Gęste, kremowe, sycące, pożywne. Takie właśnie są zupy, którymi zajadałam się przez ostatnie miesiące zawsze wtedy, gdy miałam ochotę na coś bez mięsa, ale tak samo krzepiącego i... często o wiele szybszego w przygotowaniu ;)
Zacznę od zupy, którą pokazywałam Wam wczoraj na → moim Instagramie. To banalne w przygotowaniu danie oryginalnie nazywa się Ramsay's Spicy Lentil Soup i pochodzi z książki „Healthy Appetite” Gordona Ramsaya. Ja odkryłam ją dzięki blogowi White Plate, na którym uproszczoną wersję „zupy Gordona” znalazłam szukając przez Google nieskomplikowanej zupy z soczewicy. Praktycznie wszystkie jej składniki to rzeczy, które w każdej chwili mam w spiżarni, więc w razie potrzeby najczęściej mogę zrobić ją od ręki. Potrzebne są tylko soczewica, litr bulionu, cebula, trochę czosnku, odrobina przecieru pomidorowego i oliwy oraz przyprawy (kolendra, kurkuma, kmin, imbir). W różnych sytuacjach zdarzało mi się zrezygnować z imbiru czy kminu, dalej można było palce lizać!
Zupa Gordona i pikantne curry z ciecierzycy |
Moim stosunkowo świeżym odkryciem jest genialne czerwone curry z ciecierzycy według instrukcji znalezionych na Dayli Cooking. Uwielbiam dania z mlekiem kokosowym, a Wy? Tutaj poza 200 ml mleczka i 400 g cieciorki potrzebujemy tylko puszki pomidorów, cebuli, czosnku, papryczki chili oraz przypraw i odrobiny zieleniny. Efekt jest orientalny i rozgrzewający, na zimę jak znalazł.
***
Potrawą, której pewnie nie odkryłabym gdyby nie otrzymany w prezencie → korzeń kurkumy jest gęsta zupa z fasoli mung. Oczywiście korzeń kurkumy można zastąpić kurkumą w proszku, a poza tym potrzebujemy raczej podstawowych składników bez udziwnień: niecałej szklanki fasoli Mung, trzech dużych pomidorów (lub pomidorów z puszki), żółtej papryki, tymianku i kminu rzymskiego. Całość jest niebywale zdrowa i smaczna, no i bardzo oryginalna!
Uzdrawiająca zupa z fasoli mung i krem kukurydziany z cynamonem <3 |
Na koniec zostawiłam przepis, który wymaga trochę więcej roboty. Jest on moim zdaniem tego wart, bo krem kukurydziany z cynamonem według Kwestii Smaku to od dwóch lat moja absolutnie ulubiona zupa. Połączenie kukurydzy i cynamonu to dla mnie strzał w dziesiątkę, a smakowitość dania podkręca roztopiony w niej kremowy serek kanapkowy. Moje kubki smakowe oszalały na jej punkcie i wierzę, że u Was będzie tak samo! Przygotujcie sobie 2 duże kukurydze (lub dużą puszkę konserwowej), serek typu Philadelphia, litr bulionu, cebulę, czosnek, papryczkę chili i cynamon, a do tego zarezerwujcie trochę więcej czasu. Wysiłek się opłaci :)
***
Jak sobie pewnie wyobrażacie, każda z tych zup aż kipi od smaku umami i naprawdę porządnie syci. Czerwone curry i krem z kukurydzy są dodatkowo dosyć tłuste (mleko kokosowe i serek kanapkowy robią swoje!), ale ja zawsze szukam sposobu by jeszcze odrobinę je urozmaicić i dodać wartości odżywczych.
