Pamiętam, że moje pierwsze w życiu zakupy do pielęgnacji cery składały się z kremu Kolastyna „Nastolatki” oraz... antybakteryjnego mydła Protex :P Potem przerzuciłam się na żele do mycia twarzy i już na zawsze przy nich zostałam. W wielu łazienkach pasty, pianki, mydełka, olejki i wiele innych wyparły już oldschoolowe emulsje ;) Ja jednak pozostaję wierna tej właśnie formie oczyszczania twarzy: nic nie sprawdziło się u mnie lepiej, a dodatkowo cenię sobie prostotę i szybkość tej metody.
Żel do twarzy ma mi przede wszystkim nie szkodzić. Nie uczulać, nie wysuszać, nie szczypać w oczy. Po drugie ma działać: w tym przypadku, po prostu dokładnie myć ;) Po trzecie, mógłby przy tym mnie jakoś pielęgnować – choć przez tę minutę, którą żel spędza na mojej twarzy nie ma on tu zbyt wielkiego pola do popisu, nie pogardzę ekstraktem czy dwoma, witaminami czy gliceryną.
W związku z tym, że jak widzicie – moje wymagania nie są zbyt wygórowane – żel ma być przy tym łatwo dostępny i jak najtańszy, a jakby jeszcze był polskiej firmy to już w ogóle ekstra. Tej taktyki trzymam się od ładnych paru lat i udało mi się w tym czasie zachwycić pięcioma ulubieńcami. Są to produkty dla mnie niezawodne i głęboko ufam, że pomimo różnych typów cer i preferencji, każda z Was znajdzie tu coś dla siebie :) Jedziemy!
Mój namber łan: Anida Medisoft, Emulsja micelarna do mycia twarzy (ok. 5 zł/300 ml, dostępność: sieciowe apteki). Ja kupuję je w Dbam o Zdrowie.
Na chwilę obecną mój ulubiony produkt. Skład jak dla mnie idealny, podobnie jak działanie. Jest to jedyny żel, po którego użyciu nie muszę używać kremu bez najmniejszego dyskomfortu – myślę, że może to być zasługą gliceryny i emolientu już na drugim miejscu w składzie (zaraz po wodzie, czyli wyżej niż detergent!).
Oczywiście odradzam emulsję tym z Was, które się z gliceryną nie lubią – ja uwielbiam ją i na twarz, i na włosy. Także dla mnie miodzio. Jedyny minus: pompka, która aplikując kosmetyk „strzela” nim niczym pistolet na wodę – jeśli nie podstawimy ręki pod odpowiednim kątem, produkt wyląduje na umywalce zamiast na dłoni ;)
Emulsji Anida depcze po piętach Delikatny żel-krem łagodzący BeBeauty (ok. 5zł/150 ml). Jak pewnie wiecie, to jeden z tych słynnych żeli z Biedronki „podobno produkowanych przez Tołpę” (a tak naprawdę przez Torf Corporation i to zapewne jako private label). Co nie zmienia faktu, że to naprawdę dobry żel o fajnym, bogatym w humektanty składzie i praktycznie nieograniczonej dostępności.
Droższy odpowiednik tego produktu to żel do mycia twarzy Lirene "delikatnie kremowy" - skład łudząco podobny do składu BeBeauty/Tołpy.
Nikogo nie zdziwi zapewne, że na trzecim miejscu plasuje się micelarny żel nawilżający spod szyldu BeBeauty również (ok. 5 zł/150 ml). Od razu mówię, że trzeci żel z tej serii (zielony, bodajże normalizujący) nie znajdzie się w tym zestawieniu, bo nigdy go nie używałam :D W każdym razie, biedronkowy żel micelarny ma dokładnie te cechy, o których wspomniałam: cechy idealnego żelu do twarzy. Polecam bardzo, jeśli jakimś cudem nigdy się nie skusiłyście!
Tu z kolei zanim przyjdzie kolej na detergent, mamy przedtem nawilżający glikol propylenowy. Zauważmy też, że to myjadło bez Cocamidopropyl Betaine, z którą niektóre z nas się nie lubią ;)
Droższy odpowiednik tego żelu to Tołpa Dermo Face, linia Rosacal. Nie miałam, więc nie porównam skuteczności obu produktów, ale może któraś z Was ma jakieś doświadczenia?
Na miejscu czwartym ląduje mój mistrzunio. Szampon, żel pod prysznic, żel do twarzy, szampon do pędzli... Produkt, który świetnie spisuje się w każdej z tych ról o czym już co najmniej parę razy wspominałam w różnych miejscach internetów. Żel myjący Babydream Kopf-bis-Fuss (ok. 10 zł/400 ml?, dostępność: Rossmann) to kosmetyk dziecięcy o składzie bardzo zbliżonym do szamponu Babydream, są jednak między nimi drobne różnice – ponadto także w wielkości opakowania.
