Higiena jamy ustnej naturalnie, ale racjonalnie? To możliwe!





Zdrowe i białe zęby to taka dziwna rzecz, której chce chyba każdy z nas, a mało kto faktycznie racjonalnie o to dba. Nie muszę chyba mówić, że kilka machnięć szczoteczką dwa razy dziennie to za mało, by o stan uzębienia i okolic zadbać prawidłowo. O efektach tego podejścia wspominałam w moim wpisie o → najważniejszych z pomijanych nawyków.

Co ciekawe, to co uważa się za absolutne minimum (szczotkowanie rano i wieczorem) niekoniecznie tym właśnie jest... podczas gdy to, co wielu uważa za elementy „dodatkowe” stanowi tak naprawdę niezbędną podstawę, którą po prostu wielu z nas pomija.

Uwaga, będzie kontrowersyjnie!

Jest bowiem tak, że poranne mycie zębów to czynność głównie dla naszego własnego komfortu. To wieczorne mycie jest myciem „dla zdrowia” i szczególnie ważne jest, by chociaż przy nim nie odpuszczać sobie innych kroków jak nitkowanie czy płukanie.

Warto przypomnieć, że od czasów dzieciństwa zmieniły się nie tylko elementy pełnego mycia zębów, ale też zalecana metoda samego szczotkowania. Zadziwiające ilu zdrowych dorosłych myje zęby tak, jak w przedszkolu, czyli sposobem wskazanym dla dzieci, osób starszych czy ogólnie z kiepską motoryką. Faktem jest, że zalecana obecnie metoda szczotkowania „dziąsło-ząb” (inaczej metoda roll) wymaga odrobiny wprawy, ale przecież łatwo się jej nabywa i dlatego trzeba tego spróbować koniecznie! :) Jeśli jeszcze jej nie stosujecie, stosowny link z dokładnym instruktażem znajdziecie na końcu posta.


Prawidłowa higiena jamy ustnej w wariancie minimum to wieczorne mycie zębów ze szczotkowaniem języka, nitkowaniem i płukaniem. Nie oznacza to, że rano zębów mamy nie myć: oznacza to jedynie, że z tych dwóch ważnych rytuałów wieczorny jest ważniejszy.

Na koniec może parę słów o moich ulubionych produktach do higieny jamy ustnej! Jak widać po moim wałkowaniu tego tematu, jest to dla mnie ważna działka i podchodzę do niej tak, jak do wszystkich innych dziedzin poruszanych na blogu: dużo czytam, szukam naukowego potwierdzenia, porównuję składy, przeglądam opinie i w końcu osobiście testuję.


W takim właśnie procesie udało mi się odkryć moich ulubieńców, w tym szałwiową pastę Ziaja mintperfekt bez fluoru. Zaczynam właśnie od niej, bo dla mnie ten element jest najistotniejszy: o ile z kiepską szczoteczką czy nicią dentystyczną się jakoś przemęczę, o tyle pasta musi być naprawdę porządna!

I Ziaja właśnie taka jest. Polska, łatwo dostępna, tania, wydajna, smaczna i nie zawierająca fluoru. Nie wiem czy wiecie, ale z fluorem to nie jest tak, że ma same zalety. Oczywiście na stronach poświęconych wszelakim teoriom spiskowym dowiecie się, że ma właściwie same wady, trują nas nim wrogie imperia i to oczywiście też nie jest prawda :D Ale faktem jest, że chociaż w Polsce zasadniczo wody się nie fluoryzuje, to w niektórych miejscach normy fluoru w wodzie z kranu są przekraczane, zwłaszcza w moim województwie (pomorskim); wyjątkowo często w statystykach wymieniane jest też moje miasto rodzinne. Dlatego od mojej idealnej pasty do zębów wymagałabym by już tego pierwiastka nie zawierała i świetnie składa się, że tak przyjemna rzecz jak szałwiowa pasta Ziai spełnia ten warunek. Ciekawe, czy lokalizacja tej marki w tutejszym regionie (Sopot) ma znaczenie... ;)

→ Tu i → tutaj parę informacji na temat przefluoryzowania wody na Pomorzu.


Drugą ważną rzeczą był dla mnie wybór szczoteczki do zębów. Po dłuższym namyśle ustaliłam, że idealna dla mnie będzie szczoteczka elektryczna i nieco ponad dwa lata temu sprawiłam sobie jeden z tych bardziej podstawowych modeli Oral-B, czyli Professional Care 500. Mając porównanie do wersji Vitality stwierdzam, że warto było dopłacić niewielką kwotę i mieć model z ruchami pulsacyjnymi, które są super! W przyszłości chętnie zmieniłabym obecną szczoteczkę na wersję soniczną albo nawet na Foreo Issa, ale to na razie dla mnie pieśń przyszłości ;)

Ponieważ moja szczoteczka elektryczna ładuje się dosyć długo, ważne było dla mnie też znalezienie dobrej szczoteczki manualnej. Tu niekwestionowane triumfy w blogosferze święcą szczoteczki Curaprox. Co odróżnia je od pozostałych, poza ceną i dostępnością właściwie tylko w aptekach?

