Zawsze lubiłam czerwiec, a tegoroczny jest dla mnie szczególnie wyjątkowy bo ziściło się w nim kilka moich marzeń. Jednym z wielu z nich było spotkanie twarzą w twarz z czytelniczką mojego bloga i dzięki mailowi od przesympatycznej Kamili (buziaki!) stało się to faktem :) Jego szczegóły ze wszystkimi plotami i ploteczkami zachowam dla siebie, ale nie omieszkam pochwalić się Wam jedną z odlewek, które zamieszkały dzięki Kamili w mojej łazience! Na pierwszy ogień poszedł Kallos Algae. Ciekawa jestem czy spełni moje inne marzenie – o znalezieniu idealnej maski do moich włosów ;) Wersji Keratin było do tego całkiem blisko, ale oczywiście eksperymenty trwają dalej ;)
Włosowe menu wyglądało tak:
- mycie szamponem → Natur Vital Hair Loss Shampoo for greasy hair (mój pewniak!);
- od cebulek po same końce nałożyłam maskę Kallos Algae, na to czepek i pół godziny czekania;
- po odpowiednim czasie spłukałam
włosy chłodną wodą;
- na odciśnięte z wody włosy nałożyłam dwa groszki
nawilżająco-regenerującego Balsamu do włosów Joanna, Z apteczki
babuni (tego z mlekiem i miodem).
Włosy trochę pougniatałam, wyschły
naturalnie, poszłam spać. Dziś rano prezentowały się tak:
… i efekt przyniósł mi sporą ulgę
;) Było to moje drugie podejście do Kallosa Algae. Za pierwszym
razem nałożyłam go metodą Henrietty (wprasowując przez pięć
minut), a ponadto sięgnęłam po tę co zawsze odżywkę bez
spłukiwania, czyli Ziaję Intensywne Nawilżanie. Rezultat był
taki, że mój już i tak niezbyt regularny skręt całkowicie się
rozluźnił, więc z włosów zrobiły mi się raczej krzywe strączki
niż fale czy loki.
Podobny efekt osiągnęłam przez
wprasowywanie innej, przedtem uwielbianej przeze mnie maski
(olejowego Biovaxa), więc pomyślałam, że może zawiniła tu
metoda nakładania. Mógł też zawinić niedostatek protein... Dlatego tym razem Kallos został nałożony
tradycyjnie, a dodatkowo dołożyłam włosom trochę protein w
postaci balsamu Joanny. Odkąd mocniej się kręcą te właśnie składniki stały
się tym, co lubią najbardziej :)
Widać to też chyba po zdjęciach, na
których nawet mój oporny na falowanie tył włosów całkiem ładnie
się pozwijał... Jestem bardzo, bardzo zadowolona i od dziś Kallosa
Algae będę testować naprawdę z dużymi nadziejami :) Oczywiście
dzięki Kamili – pozdrawiam Cię cieplutko ^^
Jak wyglądała Wasza niedziela
(niekoniecznie dla włosów)? Przy okazji przypominam Wam o wciąż
trwających urodzinach bloga – jeśli chcecie wygrać zestaw
kosmetyków, koniecznie zajrzyjcie → tutaj :)
Buziaki!
K.
Oj moja niedziela uplywa mi dla moich wlosow wyjatkowo niekorzystnie :p nie bylam dla nich zbyt mila po powrocie z imprezy i przed pojsciem do pracy, wilgoc na dworze (pracuje na otwartej przestrzeni) tez dala sie im we znaki.. ale zamierzam im to wynagrodzic, po powrocie do donu zabieram sie za olejowanie i maske - tez Kallosa ale Omega :)
OdpowiedzUsuńAlgae mialam i choc mnie nie urzekla dzialaniem, to bardzo polubilam jej zapach. Pozdrawiam, M. :)
Aa zapomnialam - masz sliczne wloski :) piekny kolor i skret!
UsuńBaaardzo dziękuję! Żałuję tylko, że skręt rozluźnia się trochę w ciągu dnia albo od nakryć głowy... ale to jest niestety cena za to, że nie stosuję żadnej stylizacji (kosmetyków, dyfuzora, plunkingu/ploppingu...) - może kiedyś spróbuję to zmienić i będzie jeszcze lepiej!
UsuńObencie używam tej maski i jestem z niej zadowolona :)
OdpowiedzUsuńja używam masek z kallosa non stop, ale akurat ta algowa jest jedyną, która zupełnie się u mnie nie sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńU mnie Keratin stał się maską "bazową", bo świetnie się u mnie sprawdza, co do Omegi mam mieszane uczucia, a ten Algae po początkowym zniechęceniu dał dzisiaj czadu! Jeśli uda mi się powtórzyć ten efekt to się z nim polubię, mam dziś niesamowity great hair day!
