1. Najważniejszy wpis na blogu
W lipcu zdecydowanie najchętniej
czytałyście moją relację z → konferencji See Bloggers, na którą
wybrałam się po raz pierwszy i zapewne nie ostatni :) Ponieważ
miałam Wam na jej temat tyle do powiedzenia podzieliłam moje
sprawozdanie na dwie części, które i tak wyszły sadystycznie
dlugie... Ale jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam Was na → drugą część relacji – może jeszcze jej nie widziałyście :)
Zdjęcie dzięki uprzejmości @theCieniu |
2. Najlepsze momenty
By nie zmienić bloga w blogerską kronikę towarzyską, relację ze spotkania trójmiejskich blogerek skrócę do minimum :D Z inicjatywy pełnej energii Oli z bloga → Biały Lifestyle wybrałyśmy się do Tokyo Sushi Bar w Gdyni. Po pokazie firmy Repechage (która opracowała chyba najbardziej relaksujący zabieg kosmetyczny ever!) czekało nas to, co lubimy najbardziej: pogaduchy o urodzie, dobre jedzenie i oczywiście prezenty od Repechage oraz Cattier. Oczywiście dla mnie gwoździem programu były zrobione przez → Cienia paznokcie oraz boska tempura <3
Brak konta na Instagramie sprawił, że nie mam nawyku robienia zdjęć jedzeniu - na szczęście Paulina zamówiła to samo :D #foodporn |
Na spotkanie udało mi się wyciągnąć
moją czytelniczkę Kamilę, którą znacie jako winowajczynię
zatrzęsienia odlewek w mojej łazience :D Oto jej wrażenia ze
spotkania:
Jestem bardzo zadowolona, że mogłam
poznać trójmiejskie blogerki urodowo-lifestylowe i zarazem miło
zaskoczona, że jest ich aż tyle (a to przecież nie wszystkie!),
gdyż na blogach które odwiedzałam były wzmianki głównie o
Krakowie lub Poznaniu. Miejsce spotkania było świetnie trafione,
ładne i klimatyczne :). Po prezentacji maseczek lody zostały
przełamane i odbyło się mnóstwo rozmów na przeróżne tematy.
Dziewczyny zaskoczyły mnie otwartością, kreatywnością i bardzo
pozytywnym nastawieniem do życia (pozdrawiam Bogusię!). Mam
nadzieję, że będę mogła uczestniczyć ponownie w takim
spotkaniu, być może już jako blogerka :).
Widzicie to? Blogowanie jest zaraźliwe!
:D A Bogusia to oczywiście autorka bloga → Piękno i minimalizm.
Cieniu, the master of nail art w akcji :) |
3. Największe odkrycie
Będzie ono... spożywcze. Obędzie się niestety bez zdjęcia, bo bardzo moim zdaniem udany hummus kupiony w Biedronce (sic!) rozszedł się w trymiga. Za cenę bodajże 6,99 zł dostajemy „trójpak”: po 80 g hummusu klasycznego, pomidorowego i paprykowego. Ten ostatni jest według mnie nieco słabszy niż pozostałe, ale całkiem przyzwoity skład i idealna dostępność kupiły mnie całkowicie :)
4. Najlepszy zakup
Sama nie wierzę, że wreszcie mogę to
napisać, ale... kupiłam aparat fotograficzny :O Jako osoba, która
do tej pory nigdy nie posiadała własnego (choćby najbardziej
dennego!), a zdjęcia na bloga robiła pożyczanymi lub w
ostateczności dennym pstrykaczem 3,2mpix z własnego równie dennego
telefonu – nie mogę się na moje cacko napatrzeć :) Wybrałam
bezlusterkowca Sony alpha a6000 ze standardowym obiektywem 16-50mm i
choć dopiero uczę się jego obsługi, za punkt honoru postawiłam
sobie robienie zdjęć na manualu – w trybie auto nie cyknęłam na
razie ani jednego :) Oczywiście ma to swoje konsekwencje w postaci
beznadziejnego nieraz efektu moich fotograficznych popisów, ale
uważam, że ten się nie myli kto nic nie robi ;)
5. Największy sukces
Kupno aparatu to dla mnie już wielki
sukces :P Ale poza tym jestem dumna, że pomimo kosmicznych
temperatur co najmniej dwa razy w tygodniu chodzę na siłownię, a
pomimo licznych obowiązków (w tym czterech tygodni przepracowanych
na praktykach) codziennie czegoś się uczę, czytam jeden rozdział
książki, trenuję umiejętności językowe.
