3/27/2017

Wydaję moje ciężko niezarobione pieniądze, czyli coś jakby wishlista.

Dziś wpis na luzie ;) Mam nadzieję, że się Wam spodoba, a przy okazji niezmiennie proszę o wypełnianie i udostępnianie mojej ankiety (klik!). 

Za każdą pomoc dziękuję! <3


Kiedy zaczynałam studia, wydawało mi się, że pierwsza pensja po nich to będzie COŚ ;) Planowałam całą ją przehulać, może wydać na designerską torebkę albo wymarzony zegarek od Michaela Korsa. Na szczęście wywietrzało mi to już z głowy i żadnych romantycznych gestów tego typu nie planuję, ale marzy mi się coś innego: spełniać stopniowo takie mniejsze zachcianki, które chodzą mi po głowie nieraz od lat. O ile pieniędzy od rodziców nie miałabym serca wydać na takie rzeczy, o tyle moją własną krwawicę czemu nie? Kto bogatemu zabroni? ;D

Dziś chciałabym Wam pokazać kilka rzeczy, które w tej chwili znajdują się w mojej ścisłej czołówce wymarzonych drobiazgów. Pokażę je Wam w kolejności z grubsza chronologicznej, żebyście zobaczyły jak długo potrafię chodzić koło zakupu, jeśli wydaję się sobie nie dość godna na daną rozpustę ;)

 

1. Krem pod oczy: Mizon, Snail Repair Eye Cream

Data zakochania: wakacje (?) 2013

Ten krem wypatrzyłam wieki temu u Alinki: klik! Skład jest taki, że zapragnęłam go od razu. Od tamtej pory przerobiłam dziesiątki preparatów pod oczy, a jednak to o tym dalej myślę i prędzej czy później na pewno będę chciała skonfrontować moje oczekiwania z rzeczywistością.

Do kupienia: np. na Triny (klik!), ale ogólnie łatwo go znaleźć – uważajcie tylko na podróbki!


2. Myjka: Dermofuture, szczoteczka soniczna do oczyszczania twarzy


Data zakochania: 2014 r.?

Tak naprawdę to na początku zakochałam się nie w tej myjce, tylko oczywiście w modelu Foreo Luna, który szturmem zdobył blogosferę (jak mi się zdaje) w 2014 roku. Już wtedy wiedziałam, że to powinno być coś dla mnie: dokładne oczyszczanie, masaż, wiecie - wszystko co lubię. I jeszcze nie tak dawno temu wymieniłabym tu pewnie Lunę, a nie produkt Dermofuture, ale filmik Czarszki (klik!) przekonał mnie, że jednak dla mnie lepsza będzie ta właśnie wersja. Dermofuture jest większa, ma większą powierzchnię z wypustkami i zamiast „dzióbka” jest bardziej spłaszczona. Ja chcę, żeby moje mycie przebiegało maksymalnie szybko i dlatego rozglądać będę się właśnie za tą. Tylko że za zieloną :D

Do kupienia: wszędzie ;) na przykład tutaj: zielona (klik!),  różowa (klik!)



3. Książka: „Chirurgia plastyczna w Twoich rękach”


Data zakochania: luty 2015 r.

O książce przeczytałam u Azjatyckiego Cukru ponad dwa lata temu w jednym z jej wielu wpisów na temat masażu: klik! Jak wiecie, jestem ogromną fanką tej formy pielęgnacji. Nic dziwnego, że tej książki zapragnęłam od razu i jestem przekonana, że w końcu na pewno ją kupię. A wtedy będzie się działo ;)

Do kupienia: na Azjatyckim Bazarze (klik!) oraz pewnie w azjatyckiej części internetu ;)


4. Krem: Sederma, Retises 0.5% Forte, Regenerujący Krem Przeciwzmarszczkowy


Data zakochania: maj 2016 r.

Pamiętam jak dziś, że o kremie przeczytałam w komentarzu pod tekstem Ziemoliny z bloga Kosmostolog (klik!). O samym kremie możecie poczytać na stronie producenta, a ja podsumuję tylko: zawiera 0,5% retinolu, propionian retinylu 0,22%, roztwór oligopeptydu palmitylu 6%, glukozyd askorbylu 1%, kwas bosweliowy 1%, a nawet glikoproteiny z Oceanu Antarktycznego 1% (cokolwiek to jest ;D). Jeśli czytacie moje teksty na temat pielęgnacji anti-aging (przeciwstarzeniowej) [klik!] to wiecie, że to jest wszystko co kocham. Kremu jeszcze nie miałam, a przed jego zastosowaniem wypadałoby zahartować cerę jego bratem z tej samej serii o mniejszym stężeniu retinolu, ale docelowo ten właśnie kosmetyk chciałabym wprowadzić do swojej pielęgnacji na stałe.

