycznie był to odcień neutralny :)
Jako zamiennik wybrałam pomadkę w płynie Bourjois, Rouge Edition Velvet w odcieniu 01 Personne ne rouge! W moim odczuciu, w opakowaniu wygląda neutralnie, a na swatchach i na mnie ujawnia odrobinę chłodu i/lub złamania tej klasycznej czerwieni. Jest moim zdaniem przepiękna. Po nałożeniu daje takie lekko winylowe, śliskie odczucie, dzięki czemu czuję ją na ustach i dla mnie to ogromny plus przy kolorach tak odważnych! Pamiętam dzięki temu, żeby co jakiś czas zerknąć w lusterko i ewentualnie coś poprawić ;) Jest to też jedyna szminka, do której używam konturówki: u mnie jest to Pierre Rene, Lip Matic 03.
Tego samego życzyłabym sobie przy drugiej czerwonej pomadce w mojej kolekcji, ale znalezienie konturówki w TYM kolorze jeszcze mi się nie udało. O odcieniu ciemnych czereśni, tak ciemnym że prawie czarnym, marzyłam odkąd tutaj wypatrzyłam Nyx, Soft Matte Lip Cream w kolorze Copenhagen. Niestety, w zależności od zdjęcia kolor ten prezentował się albo idealnie (klik!) albo kompletnie nie tak jakbym sobie tego życzyła (klik!). Dlatego odpuściłam sobie zakupy przez internet i szukałam czereśni stacjonarnie. Podstawowy problem z takimi kolorami jest taki, że najczęściej dorzuca się do nich albo nuty brązu, albo fioletu… Na szczęście w koncu znalazłam to, czego szukałam! Szminka Essence, Matt Matt Matt w kolorze 08 doprowadza moją mamę do palpitacji serca, bo jest naprawdę TAKA CIEMNA. Jeśli lubicie takie klimaty i szukacie takiego prawie gotyckiego/wampirzego koloru, który będąc chłodnym nie będzie siny i nie zrobi z Was zombiaków, to tego właśnie potrzebujecie.
ODCIENIE FIOLETU
A propos bycia sinym… to przeciwko takiemu efektowi nic nie mam i do niektórych ubrań bardzo pasują mi fioletowe, jagodowe usta. Jesienią to w ogóle szał. Tego koloru też szukałam dosyć długo, ale w końcu znalazłam: Manhattan X-treme Last & Shine, kolor 56U. Z tego co mi wiadomo, ta pomadka jest w tej chwili do kupienia wyłącznie on-line, bo z produkcji wycofano całą linię. Tej mam jeszcze dużo, więc zamiennikiem będę martwić się kiedy indziej. Ale jeśli któraś z Was ma/miała pomadkę Golden Rose Liquid Matte nr 5 albo Matte Crayon nr 3, to dajcie znać :)
FUKSJE I MAGENTY
Choć może wydać się to dziwne, moja fuksjowa pomadka jest – zaraz po cielistej – najmniej wyrazistą szminką jaką posiadam. Jest to zasługą faktu, że wszystkie pozostałe moje szminki to kryjące, kremowe kosmetyki o wykończeniu matowym lub satynowym. Tymczasem kredka Bourjois, Color Boost w kolorze 02 Fuchsia Libre to produkt, który zaaplikowany cieńszą warstwą daje „soczysty”, półtransparentny efekt. Można go stopniować i stopniowo przejść do typowej fuksji. Natomiast wiosną uwielbiam właśnie tylko musnąć nią usta jako element świeżego, lekkiego makijażu. Kiedy zobaczyłam ją w tym poście, zakochałam się od pierwszego wejrzenia ;)
Pomadka ta ma tylko jeden poważny minus: jest jej w opakowaniu bardzo mało, bo 2,75 g (dla porównania – Essence mają 3,8 g). Za cenę 36 zł bym jej po prostu nie kupiła, ale na szczęście z ratunkiem przychodzą promocje -49% w Rossmannie… ;) Wtedy będzie to dobry zakup, bo pomadka jest piękna, trwała i nie wysusza ust. Przy nakładaniu faktycznie odrobinę smuży, ale wystarczy trochę przyłożyć się do aplikacji i problem znika.
