Cześć, wszystkim! Jeny, to był dla mnie miesiąc pełen wrażeń. Nigdy nie dam rady zmieścić wszystkiego w jednym tekście, więc z trudem wybrałam dla Was tylko pięć najważniejszych punktów według znanego Wam już z moich starych „przeglądów miesiąca” schematu :)
1. Najważniejszy wpis
Nad obiema częściami artykułu o łojotoku pracowałam w sumie pewnie z dwadzieścia godzin, a to oczywiście bez ciągłego rozmyślania na ten temat, skrobania luźnych notatek w najdziwniejszych miejscach i ogólnie głowienia się jak ugryźć temat w możliwe najciekawszy, ale i przystępny sposób. Dlatego nie posiadam się z radości, że naprawdę przyjęłyście go bardzo ciepło! Nie macie pojęcia jak cudownie patrzy się na statystyki, za którymi stoi tyle pracy w nadziei, że komuś będzie mogło to realnie pomóc.
Jeśli nie wiesz o jakich tekstach mowa, zajrzyj koniecznie:
2. Największe odkrycie
Na początku listopada moja instruktorka zumby po jednej z
nowych piosenek powiedziała do nas „No, a ten pan będzie w tym roku na Openerze”.
Ponieważ kawałek był raczej nietypowy (przyjemny, ale taki raczej latynoski :D)
zapytałam kto to taki, na co usłyszałam: Bruno Mars o_O
Okazało się, że był to po prostu zumbo-remiks kawałka „That’s
What I Like”, którego jakoś wcześniej nie kojarzyłam. Ale dzięki instruktorce
Kornelii zasiadłam do strony Openera i spadła mi żuchwa: o to pierwszy raz w życiu zobaczyłam na nim taki line-up, który przekonał mnie do zakupu karnetu :) Do
tej pory często bywało tak, że coś przemawiało za pójściem (dwukrotnie chciałam
iść na Arctic Monkeys na przykład), ale zawsze albo miałam w trakcie Openera jakiś wakacyjny wyjazd, albo (znacznie częściej) po prostu pasowała mi jedna
duża gwiazda i parę mniejszych, ale nic co kalkulowałoby się w zakup biletu czy
karnetu. Efekt jest taki, że mieszkam w Trójmieście jedenasty rok (z czego dziewięć w Gdyni!),
a nigdy nie byłam na jego najbardziej znanym wydarzeniu kulturalnym ;)
Ale w tym roku będę na pewno. Po tamtej zumbie zobaczyłam na
stronie Openera nie tylko Bruno Marsa (którego bardzo lubię), ale i Gorillaz
(których lubię jeszcze bardziej) oraz… Depeche Mode, których uwielbiam i nawet
widziałam na żywo już dwa razy ;D A pamiętacie ten T-shirt, który pojawił się kiedyś na {fanpage’u Kosmeologiki}? No właśnie!!! :D Karnet kupiony, dajcie znać z kim
się widzę!!!