Na zdjęciu po lewej widać trzy z czterech dostępnych mieszanek Bakal. Ostatnia, czerwona, jest "na słodko" - bardziej w stylu mieszanki studenckiej. Po prawej mój ulubiony miks z Bakallandu! |
Bardzo fajnym sposobem na to są wszelkie pestki, orzechy i nasiona. Możemy komponować i prażyć własne mieszanki, ja najczęściej idę na łatwiznę i kupuję gotowe. Zaskakująco duży wybór jest nawet w Biedronce, gdzie zdecydowanie najchętniej kupuję tę z Bakallandu – zawiera po prostu wszystko to, co najbardziej lubię! Słonecznik + dynia + pinia = zakochana ja <3
Wiem, że nie każdy to lubi, ale ja ubóstwiam zagryzanie zupy odrobiną dobrego pieczywa. Genialnie spisuje się tu {chleb czystoziarnisty}, o którym wspominałam też ostatnio na Insta. To takie nietypowe pieczywo, które na przekroju wygląda niczym ceglany mur: cegłami są nasiona i pestki, które same dobieramy według własnego uznania, a spoiwem najczęściej cieniutka warstwa masy z nasion babki plesznik. Jest oszałamiająco sycące, więc ja żartobliwie nazywam je lembasem – jeśli kojarzycie „Władcę Pierścieni”, to pewnie załapiecie tego suchara ;)
W każdym razie: lembasa możne upiec samemu według klasycznego przepisu (lub dowolnego innego) lub kupić. Ja jestem szczęściarą mieszkającą nad piekarnią, w której jest on dostępny w akceptowalnej cenie. Miłością do „chleba zmieniającego życie” [oryginalna nazwa autorki przepisu] zaraziłam współlokatorkę, która zarzeka się, że nic nie smakuje tak dobrze jak lembas z Nutellą ;D
Ostatnim, już typowo nastawionym na smak jedzenia trikiem są dla mnie oliwy smakowe. Kilka kropli oliwy truflowej potrafi bardzo odmienić ostateczny efekt i tylko stalowa silna wola powstrzymuje mnie przed kupowaniem kolejnych: na potrzeby mojego jednoosobowego kucharzenia byłoby to mocno bez sensu ;)
Jakoś jednak bez tego żyję, bo te zupy są po prostu genialne i przede wszystkim bardzo różne od siebie, więc chyba nigdy mi się nie znudzą. Mam nadzieję, że i Wam przypadną do gustu i wyciągną z zimowej chandry tak, jak wielokrotnie wyciągały i mnie ;)
Uwielbiam zupy:) To takie proste i smaczne danie, a przede wszystkim idealnie rozgrzewa w takie dni, jak ostatnio:)
OdpowiedzUsuńJa lubię typowe, polskie zupy: wodniste z zieleniną i kawałkami wszystkiego w środku. Nie trawię zup kremów, które są dla mnie papką dla dzieci - nawet z dodatkiem grzanek, pestek itp. Ale ten krem kukurydziany brzmi świetnie! Muszę spróbować, najwyżej zagryzę go dużą ilością chleba... :D
OdpowiedzUsuńA ja właśnie za takimi nie przepadam, w ogóle nie potrafię się nimi najeść! Może to dlatego, że polskiej wersji mają służyć jako "pierwsze danie"... Niestety w studenckiej kuchni nie wyobrażam sobie bawić się w dwudaniowe obiady, więc moje zupy mają być sycące ;)
UsuńU mnie są jednak wyjątki (np. tradycyjna pomidorowa z ryżem :D), więc mam nadzieję że i Ty znajdziesz choć jeden dla siebie :)))
Krem kukurydziany z cynamonem bym zjadła :D. Jakoś to połączenie mnie ciekawi, choć w sumie nie wiem dlaczego, bo jest takie mało spotykane :P
OdpowiedzUsuńI gdzie ten link na fb? :P
OdpowiedzUsuńW każdym razie - ale super, że przygotowałaś ten post! W przyszłym tygodniu wypróbuję zupę Gordona Ramseya :) Ale kukurydzianą pewnie dopiero latem, bo o ile kukurydzę w kolbach uwielbiam, to tej z puszki nie znoszę. Ale zapisuję sobie :) tym bardziej, że wcale nie wygląda na taką pracochłonną.
Moją ulubioną zupą jest toskańska ribollita, nawet robiłam ją w zeszłym tygodniu. To supergęsta zupa z samych warzyw, z kapustą, fasolą i chilli, podaje się ją polaną oliwą (najbardziej lubię cytrynową, chilli oraz czosnkową). W ogóle oliwy są boskie i rzeczywiście niesamowicie dodają smaku, sama mam teraz cztery - wyżej wymienioną trójkę "sklepową" i własnoręcznie mieszaną rozmarynowo-czosnkową (idealna do pieczonych ziemniaków). A nas w "gospodarstwie domowym" tylko dwoje. Więc można ;) Co do ribollity, to nawet wrzucałam przepis na bloga, ale nie wiem czy mogę tu spamować linkiem, to wrzucę go w osobnym komentarzu jakby co.
Często robię też zupy krem, teraz właśnie się gotuje selerowa, a za kilka dni mam w planach krem z pieczonego kalafioru, wszystko z "Jadłonomii" (btw wszystkim gorąco polecam tę książkę, to moja ulubiona!). Tylko bulion daję mięsny - co jakiś czas gotuję rosół i większość wywaru zamrażam na późniejsze zupy. Teraz mam zapas bulionu robionego na szkielecie z pieczonej kaczki, nadaje niesamowitego smaku i aromatu.
A takie dania z soczewicy i ciecierzycy to robię po prostu jako "stałe" ;) Często z kurczakiem, ale nie zawsze. Uwielbiam je! Generalnie kocham kuchnię indyjską! I soczewica i ciecierzyca smakują mi dużo bardziej niż ryż.
