Cześć, dziewczyny!
Dziś przychodzę do Was z recenzją,
która miała pojawić się tutaj już dawno... jednak z powodu
wygórowanych obietnic producenta i moich związanych z nimi odczuć
cały czas dokładałam do testów tego produktu kolejne eksperymenty
i odstawiałam kolejne potencjalne „zakłócacze” tak, by mojej
opinii być w stu procentach pewną. No i wreszcie jestem :)
Zapraszam do zapoznania się z moją opinią na temat szamponu
ograniczającego wypadanie włosów firmy Natur Vital.
Zacznijmy od małej metryczki: szampon
Natur Vital Hair Loss Shampoo - greasy hair (czyli do włosów
tłustych) zakupiłam w Drogerii Natura za ok. 20 zł/300 ml.
Istnieją także trzy inne warianty tego produktu (do włosów
suchych, normalnych oraz przeciwłupieżowy) i chociaż nie mam specjalnych problemów z
przetłuszczaniem się włosów to wybrałam właśnie ten, bo
dokładnie tę opcję poleciła mi w komentarzu → Łojotokowa Głowa.
W moje ręce trafiła prosta granatowa
butelka o przejrzystych ściankach, a w niej całkiem sporo
perłowobiałego szamponu pachnącego męską wodą po goleniu –
raczej ulotnie, ale zawsze. Konsystencja raczej dość rzadka.
Jeśli chodzi o obietnice producenta,
to przedstawiają się one tak:
… czyli w skrócie: stosując szampon
oraz dodatkowo kurację z tej samej linii, możemy spodziewać się
po trzech miesiącach o 48% mniejszego wypadania i o 17% zwiększonej
regeneracji włosów, a po sześciu miesiącach wartości te mają
wynosić odpowiednio 83% i 34%.
Mam wątpliwości jak rozumieć ową
„regenerację” - czy chodzi o pielęgnowanie zniszczonych włosów,
czy odrastanie tych które wypadły... Jednak zgodnie z nazwą,
traktowałam ten szampon jako potencjalne remedium na problem
wypadania włosów.
Według zaleceń producenta pianę
na skórze głowy należy trzymać przez około dwie minuty. Ja od
ponad roku z powodzeniem stosuję metodę OOMO, co oznacza, że na
kilka godzin nakładam na włosy olej, po czym skórę głowy myję
szamponem, a włosy na długości odżywką (balsamem Mrs. Potter's,
jak zwykle zresztą) i tak pokryte myjadłami włosy spinam klamrą.
Po umyciu całego ciała (trwającego z całą pewnością dłużej
niż owe dwie minuty) spłukuję szampon i balsam. Dokładnie tak
samo postępuję testując każdy szampon, a więc tak też było z
Natur Vital Hair Loss Shampoo.
Słówko o składzie...
Choć producent nazywa ten szampon
delikatnym i przeznaczonym do codziennego używania, ja nie byłabym
tak pochopna w tej ocenie ;) Głównym detergentem jest tu Sodium
Laureth Sulfate (SLeS), który – choć delikatniejszy od SLS –
dalej jest substancją o silnym działaniu, a przez moją skórę
głowy niezbyt lubianą. Jednakże przesuszenie skalpu udało mi się
opanować przez ograniczenie używania alkoholowych wcierek, dzięki
czemu szamponu bez większych przeszkód używam od dobrych dwóch
miesięcy.
Zaraz po detergentach mamy wyciągi: z
zarodków soi, zarodków pszenicy, żeń-szenia i korzenia łopianu.
Następnie pantenol, witamina B3 (której doustna suplementacja
zawsze powoduje u mnie super przyspieszony wzrost włosów), witaminy
B7, H, A, E, a nieco dalej jeszcze F. Z ciekawych rzeczy znajdziemy
tam jeszcze cynk (mający zapewne wpływać na regulację gruczołów
łojowych), a przed nim Alcohol denat. - na szczęście na
dwudziestym pierwszym miejscu :P Produkt ten nie nada się dla
przeciwniczek parabenów (do których ja nie należę), gdyż to
właśnie nimi jest konserwowany.
Zanim przejdę do meritum...
… czyli oceny działania tego
szamponu, chciałabym napisać parę słów o moim wypadaniu włosów.
Odkąd pamiętam mam na głowie intensywną wymianę: zawsze wypadało
mi ich wiele, ale równie wiele wyrastało i szybko nabierało
długości, więc fajna grubość kucyka (10 cm) utrzymywała się na
stałym poziomie pomimo pełnego sitka po każdym myciu. Taki stan
trwał przez parę lat, aż w końcu z powodów zdrowotnych dorobiłam
się okropnego, intensywnego wypadania trwającego od maja do
października. Kiedy pojęłam leczenie, utrata włosów wróciła na
stały, wysoki poziom.