Jeśli chodzi o moje pomadki, to tyle: tyle ich mam i tyle mi wystarcza. Poza nimi mam w kuferku kilka wygranych lub otrzymanych w prezencie błyszczyków, ale używam ich naprawdę sporadycznie – jest to forma kosmetyku, za którą po prostu nie przepadam…
Jak to wygląda u Was? Ile szminek macie? I ilu faktycznie używacie?
Które marki czy serie polecacie najbardziej?
Zbieram rekomendacje, bo jak sobie właśnie uświadomiłam, wycofano już POŁOWĘ moich ideałów :<
Płynna pomadka z GR 16 jest ciemniejsza niż ta z Essence, co nie zmienia faktu że jest piękna. Ja gdy mam ją na ustach dostaje mnóstwo komplementów i wiele dziewczyn pyta mnie co to za pomadka :)
OdpowiedzUsuńO matko, brzmi cudownie! Aż sprawdziłam, czy nie masz czasem bloga na którym znalazłabym jakieś zdjęcie, ale niestety :( Pozdrawiam!
UsuńMam cztery róże, trzy pomarańcze (w tym dwa takie, które są mieszanką), dwa nude i jedną czerwień. Żeby było smieszniej, nie lubię różowych odcieni na swoich ustach, a mam ich najwięcej... tak to jest kiedy się szuka odcieni idealnych przez internet :-D Na szczęście nie kusi mnie kupowanie kolejnych ale fajnie byłoby znaleźć dwie pomadki, które zgubiłam gdzieś w domu. Często się łapię na tym, że podczas malowania się stwierdzam, że któraś z nich pasowałaby idealnie :-(
OdpowiedzUsuńWłaśnie wydaje mi się, że różowe podtony najłatwiej "gubią się" na zdjęciach i coś, co na fotografiach wyglądało na beż/nude, na żywo okazuje się być różową landrynką :D
UsuńA co to za dwie zgubione pomadki? Skoro są tak uniwersalne to od razu mnie zainteresowałaś ;)
Jakaś ciepła czerwień Rimmela i chińska pomadka w płynie w niemal idealnym pomarańczowym odcieniu :-D Niestety, raczej by ci się nie spodobały ;-)
UsuńTo znaczy, to nie jest tak, że mi się ciepłe odcienie nie podobają. Szczególnie pomarańczowe szminki są według mnie urzekające :) Tylko po prostu zupełnie do mnie nie pasują, czego ogromnie żałuję ;<
UsuńJeszcze nie jest z Tobą tak źle, ja gdybym nie malowała innych osób pewnie miałabym tylko dwie pomadki, oby dwie w odcieniach różu i ewentualnie ciemniejszą konturówkę,gdybym chciała zaszaleć i pomalować nią całe usta na ciemny kolor;)
OdpowiedzUsuńJa kupuję pomadki i potem ich nie używam, bo boję się, że poza domem brzydko mi się zjedzą albo coś nimi upaprzę i narobię sobie wstydu... :D Poza tym ciężko mi dopasować idealny odcień, więc kupuję, testuję i rzucam w kąt. Okropne babsko ze mnie! :D
OdpowiedzUsuńOj, zaraz okropne! Tak jak napisałam w poście, w przypadku wyrazistych kolorów ja bardzo cenię sobie jeśli pomadkę czuć na ustach (nie licząc oczywiście wysuszania ich itp.). To świetna przypominajka o tym, żeby co jakiś czas skontrolować sytuację :)
UsuńEjj, taką listę to można spokojnie rozwinąć bo brzoskwinia i koral to dwa totalnie, ale to totalnie inne kolory! :D
OdpowiedzUsuńW ogóle ja to myślałam, że jeśli chodzi o kosmetyki do ust to jestem totalnie minimalistką, a chyba mam w cale nie tak mniej niż Ty, i mam dużo :P Powinnam się wstydzić :P To wszystko pewnie dlatego, że przede wszystkim porównywałam się wcześniej z urodowo-makijażowymi blogerkami i wydawało mi się, że aż tyle tego nie mam.