3. Najlepszy moment
Podobnie jak w poprzednim podsumowaniu, laur najfajniejszego
momentu przypada {Kasi} i {Monice}, czyli organizatorkom drugiej edycji MayBe
Beauty: luźno skoncentrowanego wokół pomorskich blogów urodowych spotkania, które
znowu rozwaliło kosmos ;D {Tu} przeczytacie mój opis tego, co odwaliły
ostatnio, a w komentarzach dajcie mi znać czy ich najnowszy pomysł pobił
tamten, czy zasługuje na honorowe drugie miejsce ;D
Dwa miesiące przed spotkaniem na moją skrzynkę mailową
zaczęły spływać tajemnicze, klimatyczne, świąteczne maile. Zostałam między
innymi poproszona o napisanie anonimowego listu do świętego Mikołaja, a jakiś czas
później przesłano do mnie list spod ręki którejś z uczestniczek. Wylosowana
przeze mnie blogerka napisała świetny list prosząc o jedno: by prezent pozwolił
jej poczuć się jak mała dziewczynka. Takie mało konkretne prośby są super, bo
mogłam przebierać w ofertach wszystkich możliwych sklepów szukając tego, co
różowe, brokatowe, słodkie i urocze ;D Jeśli chcecie zobaczyć co wybrałam,
zaglądajcie na bloga {Tematycznie Kosmetycznie}, bo jestem pewna, że Magdalena
pokaże na nim efekty mojego wielotygodniowego wysilania mózgownicy ;D Oczywiście prezenty od tajemniczych Mikołajów to nie wszystko, bo do domu przytargałam poza tym:
To piękne rysowane logo jest autorstwa naszej prze-kreatywnej i prze-utalentowanej Pauliny <3 |
Na spotkaniu okazało się, że z tymi prezentami to nie będzie
tak hop-siup. Po pierwsze, postraszono nas, że osoby źle bawiące się na
spotkaniu dostaną zamiast prezentu worek ziemniaków xD Tu pojawia się moje
pytanie: a Was czym w dzieciństwie straszono? Mnie ziemniakami nigdy i nawet
nie słyszałam o tym! Ja zawsze bałam się dostania rózgi ;D Ziemniaki to dla mnie żadna groźba, uwielbiam je jeść na milion sposobów!
Następnie zagrałyśmy w mrożącą krew w żyłach grę skojarzeń.
Trzeba było tak pół-anonimowo napisać coś o każdym z uczestników spotkania. Gdy
po rundzie wokół stołu dostałam
przemyślenia na temat Kosmeologiki, z nerwów prawie wyczekiwałam komentarza
na temat nudnych zdjęć, za długich albo za trudnych tekstów, suchych żartów
albo sama nie wiem czego ;D Ale bardzo szybko moje kamienne serce zostało
rozgrzane do czerwoności przez zalew ciepłych słów i komplementów dotyczących
zarówno mnie, jak i bloga <3 Kochani, dziękuję! Wszystkie te cudowności widać na zdjęciu w nagłówku, bo jestem żenująco pragmatyczna i różne pamiątkowe papiery fotografuję, a potem wyrzucam.
Monice udało się uwiecznić jak ja w pocie czoła piszę komuś co o nim myślę ;D |
Moje suche poczucie humoru i błyskawicznie nabazgrolony
komiks załapał się na mininagrodę w minikonkursie ;) Następnie do akcji
wkroczyła {Asia}, która pogadała z nami o Instagramie. I powiem tak: jeśli
czyta mnie ktoś, kto planuje zorganizowanie jakiegoś spotkania blogerek, to
Asię musicie zaprosić. Widziałam już kilka prelekcji tego rodzaju, ale ta po
prostu pobiła je wszystkie. Podobne głosy widziałam w relacjach innych koleżanek
ze spotkania, więc nie jestem tu chyba odosobniona.
Po prezentacji nadszedł czas na szybką przemianę naszego
klimatycznego poddasza w gdyńskiej Kofeinie w studio wizażystów. Pojawiły się
lustra, lampy, kosmetyki, akcesoria, a zniknął… makijaż z twarzy tych z nas,
które nie zdecydowały się przyjść na spotkanie saute :D (ja zrobiłam brwi i
zmatowiłam się marantą, bo bez tych dwóch rzeczy mogłabym iść wyrzucić śmieci, ale
do kawiarni baaardzo bym nie chciała xD) Marka L’Origine zorganizowała dla nas
warsztaty, na których fajnie było zobaczyć próbę połączenia jakości kosmetyków
mineralnych z łatwością stosowania typowych produktów drogeryjnych. Osobiście
mam wątpliwości, czy jest to zamysł sensowny, ale też i nie ma on dla mnie
większego znaczenia: liczy się po prostu jakość kosmetyków, które powstały w
efekcie.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Kasi! |
A w tej kwestii, przynajmniej z tego co miałam możliwość sprawdzić, jest co najmniej dobrze. Mój makijaż został poddany próbie ognia, bo ze spotkania urwałam się chwilę przed czasem by wziąć udział w dwugodzinnym maratonie zumby ;) Więc z częścią produktów wiążę spore nadzieje! Wyglądajcie mojej opinii na Facebooku, bo tam pewnie postaram się sklecić jakąś większą analizę :) A na ten moment największą miłością zapałałam do pędzla do różu L’Origine, który był cudowny!