Curaproxy mają bardzo, ale to bardzo gęste włosie wykonane z cieniuteńkich niteczek – numer pojawiający się nazwie danego modelu to właśnie ich liczba: w wariancie Ultra Soft, który posiadam, jest to aż 5460! Daje to naprawdę zupełnie inny efekt niż jakakolwiek typowa szczoteczka z drogerii. Czy to wystarczyło, bym i ja pokochała Curaproxa? Niestety, nie. Owszem, powiedziałabym, że pod kątem dokładności i delikatności czyszczenia przebija on jakąkolwiek miękką szczoteczkę popularnych marek. Ja jednak nie celuję w takie warianty, bo nie mam wrażliwych dziąseł i zdecydowanie wolę używać szczoteczek średnio twardych. I do nich Curaprox nie ma startu... Dlatego nie neguję jego niesamowitości, bo to zdecydowanie najdokładniejsza miękka szczoteczka jaką miałam. Po prostu dla średniotwardych nie jest on żadną alternatywą.

Nie udało mi się póki co namierzyć klasycznej, średnio twardej szczoteczki, która wyrwałaby mnie z kapci i zasłużyła na wyróżnienie w poście takim jak ten. Jeśli macie swoje typy, polećcie mi je koniecznie! :)


Bardzo, ale to bardzo ważnym elementem wieczornego mycia zębów jest ich nitkowanie. Jeśli regularnie to robicie to wiecie pewnie, jak irytujące jest rozdwajanie się, plątanie, siepanie nici podczas korzystania z nich. Ja dość długo myślałam, że jest to rzecz nie do przeskoczenia, aż do czasu gdy na jednym z wykładów z propedeutyki stomatologii prowadzący wspomniał dwie nici: Oral-B Pro Expert oraz Curaprox.

Cena tych drugich (22-27 zł) zwaliła mnie z nóg, ale Oral-B nawet bez promocji kosztuje niecałe 12 zł, więc postanowiłam spróbować. No i zadziałał tu ten mechanizm, że jak raz spróbowałam używania tych nici, to nie wyobrażam sobie już kupowania innych (wspominałam o tym także w poście o moich → najbardziej niezawodnych produktach). Ten produkt nitkuje właściwie sam ;) Wysiłek jest zerowy. Nitka idealnie wślizguje się w najwęższe szczeliny (a mam bardzo gęsto ustawione zęby, więc to nie lada wyczyn!), nic się nie pruje i ogólnie żyć, nie umierać ;) Od półtora roku nie kupiłam innej. Wychodzę z założenia, że nawet gdyby Curaprox ją przebił, to i tak na dłuższą metę nie stać mnie na wywalanie takich pieniędzy: poczekam, aż sama je zarobię ;)


Jeśli chodzi o płukanie jamy ustnej, to zawsze było ono dla mnie udręką. Palące stężonym alkoholem albo smakujące płynnym plastikiem płukanki powodowały u mnie bez mała odruch wymiotny i utrzymanie ich w ustach przez wyznaczony czas stanowiło nieopisane męki. Obecnie na rynku pełno jest już różnych ziołowych płukanek (nawet Sylveco wypuściło własną, próbowałyście?), ale kiedyś tak nie było ;) Dlatego od prawie roku robię sobie własny płyn do płukania z mięty, czystka i propolisu, czasem z dodatkiem olejku eterycznego. Przepis znajdziecie u Klaudyny Hebdy :)

To u niej też znalazłam jedyny przekonujący mnie sposób na naturalne wybielenie zębów. Jestem wielką przeciwniczką używania na zęby sody, a z kolei ssanie oleju nie przemawia do mnie, ale ten węgiel... czemu nie? Jeśli nie mówimy o naturalnie kremowym zabarwieniu szkliwa (niestety, to właśnie mój problem...), lecz o lekkich przebarwieniach od kawy czy herbaty, to myślę że warto spróbować. Jako że zieloną herbatę popijam właściwie bez przerwy przez cały dzień, to postanowiłam wypróbować w ten sposób licząc na to, że rozjaśnię zęby choć o ton! Trzymajcie kciuki ;)


O regularnych wizytach u dentysty, odkamienianiu i tego typu sprawach nie będę tutaj pisać: myślę, że każdy z nas o tym wie i jeśli mimo to się do tego nie stosujemy, to żadna ilość blogowych wpisów tego nie zmieni ;)

Jeśli jednak chodzi mały wysiłek jak zmiana nici czy pasty do zębów to może uda mi się Was do tego przekonać, a kto wie – może i Wy polecicie mi coś fajnego? Jak wspomniałam wcześniej, ze szczególną chęcią wypróbowałabym jakiś fajny model klasycznej szczoteczki do zębów. Macie coś godnego polecenia?

→ instrukcja poprawnego mycia zębów i wiele innych przydatnych informacji: klik!

Ściskam!
A.

Copyright © 2016 Kosmeologika , Blogger