Dzisiejszy pomysł na tekst podrzuciła mi czytelniczka podczas wypełniania mojej ankiety. Jak wiecie, zbieram Wasze opinie na temat bloga: tego co sądzicie o nim teraz i jak chciałybyście widzieć jego rozwój. Jeśli jeszcze jej nie wypełniałyście, koniecznie kliknijcie {tutaj} i poświęćcie parę minut na to, by Kosmeologika była jeszcze fajniejsza :)
W kilku miejscach ankiety jest opcja na dopisanie czegoś swoimi słowami i w ten właśnie sposób
zainspirowano mnie do poruszenia dzisiejszego tematu. Czytelniczce za
to odpowiedzialnej bardzo dziękuję za przypływ weny <3 Inne
interesujące Was tematy możecie podrzucać mi też w komentarzach.
Nie obiecuję, że każdy zrealizuję albo że zrobię to od razu,
ale na pewno każdą propozycję rozważę – tak jak czytam każdy
z Waszych komentarzy, za które ogromnie Wam dziękuję :)
Dziś pogadamy sobie o tym jak chronić
cerę przed słońcem bez codziennego używania kremów z filtrem.
Kto już trochę mnie zna ten wie, że temat ochrony
przeciwsłonecznej jest dla mnie bardzo ważny. Kompleksowy tekst na
ten temat napisałam już w pierwszym miesiącu istnienia bloga!
Dla pełnego zrozumienia tego o czym
będę tu pisać lektura podlinkowanego wyżej artykułu jest właściwie niezbędna ;)
Kiedy można zastąpić krem z filtrem
innymi metodami?
Faktem jest, że w „ABC ochrony
przeciwsłonecznej” skupiam się głównie na kremach z filtrem, bo
to je uważam za najbardziej efektywną metodę ochrony cery przed
słońcem. Mimo to wiem, że dla wielu z nas stosowanie tych
kosmetyków z tych czy innych powodów nie wchodzi w grę.
Stuprocentowo szanuję to, że ktoś może nie chcieć czy wręcz nie
móc stosować ich codziennie przez okrągły rok i jak (mam nadzieję) da się zauważyć zarówno w
moich artykułach, jak i w komentarzach, nigdy na siłę nie zmuszam
nikogo do filtrowania się. Moje stanowisko jest takie, że w pewnych
przypadkach (takich jak na przykład stosowanie retinoidów/kwasów)
bez kremów z filtrem ani rusz i jeśli nie planujemy ich stosować,
to nie powinnyśmy w ogóle decydować się na daną kurację.
Natomiast w większości innych przypadków możemy spróbować
zminimalizować szkody i dać szansę alternatywnym metodom ochrony
przed promieniowaniem UV. Czego możemy spróbować?
Zakaz opalania
Niby taka prosta rzecz, a wiem, że dla
wielu... niewykonalna. No bo jak to tak, wrócić z urlopu i nie być
strzaskanym na mahoń? Jak wrócę blada, to nikt nie będzie
wiedział, że spędziłam tydzień w Chorwacji...
Na takie myślenie nie mam recepty.
Istotą dzisiejszego artykułu jest ochrona skóry przez unikanie
promieniowania ultrafioletowego, a to właśnie ono skutkuje
opalenizną. W tym przypadku nie można mieć ciasteczka i zjeść
ciasteczka. Jeśli tak bardzo kochamy opaloną skórę, to efekt ten może
zapewnić nam cała armia balsamów brązujących i samoopalaczy, a
jeśli to nie wchodzi w grę to błagam: nie opalajmy się chociaż w
solarium. Gdyby to zależało ode mnie to po prostu bym je
zdelegalizowała ;)
Unikajmy słońca
Niezależnie od tego, czy opalamy się
w tropikach na urlopie czy we własnym ogródku, większość czasu
spędzamy jednak na normalnym funkcjonowaniu w codziennym życiu.
Jest kilka kroków, które możemy zrobić by zminimalizować
ekspozycję słoneczną w ciągu dnia i tym samym ograniczyć uszkodzenia skóry.
1. Chowajmy się przed bezpośrednim
promieniowaniem: spacerując przechodźmy na zacienioną stronę
ulicy, w kawiarni wybierajmy stolik pod zadaszeniem czy parasolem, na
jogging wybierzmy się po zachodzie słońca i tak dalej. To proste!
2. Unikajmy wychodzenia z domu w
najgorszych godzinach, to jest między dziesiątą rano a szesnastą
(uwzględniając odchylenia charakterystyczne dla naszej lokalizacji
jeśli trzeba). Jeśli mamy problem z oceną czy te „alarmowe”
godziny dalej trwają, wystarczy stanąć w słonecznym miejscu i
spojrzeć na swój cień: jeśli jest krótki, to słońce jest wysoko,
a my jak na patelni. Jeśli cień jest dłuższy to jest już nieco
lepiej.
3. Bierzmy pod uwagę swoje środowisko.
Jeśli przebywamy na dużej wysokości nad poziomem morza albo w
naszym otoczeniu jest dużo piasku, wody czy śniegu każda
ekspozycja jest dużo bardziej ryzykowna ze względu na odbijanie
przez nie znacznej części promieniowania.
Ekwipunek przecistarzeniowy: okulary,
kapelusz i... parasolka?
Poza unikaniem słońca (a w
szczególności opalania), warto rozważyć wyjątkowo łatwe i
powszechne w stosowaniu bariery fizyczne. Gdyby artykuł ten dotyczył
całego ciała (na przykład dla pacjentów z czerniakiem) to mogłabym
tu opisać dobór ubrań zapewniających skórze naszego ciała
maksymalną możliwą ochronę. Jednak dziś skupiamy się na twarzy,
a tu godną uwagi ochronę zapewniają nie ubrania, a odpowiednie akcesoria.
Dobre okulary przeciwsłoneczne
Absolutnie podstawowe akcesorium dla
każdego, kto dba nie tylko o wygląd, ale i o zdrowie. Niedawno w
komentarzach podesłano mi link do pseudonaukowego artykułu
krytykującego stosowanie wszelkich środków ochrony
przeciwsłonecznej (!), postulując m.in. nieszkodliwość
promieniowania UV dla narządu wzroku (!!!), co aż mnie zmroziło.
Zaćma, zwyrodnienie plamki żółtej, nowotwory, ślepota śnieżna są schorzeniami wyraźnie powiązanymi ze
słońcem i już same w sobie powinny być wystarczającym powodem do
ochrony oczu. Ja od siebie dorzucę oczywiście powód typowy dla
specyfiki mojego bloga...
Wiem, że są od tej reguły wyjątki,
ale masa osób (a ja wśród nich) ma problem z używaniem kremów z
filtrem w okolicach oczu. Filtry często „migrują”, a po wtarciu
ich w oko odczuwalne jest silne pieczenie, łzawienie, makijaż
spływa... słowem: dramat #problemypierwszegoświata :D No ale żarty
żartami, a ja kremów z filtrem w okolice oczu nie stosuję, bo po
prostu nie mogę.