Największym jednak sukcesem było
ogarnięcie mojej szafy. Tak, jestem z tych ludzi, którzy są tak
nieporadni, że potrzebują do tego książki. Dla mnie „Slow
Fashion. Modowa rewolucja” Asi Glogazy było jak objawienie i w
lipcu pozbyłam się takiej ilości ubrań, że nigdy byście nie
uwierzyły. I dalej mam co nosić! Jak tylko uzupełnię kilka
najbardziej palących braków napiszę Wam jak to u mnie wyglądało,
co Wy na to?
… a na koniec ulubione piosenki
miesiąca. Z powodu szlifowania języka porzuciłam chwilowo ukochaną
Trójkę na rzecz niemieckiej rozgłośni WDR2. Oto szwabskojęzyczne
utwory, które najbardziej wpadły mi w ucho :) Wiem, że obecnie
najmodniejsze na świecie jest szydzenie z niemieckiego (który dla
mnie jest niesłychanie ładny, w przeciwieństwie do wzbudzających
zachwyty francuskiego czy hiszpańskiego), ale może dacie im szansę?
Jeśli lubicie rockowe klimaty, to spróbujcie ^^
Heh, trafna uwaga z tym Instagramem. Ja dziś piekłem świetną pizzę z tuńczykiem i oliwkami. Przez myśl nawet mi przeszło zrobić zdjęcie, ale uznałem, że nie chce mi się specjalnie sięgać po aparat i od razu zjadłem :-P.
OdpowiedzUsuńPrzybij piątkę :D Ja nawet mam zwykle przy sobie aparat (a na spotkaniu blogerek to już rzecz oczywista), tylko właśnie nie przychodzi mi do głowy to, że mogłabym go użyć :P
UsuńA ja uwielbiam instagram, to chyba jedyna aplikacja, która mnie tak wciągnęła;) Spotkanie było świetne i fajnie będzie powtórzyć:) Dziękuję też za podlinkowanie. Hummusy też zajadam, zaraziłam nawet tym mojego męża, najczęściej kupuję Sante, bo mam w sklepie pod domem, ale wypróbuję też te biedronkowe, bo skład wydaje mi się być podobny;) A no i na pewno spróbuję też zrobić sama;)
OdpowiedzUsuńNauczysz się obsługiwać aparat, ja w miarę ogarniam, tak mi się przynajmniej wydaje. A co to znaczy bezlustekowiec?
Ty się uczysz niemieckiego, ja się staram uczyć angielskiego, bo mam koszmarne zaległości... Książkę Asi też czytałam i bardzo mi się podobała:)
Ja na dobry początek chciałam zrobić własną tahinę, to też się bardzo przydaje (i do hummusu, i do wielu innych dań)!
UsuńBezlusterkowce to, tłumacząc na język amatorski, ogniwo łączące kompaktowe cyfrówki z lustrzankami. Nie mają w środku luster, więc są mniejsze, lżejsze i tańsze, ale bezlusterkowce nowej generacji dorównują pod pewnymi względami lustrzankom. Tak wyczytałam w sieci przed zakupem, a na jednej z prelekcji na See Bloggers też usłyszałam o nich duuużo dobrego!
Ja po angielsku mówię już płynnie, ale uwielbiam się uczyć języków, więc postanowiłam ruszyć zwoje mózgowe leżące odłogiem od pięciu lat i wrócić na niemiecki - satysfakcja jest ogromna!
Jeśli chodzi o odkrycia kulinarne to (poza upieczeniem placka z wiśniami) jadłam dziś zupę - krem ze szparagów (z biedry). Z tej samej firmy, co zupa „farmerska”, którą jadłaś będąc u mnie - była pyszna, szczególnie zagryzana bagietką czosnkową!