Kończąc relację chciałabym raz jeszcze podziękować
Organizatorkom za cały trud włożony w zrealizowanie tego spotkania; wszystkim blogującym Koleżankom: Paulinie z blogów Cienistość oraz PaulinaWeiher.pl, Dorocie, Dominice, Magdzie, Karolinie, Ani, Monice, Magdzie, Asi i Koledze Michałowi za magicznie spędzony czas, a sponsorom spotkania za deszcz prezentów jakim nas obsypali <3
Sól Bocheńska * Bielenda * Tołpa * Pierre de Plaisir * L'Origine * She Foot * Kosmetyki AA * Man Foot * Pierre Rene * Resibo * Oillan * Crazy Shop * Make Me Bio |
4. Najlepszy zakup
Tu będzie krótko. Od bardzo, bardzo dawna marzyłam o zakupie
klasycznego zimowego płaszcza. Lista najważniejszych wymagań nie była długa:
- minimum 60% (a najlepiej >70%) wełny w składzie przy cenie około 500 zł z rozsądnym zapasem, gdyby jakość była naprawdę powalająca;
- stonowany, ciemny kolor (czerń, niektóre odcienie szarości, …);
- brak dekoltu (innymi słowy, szukałam czegoś co będzie ładnie prezentowało się po zapięciu pod samą szyję);
- pasujący do mojej sylwetki krój, na pewno taliowany, a jeszcze lepiej z paskiem (ale przychylnie spojrzałabym też na budrysówkę i parę innych fasonów);
- prosty model bez udziwnień (jeden gładki kolor, żadnych kolorowych naszywek, haftów, wstawek itp.).
Prawdę mówiąc, wydawało mi się, że to taka sobie lista.
Szukałam po prostu klasycznego płaszcza o sensownej jakości. Wiem, gdzie
znalazłabym swój ideał gdybym miała budżet 1000 zł czy więcej, ale pamiętam że w
poprzednich latach w niektórych ciut droższych sieciówkach takie płaszcze
widywałam, ba! nawet namówiłam najlepszą przyjaciółkę na zakup jednego z nich w Zarze
ze trzy lata temu.
W tym roku szczęście jakoś nie chciało mi dopisać. Co prawda, pierwszy punkt z listy wyeliminował jakieś 80% znanych mi
sieciówek, ale w pozostałych 20% i niezliczonych sklepach internetowych miałam
nadzieję znaleźć coś dla siebie relatywnie szybko. Ale prawdę powiedziawszy,
wymagania dotyczące fasonu cały czas eliminowały mi prawie wszystko co zostało
:( Znalezienie w tym sezonie płaszcza z talią, który nie byłby szlafrokowym
trenczem z dekoltem do pępka (a przy tym spełniał resztę moich wymagań) było po
prostu mega czasochłonne.