Jakąś tam opcją są klasyczne kremy
pod oczy, które akurat jakiś filtr mają – jasne. Ale najczęściej
jest to góra SPF 20, a jeśli dodamy do tego fakt, że takich kremów
nie nakładamy zwykle grubaśną, zastygającą warstwą (jak
powinnyśmy robić to z typowymi kremami przeciwsłonecznymi) to
ochrona tego rodzaju jest najpewniej pomijalna. Jeśli jednak
jesteście zainteresowane, podpowiadam kilka kremów o prawie
sensownych faktorach i z ciekawymi składami.
Co jest dla mnie mega smutne to fakt, że po wklepaniu w wyszukiwarkę na przykład na Rossmann.pl hasła „krem pod oczy spf” jedynym rezultatem z SPF 20 jest produkt kompletnie moim zdaniem nieciekawy, a wyższych faktorów po prostu nie ma :( Na całym Triny też tylko jeden produkt, wśród dermokosmetyków też bida...
Co jest dla mnie mega smutne to fakt, że po wklepaniu w wyszukiwarkę na przykład na Rossmann.pl hasła „krem pod oczy spf” jedynym rezultatem z SPF 20 jest produkt kompletnie moim zdaniem nieciekawy, a wyższych faktorów po prostu nie ma :( Na całym Triny też tylko jeden produkt, wśród dermokosmetyków też bida...
- Make Me Bio, Bio krem pod oczy z marakują SPF 25, {klik}
- SkinCeuticals, Mineral Eye UV Defense SPF 30, {klik}
- Medik8, Hydra8 Eye 360 SPF 30, {klik}.
Te okulary Giorgio Armiani (klik!) to dla mnie ideał pod względem wyglądu!
|
Tu wchodzi temat okularów
przeciwsłonecznych. Dobre okulary ochronią nie tylko narząd
wzroku, ale i skórę wokół niego. Zmniejszą ryzyko nowotworu
skóry oraz opóźnią procesy jej starzenia. Jeśli to nie jest
akcesorium godne uwagi, to ja nie wiem co nim jest.
Kilka uwag odnośnie wyboru okularów:
- im większe, tym lepsze – jeśli uda nam się znaleźć pasujące do naszej twarzy „muchy” to świetnie, bo ochronią nas o wiele lepiej niż, powiedzmy, lennonki;
- upewnijmy się, że szkła chronią przed pełnym spektrum promieniowania (UVA i UVB);
- szukajmy oznaczeń „Meets ANSI UV Requirements” lub „UV Absorption up to 400 nm”: takie okulary blokują 99-100% promieniowania UV (z tego co wiem, takie przeciętne z sieciówek blokują około 70%);
- jeśli okulary nie mają żadnego oznaczenia, to po prostu ich nie kupujemy! Koniec, kropka. Żadnych cudeniek za 10 zł z targowiska, a z badziewiem z AliExpress nawet do mnie nie podchodźcie. To nawet nie jest śmieszne.
Kocie oczy to kształt najlepszy do kwadratowej twarzy, więc ja nosiłabym je wszystkie - może poza tymi czarnymi od McQueena (klik!), bo nie lubię tego koloru blisko twarzy. Moje okulary korekcyjne są mega podobne do tych szarych Vogue (klik!), a moje ulubione przeciwsłoneczne to tandetna wersja tych od Michaela Korsa (klik!) i właśnie w takie chciałabym teraz zainwestować. To szaro-taupe-brązowe ombre od Vogue (klik!) są u mnie na drugim miejscu ;) |
Kapelusz
Udało mi się znaleźć ciekawą
informację, że sensowna ochrona zaczyna się od kapeluszy z rondem
o szerokości minimum trzech cali (ok. 7,5 cm) i ma wartość
porównywalną z SPF 5. (źródło)
Idealnie byłoby, żeby taki kapelusz
był dodatkowo jasny i raczej „nieprzepuszczalny” - nie z
siateczki czy luźno plecionej słomy, tylko na przykład z tkaniny.
Parasol
Ten gadżet zobaczyłam pierwszy raz u
Azjatyckiego Cukru, który przygotował swego czasu bardzo ciekawe
zestawienie innych gadżetów chroniących przed słońcem:
zerknijcie nań {tutaj}. Część z tych akcesoriów nie dotyczy twarzy
(a na tym chciałabym się dzisiaj skupić), a część dla mnie,
prywatnie, jest jednak trochę zbyt szalona jak na moją nieśmiałość
i polskie warunki ;) Ale parasolka z filtrem UV wydaje mi się
pomysłem najbardziej akceptowalnym i nie wykluczam, że w
przyszłości sobie taką sprawię.
Podobnie jak w przypadku okularów
chciałabym zwrócić uwagę na to, że możemy kupić jakąś
parasolkę, której sprzedawca na eBay dodał adnotację „UV” w
tytule aukcji i otrzymać coś, co może działa, a może nie. Możemy
też szarpnąć się na produkt atestowany i mieć gwarancję, że
nasze robienie z siebie widowiska (:D) na sto procent ma sens, bo
przekłada się na konkretną ochronę. Wybór oczywiście należy do
nas.
Folie przeciwsłoneczne
Ostatnim „dużym” sposobem, o
którym chciałabym dziś opowiedzieć są specjalne folie (filmy) do
naklejania na szyby w domu czy w samochodzie, które odbijają
promieniowanie UV.
Tu jest chyba miejsce na wspomnienie o
czymś, co chyba nie do końca wybrzmiało w moim starym artykule o
ochronie przeciwsłonecznej. Promienie emitowane przez Słońce poza
światłem widzialnym zawierają trzy frakcje promieniowania
nadfioletowego: UVA, UVB i UVC. Pozwolę sobie zaprezentować tu
świetną infografikę:
Podsumujmy:
- UVA: penetruje przez chmury i szyby; jest odpowiedzialne za starzenie się skóry (zmarszczki, przebarwienia...); używane w solariach.
- UVB: szkodzi nam w sezonie letnim, przy dużym nasłonecznieniu; przyczynia się do nowotworów skóry; powoduje oparzenia słoneczne.
- UVC: nie dociera do powierzchni Ziemi.
Najważniejsza informacja stąd to
przenikalność promieniowania UVA. Co jakiś czas dostaję od Was
pytania, czy jeśli dzień spędzacie pracując w pomieszczeniu to
czy jest sens stosowania filtrów przeciwstarzeniowo. Odpowiedź
brzmi: najprawdopodobniej tak.
Oczywiste jest, że dużo zależy od tego, jak dokładnie
wygląda nasze stanowisko pracy. Inne uszkodzenia zaobserwujemy
pracując w przeszklonym biurze, a inne w pozbawionym okien sklepie w
centrum handlowym. Dokładną analizę sytuacji pozostawiam Wam, bo
tylko specjalista (a nie lekarz)
może nam w miarę dokładnie obliczyć docierającą do naszej cery
dawkę. Włączamy zdrowy rozsądek i biorąc pod uwagę wszystkie
zmienne podejmujemy decyzję samodzielnie :)
Te z nas, które dużo czasu spędzają
w samochodzie albo we własnym domu; albo te, które mają własne
miejsce pracy (jak prywatny sklep, biuro, gabinet...) powinien
zainteresować temat folii odbijających promieniowanie UVA. Takimi
foliami możemy okleić szyby w samochodzie, wszystkie okna w domu
albo chociaż to jedno, które jest w „naszym” pokoju –
miejscu, gdzie spędzamy najwięcej czasu.