No i po użyciu tego szamponu stał się
cud! Po kilku tygodniach używania (myślę, że około czterech, ale
trudno wskazać granicę, bo zmiany następowały stopniowo...) ilość
gubionych włosów zmniejszyła się o połowę i od tego czasu bez
większych odchyleń trzyma się tej liczby. Jestem w totalnym szoku,
bo choć nie wykluczam wpływu działania niektórych substancji na
cykl wzrostu włosa, to działanie ich podczas dwóch minut
znajdowania się ich na skalpie bardzo mocno mnie dziwi. Jednak jeśli
o mnie chodzi, to jestem tego działania całkowicie pewna i z całą
pewnością nie jest to moja ostatnia butelka tego szamponu :)
Z innych obserwacji: szampon pieni się
dość słabo jak na taki z zawartością SLeS, więc nie jest też
wybitnie wydajny – ale tragedii nie ma. Nie zauważyłam jego
wpływu sebostatycznego, ale mam nadzieję, że może jeszcze pojawi
się on wraz z kolejnymi miesiącami użytkowania. Jestem trochę
zła, że nie zmierzyłam długości włosów przed rozpoczęciem stosowania
szamponu, bo ciężko mi miarodajnie ocenić czy wpłynął on na
szybkość wzrostu. Patrząc jednak po mojej „grzywce” z
babyhairów, która w ciągu ostatnich dwóch miesięcy urosła
raczej standardowo – obstawiam, że wielkiego przyrostu prędkości
nie było.
Jak się pewnie domyślacie, samym
szamponem jestem zachwycona i naprawdę gorąco polecam go każdemu,
kto zmaga się z wypadaniem niespowodowanym chorobami, niedoborami
ani innymi przyczynami możliwymi do wyeliminowania. Ponieważ poza
tym szamponem Natur Vital ma też na rynku bardzo lubianą maskę
aloesową, pomyślałam sobie, że warto bliżej przyjrzeć się tej firmie – dwie perły to już bardzo wiele! :)
Znacie produkty tej marki? A może
próbowałyście już używać tego szamponu? Jak Wasze odczucia?
Na koniec chciałabym Was o coś poprosić. Moje supersympatyczne koleżanki pracują nad bardzo ciekawą pracą naukowo-badawczą i potrzebują do tego celu ankiet wypełnionych przez osoby zmagające się (w przeszłości lub obecnie) z trądzikiem pospolitym. Jeśli problem ten kiedykolwiek Was dotyczył, to bardzo proszę o przeczytanie poniższego apelu i kliknięcie w link, który zaprowadzi Was prosto do kwestionariusza. Z góry dziękuję!
Tez mi strasznie wypadają - moze faktycznue ten szampon kupie a ankietke wypełnie w wolnej chwili
OdpowiedzUsuńJa używam kozieradkę, łagodzi atopizmy i wspomaga odrastanie.
OdpowiedzUsuńU mnie nie zdała egzaminu: pamiętam, że była kiedyś bardzo modna i napaliłam się na nią jak szczerbaty na suchary, ale efekt był zerowy... i do tego ta chmurka zapachu, którą wyczuwałam jeszcze dłuuugo po aplikacji!
UsuńMuszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńUżywam go miesiąc ale włosy suche po umyciu,nie zmniejsza przetłuszczania i może zmniejsza wypadanie włosów ale nie w moim przypadku.U mnie może zmniejszyło na 30% ale dużo zależy od wyżywienia i innych czynników człowieka więc szampon w tym nie pomoże.Ogólnie nie polecam
OdpowiedzUsuńUżywam go miesiąc ale włosy suche po umyciu,nie zmniejsza przetłuszczania i może zmniejsza wypadanie włosów ale nie w moim przypadku.U mnie może zmniejszyło na 30% ale dużo zależy od wyżywienia i innych czynników człowieka więc szampon w tym nie pomoże.Ogólnie nie polecam
OdpowiedzUsuńTo jest szampon na mocnych detergentach, więc to typowe że przesuszył włosy, niestety :( Dlatego ja używałam go tylko w metodzie OOMO i dzięki niej nigdy tego nie odczułam. No i totalnie zgadzam się z tym, że nie wpływa na przetłuszczanie włosów! No ale ze względu na to, że u mnie zmniejszył wypadanie o ok. 50% to postanowiłam do niego po długiej przerwie wrócić :) Czekam tylko na jakąś promocję ;)
Usuń