UsuńMasz piękne włoski ;) ja tez lubuje sie w kallosach, ja mam algae na półce i grzecznie czeka na swoją kolej, chocolate sie kompletnie nie spradziła, sprawdza sie znakomicie po dodaniu do niej kakao i kolagenu ;) silk i color były takimi odzywkami emolientowymi na szybko i sprawowały sie całkiem nieźle, a keratin to moja wersja proteinowa na szybko, gdy z braku czasu nie laminuje żelatyną (to najlepszy sposób na nakarmienie proteinami - efekt zawsze super), teraz mam pro-tox i jestem super zadowolona z tej wersji kallosa;) polecam ;) ma w sobie dwa oleje z oliwy i kokosa, wiec i dla nisko i wysoko porów;) omega nie miałam wlasnie, no i czekam z algae... mam nadzieje ze sie sprawdzi... Kiedy Ci się skret rozluźnia? po nawilżeniu głębokim? a po proteinach? ja mam z reguły proste włosy (nie całkiem proste ale jednak nie falowane ale proste z lekko wywinietymi końcami czasem) ale po takim kallosie keratin czasem mi sie bardzo zakrecaja, sprezynki robią. Nie wiem od czego to zalezy. po laminowaniu zelatyna tego nie mam, co najwyzej jeden kosmyk sie zakreci gdzies przy uchu. Nie wiem czemu tak sie dzieje, może ktos wie?? ;)
UsuńRozluźnia mi się właśnie po nawilżaniu, ale przede wszystkim z niedoboru protein - te bardzo go podbijają i wolę raczej małe porcje często, niż uderzeniowo (jak w przypadku laminowania). W ogóle dawnonie laminowałam włosów, ale przy tak krótkich jest to bardzo trudne, podobnie jak emulgowanie olejów odżywką - dlatego z obu procedur zrezygnowałam ;)
UsuńMyślę, że to co obserwujesz może zależeć od wielkości protein które stosujesz i dobrze byłoby po tej keratynie i żelatynie potestować kolejne rodzaje - kolagen z elastyną, jedwab, może mleko czy żółtko... :)
Ja maski żadnej nie używam, jedynie odżywki z Gliss Kura, które uwielbiam. Masz śliczne włosy i fryzurę!
OdpowiedzUsuńaftermedlife.blogspot.com
Chodzi o te dwufazowe spraye czy którąś do spłukiwania? Dziękuję za komplement! ^^
UsuńO matko, ale piękna fryzura! Włosy świetnie Ci się układają :)
OdpowiedzUsuńjaki śliczny skręt ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy ci to na spotkaniu powiedziałam, chyba nie, ale masz przeurocze włosy ♥
OdpowiedzUsuńJa się zachwycam teraz Kallosem bananowym, trochę ma za intensywny zapach, ale jest naprawdę megaśny :D
Bardzo ładne włosy, zresztą mówiłem że lepiej Ci w krótkich. Ja też sobie muszę zrobić jakiś dzień dla włosów w końcu :P.
OdpowiedzUsuńUrocze masz te włoski :)
OdpowiedzUsuńJa nadal boję się spróbować kallosa algowego, chyba wyciągnę go z zapasów, jak coś skończę wreszcie ;)
Woooooow! Rewelacja! Jakie piękne, miękkie fale!
OdpowiedzUsuńKallos Algae totalnie mi nie służy, a szkoda, bo podoba mi się zapach no i ta super wydajność :-) Skąd taka piękna bluzeczka?! :-)
OdpowiedzUsuńDostałam ją od przyjaciółki, ale o ile wiem upolowała ją w jakimś outlecie albo second handzie... Też ją uwielbiam! :)
UsuńNiesamowicie jest czytać o sobie w takich superlatywach,aż pokazałam narzeczonemu i przyjaciółce zwłaszcza, że 90% osób pewnie opisałoby mnie jako wredną zołzę :)) super , że maska się sprawdziła i znajduj jak najczęściej czas na ugniatanie bo na zdjęciach widać że naprawdę warto :). Ja rozczarowałam się Ziają kakaową - znaczy działanie ok, ale zapach zupełnie inny niż kremie z tej serii :(. Pachnie dla mnie identycznie jak Serical Crema Latte (którego i tak 99% blogosfery nazywa Kallosem). Właśnie piszę do Ciebie maila także zajrzyj :)
OdpowiedzUsuńO nieee, jaka szkoda, że się rozczarowałaś :( Mi jej zapach z tym Sericalem raczej nie kojarzy się (Serical mnie dusił wonią plastikowego budyniu, a ten jest moim zdaniem przyjemnie kakaowy), ale wiadomo - każdy ma trochę inny nos ;)
UsuńA jeśli masz też stronę zołzy to kto wie, może przy następnym spotkaniu uda Ci się ją pokazać, hihi ;)
Serdecznie dziękuję wszystkim za komplementy ^^
OdpowiedzUsuńdopiero dziś zauważyłam odpowiedź na mój komentarz ;) ale trafny, bo kolagen z elastyną i jedwab w ogole się nie sprawdzają na moich włosach, drożdże lepiej, potem keratyna w kallos keratin oraz w sprayu jako półprodukt dodany do mgiełki glisskura, a najlepsze dla moich włosów jest laminowanie żelatyną. Jajka nie próbowałam, jakoś mam opory, ale dzięki Tobie wiem, co jak wplywa na moje włosy, dziękuje ;)
OdpowiedzUsuńPS. a maska algae (gdy w końcu0 nadeszła jej kolej) na moich włosach w ogóle sie nie sprawdziła :( najgorsza z wszystkich kallosów :((