Sama nie mam póki co własnego kąta,
więc nie mam możliwości zastosowania tych folii i w związku z tym
moja wiedza tutaj jest czysto teoretyczna. {Tu przeczytacie artykuł}
(w języku angielskim) z bardzo rzetelnego moim zdaniem źródła
jakim jest Skin Cancer Foundation. Nie chciałabym go tutaj w całości
przepisywać, ale znajduje się w nim stwierdzenia tak ciekawe jak
(tłumaczenie własne): „Ponad 90% raków skóry i widocznych oznak
starzenia się skóry są powodowane przez słońce” czy
„Przewlekła ekspozycja na promieniowanie UVA przez okna może
przyspieszyć starzenie się skóry o 5 do 7 lat”. Są to rzeczy,
które głoszę na blogu od dawna, ale brakowało mi dokładnych
liczb – od dziś będę miała je na podorędziu.
Podlinkowany artykuł zaleca nam
szukanie haseł „glass tinting” oraz „glass coating” (z tego
co wiem, w Polsce wystarcza hasło „folia przeciwsłoneczna”). Myślę, że nie muszę
tego pisać, ale na wszelki wypadek: jeśli na ochronie przed słońcem
zależy nam tak bardzo, że weźmiemy się za zakup tych folii, to
głupotą byłoby oszczędzanie na tym i kupowanie czegoś z
niesprawdzonego źródła. Apeluję o porządne rozeznanie w temacie
i zrobienie tego raz, a porządnie. Folie do oklejenia samochodu można kupić dosłownie wszędzie i ceny też nie są zaporowe, przykładowo:
Każda z tych folii blokuje do 99% promieniowania UV, a dodatkowo część światła widzialnego przyciemniając szybę w stopniu nieznacznym (5%) lub zauważalnym (35%). Jeśli nie potrafimy okleić naszych szyb samodzielnie najlepiej będzie zlecić to fachowcowi z warsztatu.
Kosmetyki kolorowe z SPF
Coraz więcej konsumentek zaczyna
zdawać sobie sprawę z tego, że adnotacja „SPF ...” na
etykiecie kosmetyku to coś, co warto mieć. Jednak jeśli ktoś nie
do końca siedzi w temacie, to często nie wie, że na przykład
takie „SPF 8” na podkładzie to tak naprawdę żadna ochrona.
Pomijając już śmiesznie niską wartość faktora, to dochodzi do
tego nieśmiertelna kwestia ilości aplikowanego produktu: żeby
tworzył on na naszej cerze szczelną tarczę, musiałybyśmy go
nakładać naprawdę bardzo, bardzo dużo. A to oznacza, że nasze
SPF 8 (czy też 10, 12, 20, czy 30...) topnieje w oczach. Ale
oczywiście wiele z nas wychodzi z założenia, że warto ciułać
każdy strzępek ochrony i dla tych, których interesuje
kolorówka o możliwie najsensowniejszej ochronie jest ten ustęp.
Ważna uwaga na wszelki wypadek: SPF w
kolejnych warstwach kosmetyków NIE sumuje się! Stosując podkład z
SPF 20 i puder z SPF 15, nasza ochrona ma wysokość taką, jak w
najbardziej ochronnym kosmetyku – czyli w tym przypadku SPF 20.
azjatyckie kremy BB
W wielu krajach Dalekiego Wschodu
codzienna pielęgnacja jest nierozerwalnie związana z ochroną
przeciwsłoneczną już od bardzo dawna. Bez problemu można więc
znaleźć tam słynne kremy BB, które mają łączyć krycie
podkładu, naturalność kremu tonującego, pielęgnujące
właściwości kremu na dzień i przeciwsłoneczną ochronę kremów
do opalania.
O ile w Europie posługujemy się głównie wskaźnikami SPF dla promieniowania UVB, a PPD dla promieniowania UVA, o tyle w azjatyckich kremach BB szukajmy oznaczenia „PA +++”. Takie przykładowe kremy podrzucam Wam poniżej:
- SKIN 79 Super Beblesh Balm Krem BB {Orange}
- SKIN 79 Super Beblesh Balm Krem BB {Purple}
- SKIN 79 Super Beblesh Balm Krem BB {Bronze}.
Mimo iż na co dzień nie używam podkładu, a jeśli już to wybieram zwykle mineralny, lubię mieć na podorędziu jakiś fluid na wymagające tego okazje i aktualnie jest to miniaturka kremu BB Skin 79 Orange. BARDZO go lubię i pewnie w przyszłości zaopatrzę się w pełnowymiarowe opakowanie. Chyba że Wy polecicie mi inny "bebik" w podobnym odcieniu i z PA+++?
podkłady mineralne
Ponieważ zawierają w sobie filtry
fizyczne (tlenek cynku i dwutlenek tytanu), mogą nam zapewnić
jakąś ochronę. Przykładowo ochrona deklarowana przez Annabelle
Minerals czy Lily Lolo to SPF 15. Nie wiem dla jakiej ilości aplikowanego produktu
ustalano tę wartość, ale daje nam to pewien ogląd na sytuację.
Pierwsze dwa produkty są mi znane i polecam je na podstawie własnych doświadczeń. Kolejne dwa to nie moja bajka, ale wiem że są ogromnie lubiane, więc warto rozważyć :) Tutaj znajdziecie mój dość wyczerpujący tekst typu { wszystko o podkładach mineralnych } i jeśli jest to dla Was temat nowy, to proponowałabym raczej zakup kilku próbek podkładu (tu {matujący}, tu {kryjący} a tu {rozświetlający}) niż porywać się od razu na 4 czy 10 gramów, ale jeśli znacie swój typ kolorystyczny to jak najbardziej da się utrafić i za pierwszym razem.
- Annabelle Minerals, podkład 4g {matujący}, {kryjący} i {rozświetlający}
- podkład {Lily Lolo}.
Pierwsze dwa produkty są mi znane i polecam je na podstawie własnych doświadczeń. Kolejne dwa to nie moja bajka, ale wiem że są ogromnie lubiane, więc warto rozważyć :) Tutaj znajdziecie mój dość wyczerpujący tekst typu { wszystko o podkładach mineralnych } i jeśli jest to dla Was temat nowy, to proponowałabym raczej zakup kilku próbek podkładu (tu {matujący}, tu {kryjący} a tu {rozświetlający}) niż porywać się od razu na 4 czy 10 gramów, ale jeśli znacie swój typ kolorystyczny to jak najbardziej da się utrafić i za pierwszym razem.
podkłady płynne
Sporo producentów standardowej
kolorówki dokłada do klasycznych fluidów SPF. Wartości są
niestety najczęściej minimalne, więc pozwolę sobie podlinkować
kilka produktów drogeryjnych, jak i kilka świetnie zapowiadających
się dermokosmetyków, z wyższymi faktorami i
ciekawszymi składami.