Przeglądałam głównie internet, bo nienawidzę chodzić po
sklepach. Czasem widziałam nawet coś fajnego, jak ten płaszcz z Zary, ale po
przymierzeniu okazywało się, że wyglądam w nim jak kloc ;D Ostatecznie
znalazłam płaszcz... w pierwszym sklepie, którego ofertę przewertowałam, czyli w Mango (jedynej sieciówce, którą naprawdę lubię). Na stronie
sklepu niezbyt mi się podobał, bo nie lubię stójek. Ale okazało się, że
można bardzo fajnie wywinąć ją na płasko i cieszyć się okryciem z czymś w
rodzaju kołnierzyka ;) W związku z tym, że płaszcz ten spełnił wszystkie moje
wymagania (a dodatkowo miał w sobie coś z munduru, co uwielbiam!!!) od razu go
kupiłam i niniejszym nominuję do najlepszego zakupu miesiąca :)
5. Największy sukces
Nie pamiętam czy mówiłam o tym na fejsie, ale na Instagramie
na pewno. Więc niektóre z Was wiedzą pewnie, że w tym roku pierwszy raz byłam
na konferencji jako nie studentka, a lekarz :) Moja praca na temat
niezadowolenia pacjentów z jakości opieki dermatologicznej zakwalifikowała się
do sesji plakatowej na łódzkim Zjeździe Sekcji Forum Młodych Polskiego Towarzystwa
Dermatologicznego na początku tego miesiąca. Udało mi się pojechać tam z
fantastyczną ekipą koleżanek z kółka (jednej przemiłej lekarki z mojego
rocznika i kilku studentek, do niedawna moich podopiecznych ;D) i przeżyłyśmy
weekend, którego na pewno nie zapomnimy. Na samej konferencji nie załapałam się
na żadne wyróżnienie, ale podczas rozdania nagród serce rosło mi jak szalone,
kiedy kolejne lekarki z Gdańska wyróżniano w poszczególnych sesjach. W moim
„kółkowym” gangu znalazły się również trzy laureatki i jeny, jakie to było
super uczucie <3 Pod koniec rozdania ręce bolały mnie od klaskania, a
policzki od uśmiechania się, i jeśli to nie jest sukces to ja nie wiem co nim
jest :)
Ufff, koniec! Wczoraj na Stories mówiłam Wam, że piszę obecnie trzy teksty na raz i to jest najprawdziwsza prawda, niestety ;) Szykuje się DIY wpis włosowy, ciąg dalszy moich przemyśleń na temat slow fashion, a w nieco dalszej perspektywie kroi mi się bardziej kompleksowy tekst o pielęgnacji skóry wokół oczu. Dajcie znać na który z nich czekacie najbardziej!
Aha! Część prezentów otrzymanych na spotkaniu poszło już w ruch i dzisiaj trochę {gadam o nich na fanpage'u}. Jeśli chcecie zobaczyć co mi przypadło do gustu, a co nie, to polecam :)
***
Ufff, koniec! Wczoraj na Stories mówiłam Wam, że piszę obecnie trzy teksty na raz i to jest najprawdziwsza prawda, niestety ;) Szykuje się DIY wpis włosowy, ciąg dalszy moich przemyśleń na temat slow fashion, a w nieco dalszej perspektywie kroi mi się bardziej kompleksowy tekst o pielęgnacji skóry wokół oczu. Dajcie znać na który z nich czekacie najbardziej!
Aha! Część prezentów otrzymanych na spotkaniu poszło już w ruch i dzisiaj trochę {gadam o nich na fanpage'u}. Jeśli chcecie zobaczyć co mi przypadło do gustu, a co nie, to polecam :)
Boski ten płaszcz :) To ja tak szukam golfu i też właśnie płaszcza (tylko ma być szary i jakby miał jeszcze kaptur?)...
OdpowiedzUsuńA spotkanie było mega udane - podziwiam dziewczyny, bo ja bym tego lepiej nie ogarnęła :)
Tak jak pisałam Ci na fejsie, przepiękne golfy ma w tym roku MLE, a poza tym na stronie COSa widziałam fajne rzeczy na ten sezon! Co do płaszcza, to też wolałam z kapturem, ale jakbym miała przy nim obstawać to już na pewno bym nic nie kupiła :D Ale jeśli dopuszczasz coś o innym kroju lub masz troszkę większy budżet to jest spora szansa, że coś znajdziesz! :)
UsuńMiałaś bardzo ciekawy miesiąc. Ciągle jakieś atrakcje. Płaszcz super, na pewno wyglądasz w nim pięknie.
OdpowiedzUsuńoj spotkanie było bardzo fajne, podziwiam Kasie i Monikę za wysiłek włożony w przygotowanie eventu:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że jeszcze będzie okazja pogadać na żywo:)
Na pewno będzie <3
UsuńFany miesiąc miałaś :) Podobają mi się płaszcze tego typu.