Do kupienia: w aptekach internetowych i stacjonarnych, najtaniej chyba tutaj: (klik!)


5. Makijaż: Annabelle Minerals, Primer PRETTY NEUTRAL


Data zakochania: listopad 2016 r.

Tak naprawdę troszkę kłamię – w listopadzie to ja się dopiero dowiedziałam o istnieniu tego produktu z bloga Kolorowo i Pachnąco (klik!). Dopiero później mój mózg połączył kropki i dotarło do mnie, że skoro podstawowym składnikiem tego pudru/primera jest zielona glinka, to powinien delikatnie gasić różowe tony – a jest to coś, z czym walczę ;) Jak wiecie z opisu mojej cery (klik!), mam na policzkach stale rozszerzone naczynka, które nie spędzają mi snu z powiek, ale jednak istnieją ;P Natomiast przede wszystkim stosuję na twarz mocne kosmetyki, na które reaguję czasem zaczerwienieniem, a czasem wręcz podrażnieniem (w poprzednim poście przeczytacie jak radzę sobie z podrażnieniami skóry!). W każdym razie, zaróżowiona jestem często, a ostatnimi czasy w ogóle nie chce mi się używać podkładu. Taki naturalny, zdrowy i może nawet neutralizujący te różowe tony primer to byłoby coś dla mnie stworzonego. Tak czuję.

Do kupienia: na przykład tutaj (klik!)

*

Tak lista prezentuje się dzisiaj, 27.03 Anno Domini 2017. Znam siebie i wiem, że ja stosunkowo łatwo zapalam się do fajnych składowo kosmetyków, namiętnie dodaję wszelkie zakładki do niezliczonych folderów, bez mała wzdycham do kosmetyków nocami i więdnę z tęsknoty ;) a potem… zapominam. Na horyzoncie pojawia się coś fajniejszego, ciekawszego. Ja się edukuję i odkrywam, że nie wszystko złoto co się świeci. Albo całkiem zmieniam swoje cele, a co za tym idzie – potrzebne do ich realizacji środki. Słowem, bywa różnie. Natomiast za wyjątkiem primera Annabelle, wokół wymienionych tutaj produktów chodzę od roku albo i dłużej (rekordzista – CZTERY lata), więc pewnie marne szanse, żeby coś mi się tutaj odmieniło, dopóki ich nie wypróbuję. I wtedy albo skonsumuję to uczucie, albo… czar pryśnie </3

Jak Wy podchodzicie do zakupów? Co jest na Waszych wishlistach? Jeśli macie takie posty na blogach, koniecznie podeślijcie je w komentarzach :) A jeśli pytałyście o coś pod poprzednimi postami i nie dostałyście odpowiedzi, wklejcie swoje pytania pod tym postem :)

Pozdrowionka!
A.


22 komentarze:

  1. Ja mam tak samo! Dodaję do zakłądek, zapisuje, myślę a potem zapominam. Przeczytam na jednym z blogów o czymś inny itd....
    Krem ze śluzem ślimaka mnie podrażnił, miałam czerwone plamy:( Ale miałąm krem z Orientany. Widziałąm że dziewczyny tutaj też o nim pisały. Generalnie fajnie napinał i wygładzał zmarszczki ale boje się śluzu slimaka teraz.

    Aniu myślisz że krem o działąniu napinającym, liftingującym moze przesuszyć skórę? Mi ściąga okropnie nie miałąm tak nigdy.

    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam już produkty ze ślimakiem (np. maseczkę w płachcie) i nic złego się nie działo, więc z Mizonem wiążę duże nadzieje :)

      To ostatnie pytanie dotyczy też kremu Orientany? Te kremy poza ślimakiem mają też wyciągi roślinne, które też nie zawsze muszą pasować. Poza tym sama formulacja jak najbardziej może być kiepska, za mała okluzja często kończy się takim ściągnięciem. Ale oczywiście ślimaka też tu nie można wykluczyć. Tak naprawdę najlepiej byłoby zrobić próbę alergiczną z innym ślimakowym produktem - jakąś próbką, odlewką itp.