- Revlon PhotoReady SPF 20, klik!
- Revlon PhotoReady Airbrush Effect SPF 20, klik!
- Max Factor Facefinity we fluidzie SPF 20, klik!
- La Roche-Posay Toleriane Teint, podkład korygujący SPF 25, klik!
- fluidy Iwostin SPF 30 (klik!): Purritin, Capillin, Sensitia, Correctin Max
- Bioderma Photoderm Nude Touch SPF50+, klik!
- La Roche-Posay Toleriane Teint Mattifying Mousse Foundation SPF 20, klik!
- Jane Iredale BB Glow Time Podkład mineralny BB SPF 25, klik!
- + bonus! Purles 122 Brightening Base SPF 50+ (rozświetlająca baza), klik!
pudry
Puder jest kolejnym kosmetykiem, który
może złożyć się na naszą ochronę. Ogromną zaletą pudrów z
faktorami jest to, że w przeciwieństwie do kremów z filtrem czy
wszelkich fluidów łatwo jest ich dołożyć w ciągu dnia. Podobnie
jak we wszystkich wcześniejszych tematach (kremy pod oczy, kremy BB,
podkłady...) do ochrony deklarowanej przez producenta podchodziłabym
z dużym dystansem. Tym niemniej, przedstawiam dwa ciekawe
produkty.
- Dermaquest DermaMinerals {Buildable Coverage Loose Mineral Powder} SPF 20
- Dermaquest DermaMinerals {On the Go Finishing Powder} SPF 30
- Bell HYPOAllergenic, {puder kompaktowy} SPF 50
Te dwa pierwsze pudry to w ogóle jest marzenie. Zerknijcie sobie w ich składy: nie dość, że każdy zawiera antyoksydacyjne wyciągi czy witaminy, to dodatkowo w każdym z nich mamy peptyd (Palmitoyl Oligopeptide). Wiecie, co sądzę o {peptydach}, prawda? No właśnie... <3
Przeciwutleniacze w pożywieniu
Znaczna część uszkodzeń wyrządzanych przez promieniowanie UV bierze się z wolnych rodników, które są przez nie generowane. W związku z tym możemy wspomóc się także od środka przez jedzenie pożywienia bogatego w tak zwane wymiatacze wolnych rodników (przeciwutleniacze, antyoksydanty) lub ewentualnie zastosowanie odpowiedniego suplementu diety.
Mnóstwo blogów i innych stron internetowych prześciga się w rankingach najlepszych źródeł przeciwutleniaczy, a znalezienie ich za pomocą wyszukiwarki to minuta osiem. Udało mi się jednak znaleźć artykuł inny niż wszystkie: ranking źródeł antyoksydantów mierzony wskaźnikiem ORAC, który został opracowany przez Krajowy Instytut ds. Procesu Starzenia w laboratoriach NIH (National Academy of Health). Ranking znajdziecie {tutaj}.
Z rankingu dowiemy się zarówno które przyprawy warto przywrócić do łask, jak i które owoce czy warzywa biją inne na głowę. Zobaczymy, że tak wypromowane jako źródło antyoksydantów owoce granatu nie są wcale lepsze niż nasze polskie jabłka czy śliwki.
Oczywiście wszelkie wyliczenia tego rodzaju są obarczone ogromnym ryzykiem błędu ze względu na bardzo pośrednią metodę pomiaru (reakcja z troloksem) oraz odmiany poszczególnych gatunków, ich pochodzenie, świeżość i pewnie masę innych czynników, ale myślę, że warto takie strony znać jako wyznacznik ogólnych tendencji bardziej niż drobiazgowe dane do wyliczeń ;) Może tak jak ja zainspirujecie się i wprowadzicie do diety dawno zapomniane produkty albo przestaniecie wyrzucać pieniądze na wątpliwej jakości superfoodsy ;)
Jak wiecie, poza tym że staram się trzymać zdrową dietę z pięcioma porcjami warzyw i owoców dziennie wspomagam się też suplementem Olimp {Anti-Ox Power Blend}.
Oczywiście wszelkie wyliczenia tego rodzaju są obarczone ogromnym ryzykiem błędu ze względu na bardzo pośrednią metodę pomiaru (reakcja z troloksem) oraz odmiany poszczególnych gatunków, ich pochodzenie, świeżość i pewnie masę innych czynników, ale myślę, że warto takie strony znać jako wyznacznik ogólnych tendencji bardziej niż drobiazgowe dane do wyliczeń ;) Może tak jak ja zainspirujecie się i wprowadzicie do diety dawno zapomniane produkty albo przestaniecie wyrzucać pieniądze na wątpliwej jakości superfoodsy ;)
Jak wiecie, poza tym że staram się trzymać zdrową dietę z pięcioma porcjami warzyw i owoców dziennie wspomagam się też suplementem Olimp {Anti-Ox Power Blend}.
Czy to wystarczy...?
Przeczuwam, że w tej chwili wiele z
nas może zadawać sobie takie pytanie: a co jeśli dziś zamontuję
we wszystkich możliwych oknach (mieszkanie, samochód, praca) folie
przeciwsłoneczne, sprawię sobie kapelusz z szerokim rondem,
porządne okulary i parasol z atestem, kupię odpowiedni krem pod
oczy i kolorówkę, porzucę wygrzewanie się na słońcu, a słowo
„solarium” wykreślę ze słownika...? Czy moja cera będzie
chroniona tak, jakbym stosowała krem z filtrem, dajmy na to, SPF 30?
To jest oczywiście pytanie, na które
nie ma jednej odpowiedzi. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że ktoś
kto spędza większość dnia w pomieszczeniach i/lub aucie, wszędzie
ma założone folie, a dodatkowo stosuje pozostałe wymienione
sposoby jest to możliwe. Ale im więcej czasu spędzamy na zewnątrz,
tym szanse na to będą mniejsze. Tu pojawi się kolejne ważne
pytanie...
Czy warto?
I to jest kwestia najbardziej
indywidualna ze wszystkich. Ktoś z parasolem w słoneczne dni będzie
czuł się jak klaun w cyrku, a kto inny będzie miał cudze opinie
głęboko w poważaniu wiedząc, że za dekadę albo dwie to się
„zwróci”. Ktoś może mieć już teraz kilka par porządnych
okularów przeciwsłonecznych, a ktoś może nosić na co dzień
korekcyjne i kompletnie nie widzieć dla siebie szansy w przerzuceniu
się na soczewki kontaktowe. Dla kogoś jednorazowy koszt
zamontowania folii będzie w pełni uzasadniony i akceptowalny, a dla
kogoś będzie to koszt dawno wyczekiwanego gruntownego remontu któregoś
pomieszczenia w mieszkaniu. To nie są decyzje, które ktoś może podjąć za
nas, a jedynie doradzić nam, pokazać za i przeciw. Najzdrowszym
podejściem będzie zdecydowanie opcja „ziarnko do ziarnka”,
czyli zrobienie tego co możemy bez większego dyskomfortu i
odpuszczenie sobie spinania się o SPF 5 tu czy SPF 10 tam.
