9/11/2014

DIY: przygotowujemy ocet ziołowy do włosów



W poście o macerowaniu ziół w oleju wspominałam, że to samo można wykonać także z innymi rozpuszczalnikami – takimi jak na przykład ocet. Myślę, że wiele z nas próbowało już octowych płukanek (które przez kwaśne pH zamykają łuski włosa), więc dlaczego by nie połączyć tego z dobroczynnym* działaniem ziół?

*dobroczynnym owszem, ale czasami lekko wysuszającym – należy zachować ostrożność!



Do przygotowania ziołowego octu potrzebujemy:
  • ziół (1)
  • octu (2)
  • czystego słoika z szczelną nakrętką, gazy i lejka (3)
Tadaa! Nie jest to ani skomplikowane, ani drogie przedsięwzięcie ;) Rozwińmy jednak temat nieco szerzej:

Ad. 1

Sięgnijmy po takie zioła, jakie dadzą nam pożądany efekt. Skrzyp czy pokrzywa wzmacniają włosy, rzewień delikatnie je rozjaśni, a dąb – przyciemni. Ja do swojego maceratu wykorzystałam połowę 25-gramowej paczki suszonych koszyczków rumianku. Oczywiście można też kupić lub skomponować mieszankę różnych ziół, co tylko podpowie nam fantazja.

Ad. 2

Bez obaw: ocet spirytusowy spirytusu nie zawiera, tylko z niego powstaje. Zwykle stężenie takiego octu to ok. 10%, jest to dla włosów zbyt wiele. Przed rozpoczęciem procesu maceracji należy go rozcieńczyć 1:1 z wodą. Poza zakwaszeniem raczej nie spodziewajmy się po tym occie innych właściwości.

Inaczej ma się sprawa z octem jabłkowym czy winnym. Po pierwsze, mają one zwykle stężenie 6% (sprawdzamy etykietę!), więc nie wymagają rozcieńczania. Ponadto jabłkowemu przypisuje się właściwości rozjaśniające, a winnemu (jeśli powstał z fermentacji czerwonego wina) – przyciemniające oraz wydobywania czerwonych refleksów. Ja zdecydowałam się na ocet jabłkowy, który kupiłam w Carrefour za grosze, bodajże 3,50 zł/225 ml. Taki możemy też kupić w wersji ekologicznej, np. w Rossmannie.
zdjęcie po lewej pochodzi ze strony www.carrefour.pl
Ocet jabłkowy ma też tę zaletę, że można go zrobić samodzielnie w domu: przyda się zwłaszcza, jeśli zamierzamy go zużywać także kulinarnie czy na skórę, a do włosów uszczkniemy tylko odrobinę.

Jeśli mamy już nasze składniki to w paru prostych krokach możemy przygotować swój ocet. Do pracy bierzemy się przestrzegając podstawowych zasad bezpieczeństwa.

Zioła warto rozdrobnić przed ich użyciem, można użyć do tego na przykład moździerza. Ja ten krok pominęłam, ale następnym razem się na niego zdecyduję, by wydobyć z ziół całą dobroć do ostatniej kropelki ;)

Zalewamy zioła octem i szczelnie zakręcamy słoik.

Odstawiamy słoik w ciemne, ale ciepłe miejsce na dwa tygodnie. Co jakiś czas wszystko dobrze wstrząsamy.

Po upływie wskazanego czasu można zioła przecedzić – warto to zrobić kilka razy! Przyda się do tego duży kawałek gazy, który da się wielokrotnie złożyć w celu uzyskania bardzo gęstego sitka. Można też przecedzać przez papierową serwetkę.

Dokładnie odciskamy zioła z naszego filtra by nic się nie zmarnowało :)

Gotowy macerat umieszczamy w szczelnym szklanym naczyniu (mile widziane ciemne szkło) i trzymamy w temperaturze pokojowej.



Gotowy macerat może zmienić barwę - mój stał się rudy :) Delikatne zmętnienie zniknęło po ostatnim cedzeniu.

Płukankę przygotowujemy rozpuszczając jedną-dwie łyżki stołowe octu na około 500 ml wody. Ja osobiście preferuję mniejszą ilość w obawie przed podsuszeniem włosów, ale oczywiście jest to kwestia indywidualna – spróbujcie kilka razy zanim zaczniecie trzymać się sztywno konkretnych proporcji :)

Ocet rozpuszczony w takiej ilości wody pachnie bardzo słabo, a na suchych włosach nie czuć go w ogóle. Ziół niestety (albo stety) też :)

Jeśli chodzi o efekty, to część z nich zaobserwujemy błyskawicznie, a część po długim czasie.

Od razu zauważymy to, co wynika z działania octu i co zawsze widać po kwaśnych płukankach: włosy są gładkie, miękkie, lśnią, a dodatkowo farby wolniej się wypłukują – o ile nie przesadzimy z kwaszeniem, same plusy :)

Efekty działania ziół są bardziej długofalowe i tu musimy uzbroić się w cierpliwość, lecz moim zdaniem warto, a systematyczność popłaca. Efekt ten będzie zależał od wybranych przez nas roślin. Płukanki to często pomijany przez nas element pielęgnacji, który ma jednak spory potencjał i któremu warto dać szansę!

Na bazie octowego maceratu można zrobić też bardzo interesujący ocet do ciała. Przyznam, że jeszcze tego pomysłu nie wykorzystałam, ale wszystko przede mną!

Co Wy na to? Bawicie się w płukanki do włosów? Może polecicie mi Wasze ulubione? :)

4 komentarze:

  1. może spróbuje :)
    u mnie konkurs - http://martienna.blogspot.com/2014/09/oasap-giveaway.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja używam samego octu z wodą mineralną. Uwielbiam tą płukankę, odkąd jej używam mam bardzo lśniące włosy. A Twojej wersji kiedyś bardzo chętnie spróbuję, może akurat sprawdzi się też u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z ziołami nie robiłam, ale jabłkowy czy nawet normalny jest u mnie stale w użyciu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś jak bardzo często używałam farby do włosów to właśnie taka płukanka mi mocno pomogła :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kosmeologika , Blogger