Po ciężkim miesiącu, w którym brak
komputera o którym → wspominałam w poprzednim poście był tylko
jednym z wielu dziwnych wydarzeń przyszedł wreszcie czas na chwilę
oddechu, a z nim – wreszcie Niedziela dla Włosów :)
Tym razem chciałabym zaprezentować
Wam podstawowy zestaw kosmetyków, który na moich włosach
(kręconych, średnioporowatych, krótkich) sprawdza się idealnie i
właściwie zawsze tak samo – gdy po niego sięgam to wiem
dokładnie co w efekcie zobaczę na swojej głowie. Może wydawać
się to zupełnie normalne, ale dla przeciętnej włosomaniaczki
(testującej tysiąc produktów i ich kombinacji na minutę) jest to
czasem naprawdę niełatwa do wypracowania rzecz ;)
Jeśli sięgnę po mój ulubiony
zestaw, to efekty wyglądają następująco:
Po lewej nieodgniecione, światło sztuczne; po prawej po odgnieceniu i w świetle dziennym. |
Ciekawe jak to osiągam? Czytajcie
dalej :)
Ponieważ przy obecnej długości
włosów nie stosuję na nie olejków, rytuał rozpoczynam po prostu
od bardzo dokładnego rozczesania włosów. Odkąd mam → grzebień Ebelin z dwoma rozstawami zębów robię to aż cztery razy: najpierw na stojąco zębami szerokimi, potem to samo głową w dół,
a potem powtórka obu punktów z czesaniem ząbkami gęstymi.
Pozbywam się w ten sposób wszelkich kołtunów, których
rozplątywanie na mokrych włosach na pewno odbiłoby się na ich
kondycji. Przy okazji wyczesuję wszystkie włosy, które wypadły mi
w ostatnim czasie, ale „zaczepiły” się o te wciąż trzymające się. I tak pozbyłabym się ich podczas mycia, a tak dla własnego zdrowia
psychicznego sprawiam, że kłąb w wannie jest o wiele mniejszy ;)
Następnie umyłam włosy tym co zawsze
szamponem, czyli → Natur Vital Hair Loss Shampoo. Po odciśnięciu
włosów z nadmiaru wody nałożyłam na nie mojego ulubionego jak
dotąd → Kallosa, czyli maskę Kallos Keratin. Ponieważ do moich
włosów pasuje ona naprawdę idealnie zdecydowałam się na zakup
litrowego opakowania, bo wiem na pewno że je bez problemu zdenkuję
:)
Maskę nałożyłam łącząc to z
pięciominutowym wcieraniem metodą Henri, a na włosy nałożyłam
najpierw foliowy czepek i na to jeszcze zwykły polarowy turban. Po
kwadransie spłukałam maskę chłodną wodą: włosy po takim
zabiegu są wtedy tak jedwabiste w dotyku, że aż nie mogę przestać
ich dotykać ;)
Po ponownym odsączeniu włosów z
części wody wgniotłam w nie groszek odżywki bez spłukiwania
Ziaja Intensywne Wygładzanie z hydrolizowanym jedwabiem. Gdy
wykończyłam pomarańczową wersję Intensywna Odbudowa pomyślałam,
że teraz wolałabym Ziaję z odrobiną protein – będzie to
idealne rozwiązanie wtedy, gdy użyję maski czy odżywki która by
ich nie zawierała. Na razie jest świetnie :)
Chwilę później we włosy wgniatam
najlepszy żel jaki tylko mogłam sobie sprawić: Balea MEN Power
Flex Styling Gel → kupiony w tym roku w Drogerie Markt. Używając
go nie mam wyrzutów sumienia o niszczenie czy obciążanie włosów,
a efekt wzmocnienia skrętu jest świetny. Szkoda, że noszenie
czapki trochę ten efekt niweczy, ale z drugiej strony – gdyby nie
ten żel to byłoby jeszcze gorzej :P Więc używam i polecam
wszystkim Zakręconym włosomaniaczkom i nie tylko!
Moją NdW przeprowadzałam wczoraj
wieczorem i mogę pokazać Wam jak wyglądają włosy po naturalnym
wyschnięciu (niestety, zdjęcie w sztucznym świetle). Po
wyschnięciu trzeba włosy poodgniatać z żelu albo zrobić jak ja,
czyli... iść spać ;) Rano są ułożone dokładnie tak jak lubię
i wymagają tylko przyczesania buszu baby hair u nasady i poprawienia
palcami niektórych kosmyków. Great hair day gwarantowany!
… a potem zakładam czapkę i na
uczelnię docieram już w gorszym stanie, ale czego się nie robi by
nie przechorować kolejnego miesiąca!
Jak Wasze niedziele? Poświęcone
chociaż w pewnym stopniu włosom czy zajęłyście się czymś zupełnie innym?
Miłego wieczoru!
Kosmeonautka
U mnie olejowanie na sucho na noc, bo nie chciało mi się gotować siemienia, rano zmyte maską blueberry i szampon :) Moje włosy proszą się już o podcięcie i nie ma opcji na great hair day :D
OdpowiedzUsuńNo niestety, dobre cięcie to podstawa :D Trzymam kciuki by jak najszybciej udało się je przeprowadzić!
UsuńUwielbiam takie włosy, wydaje mi się, że w ogóle nie wiedzą co to przyklap:)
OdpowiedzUsuńCzasem im się zdarza, ale nieczęsto - to fakt ;) Jakiś miesiąc temu wrzuciłam na Insta zdjęcie, na którym nie dość że mam totalny przyklap, to jeszcze pękły mi jedne z ulubionych spodni - powiem Ci, że to recepta na doprawdy wspaniały dzień :<
UsuńZnowu mam przez Ciebie ochotę ściąć na maksa włosy! Muszę wypróbować Kallosa z keratyną, moim włosom też keratyna służy i zawsze szukam jej w odżywkach. I tego żelu zazdraszczam, może sobie w jakiejś Internetowej drogerii go kupię; szkoda, że w Rossmannie takich nie ma
OdpowiedzUsuńW razie czego służę odleweczką! ;)
UsuńAle ślicznie one wyglądają, ładne loczki na takiej długości to naprawdę wyczyn :)
OdpowiedzUsuńRównież bardzo lubię kallosa keratin, ostatnio zauważyłam u mojej mamy litr tej maseczki (szok, moja mama nie używała nigdy takich kosmetyków) i od razu wyżebrałam odlewkę, co by nowego opakowania dla siebie nie brać :)
Zobaczyłam, przeczytałam i uwielbiaaam:D Piękne włosy:)
OdpowiedzUsuńP.S. Poprzedni post bardzo przyjemnie się czytało ;)
Masz piękne włoski i jeszcze tak ładnie się falują! *.* :)
OdpowiedzUsuńjakie piękne :)
OdpowiedzUsuńŚliczne włosy, skręt fantastyczny, fajnie, że wypracowałaś swój złoty środek. U mnie by się totalnie nie sprawdził, ponieważ moje włosy nie przepadają za proteinami w sporych ilościach.
OdpowiedzUsuńZdjęcie z lewej strony cacunio :) Nawet nie widać, że coś jest posklejane i trzeba odgniatać :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny kolor włosów! Moje marzenie :D Piękny efekt po NDW :).
OdpowiedzUsuń