Przez ostatnie lata zebrałam 5 nudziakowych, superlekkiech i nawilżających pomadek - 3 Kiko, 1 Wibo i jedną Golden Rose. To moje ulubione, używam ich najczęściej <3 Do tego trzy błyszczyki - przezroczysty opalizujący, różowy nude i czerwony, wszystkie Wibo z serii Chilli, bardzo je lubię. I dwa super mocne i wyraźne "lakiery do ust" - wściekła czerwień Apocalips na pokazy i imprezy (plus konturówka do niego) oraz śliwkowy Revlon na jesień. I dwa złote, brokatowe toppery - stary Essence z wampirzej limitki (właściwie już do wywalenia) i nowy z limitki Wibo/Lovely, który sprawdza się też do makijażu oczu. Oprócz tej wściekle czerwonej konturówki mam chyba gdzieś super starą bordową, ale nie wiem czy jej nie wywaliłam już. Co daje łącznie 14 sztuk (o ile nie walnęłam się w obliczeniach;)). Na bogato :P A planuję kupić dwie pomadki Tony-moly. Uh. Ale na swoją obronę mam, że wszystkich tych rzeczy regularnie używam :D Niektórych rzadziej bo lakiery do ust to na wielkie wyjścia tylko, ale o wszystkich pamiętam (pomadki Kiko idą w ruch prawie codziennie) i korzystam i w sumie poza wspomnianym Tony Moly nie mam zupełnie żadnych chciejstw.
Problemem jest tylko nie wymieniona wyżej szminka Rimmel, którą dostałam i choć jest fajna, to jednak matowe usta to nie mój klimat i muszę ją oddać, bo u mnie się marnuje.
To jest właściwie kwestia tego jak się rozumie minimalizm - dla niektórych chodzi o to, żeby mieć mało (ale właściwie ile to jest mało?), a dla niektórych (w tym dla mnie) chodzi o to, żeby mieć mało jak to możliwe bez większego ograniczania się. Bogusia wyżej pisze o dwóch-trzech produktach, ja mam 7-8 (bo szukam tej ciemnej konturówki...), a Ty masz 11 i skoro wszystkiego/większości używasz to dla mnie spokojnie można dalej mówić o minimalizmie.
UsuńBrzoskwinia i koral to dwa różne kolory, ale w jednej kategorii (odcienie pomarańczowego) tak samo jak intensywna czerwień z Bourjois i ciemna wiśnia z Essence :) Każda kategoria jest bardzo szeroka, ale daje pewne usystematyzowanie materiału, do czego mam dużą słabość ;)
Ja mam pomadek niezliczoną ilość, zwłaszcza matowych. Nie używam wszystkich, a większość ma bardzo zbliżone odcienie. Jak to kosmetyczny chomik ;)
OdpowiedzUsuńPrzebijesz koleżankę z komentarza niżej czy mieścisz się poniżej 37? ;)
UsuńAniu, pamiętaj, że Twoja wierna czytelniczka czeka na posta w kosmetykami do włosów, których używasz :):*
OdpowiedzUsuńBędzie, będzie :) Jestem w trakcie wyskrobywania resztek paru produktów i oczekiwania na kilka innych, więc czekam z postem żeby był idealnie aktualny :D
Usuń:):*
UsuńOstatnio liczyłam z ciekawości. 37 szminek. Prawdopodobnie połowa z nich wyląduje w koszu na śmieci, bo ostatnimi czasy mam fazę na pielęgnowanie ust EOSem. Ponadto używanie wyrazistego koloru niezbyt współgra z brakiem makijażu, który też ostatnimi czasy odpuszczam, so... ;)
OdpowiedzUsuńCo do NYXa, to jakiś czasu skusiłam się na mały trójpak, w którym właśnie był odcień Copenhagen, na który też już się jakiś czas czaiłam. I prawda jest taka, że wszystko zależy od tego ile produktu nabierze się na aplikator - w zależności od tego mi wychodzą różne intensywności. Chociaż, po prawdzie, żadnemu nie jest tak blisko ideału jak temu z pierwszego zdjęcia :) Wydaje mi się, że kolorem, który byłby temu bliższy jest Transylvania :)
OdpowiedzUsuńMyślałam o niej, ale zdecydowanie na zdjęciach z ZGoogle'a widzę dużo fioletowych podtonów... może powinnam kupić ją jak zdenkuję jagodowego Manhattana ;)
UsuńEssence 08 jest obłędna! Jak z trwałością? Ja jestem zakochana w Bourjois . Mam kilka kolorów i w zasadzie używam tylko ich :)
OdpowiedzUsuńja mam chyba szminek 4;p więcej do szczęścia mi nie potrzeba;) i tak zużywam jedną szminkę pół roku;p obserwuję i zapraszam do siebie;)
OdpowiedzUsuńkrem do loków cudów nie czyni niestety... trochę mnie rozczarował:( ale nic to może na innych działa lepiej:)
OdpowiedzUsuńJa preferuję błyszczyki, mimo że niesamowicie mnie wkurzają w wietrzny dzień, gdy włosy się kleją do ust ;)).