OdpowiedzUsuńJa czekam na wszystkie z tych trzech tesktów:), ale jak przeczytałam skóra w okół oczu to zostałam stracona:D teraz bede siedzieć i odświeżać bloga:) nie no żartuję, ale mam nadzieje że będzie niedługo:) miłego pisania!
OdpowiedzUsuńPamiętam te zdjęcie z instagrama Cat Face Mask - rozwaliło mnie to! :D Ja właśnie szukam butów i mam spore wymagania i znów problem z zakupem ;)
OdpowiedzUsuńJeny, z butami mam bardzo podobnie jak z płaszczem! Ogólnie jakieś bluzki itd. to mniejsza inwestycja, więc mam na nie mniejsze ciśnienie, ale jak już wydaję kilka stówek na wełniany płaszcz albo skórzane obuwie to chciałabym, żeby było tip-top :D
UsuńKoniecznie sprawdź polska markę Elementy. Szyja w Polsce i maja piękny płaszcza 80% wełny, prosty klasyk w cenie 599zl
OdpowiedzUsuńSprawdzałam, tylko oni mają właśnie takie fasony jak wszędzie: albo szlafrokowe z dekoltem albo proste bez talii. Ja takich nie lubię i z góry skreślam niezależnie od ceny czy jakości :(
UsuńAniu, pięknie gratuluję udziału w Zjeździe jako lekarz :* To duże osiągnięcie i świetnie, że sprawiło Ci to tyle radości :) Jeżeli chodzi o zakupy ciuchowe - wiem aż za dobrze, że nawet bardzo proste wymagania wcale nie są takie proste ;) Ja jakiś czas temu poszukiwałam zwykłych, czarnych spodni, które po prostu będą na mnie dobrze leżeć i nie kosztować wiele (ale nie miałam też wymagań co do materiału, więc pierwsze lepsze z sieciówki byłyby ok). Koniec wymagań. Uwierz mi, że było trudno :P A Twój artykuł o łojotoku jest ogromnie wartościowy :)
OdpowiedzUsuńA widzisz jednak udało Ci się znaleźć płaszcz:) Czekam na Twoje przemyślenia o slow fashion. Oraz o pielęgnacji skóry wokół oczu.
OdpowiedzUsuńGratuluję wystąpienia już w roli lekarza! To jest niesamowity sukces i ciesz się nim i chwal :)
Cieszę się, że spotkanie się podobało :)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz chylę czoła! :)
UsuńAniu, dlugo czytam Twojego bloga i pewnie wyjde na ignorantke, ale nie maialm pojęcia ze jestes po medycynie i ze startujesz na dermatologa. Zawsze myslalam ze jestes kosmetologiem alvi biotechnologiem czy kims w tym rodzaju. Gratuluje Ci serdecznie super listopada, bo ten miesiac czesto jak na zlosc w ogole nie daje sie lubic! Pozdrawiam i życze rownie wspanialych swiat i nowego roku:*
OdpowiedzUsuńZanim wystartuję na tego dermatologa to jeszcze minie kupa czasu i jest to przede wszystkim mega ciężko osiągalne, ale nadzieja umiera ostatnia </3
UsuńJesli do studiow masz takie zaciecie jak do tworzenia wpisow. Na blogu to na pewno osiagniesz wielki sukces:*
UsuńCzekam na slow fasion :D I nie pogardzę listą tych 20% "wełnianych" sieciówek, bo to jednak ułatwiłoby zakupy :) Sama, kiedy chcę wełniany sweter w moim budżecie, to kieruję się na dział męski H&M, niestety na kobiecym w takich cenach sam akryl :/
OdpowiedzUsuńO, ja też często kupuję w męskim - sam design też lepiej gra z moim stylem ;)
UsuńNie wiem z jakiego miasta jesteś, ale na pewno warto zajrzeć do COS, Massimo Dutti, Simple, Promodu, Benettona, C&A, Mango, Zary, Reserved Modern, a nawet Mohito. No i oczywiście TK Maxx :) Kilka lat temu widziałam mój idealny, wymarzony płaszcz wełniany w... Medicine, ale wtedy go nie kupiłam i do dziś sobie pluję w brodę! Ale teraz nie kojarzy mi się, żeby takie mieli.