OdpowiedzUsuń#wyrafinowane#podniebienie#cebulaka#
Jest jeszcze marchewkowa i chyba jeszcze jakaś - wszystkie mnir zachwyciły, więc poluj na nie ;D
UsuńMiło było Cię poznać i spotkać na spotkaniu ;)
OdpowiedzUsuńMusisz przekonać się do insta :D też długo mi to zajęło, ale jednak założyłam i wciągnęło mnie totalnie.
Hummus kupiłam z ciekawości jakiś czas temu i też mi zasmakował.
Dziękuję bardzo za podlinkowanie :) ogólnie fajny pomysł na wpis, podkradnę pod koniec sierpnia hehe
OdpowiedzUsuńCo do języków obcych to angielski to moja największa porażka :( zaraz po maturze miałam poziom solidny B2 a potem na studiach tak zaczęłam się cofać, że szok... mam ledwo ruszoną na półeczce książkę do nauki na certyfikat FCE, ale teraz, żeby się zabrać za niektóre zadania to szkoda gadać... jednak człowiek zapomina :) Ale od niemieckiego uciekam jak od ognia, trauma z 3 lat liceum bezskutecznego uczenia się tego języka...
O swojej szafie nie wspomnę, bo też taka pomoc książkowa by mi się przydała :) ale to może kwestia psychologiczna - żal mi niektórych rzeczy wyrzucać i tak trzymam przez lata haha
Żaden problem :D
UsuńDla mnie języki zawsze były przyjemnością aż do liceum, gdy owszem - angielski był moim absolutnie ulubionym przedmiotem, ale niemiecki... szkoda gadać. Trzech nauczycieli w trzy lata, na dodatek często dający sobie wchodzić na głowę: skończyło się oczywiście tym, że nie nauczyłam się zbyt wiele niż "dzień dobry" i "do widzenia" :D Ale po pięciu latach przerwy zatęskniłam za językami obcymi i padło właśnie na germana. Okazało się, co prawda, że moje ucho do języków zapodziało się gdzieś przez te lata i nauka jest bardzo mozolna, ale chyba nawet bardziej satysfakcjonująca niż kiedyś. Więc zachęcam - niekoniecznie do nauki języków, ale do stawiania sobie wyzwań :)
Ja też nie mam własnego aparatu, ale może kiedyś się dorobię. Co do niemieckiego to podziwiam, bo dla mnie ten język brzmi okropnie. I chociaż uczyłam się go w podstawówce i gimnazjum, to wszystko wyparłam z głowy i teraz pamiętam tylko pojedyncze słowa :) A mam w rodzinie nawet jednego Niemca i zawsze musimy się porozumiewać po angielsku, bo inaczej nie ma szans ;)
OdpowiedzUsuńJa niemieckiego uczyłam się sama, jedynie po to żeby móc wpisać do CV. Brzmienia tego języka nie znoszę, chyba nie ma w nim żadnego ładnego słowa ;D. Nauczyłam się jednak niewiele, a może raczej tak jak Ania powyżej - sporo, ale pozapominałam, a wracać do starych notatek mi się nie chce, mimo że sumiennie trzymam :). Myślę, że dużą rolę odgrywa tu też psychologia, konkretnie nastawienie - angielski jest dla mnie neutralny i mówię biegle, natomiast skoro ten język od początku mi się nie podobał to nie ma się co dziwić że poszło o wiele gorzej
OdpowiedzUsuńAle Twoje zatrzęsienie odlewek to i tak lewdiwe 1/6 mojej kolecji, która nie chce się zmniejszać ;/
OdpowiedzUsuńHummus z biedry ma niestety benzoesan sodu
OdpowiedzUsuńOwszem, ma, co widać na zdjęciu :) Na szczęście nie mam chorego żołądka i nie jem dużo przetworzonego jedzenia, więc takiego hummusu w ogóle nie muszę się obawiać! :)
UsuńKsiążka Slow Fashion - Genialna!
OdpowiedzUsuń