To jeden z tych produktów, który w swoich zbiorach mam zawsze i kiedy zaszkodzi mi nowy, testowany kosmetyk – w ruch idzie mój zestaw neutralny, a wraz z nim żel Babydream. Wiem, że nie każdemu pasuje na głowę (praktycznie brak w nim substancji filmowtórczych => może plątać włosy!) i nie tylko (rumianek to popularny alergen), ale warto chociaż się z nim zapoznać. W razie czego na pewno znajdziecie sposób na zużycie go ;)
Na piątym – last, but not least – miejscu stanęły żele Fitomed (ok. 12 zł/200? ml, dostępność: sieciowe apteki, sklepy → zielarskie). Ich składy oparte są na naturalnych detergentach mydlnicy lekarskiej i ziołowych wyciągach, mój uzupełniono odrobiną klasycznych detergentów (głównie łagodnych) i gliceryną prawie na końcu składu. Bardzo fajny żel za bardzo fajne pieniądze, wyprodukowany przez fajną firmę w bardzo fajnym kraju ;)
O ile pamiętam, to Catherine Zeta-Jones powiedziała: jeśli rano musisz umyć twarz, to znaczy, że poprzedniego wieczora nie oczyściłaś jej wystarczająco dobrze. Mam nadzieję, że dzięki temu postowi już nigdy sytuacja taka Was nie spotka i Wasza cera ZAWSZE będzie wystarczająco dobrze oczyszczona – jest to moim zdaniem krok o wiele ważniejszy niż kremy czy sera. Ale to już temat na innego posta :)
Czym obecnie myjecie twarz? Znacie jakieś produkty podobne do powyższych?
Chętnie poznam Wasze rekomendacje :)
Jak będę miała okazję, to spróbuję tych żeli z Biedronki, ale na razie mam po prostu sporo zapasów ;)
OdpowiedzUsuńTen żel do mycia twarzy fitomedu kupiłem siostrze, bodajże na urodziny, w zeszłym roku :-).
OdpowiedzUsuńSzczęściara! Mój brat praktycznie boi się kupować babskie kosmetyki, spojrzenia ekspedientek troszkę go deprymują ;) Na szczęście też zawsze świetnie trafia, lepiej chyba niż ja jemu ;D
Usuńnie miałam żadnego z nich teraz używam sylveco rumiankowego i jestem zadowolona;)
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, że z tych powyższych (sporo od Sylveco tańszych ;) ) jestem tak zadowolona, to też bym go chyba chętnie wypróbowała! Ale przez tak silną konkurencję na razie nie zapowiada się... :)
Usuńod jakiegoś czasu tylko i wyłącznie niebieski żel z biedronki. Sprawdza sie bardzo, wiec nie szukałam niczego innego. Teraz mam chęć spróbować anidy.
OdpowiedzUsuńMiałam te biedronkowe kiedyś i też zadowolona byłam, jak za taką cenę to genialne:)
OdpowiedzUsuńMój chłop nie chciał myć włosów Bejbidimem, twierdził że ma po tym pierze na głowie, a moje włosy były cudownie miękkie.
OdpowiedzUsuńMuszę kupić jeszcze raz i wypróbować też do mordki ;) Dzięki za ten patent! :)
nie próbowałam żadnego z tych produktów, ale mam ochotę spróbować żelu z fitomed i z anidy :) obserwuję! :)
OdpowiedzUsuńSpadłaś mi z nieba! Szukałam sprawdzonych żeli do twarzy bez grudek i drobinek peelingujących, które będą nadawać się do stosowania na szczoteczkę soniczną. Twój post będzie dla mnie wskazówką, co warto kupić.
OdpowiedzUsuńnabralam ogromnej ochoty na zel babydream. W maju zawitam do Pl - zaraz wciagam go na liste :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo
:*
Babydream - ulubiony :D bebeauty - uczulające...
OdpowiedzUsuńOjej, naprawdę? Oba...? :(
UsuńEh wstyd się przyznać, ale żadnego z nich nie używałam x.x Zatrzymałam się na Ziajowych wynalazkach, kiedyś zainteresowałam się Cetaphilem, ale jego cena... Hm, może przy okazji następnej wizyty w Biedronce zaopatrzę się w BeBeauty :)
OdpowiedzUsuńCetaphil jest przereklamowany :)
UsuńJa od pewnego czasu używam żeli z Ziai i jestem bardzo zadowolona :) https://e-ziaja.com/pl/143-zele-do-twarzy
OdpowiedzUsuń