Nie wiem czy wyczerpałam temat, bo do wielu droższych sklepów nawet nie wchodzę i nie mam pojęcia czy na przykład w takim Guessie mają tego rodzaju rzeczy. No i ważna uwaga: to nie jest tak, że w tych wymienionych sklepach są same wełniane! Ale po prostu że regularnie je tam widuję od paru lat, bo na idealny płaszcz polowałam już od dłuższego czasu :)
Od lat szukam płaszcza, który by mnie zachwycił 😅 Na razie bez skutku, ale za to cała rodzina obkupiona 😜
OdpowiedzUsuńWitam, co sądzisz o płatkach pod oczy petitfee?polecane przez azjatycki cukier. Ja się nie znam za bardzo na składach wiec chciałabym się dowiedzieć co Ty o tym myślisz:-)
OdpowiedzUsuńWater, Glycerin, Calcium Chloride, Butylene Glycol, Ceratonia Siliqua Gum, Xantan Gum, Chondrus Crispus (Carrageenan), Hydroxythylcellulose, Ethyl Hexanediol, Citrus Grandis (Grapefruit) Seed Extract, Bambysa Textilis Stem Extract, Pinus Palistris Leaf Extract, PEG-60 Hydrogenated Castro Oil, Scutellaria Baicalanesis Root Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Houttuynia Cordata Extract, Artemisia Vulgaris Extract, Citrus Junos Fruit Extract, 1,2-Hexanediol, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Chlorphenensin, Fragrance, Synthetic Fluorphologopite, Titanium Dioxide, Iron Oxides, Alcohol, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Panax Ginseng Root Extract, Acacia Seyal Gum Extract, Caviar Extract, Sodium Hyaluronate, Betaine, Caffeoyl Tripeptide-1, Lavandula Anguustifolia (Lavender) Flower Extract, Monarda Didyma Leaf Extract, Mentha Piperia Laft Extract, Freesia Alba Flower Extract, Chamomailla Recutita (Matricaria) Flower/Leaf Extract, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, rh-Oligopeptide-1 (1 ppm, 0.01%), Gold (0.0003%), Disodium EDTA, Mineral Oil.
Powiem tak: jak sama widzisz, to co w tych płatkach najważniejsze (EGF) jest tu w malutkim stężeniu 0,01%. Nie twierdzę, że w innych kosmetykach jest go więcej, bo nie wiadomo - nie kojarzę praktycznie żadnego producenta, który dzieliłby się takimi informacjami. Ale reszta tych składników to po prostu roślinne ekstrakty niczym z dowolnego eko serum do kupienia za trzy dyszki ;)
UsuńI kwestia jest tak naprawdę wysoce indywidualna: mi byłoby szkoda wydać 135 zł na te płatki, skora za tę samą kwotę mogłabym mieć markowy filtr do twarzy, najlepsze serum z witaminą C, polski krem z peptydami pogrubiającymi skórę i pewnie jeszcze coś by mi się ostało ;) Ale jeśli ktoś już to wszystko ma i nie obciąża mu to budżetu tak bardzo jak mi, to takie płatki na pewno mogą być taką kropką nad "i", zwłaszcza w pielęgnacji oczu o której teraz piszę i mam nadzieję opublikuję tekst przed Sylwestrem.
Produktu nie testowałam, więc mogę napisać tylko tyle, co wynika ze składu :)
Dziękuję bardzo za odpowiedź. No właśnie też przekracza mój budżet, ale skóra pod oczami to moja achillesowa pięta, że się tak wyrażę, i nie wiem już jak się zabrać za pielęgnację. Z niecierpliwością czekam na post o pielęgnacji skóry pod oczami!