***
Tyle ode mnie. Jeszcze raz dziękuję
za podsunięcie mi tak świetnego tematu i mam nadzieję, że
spełniłam oczekiwania ;) A będę linkować ten tekst jeszcze po
wielokroć, bo jest wiele sytuacji, w których nie chcecie filtrów.
Zaraz zajrzę do tekstu o { naturalnej pielęgnacji przeciwstarzeniowej } i podrzucę go tam, bo nie licząc części
wybranych przeze mnie kosmetyków żadna z tych metod nie gryzie się
z modą na ekologiczne kosmetyki, a wręcz powinny być doskonałym
ich uzupełnieniem.
O mamo! Ale długi, przydatny, rzeczowy wpis, napracowałaś się! Ja nie mam problemu z używaniem filtrów UV, choć w okolicy oczu też bywa kiepsko :( Bell wypuścił ostatnio puder SPF50. Staram się też unikać przebywania w pełnym słońcu, ale nie zawsze się da. Chyba najgorsze jest to myślenie ludzi - bardzo często słyszę negatywne uwagi pod kątem mojej bladości, bo przecież każdy powinien być strzaskany na mahoń, jak to ujęłaś.
OdpowiedzUsuńO ja, ale super - dodałam ten Bell do posta :)
UsuńA co do uwag, to ja w zależności od osoby komentującego najczęściej uśmiecham się pod nosem i robię swoje :D
Świetny, bardzo wyczerpujący post. O ważnym temacie.
OdpowiedzUsuńJa stosuje kremy z filtrem (SPF 50). Nie trafiłam jeszcze na ideał, ale niektóre powiedzmy, że są całkiem w porządku (np. ten Lirene z Twojego zdjęcia z tego posta).
O parasolach z filtrami też czytałam. Pytanie jest takie, czy potrafiłabym wyjść w upalny dzień na ulicę z takim parasolem. Jeszcze nie wiem, chociaż mnie kusi;)
Co do okularów... Mam ten problem, o którym napisałaś - noszę okulary korekcyjne i nie jestem w stanie przerzucić się na soczewki. Dla mnie zatem okulary przeciwsłoneczne na razie odpadają... A szkoda, bo filtra pod oczy nie nakładam...
Ehhh... Same problemy z tym promieniowaniem:)
Ważne, żeby o tym pisać i informować. Dlatego jeszcze raz chciałam pochwalić Twój wpis. Brawo!
Do wielu okularów można dokupić specjalne magnetyczne nakładki przeciwsłoneczne, a dodatkowo to z tego co wiem zamawiając okulary korekcyjne można dopłacić za odpowiednią powłokę anty-UV :) Nie przyciemni okularów, bo blokuje tylko nadfiolet, a nie światło widzialne. No i jest jeszcze opcja soczewek typu Transitions :)
UsuńTo rzeczywiście są opcje do rozważenia i sprawdzenia:)
UsuńDziękuję za informacje. I za wartościowego bloga:)
Dodatkowo można rozważyć zakup okularów przeciwsłonecznych u optyka ze swoją wadą korekcyjną - ja tak mam. Nikt nie zauważa, że to nie są normalne okulary.
UsuńChodzi Ci o coś w stylu Transitions czy jeszcze coś innego...? Pytam, bo choć sama raczej trzymam się soczewek, to chodzę też często w okularach i wtedy bardzo cierpię w słoneczne dni :<
UsuńWybacz, że dopiero teraz, ale jakoś nie widziałam wcześniej pytania. Z tego co rozumiem to Transitions to fotochromy tak? Jedne okulary, które w pomieszczeniu mają jasne szkła a jak wyjdziesz na dwór to same ciemnieją, tak? Jeśli o tym mowa to nie o to mi chodzi. Ja mam najzwyczajniejsze okulary przeciwsłoneczne (zakupione u optyka) tylko, że szkła mają moją wadę wzroku (i wybrałam sobie plastikową oprawkę, bo jest grubsza i nie widać że szkła nie są całkiem cienkie). Jak jestem w pomieszczeniu to ściągam okulary przeciwsłoneczne i zakładam zwykłe, a jak wychodzę na dwór to zamieniam. Są one cały czas ciemne - z tym że możesz wybrać kolor zabarwienia - czarne, brązowe - nie wiem czy jest więcej opcji. Ja moje robiłam z 5 lat temu jak nie lepiej więc już nie wszystko pamiętam)
UsuńSuper, że odpowiedziałaś, bo to brzmi świetnie! :) Na pewno sobie takie sprawię bliżej lata!
UsuńPolecam. Bardzo wygodna opcja. Dopóki nie zapomnisz zwykłych okularów z domu :)
UsuńJak zwykle kompleksowo. Ja mam ciągle mieszane uczucia co do filtrów, bo moja skóra ich nie lubi. Kiedyś po prostu unikałam słońca, przy dziecku to nie wchodzi w grę. Dużo kombinuję, ale też raczej wszystko na zasadzie ziarnko do ziarnka :P
OdpowiedzUsuńHej Aniu,
OdpowiedzUsuńMam do Ciebie bardzo ważne pytanie - czy uważasz, że już w wieku siedemnastu lat warto stosować filtry przez cały rok? Nie mówię tu o oczywistej ochronie przed słońcem, ale o "filtrowaniu się" przeciwstarzeniowo.
Jak dla mnie to oczywiście, że im wcześniej tym lepiej i sama żałuję, że wzięłam się za to stosunkowo późno. Nigdy nie jest za wcześnie na ochronę :)
UsuńDziękuję za szybką odpowiedź :)!
UsuńJa niestety, ze względu na chorobę, mimo tych siedemnastu lat, mam trzy płyciutkie zmarszczki na czole, które widzę tylko ja, ale które jednak są faktem :/. Wiem, że jestem narażona na ich powstawanie i chciałabym jak najskuteczniej temu zapobiegać, ale jestem raczej zielona w tym temacie i wolałam się upewnić, czy mi taka nadgorliwość nie zaszkodzi ;).