Mała anegdotka a propos soczewicy. Ostatnio robiłam kurczaka w indyjskim sosie i soczewice do niego gotowałam w osobnym garnku. Tak się złożyło, że wstawiłam ją do szybkowaru i musiałam wyjść, a chwilę później mój Mąż wracał do domu i miał sobie wszystkiego nałożyć i zjeść obiad. Ale jak otworzył szybkowar, to woda w środku była czarna, a soczewica ciemna (co jest normalne, gdy gotujesz tą zieloną), więc pomyślał, że coś się zepsuło i kurczaka jadł z chlebem ;)
Ribbolita - gorąco polecam! http://www.cienistosc.pl/2014/11/dopada-cie-przeziebienie-ugotuj-sobie.html
UsuńLOL teraz zobaczyłam u mnie na blogu, że już mi o tej jednej zupie pisałaś hihi a ja jej jeszcze ani razu nie zrobiłam (wstyd!). Ale wtedy gotowałam mniej zup niż teraz i jak już to tylko trzy rodzaje ;)
UsuńPamiętam o tej Twojej ribbolicie, planowałam ją nawet zrobić w ten weekend - obym znalazła chwilę :)
UsuńZ bulionem robię jak Ty (i też króluje mnie ten mięsny), dziś właśnie planuję nastawić cały sagan! I co do kremów też się zgadzam, to moja wielka miłość: czekam tylko aż będą w sprzedaży porządne kalafiory i brokuły, te szklarniowe i zagraniczne to w ogóle nie to :( Z obecnie dostępnych warzyw to chyba tylko ziemniaki i pory lubię, ale robiłam podejścia do zupy vichyssoise i już trzy razy mi nie wyszła :( Za to od kwietnia można już wypatrywać młodej kapusty, ciekawe jaka ribbolita wyszłaby z tego!
Co jest źródłem smaku umami w Twoich zupach? Moje przeważnie wychodzą takie "bezpłciowe", a nie chce używać glutaminianu sodu i jestem wegetarianką.
OdpowiedzUsuńNajczesciej robie je na wywarze miesnym, ale skoro to dla Ciebie odpada to zamiast wody powinnas uzywac bogatego wywaru warzywnego z wielu skladnikow (lubczyk i maslo sa kluczowe!). Dodatkowo dwie zupy sa tlustsze dzieki nabialowi czy mleku kokosowemu, a duzo umami zapewniaja tez dobrej jakosci pomidory :)
UsuńUdalo mi sie znalezc strone z ktorej nauczylam sie robic porzadny wywar kiedy stawialam pierwsze kroki w gotowaniu zup :) A nuz sie przyda?
Usuńhttp://panikucharka.pl/zupy-i-kremy/jak-ugotowac-bulion-warzywny/
Z soczewicy ostatnio robiłam pasztet - super wyszedł :) Bardzo kusząco wygląda ta Twoja zupa :)
OdpowiedzUsuńA ja tak zup nie lubię :/
OdpowiedzUsuńA ja lubię wszystkie zupy :D Fakt nie najadam się nimi bardzo ale są miłym posiłkiem xd Mój blog ♥ Serdecznie zapraszam na nowy post! Zapraszam do obserwacji. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa całą zimę przetrwałam dzięki zupom kremom... O matko jak ja je uwielbiam :D Mogłabym jeść codziennie! Najbardziej upodobałam sobie krem z soczewicy z pomidorami i dodatkiem curry. Kocham! <3
OdpowiedzUsuńKocham zupy! Zaintrygowalas mnie tym przepisem na zupę krem z kukurydzy. Mniam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam zupy ! Najbardziej pomidorową , ogórkową lub krem z dyni:)
OdpowiedzUsuńwww.khatstyle.blogspot.com
Ja zup nie jadam wcale. Jakoś mi już "zbrzydły" przez tyle lat :P
OdpowiedzUsuńnarobiłaś mi niezłego smaka, a wcale amatorką zup nie jestem i rzadko kiedy je jem - choć, wiem że powinnam i nie jedząc robię sobie krzywdę ;) Aż zmotywowałaś mnie do zmajstrowania czegoś! Pozdrawiam i oczywiście obserwuję, żeby być na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńKomentarz z d*py - też lubię zupy. (y)
OdpowiedzUsuńKocham zupy i czasem nachodzi mnie koncepcja kombinowania. Zupy krem na słodko kwaśno czy ostro. Szkoda tylko że moj chłop jest oporny w tym temacie ;p
OdpowiedzUsuńDobrze że synek ma po mnie chęć poznawania nowych smaków!
Lubię zupy, ale takie tradycyjne, typu rosół, pomidorowa itp. :) Jakoś nie smakują mi te zupy krem na słodko np. z dyni
OdpowiedzUsuńAle te zupy wyglądają smakowicie! Chyba nigdy nie kupowałam fasoli mung, ale muszę to zmienić. Ja na etapie "nie mam czasu", kupuję mrożone warzywa, wrzucam do gara, zalewam wodą, przyprawy i mam zupę w 5 minut. Może nie jest to tak zdrowe jak przygotowanie ze świeżych warzyw, ale lepsze od byle czego;)
OdpowiedzUsuńTe kremy z kalafiora i brokuła o których wspominam na fejsie robię bardzo podobnie. W garnku szybko rozmrażam porcję przygotowanego wcześniej wywaru, dorzucam paczkę mrożonego brokuła/kalafiora, do tego dodaję jedno świeże warzywo i potem na szybko blenduję. Jak mi zostanie z innego gotowania jakiś fajny dodatkowy składnik (odrobina śmietany, mleka kokosowego, świeży imbir - takie składniki, których nie opłaca się kupować specjalnie do tego celu) to sobie jeszcze nim wzbogacam, a jak nie to tylko przyprawy, pestki i świeży chlebek :D
Usuń