Usuńpłaszcz jest super!
OdpowiedzUsuńwidzę, że nie tylko ja mam za duże wymagania co do płaszcza :D a co za tym idzie nie łatwo mi takowy kopić :D
OdpowiedzUsuńO, jeśli to ta Kornelia o jakiej myślę, to znam Twoją instruktorkę zumby! :D
OdpowiedzUsuńCo do openera to ja jednak żałuję kasy i byłam tylko raz na jeden dzień - na Pearl jam ;)
Z tymi płaszczami to jakaś masakra. Dla faceta łatwiej kupić dobry płaszcz, a te damskie to albo beznadziejne albo ceny z kosmosu :( Dlatego ja na zimę mam puchową kurtkę i to męską xD A płaszczyk tylko na jesień (wiem, że z wełny, ale w sumie nie sprawdzałam jaki procent, bo to prezent).
Dobra, sprawdziłam swój płaszczyk - 80% wełna, 20% poliester, ale ten sztuczny składnik to pewnie podszewka, która nawiasem mówiąc jest do kitu, bo puszcza na szwach i mam dziury w kieszeniach xD Za to sam płaszcz jest super i wygląda dobrze, choć mam go już trzy albo cztery lata. Jest marki Unisono i jedyna wada (no, poza prującą się podszewką) to że na zimę za mało grzeje i noszę go raczej jesienią. Ale może obczaj ofertę firmy. Aż sobie z ciekawości obczaiłam i kilka opcji z wysokim procentem wełny jest. Wrzucę przykładowe linki - ale to takie pierwsze lepsze, bo nie chciało mi się bardziej scrolować.
https://www.unisono.eu/plaszcz-materialowy-67-6858-celes.html
https://www.unisono.eu/plaszcz-materialowy-67-6835-rosa.html
https://www.unisono.eu/plaszcz-materialowy-175-6001-grch.html
https://www.unisono.eu/plaszcz-materialowy-157-8291-rosa.html
W ogóle gratuluję sukcesów dermatologicznych, brawo! ♥
A i jeszcze mi się przypomniało - jeśli się przekonasz do stacjonarnych zakupów, to gorąco zachęcam do wizyty w TKMaxx, to najlepsze miejsce do kupowania drogich ubrań z dobrych materiałów. Sama niedawno kupiłam tam sweterek z kaszmiru za znośne pieniądze. Szczególnie polecam TKMaxx na Matarni, ale ten w Rivierze też daje radę, choć mniejszy. Dobrym miejscem też może być Fashion House - to w sumie żaden outlet, ale jak mam kupować drogie, markowe ubrania dobrej jakosci to jadę tam.
UsuńJest tylko jedna petarda o takim ładnym imieniu! :D
UsuńZ tego co wiem, to ten skład procentowy płaszcza i podszewki nie ma prawa być tak skonstruowany: osobno podaje się mieszankę płaszcza, osobno podszewki, a czasem osobno podają nawet skład jakiejś ekoskórzanej sprzączki 100% poliuretan ;D Ale te 20% domieszki syntetyku to też nic złego, takie płaszcze łatwiej się pielęgnuje, mniej obłażą kłakami itp. A 80% wełny to nadal bardzo dużo! :)
Te płaszcze pod linkami to nie moja bajka (wszystkie są bez talii), ale mają meeega dużo fajnych rzeczy z tkanin o ciekawych składach! Czyżbym miała nową miłość? ;D
Do TK Maxx zdarza mi się pójść, ale jednak zakupy on-line to jest to <3
Aniu miałaś bardzo intensywny miesiąc.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, spotkanie było rewelacyjne.
:*
Boks to coraz popularniejsza dyscyplina sportu. Każdy początkujący
OdpowiedzUsuńbokser potrzebuje rękawic bokserskich. Twoja kariera zależy od tego!
Nasz rękawice bokserskie golden gloves spełniają wszystkie rygorystyczne
wymagania! Sprawdź tarcze bokserskie