W takim razie jeszcze uzupełnię ;)
UsuńMamy różne typy zmarszczek, o czym pisałam np. tutaj:
http://www.kosmeologika.pl/2016/05/choc-reklamy-kremow-przeciw.html
i bardzo mocno niewykluczone, że te na Twoim czole są mimiczne. To oznacza, że filtry pomogą Twojej skórze zachować plastyczność i spowolnić ich pogłębianie się, ale tak naprawdę to najlepiej byłoby zaatakować te zmarszczki od przyczyn (przez peptydy i masaże, dużo piszę na blogu na ich temat) i fitry traktować jako wisienkę na torcie. Pozdrawiam :)
A ja poleceń krem BB lub CC marki Erborian dostępny w Sephorach. Kocham je! Są cudowne i spełniają wszystko co lubię: mają w miarę wysoki filtr, polepszają koloryt mojej skóry i nawilżają;) Dużo podróżuje ale nie potrafię smarować się kremem 50 bo nie dobrze się czuje... 30 jest super i tylko tego używam;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZajrzałam na stronę Sephory i żaden z dostępnych nie ma 30... Jeden BB nie ma nic, drugi ma 20, a CC ma 25 :(
UsuńKochana post jak zwykle kompletny i nie ma co tu dodać. jak się za coś bierzesz to kompleksowo! Brawo!! polecam wszystkim moim koleżanką twoją stronkę. jedna nawet zaczęła nakładać filtry :)
OdpowiedzUsuńAniu czy możesz polecić jakiś dobry balsam do ciała? Chodzi o to aby dobrze nawilżał suchą skórę, miał dobry skład i najlepiej aby był dostępny stacjonarnie :)
z góry dziękuję,
Monika
Myślę, że najlepiej byłoby dokładnie zidentyfikować przyczynę suchości i działać w tym kierunku, bo bez tego ciężko mi zgadnąć czy lepsze byłoby coś z tych lekko tłustszych balsamów czy coś z tych lekkich, typowo nawadniających :)
UsuńMam pytanie z innej beczki, póki sprawa jest jeszcze w miarę świeża, a mianowicie przebarwienia po wypryskach. Mają ok. 1,5-2 tygodnie. Wiesz może jak się ich pozbyć, albo chociaż rozjaśnić? Są różowo- czerwonawe. Próbuję kremem mikrozłuszczającym Liście Manuka z Ziaji i pastą z tej samej serii, trochę też Brevoxylem, ale niestety nie widzę po tym żadnej różnicy :(
OdpowiedzUsuńNie wiem czy ma to jakieś znaczenie, ale może lepiej dodam, że nie borykam się z trądzikiem, po prostu ostatnio wyskoczyło mi kilka niespodzianek (które swoją drogą dłuuugo się goiły), nie jestem też w wieku nastoletnim a studenckim. Mam jasną cerę, nie używam podkładów, więc te przebarwienia są (jak mi się wydaje) dosyć mocno widoczne. Nie wiem już co robić, dlatego bardzo proszę o jakąś poradę :(
Seria Manuka ma naprawdę homeopatyczne stężenie kwasów, a Brevoxyl to w ogóle jest co innego (nadtlenek benzoilu) - to nie jest typowy środek na przebarwienia...
UsuńNajlepsze byłoby coś z kwasami. Tak na szybko z drogerii to chyba serum z Bielendy z serii Power Mezo: albo rozjaśniające, albo to z kwasem migdałowym :)
Fantastyczny wpis! U mnie krem z filtrem ląduje na twarzy praktycznie codziennie :)
OdpowiedzUsuńChoć dzisiaj, jak siedzę w domu i jest mega pochmurno, to sobie odpuściłam - zamiast tego jest serum z witaminą C i lekki krem na dzień z filtrem 10. A do dłuższego siedzenia przy biurku przy komputerze i tak zasłaniam okno. (PS. dopisałabym do Twojej listy serum z antyoksydantami, witaminą C i takie tam:)).
Okulary przeciwsłoneczne muszę sobie wreszcie kupić! Jak na razie mam takie tylko zwykłe z HM, ale niestety porządne okulary to taki wydatek, że co roku go odkładam :( za to kapelusz noszę prawie zawsze i to rzeczywiście działa! A oprócz kremu z filtrem używam podkładów i pudrów mineralnych z filtrem, azjatyckich kremów BB oraz serum antyoksydacyjne z witaminą C. Do tego unikam słońca, nie lubię się opalać. I jem dużo warzyw, warzywa są dobre na wszystko :D Jestem bladziochem cały rok i lubię to :)
Uwielbiam twojego bloga. Ja przez 5 lat używałam filtry aż odkryłam koreańskie BB firmy skin79. Różowy jest dla mnie przecudowny chociaż ma tylko SP30 i to mnie martwi. Nie używam kwasów ani żadnych obecnie cięższych kremów ale mam 35 lat więc filtr w roli ochory jedynie.Zakupiłam więc złoty ze ślimakiem gdyż ten oferuje spf50 ale bardzo mnie wysusza w okolicach ust i nosa. Żaden krem nawilżający sobie z nim nie radzi.Czy mogłabym prosić o poradę jak sobie z tym radzić? Szkoda mi wyrzucić a zwykła pielęgnacja nawilżająca nie pomaga (nie używam żadnego serum bo się nie znam).Będę bardzo wdzieczna za poradę!
OdpowiedzUsuńNajprostsze byłoby coś z tych dwóch opcji: albo stosować pod jakieś mocne serum nawilżające, albo kupić w sklepie z półproduktami kwas hialuronowy i spróbować mieszać go z kremem. Najlepiej kupić do tego te małe pojemniczki do samolotów, żeby nie zmarnować dużej ilości produktów zanim utrafisz w idealne proporcje :)
UsuńAniu bardzo dziękuję, nawet nie wiesz jak się cieszę że odpisałaś! A polecasz jakieś ciekawe serum? Obecnie staram się o ciąże dlatego mam bardzo prostą pielęgnację ale na pewno wyprubuję serum jakie polecisz :)
UsuńJa bez filtrów nie wyobrażam sobie codziennego funkcjonowania :) Tym bardziej, że równiutko, od 1 września rozpoczęłam kurację Zorackiem, do której tym razem mam zamiar w pełni się przyłożyć i w okresie wiosenno - letnim efekt jego stosowania utrzymać :)
OdpowiedzUsuńHej czy to prawda?:
OdpowiedzUsuń"CZY KREMY Z RETINOLEM MOŻEMY STOSOWAĆ LATEM ORAZ ZIMĄ?
Tak, jak najbardziej. Nieprawdą jest, że retinol działa fotouczulająco. Obecnie kosmetyki zawierające retinol zostały tak opracowane by nie powodować podrażnień pod wpływem słońca. Dodatkowo retinol jest bardzo potrzebny skórze podczas naprawy uszkodzeń, które zostały spowodowane działaniem promieniowania słonecznego. Zatem jego stosowanie w okresie lata oraz zimy jest jak najbardziej wskazane."
zródło:https://dermaestetic.pl/uroda/w-jaki-sposob-stosowac-kosmetyki-z-retinolem/
Zgodnie z moją wiedzą, zarówno retinol jak i jego pochodne mają (pośród wielu) jeden wspólny mechanizm odnawiania skóry: zwiększenie procesu turnover w komórkach, czyli niejako wymiany starych na nowe. I właśnie to leży u podstawy zwiększenia wrażliwości skóry na słońce podczas stosowania tej grupy produktów... Oczywiście, retinol czy retinal w kosmetykach są łągodniejsze niż retinoidy w lekach na receptę, a w zależności od stężenia w kremie na pewno dałoby się znaleźć taki, który zawiera tyle co kot napłakał i nie wymaga przez to ochrony. Ale jeśli krem zawiera konkretną dawkę retinolu, to producent zawsze będzie zalecał stosowanie filtra. Więc krem z retinolem + filtr to dobre rozwiązanie (także latem), a krem z retinolem bez filtra odradzam: albo skórze zaszkodzimy [jeśli retinolu jest sporo], albo nie pomożemy [jeśli retinolu jest mało].