OdpowiedzUsuńPo co szminka w kolorze własnych ust? Tak pomyślałam, może ktoś lubi kolor swoich ust ale ma jakieś przebarwienia czy inne niedoskonałości by nosić je 'saute', to chyba jedyne logiczne wyjaśnienie?
A dlaczego szminki w kolorze korektora? Bo niektórym się takie kolory podobają i już :) tak jak kiedyś napisałaś na moim blogu, póki ktoś jest czysty i schludny, to niech sobie nosi co chce, mnie nic do tego :)
Kiedyś nosiłam błyszczyki tylko i wyłącznie, ale teraz mi się całkiem odwróciło i nie zdziwię się jeśli kiedyś odmieni mi się z powrotem ;)
UsuńZ tymi kolorami szminek to sobie żartowałam, w niczym mi to nie przeszkadza :)
Wiem i też odpisałam z humorem :))
Usuńa jak wyglada okres ważności - czy zdążysz zużyć tych 6 pomadek przed jego upływem? to jest mój stały problem kosmetykowy - np. mam jeden eyeliner (cake), jeden zestaw cieni, którego i tak nie zużyję bo nawet malując się codziennie nie wykorzystam całej paletki do końca terminu ważności. pewnie tak samo byłoby z pomadkami...
OdpowiedzUsuńKredki Bourjois już mam końcówkę (a kupiłam ją chyba wiosną?), a te najczęściej używane (cielista, czerwona, różowa) też zużyję w czasie i to spokojnie. Mogę "nie wyrobić się" z fioletową i wiśniową, bo noszę je tylko w sezonie jesienno-zimowym. Ale jak mi zostanie jakiś taki mały ogryzek to nie poczuję wyrzutów sumienia :)
UsuńSzminek mam kilka ( chyba 5 ) i nigdy nue kupuje nowych jak nie skończę starych ale to by było tyle w temacie natomiast z innej beczki mam juz po 40 do tej pory usunęłam przebarwienie wielkości pol policzka avene triacnealem i teraz jest problem krem ktory uzywalam na przebarwienia a ktory działał ( tylko trzeba stosować go regularnie ) zniknął z półek w całej Europie natomiast producent za to wprowadził emulsję z nazwa expert no i niestety nie jest to to samo miałam obydwa produkty różnica diametralna i w działaniu i w konsystencji czy byś mogła polecić jakis odpowiednik o takim samym składzie albo cos bez retinolu za to z kwasem glikolowy i tym czymś na e czego w tej chwili nie moge sobie przypomnieć za cholerę retinol używam nadal ale w 2% składzie jako osobny produkt pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńO kurczę, bardzo byłam zadowolona z TriAcnealu swego czasu :( On nie miał retinolu tylko retinal, a dodatkowo ten kwas glikolowy i ramnozyd - a takiego połączenia, szczerze mówiąc, nie kojarzę z żadnego kremu :((( To znaczy kwas glikolowy jest obecny w multum kosmetyków, ale konkretnie ramnozyd w żadnym, który znam.
UsuńNajbliżej temu, czego szukasz znalazłam produkt BioDerma Hydrabio Exfoliating Cream. Zawiera ramnozę (której pochodną jest wpomniany ramnozyd) oraz kwas, ale inny niż glikolowy (salicylowy). Samego kremu nie miałam i nie używałam, ale jeśli chciałabyś celować w konkretne składniki to chyba to jest najbardziej obiecujący strzał.
Dziekuje za polecenie spróbuje to z bioderma choc kosmetyki tej marki sa za słabe dla skory dojrzałej tak samo jesli chodzi o kwasy w moim wypadku działają dwa migdałowy i glikolowy żadne inne juz nie szkoda ze producent zrobił taka niechciana niespodziankę i zrobił ja po cichu bo wtedy moze zdążyłabym sie zaopatrzyć w zapas ( bo u mnie triacneal krem był najlepszym produktem na przebarwienia ) po kremie ktory stosuje ciagle bo moja skora ma ostudę wiec musze zabezpieczać skore przed powstawaniem nowych przebarwień spróbuje produktu biodermy ale jakos nie byłam nigdy zadowolona z ich produktów pozdrawiam serdecznie i dziekuje za rade
UsuńWiele firm "ogłasza" wycofanie danego produktu i rzeczywiście, można sobie wtedy zrobić zapasy...
