Moje kolorowe kosmetyki do ust to
właściwie z jednym tylko wyjątkiem Essence. Szczególnie wychwalam
wściekle czerwony lip tint z jednej z limitowanek (i szukam dla
niego zastępstwa, bo już mi się kończy...) oraz pomadkę z serii
Long-lasting, którą znalazłam pod choinką. Ostatnio dzięki
koncernowi Cosnova miałam przyjemność przetestować trzy produkty
do ust z nowej linii The Nudes – lakiery z tej serii pokazywałam
Wam → tutaj.
W skład serii wchodzą między innymi
pomadki w pięciu kolorach. Pod względem formuły i opakowania jest
to ten sam typ produktu, co pomadki Long-lasting: różni je tylko
cielista gama kolorystyczna i metalowe, „matowe” opakowania w
kolorze zbliżonym do kosmetyku zawartego w środku (w serii
Long-lasting są one czarne z kolorową obwódką).
Do mnie dotarły dwa odcienie: jeden z
najjaśniejszych (01 wearing only a smile) oraz jeden z
najciemniejszych (05 cool nude). Numer 01 już w opakowaniu wyglądał
mi podejrzanie jasno, więc nałożyłam go na moje wargi tylko „testowo”, pędzelkiem. Efekt okazał się
oczywiście opłakany, zupełnie jak u spalonej solarki z perłową
szminą na wydętym „dzióbku”... Pomadka odnalazła nową
właścicielkę i nie zawracałam sobie nią dłużej głowy.
Z kolei kolor 05 to już zupełnie inna
para kaloszy :) Ma piękny odcień bardzo zbliżony do pomadki Wibo
Eliksir również w kolorze 05 – różni się od niego tym, że ma
w sobie o kropelkę różu mniej, a o kropelkę chłodnego brązu
więcej. Efekt to cudny - jak to mówi moja mama - „uściany” kolor,
który w połączeniu z prawie matowym wykończeniem i doskonałym
kryciem uczynił dla mnie pomadkę Essence ulubioną szminką nude.
Wspomniany wyżej Eliksir to prawie
idealnie kolor moich ust, więc po umalowaniu się tą szminką w
lustrze nie widziałam prawie żadnej różnicy ;) Natomiast gdy
pomadka zaczynała się ścierać albo odbiła mi się na zębach
(zgroza!) - oczywiście, czar pryskał. Więc w pewnym uproszczeniu,
niewiele było plusów, a standardowe dla wszystkich szminek świata
minusy jak najbardziej. Skutkiem tego szminkę nosiłam coraz
rzadziej i rzadziej, aż w końcu zaległa gdzieś zapomniana.
W przypadku Essence ten kolor jest wart
noszenia. Niby „cielisty”, ale dodaje sznytu całej stylizacji i
na dodatek gra z moją karnacją typu soft summer (jak to się w
ogóle tłumaczy? „delikatne lato”?).
Jeśli chodzi o trwałość, to jest
ona taka jak w przypadku długotrwałych pomadek Essence. Nie
przetrwa posiłku, ale jeśli nałożymy ją poprawnie to bez
jedzenia trzyma się na ustach kilka godzin. Jak wszystkie matowe
pomadki lekko wysusza usta, ale nie robi tego nadmiernie i nie
podkreśla istniejących suchych skórek.
Dodatkowo poza pomadkami wpadł mi w
ręce błyszczyk XXXL nude w odcieniu 03 taste the sweets. Poza nim
znajdziemy w tej linii jeszcze trzy odcienie, a ten określiłabym
jako łososiowy. Jest całkiem nieźle napigmentowany i dlatego
stanowi mój wybór wtedy, gdy wychodzę dokądś gdzie będę jeść
albo pić bez możliwości skontrolowania stanu szminki w lusterku.
Choć raczej nie udało mi się tego oddać na zdjęciach, błyszczyk bardzo ładnie wygląda na ustach i nie rozpływa się poza ich kontur, ale niestety jest typowo dla tego typu produktów lepki. Nie wysusza ust, nie podkreśla suchych skórek i ma solidne opakowanie: dla mnie jest to produkt stworzony do noszenia w torebce „na wszelki wypadek”. Dawno już nie miałam błyszczyka z Essence, ale kiedyś było tak, że te kryjące bez brokatu miały wszystkie podobną jakość – i on właśnie tę starą gwardię mi przypomina :)
Po lewej moje usta bez niczego, po prawej z błyszczykiem. |
Choć raczej nie udało mi się tego oddać na zdjęciach, błyszczyk bardzo ładnie wygląda na ustach i nie rozpływa się poza ich kontur, ale niestety jest typowo dla tego typu produktów lepki. Nie wysusza ust, nie podkreśla suchych skórek i ma solidne opakowanie: dla mnie jest to produkt stworzony do noszenia w torebce „na wszelki wypadek”. Dawno już nie miałam błyszczyka z Essence, ale kiedyś było tak, że te kryjące bez brokatu miały wszystkie podobną jakość – i on właśnie tę starą gwardię mi przypomina :)
Miałyście już któryś produkt z tej
serii? Polecacie inne kolory? Mnie korcą szczególnie pomadka w
kolorze 03 (druga najciemniejsza) i brązowy błyszczyk (06)... ale
na razie się wstrzymam ;)
Pozdrawiam,
Kosmeonautka
PS. Z przyczyn technicznych ten wpis zapewne nigdy nie ujrzałby światła dziennego gdyby nie mój brat... P., dziękuję!
PS. Z przyczyn technicznych ten wpis zapewne nigdy nie ujrzałby światła dziennego gdyby nie mój brat... P., dziękuję!
Jak dla mnie kolorki super. Takie na co dzień.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że wybierając w drogerii wzięłabym jaśniejszy kolor, bo jest taki ladny w opakowaniu... Ale dzięki zdjęciom widzę, że ciemniejszy zdecydowanie wygrywa!
OdpowiedzUsuńKolor Essence 05 jest idealny! Muszę kupić :)
OdpowiedzUsuńFajne takie nudziaki:) Są już dostępne w rossmanie? ;)
OdpowiedzUsuńCiężko mi powiedzieć, bo w mojej okolicy nie ma ani jednego Rossmanna, który miałby szafę kosmetyków Essence - ja swoje kupuję prawie wyłącznie w Naturach i w drogeriach tej sieci owszem, są te nudziaki już dostępne :)
Usuń