UsuńPozdrawiam :)
*w komórkach NASKÓRKA, oczywiście!
UsuńHej Aniu, czy serum gilolowe z Beilendy szczypie po nałożeniu? Czytałam przed chwilą opinie na wizażu i dziewczyny pisałąy ze bardz oszczypie.
OdpowiedzUsuńMnie też szczypie, zwłaszcza jeśli dzień wcześniej robiłam peeling! :)
UsuńAniu, ostatnio natknęłam się gdzieś na ciekawostkę, że krople dla dzieci z wit. C mogą być tańszą a równie skuteczną alternatywą dla serum z wit. C, co o tym sądzisz? :)
OdpowiedzUsuńOraz chciałabym dowiedzieć się co sądzisz o tym artykule
http://porady-kosmetologa-dobra-kosmetyczka.blogspot.com/2014/11/peptydy-dlaczego-nie-warto-kupowac.html
czy pani kosmetolog ma rację i naprawdę kosmetyki z peptydami muszą być drogie by były skuteczne?
Odpowiesz? :)
UsuńO kroplach z witaminy C mogłabym wypowiedzieć się znając ich dokładny skład :)
UsuńTen artykuł o peptydach już kiedyś komentowałam, jest przede wszystkim totalnie przestarzały, bo jak wszystko co najpierw jest drogą nowością i z czasem tanieje, tak teraz peptydy można znaleźć nawet w średniopółkowych kosmetykach. Zwróć uwagę, że na tej liście podanej na końcu pojawiają się argirelina czy Syn-Ake czyli peptydy o których piszę tu ciągle, w kosmetykach o naprawdę osiągalnych cenach ;)
Jeśli już, to poważnym problemem są tak naprawdę nie składniki, a stężenia. I tu niestety prawie żadna firma (niezależnie od półki cenowej) nie chwali się dokładną zawartością peptydu w swoich kosmetykach...
Hmm, myślałam że wszystkie krople dla dzieci z wit. C, takie z apteki, są takie same :).
UsuńTak jak można kupić wit. z firmy Hasco albo 100 innych, ale wszystkie chyba są takie same?
To może dla prZykładu te, bo są niedrogie :)
https://www.doz.pl/apteka/p111077-Witamilki_Witamina_C_krople_60_ml_strzykawka_dozujaca
Nie no, różni producenci mają różne składy - dlatego warto w miarę możliwości sięgać po leki bez recepty, które są drobiazgowo kontrolowane, a nie suplementy, bo tu może być najróżniej :)
UsuńTe, które tutaj podesłałaś mają choćby jeden podstawowy problem: stężenie. Nie znam wartości gęstości jednego mililitra kropli, ale rozważmy takie dwa scenariusze:
A. gdyby gęstość ta była jak gęstość wody, czyli 1 g/ml, to stężenie witaminy C 100 mg/ml oznacza stężenie 10%. Dla porównania, w polecanych przeze mnie serach z kwasem askorbinowym Liq jest jej 15%.
B. gdyby gęstość była jak w syropie glukozowo-fruktozowym (tym spożywczym), czyli ok. 1,4 g/ml, to stężenie 100 mg/ml to już tylko 7%, czyli nawet nie połowa tego co w Liq.
Oczywiście patrząc na skład kropli ("woda, sacharoza, glukoza, fruktoza, kwas L-askorbinowy (witamina C)") oczywistym wydaje się, że to 7% z punktu B wydaje się być o wieeele bardziej realne niż 10% z punktu A.
Aniu, podrzucam temat na wpis ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie poczytałabym o pielęgnacji cery (twarzy) z rogowaceniem okołomieszkowym. Bardzo szybko się zanieczyszczającej, z tendencją do odwadniania i wrażliwej.
Pozdrawiam serdecznie
Beata
Dołączam się do prośby!
UsuńSama mam taką cerę, więc większość moich schematów pielęgnacyjnych może posłużyć już za jakąś pomoc dopóki ten tekst nie powstanie :) Moja cera odpowiednio pielęgnowana wygląda super, ale jak tylko odpuszczam z mikrozłuszczaniem czy peelingami to zanieczyszcza się błyskawicznie...
UsuńAaa, no i kwestia stosowania retinoidów i kwasów w niskich stężeniach na twarz w ciąży i tuż przed. Jak to w końcu jest z barierą łożyskową, ile przed ciążą należy odstawić te specyfiki, itd. Ja mam informacyjny mętlik ;)
OdpowiedzUsuńOj, tutaj to materiał na cały bardzo długi tekst, ale tak naprawdę to najlepiej pokazać ginekologowi co dokładnie stosujesz (w jakiej dawce, od kiedy...) i zapytać jego/ją o opinię :)
UsuńZ kwasami mam mniejszy problem, mniej mi służą. Interesują mnie retinoidy, ale jeszcze nie stosuję żadnych pochodnych witaminy A, ponieważ chciałabym w najbliższym roku zajść w ciążę. Wiadomo, że czasem trudno przewidzieć czy się to uda i kiedy, więc w związku z tym trudno ucelować w termin odstawienia potencjalnych retinoidów :) Jestem też na etapie szukania dobrego ginekologa, więc tym bardziej trudno mi pytać o tego typu specyfiki. Ostatnio na blogu Ewy pojawił się artykuł o adapalenie, jest tam informacja, że adapalen jest bezpieczny nawet w ciąży i przy karmieniu piersią. Co Ty o tym myślisz? :)
UsuńO Boże, na jakim dokładnie blogu jest taka informacja? Przecież to skandal, nie wolno stosować adapalenu w ciąży! Podczas karmienia piersią to jeszcze, ale w ciąży nie i znajdziesz to zarówno w ulotce i Acnelecu, i Differinu!!!
UsuńTeż do tej pory myślałam, że wszystkie retinoidy niezależnie od tego czy stosowane wewnętrznie (te w szczególności), jak i te stosowane na twarz są niewskazane nie tylko w czasie ciąży i karmienia piersią, ale też przed zajściem w ciążę powinno się je odstawić na 3 do 6 mcy przed poczęciem. Dlatego nie sięgałam po nie, bo nieopisanie bardziej zależy mi na zdrowym dziecku niż gładkiej cerze :) Co jakiś czas trafiałam w sieci w różnych miejscach na wzmianki, że nie wszystkie retinoidy mają takie restrykcyjne obostrzenia, że bariera łożyskowa i przenikanie przez skórę do krwiobiegu to różne rzeczy. Podchodziłam do tego z ostrożnością i nieufnością. Ale informacja w tym poście http://www.ewaszalkowska.com/2017/09/adapalen-w-leczeniu-tradziku.html sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać poważnie nad wizytą u lekarza i konsultacją czy rzeczywiście nie stwarza to niepotrzebnego ryzyka. Tylko jak wspominałam wcześniej, nie mam zaufanego lekarza, więc z racji Twojego wykształcenia i tematyki bloga zapytałam Ciebie :)
UsuńCiąża jest przeciwwskazaniem do stosowania adapalenu i (uwaga, tu nastąpi pierwszy w mojej karierze publiczny pojazd po innej blogerce) jest mi niezmiernie smutno, że Mademoiselle Ewa znowu tworzy swoją medycynę. Smutno i straszno.