UsuńJeśli ta Bioderma się nie sprawdzi to proponowałabym spróbować czegoś dobrego z glikolem, a bez ramnozy czy jej pochodnych. Być może okaże się, że to właśnie połączenie retinolu z glikolem było odpowiedzialne za te spektakularne efekty u Ciebie, a ramnozyd był miłym dodatkiem? :)
Pozdrawiam również! :)
Mi jakoś nigdy nie podchodziły i nadal nie podchodzą kolorowe szminki. Owszem podobają mi się kolory na ustach i np. matowe czy mega błyszczące wykończenie, ale siebie z kolorem nie czuję. Jeśli już to wybieram coś na usta bez koloru lub całkiem neutralne w kolorze ust :)
OdpowiedzUsuńJa mam trzy: pomadkę w kredce Golden Rose i dwie z Eveline.
OdpowiedzUsuńMam pytanie: jak jest z jakością szminek Essence?
Miałam kilka, z różnych serii w tym z limitowanek. Te z serii w czarnych opakowaniach są ŚWIETNE, te w kolorowych bardzo dobre. Ta matowa jest specyficzna: bardzo gęsta, na granicy bycia plastelinowatą. Za ten kolor i cenę jej to wybaczam, ale to nie jest idealny produkt dla każdego.
UsuńDziękuję za odpowiedź. Rozejrze się w takim razie za tymi czarnymi 😃 .
OdpowiedzUsuńCiekawy temat! Tym bardziej, że sama przechodziłam przez kompulsywne kupowanie pomadek które potem zalegały w kuferku i trzeba było je rozdawać, żeby się nie przeterminowały :).
OdpowiedzUsuńOdcienie oranżu u mnie odpadają ze względu na również raczej chłodny koloryt cery - oczywiście przechodziłam przez te kolory, żeby przekonać się jak u mnie się sprawdzi pomarańczowy. Oczywiście się nie sprawdził - szminkę siostrze i okazało się, że z jej złocistym kolorytem cery komponuje się pięknie, błyszczyk zużyłam i już do niego nie wróciłam, natomiast brzoskwiniowa szminka sprawiała, że wyglądałam niezdrowo i również sprezentowałam ją siostrze.
Cieliste/nude - tutaj sytuacja wydawała się prostsza, jako że słyszałam od mamy, że korzystnie mi w jasnych pomadkach, ale okazała się bardziej skomplikowana niż myślałam. Jasnobeżowe błyszczyki działały na mnie neutralnie - nie szpeciły, ale też nie powiedziałabym, że coś we mnie podkreślały. Odcień Nude Pink Rimmela wydawał mi się okay, ale na zdjęciu okazał się za jasny i przy okazji wyszło na jaw, że nie mam wcale aż tak jasnej cery, jak mi się zawsze wydawało. Ostatnio zdecydowałam się na Loreal Color Riche Extraordinaire nr 600 i myślę, że to jest to - podkreśla naturalny kolor ust, leciutko wpada w różowawe tony i wygląda na to, że się u mnie sprawdzi.
Odcienie różu - tutaj równie mocno eksperymentowałam i doszłam do następujących wniosków:
Odpadają zarówno bardzo zgaszone, jak i bardzo jaskrawe odcienie (zarówno ciepłe jak i zimne) - te pierwsze mnie przygaszają, te drugie sprawiają, że wyglądam dość "cyrkowo" :)
Sprawdzają się u mnie odcienie raczej chłodne, czyste, ale nie "oczowalne", żeby nie powiedzieć wulgarniej. Sprawdził się u mnie błyszczyk z Sephory o odcieniu Coral Confession - wydaje mi się, że wyglądam w nim bardzo świeżo. Orilfame The One Power Shine, odcień Brilliant Fuschia, Błyszczyk z Avonu Totally Kissable - Succulent Fuschia - moja mama powiedziała, że wydobywa mój naturalny kolor ust.
