Maranta trzcinowa (zwana też czasem marantą trzcinowatą) trafiła do mnie przez przypadek. Szukałam kolejnego naturalnego pudru do wypróbowania, bo choć miałam ich już wiele – do każdego mam jakieś (mniejsze lub większe) „ale”. Maranta jest dla mnie póki co pudrem numer jeden, ale to materiał na innego posta… ;)
Krótko mówiąc: maranta ma kłącze, które zawiera mnóstwo skrobi.
Z niego robi się mąkę (ang. arrowroot powder), która ma mnóstwo zastosowań
kulinarnych i… co najmniej dwa zastosowania urodowe. Jedno to funkcja pudru
sypkiego w matowaniu skóry, a drugie (równie zachwycające) zaobserwowałam na
moich włosach.
Tu mała dygresja: moje włosy KOCHAJĄ wszelkiego rodzaju skrobię. Lubią dodatek
zwykłej ziemniaczanej do masek, a płukanki z wody po gotowaniu ryżu czy
makaronu po prostu wielbią. Skrobia pięknie je wygładza, okiełznuje baby hair,
pomaga uzyskać zdefiniowane loki. Ja praktycznie zawsze po jej użyciu mam great
hair day i nie inaczej było po użyciu skrobi innego pochodzenia.
Oto co wczoraj zrobiłam: umyłam włosy lawendowym szamponem
Biolaven, na pół godziny nałożyłam mój autorski ;) miks składników, a po spłukaniu
chłodną wodą odcisnęłam włosy z nadmiaru wilgoci. W skórę głowy wtarłam Jantar,
włosy pougniatałam z odżywką b/s Ziaja Intensywne Wygładzanie, a potem jeszcze
trochę z żelem do włosów Syoss (niestety, mam go w formie odlewki i nie
pamiętam która to wersja…). Czyli w całym zabiegu nie było nic nadzwyczajnego,
oczywiście poza nałożoną maską. W jej skład wchodziły:
- kopiasta łyżka nawilżającej odżywki Isana, Oil Care
- jedna pompka oleju arganowego
- łyżeczka mleka skondensowanego
- łyżeczka mąki z maranty trzcinowej
Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, zwłaszcza, że
z żelem Syoss aż tak się nie lubimy, ale muszę w końcu zużyć ;) Włosy sprawiają
wrażenie bardzo „ogarniętych”, to raz. Skręt jest świetny pomimo bardzo małej
jak na moje standardy dawki protein. Wielkim plusem było też to, że maranta
rozprowadzała się w reszcie składników milion razy lepiej niż skrobia. Ja
jestem bardzo „na tak”.
Samą marantę kupiłam w jednym z gdyńskich sklepów ze zdrową
żywnością z myślą o przeznaczeniu jej głównie do twarzy. Teraz widzę, że do
włosów też na pewno jej raz na jakiś czas uszczknę ;) Ponieważ nie stosuję diety
wegańskiej czy bezglutenowej, jej obecność w mojej kuchni jest raczej zbędna,
co nie znaczy że nie dam jej szansy. Jak przeczytacie np. tutaj ma ona szereg ciekawych właściwości: mnie zainteresowało głównie nadawanie
potrawom chrupkości oraz możliwość zastąpienia marantą jajek, które uwielbiam i których jem
trochę więcej niż jest to zalecane.
Znacie? Spróbujecie?
Jak w Waszej pielęgnacji włosów
sprawdzają się wszelkie przepisy skrobiowe?
Jeśli też bierzecie udział w akcji Anwen to dajcie znać koniecznie :)
A.
Wow, ale efekt- włosy jak marzenie:) A o marancie pierwsze słyszę...
OdpowiedzUsuńO marancie słyszę po raz pierwszy, ciekawy produkt dla lubiących skrobię :) zaciekawił mnie jako puder, czekam więc na wpis!
OdpowiedzUsuńJa do samej skrobi ziemniaczanej miałam na początku trzy podejścia, z czego jedno sprawdziło się do tego stopnia, że jest ze mną do dziś. Po raz pierwszy dodałam jej do maski i pozostały ogromne grudki. Teraz już wiem, że jedyny słuszny sposób to "roztrzepanie" skrobi w słoiku z odrobiną wody :) Rzadko dodaję ją już do masek czy odżywek, nie było efektu wow, na tyle spektakularnego, bym chciała użyć mieszanki cześciej niż w przypływach chwilowego szału związanego z nakładaniem na włosy wszystkiego, co wpadnie w moje ręce :D drugie podejście to płukanka "skrobia + woda", ale efekt był raczej mizerny. Trzecie, słuszne podejście, to płukanka "woda + żel lniany + skrobia" i ta wersja gości na moich włosach dość czesto, bo sprawdza się o wiele lepiej niż opcja bez skrobi. Ewentualnie dodaję do mieszanki odrobinę soku z cytryny i takowym mixem kończę mycie. Polecam :)
A twoje włosy prezentują się na prawdę cudownie :)
Co do płukanek to właśnie świetną skrobiową płukanką jest woda po ryżu/makaronie, ale po Twoim komentarzu planuję wzbogacić to jeszcze glutkiem lnianym :) Tylko, z drugiej strony, moje włosy kręcą trochę nosem na humektanty, więc może poczekam z tym eksperymentem na troszkę bardziej sprzyjający punkt rosy :)
UsuńŁał ale loki cudowne :D
OdpowiedzUsuńO marancie nie słyszałam, ale za to skrobię w maskach do włosów również lubię. Ogólnie ciekawi mnie strasznie jedna rzecz: spłukujesz włosy wodą z gotowania makaronu? :D To brzmi genialnie :D
Dokładnie to robię! Dla mnie na początku brzmiało to koszmarnie i długo wzbraniałam się przed tym, ale pokochałam od pierwszego użycia :) Tyle wody ile mi zostanie z kuchni ;) przelewam do dużego dzbana z dziubkiem i podziałką, dopełniam wodą do objętości jednego litra i oto cała płukanka :)
UsuńWoooow!!! Ja po skrobii wygladalam jakbym sie miesiac nie myla. Cos mnie kusi teraz arrowroot...
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o marancie, muszę ją koniecznie obczaić! :D
OdpowiedzUsuńW życiu nie słyszałam o marancie, muszę się jej przyjrzeć :D Ja ostatnio szaleję z miodem - dostałam cały słoik, a że jeść miodu nie lubię to mogę bez wyrzutów sumienia zużyć na włosy i twarz :)
OdpowiedzUsuńOj, dla mnie miód tylko do wypieków albo zewnętrznie, bo również nie przepadam :D Ale na włosach szał, zamierzam w wakacje im o miodku przypomnieć, bo liczę na delikatne refleksy ;)
UsuńTwoje włosy są przepiękne! Bardzo fajna długość, na lato wydaje się być idealna, no i te loki... Żeby i moje się tak kręciły ;) Ale nie, moje włosy mają swoje humory i falują się jak chcą ;) Blog dodaję do ulubionych, będę zaglądać.
OdpowiedzUsuńNie wiem ja jakim "poziomie zaawansowania" jesteś, więc może wyda Ci się to oczywistością, ale powiem jedno: włosów trzeba skrętu "nauczyć". Zwłaszcza jeśli przez lata pielęgnowałyśmy je przeciwko falowanej/lokowatej naturze :)
UsuńW jaki sposób układasz włosy? :) pozwalasz im wyschnąć naturalnie czy używasz może dyfuzora? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W ogóle nie posiadam suszarki, zawsze schną naturalnie :) Myję je wieczorem i zwykle po dwóch godzinach są prawie suche, więc można iść spać bez obaw ;)
Usuń