UsuńNa szczęście uspokoję Cię, że kwestie retinoidów w ciąży są naprawdę bardzo podstawową rzeczą w pracy ginekologa i na pewno sobie z tym poradzi niezależnie od tego kogo wybierzesz :)
Aniu, mam do Ciebie pytanie około medyczne - czy picie drożdży w celu zmniejszenia wypadania włosów jest zdrowe i nieszkodliwe? Czy np. są osoby/schorzenia, w ktorych można sobie zaszkodzić. Mam bardzo słabą odporność, często choruję (wspomagam się immunologicznie Ismigenem), wrażliwy żołądek, niedoczynność tarczycy i insulinooporność, alergię na pyłki, zazwyczaj jestem na granicy anemii. Lekarze dość sceptycznie pochodzą do picia drożdży. Co Ty myślisz na ten temat?
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem lepsze niż drożdże byłoby po prostu Calcium Pantothenicum albo cały kompleks witamin z grupy B (lek bez recepty, nie suplement), ale bardziej dlatego że tabletki uważam za efektywniejsze, a nie dlatego że drożdże są szkodliwe. W tej chwili nie przychodzi mi do głowy żadna choroba będąca poważniejszym przeciwwskazaniem do ich stosowania, chociaż wrażliwy żołądek powinien skłaniać do ostrożności w przypadku każdej niestandardowej kuracji.
UsuńSkoro jest problem z włosami i anemia to może problemem jest Twoja dieta? Albo coś powoduje złe wchłanianie tego co zjadasz? Myślę, że najlepiej byłoby się dodiagnozować żeby znaleźć przyczynę problemu...
Mi po odstawieniu miesa i ryb zaczeły strasznie wypadać. Ale wróciłąm do poprzedniego sposobu odżywiania. Jem wszystko i po kilku m-cach wszstko wróciło do normy.
UsuńWyczerpujący artykuł, my mamy w całym domu właśnie takie folie i one odbijają chyba 80% promieni słonecznych, ale zakupiliśmy ponieważ w lecie mieszkanie nagrzewało się do 28stopni i nie dało się żyć. ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym się Ciebie czegoś doradzić. Kojarzysz może antyperspirant Rexony MAXIMUM PROTECTION? Zakupiłam go, producent zaleca stosowanie codziennie na wieczór przed snem, tak też użyłam i jestem baaardzo zadowolona, ale tak się zaczełam zastanawiać, czy to bezpiecznie stosować taki antyperspirant codziennie?
Czy to to samo co bloker? Zupełnie nie znam się na tym temacie.
Kurczę, bardzo zadowolona z niego jestem mam suche pachy cały dzień, a pod koniec dnia zupełnie nie czuję żadnego zapachu od siebie.
Podaję skład
Cyclopentasiloxane, Aluminum Zirconium Tetrachlorohydrex GLY, Dimethicone, Cyclomethicone, Cera Microcrystallina, Paraffin, Parfum, Silica, Sodium Starch Octenylsuccinate, Maltodextrin, Hydrolysed Corn Starch, Dimethicone Crosspolymer, BHT, Alpha–Isomethyl Ionone, Benzyl Alcohol, Benzyl Benzoate, Benzyl Cinnamate, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Cinnamal, Cinnamyl Alcohol, Citral, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Isoeugenol, Limonene, Linalool.
Za to, czy kosmetyk jest "aż" blokerem czy "tylko" antyperspirantem odpowiada nie skład jako taki, tylko stężenie związków glinu. Po opisie producenta i sposobie stosowania wnioskuję, że ta Rexona to jednak antyperspirant (blokerów używa się zwykle ze da razy w tygodniu).
UsuńMoim zdaniem nie ma żadnych przeciwwskazań do stosowania tego kosmetyku codziennie i co więcej, zachęciłaś mnie do wypróbowania go :P Więc dziękuję!
(Oczywiście obserwuj skórę i gdybyś zauważyła jakiekolwiek podrażnienie, to zacznij stosować Rexonę na przykład co drugi dzień, zamiennie z innym antyperspirantem :) )
Haha proszę bardzo xD
Usuńdzięki wielkie za odpowiedź, uff więc jeśli TY (kosmetyczne guru) tak mówi, to kamień spadł mi z serca!:):)
Ja jestem zachwycona tą Rexoną, użyłam raz wieczorem,a na drugi dzień dla komfortu psychicznego po kąpieli antyperspirant ten co zwykle i miałam zupełnie suchotko przez cały dzień,
co więcej kilka dni później nie stosowałam Rexony(tylko ten co zawsze antyperspirant, który mi przestał wystarczać,albo skóra się do niego przyzwyczaiła), a zupełnie nie czułam od siebie żadnego zapachu!
Trochę się bałam użyć Rexony tak jak zaleca producent, na wieczór a później wykąpać się rano i nie nakładać już nic, ale wczoraj/dziś tak zrobiłam i po dość aktywnym dniu muszę powiedzieć że moja pacha pachnie żelem pod prysznic którym się myłam rano :D Czad :D
Zapach tej Rexony jest taki se, ale przebaczam jej to ^^
Mam wersję Maximum Protection Stress Control
a ja uwazam ze to gruba przesada... slonce to sama natura, bierzemy od niego rowniez witamine D, tak nam potrzebna a tu cay wpis o tym jak go unikac...
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie ma ani obowiązku ochrony, ani obowiązku wystawiania się na słońce, więc obie możemy robić jak się nam podoba :) Ja wolę witaminę D przyjąć doustnie i nie niszczyć sobie zdrowia i urody, ale rozumiem że nie każdy musi chcieć tak samo! :)
UsuńZarzucę tylko takim tematem do przemyślenia: naturalne jest też to, że się pocimy, brudzimy, siwieją nam włosy i milion innych rzeczy. A jednak przeciwstawiamy się temu, prawda? Może nie wszyscy, może nie zawsze, ale ogólnie to owszem i fakt jest taki, że właściwie każde odkrycie dokonane przez człowieka jest "nienaturalne". Dlatego klasyfikowanie natury jako samo dobro to nie jest dobry tok rozumowania - przynajmniej moim zdaniem.
Miłego dnia! :)
Bardzo długi tekst... za długi nieco. To mi się nie podobało, zarówno jak i to, że autorka ma trochę obsesję na punkcie ochrony przed UV. Mnie to lekko irytuj, bo co za dużo, to nie zdrowo. ;) Dziękuję za przydatne informacje na temat jedzenia określonych produktów, stosowania inych kremów czy odpowiednich ubrań. Miłego dnia i odpoczynku!
OdpowiedzUsuń