      Usuń
    2. Tak też o Orientanę mi chodzi. Czytłam na forach że dziewczyny z tym kremem miały ten problem nagłego zaczerwienienia. U mnie pojawiło się dopiero po mniej więcej miesiacu stosowania ale te czerwone piekące plamy były nie do zniesienia.
      Faktycznie poszukam próbek innych producentów.

      A coś z jadem węża miałaś? Chyba Vis Plantis posiada w ofercie takie produkty.

      P.S Wypełniłam ankietę :)

      Aga

      Usuń
    3. Jeśli coś miałam, to w tej chwili nie pamiętam ;D Ale tak, Vis Plantis ma taką serię z wagleryną, Age Killing Effect. Ostatnio miotałam się między nią a Reti Vital Care, ale ostatecznie wzięłam to drugie ;P

      Usuń
  2. Ja też zakochana byłam zawsze w podkładach anabelle minerals i jakoś nie mogę się zabrać za kupno xD haha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już z ich podkładami jestem za pan brat, ale ten primer to mnie naprawdę nęci :)

      Usuń
  3. Fajny tytuł :D Życzę spełnienia wszystkich punktów wishlisty. Również chodzi mi po głowie ten ślimakowy krem pod oczy, ale chwilowo mam czego używać. Ten primer mam, ale jeszcze się do niego nie dobrałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też tak mam. Zakładki zawalone linkami do kosmetyków... (chociaż zwykle chodzi mi o sam skład żeby zrobić sobie w domu coś podobnego) Raz mi się przydała ta lista. Wygrałam możliwość wybrania dowolnych kosmetyków w dowolnym sklepie. Zaoszczędziłam sobie wtedy długiego szukania :D
    A co do podkładu, ja poluję na Amilie. Kilka miesięcy temu zamówiłam próbki, były cudowne <3 I nawet znalazłam swój idealny odcień. Teraz walczę sama ze sobą czy go zamówić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W razie czego daj znać jak się sprawdził, bo też mam na niego chrapkę ;)

      Usuń
  5. Nie tworze wish list,doszłam do tego, że albo zapamiętam, albo zapomnę i nie było warte uwagi:P Ale z przyjemnością przeczytałam Twój post:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A nie mozna dosypac zielonej glinki do ich pokladu, skoro go posiadasz?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posiadam, ale nie mam ochoty używać :) Twarz codziennie pudruję, więc mogłabym zamienić obecnie używaną marantę trzcinową na primer Annabelle. Ale poza tymi zaczerwienieniami mam ładną cerę, bez przebarwień, w tej chwili praktycznie bez niespodzianek - szkoda kryć to podkładem, nawet najlepszym :) Czasem mam na nie fazę, ale aktualnie lepiej czuję się bez.

      Usuń
    2. Aha, no i jestem praktycznie pewna, że posiadane przeze mnie zielone glinki (mam akurat z dwóch firm) są o wiele za grubo mielone, by tak ich użyć ;P

      Usuń
  7. "jeśli wydaję się sobie nie dość godna na daną rozpustę ;)" Cudowne. Ja już staram się nie robić wishlist, bo ulegają zmianie, jeśli coś za mną chodzi to zazwyczaj czytam wiele recenzji, piszę kupię, koduję sobie, żeby pamiętać. Jeśli przebije się z czasem w gąszczu nowych chciejstw i zdarzy się kasa to kupuję. Ma być mój to będzie. Wishlisty to dla mnie coś z czego powinnam się jednak kiedyś rozliczyć. Na szczęście w blogosferze to co dobre nie ginie, nawet jak minie moda, ktoś zawsze odkryje ten produkt na nowo i nawet po latach mi o chciejstwie w końcu przypomni 😜

    OdpowiedzUsuń
  8. Annabelle też mam zamiar zakupić :) Ankieta wypełniona :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałabym używać podkładów mineralnych, ale wszystkie, których używałam już po kilku godzinach ważyły mi się w strefie T. Wygląda to okropnie ;)
    A książka o masażu też dosłownie od lat jest na mojej wishliście.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kto chce kupić tą książkę jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękujemy za wzmiankę o naszym sklepie :) oczywiście zapraszamy tylko po oryginalne produkty prosto od producentów :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja lubię robić wishlisty, bo często samo ich zrobienie mi wystarczy. Daje taką samą radość jak posiadania tych rzeczy:D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kosmeologika , Blogger