Odcienie czerwonego - tutaj również dużo się działo, jeśli chodzi o zakupy :). Wydaje mi się, że sprawdzają się u mnie jasne czerwienie, ani wpadające w pomarańczowe tony, ani bardzo jednoznacznie zimne. Obecnie posiadam Catrice, odcień Red My Lips i to jest właśnie taki klasyczny odcień czerwieni.
Dalej jestem na etapie poszukiwań najlepiej pasującego do mnie ciemnego odcienia. Chociaż słyszałam głosy, że ciemne postarzają, to wierzę, że jest gdzieś na świecie odcień który będzie do mnie pasował i komponował się z moją cerą, a przy tym nie podkreśli moich nie całkiem białych zębów :)
Póki co, stwierdziłam, że całkiem dobrze wyglądam w Bell Hypoallergenic odc. 080 - czyli takie klasyczne bordo.
Odcienie fioletu - tu, z bólem serca, chociaż przyznaję, że bardzo podobają mi się takie sine, ciemno jagodowe szminki, muszę stwierdzić, że są nie dla mnie. Mimo kilku podejść, wnioski zawsze były te same, niestety :( Pocieszające jest to, że uświadomiłam sobie, jaki odcień fioletu sprawia, że wyglądam dobrze. Całkiem niedawn oz Nyxa nabyłam sobie pomadkę w płynie z serii tych metalicznych o odcieniu Asteroid Aura i to było to. Ten kolor można określić jako Violet Pink. Spróbowałam i okazało się, że ten kolor współgra dobrze z moją cerą i sprawia, że wyglądam świeżo. Z fioletami jest tak, że wydaje mi się, że to dość trudny kolor. O ile róż jest na tyle uniwersalnym kolorem, że większość bez dłuższego szukania utrafi w swoje odcienie, o tyle z fioletowym może to potrwać trochę dłużej. Ale warto próbować.
Posprawdzałam wymienione przez Ciebie produkty, wyglądają mega <3 Nie wiem jaką masz karnację, ale jeśli pasują Ci takie odcienie to stawiałabym na Zimę - najbardziej na podtyp Deep Winter :)
UsuńJestem akurat Zimą z domieszką Wiosny, przynajmniej z teog, co się orientuję po pasujących kolorach w stroju. Moja karnacja jest chłodno-różowa, ale z domieszką żółtego pigmentu, co szczególnie widać latem, gdy się trochę przybrązowię. Czysto chłodna nie jestem na pewno.
OdpowiedzUsuńCo do pomadek, to mogę nosić i ciemniejsze, ale jest taki problem, że te ciemne zwykle są zarazem przygaszone, co sprawia, że często wyglądają na mnie zbyt ciężko.
Ja posługuję się troszkę inną terminologią, w której każda pora roku ma jeszcze trzy podtypy. Więc zamiast "Zimy z domieszką Wiosny" nazwałabym Cię "Głęboką Zimą" dla odróżnienia od Zimy Chłodnej i Czystej.
UsuńJeśli szukasz pomadek pod swój typ urody to bardzo polecam Ci bloga Marii: https://ubierajsieklasycznie.pl/ Ona ma świetne oko do tego i już kilka wpisów na ten temat :)
Znam Marię :)
UsuńTak więc sądzisz, że jestem Głęboką/Ciemną Zimą?
Oj, tego nie da rady określić bez zobaczenia Ciebie ;D Ale podtyp Zimy, który miewa żółtawo-oliwkową cerę i ma w swojej palecie trochę kolorów pokrywających się z Wiosną to właśnie Ciemna Zima. Ale to był tylko taki przykład :)
UsuńTu Ci się akurat pomieszało :)
UsuńCiemna/Głęboka Zima jest podtypem z pogranicza Jeseini i Zimy, czyli właśnie Zimą z domieszką jesiennej kolorystyki.
Czysta Zima jest podtypem z przełomu Zimy i Wiosny, czyli podtypem zimowym z domieszką wiosennej kolorystyki.
Blog Barwy Urody dobrze to wszystko wyjaśnia.
A to niewykluczone, samą typologią nie interesuję się w zakresie wykraczającym mój własny typ - bardzo możliwe, że coś przeinaczyła, zwłaszcza że czasami różne źródła podają baaardzo różne informacje. Najważniejsze że Ty znasz swój typ <3 I wielkie dzięki za info o blogu, w życiu o nim nie słyszałam!
Usuń