Na początku zeszłego roku opublikowałam trzy teksty, które warto sobie przypomnieć:
W pierwszym artykule możecie łatwo sprawdzić, czy jestem
Waszą „włosową siostrą” czy nie ;) Opisuję w nich najdokładniej jak potrafię
mój typ włosa i poza ustępem na temat długości mojej czupryny nie zmieniło się
właściwie nic. Dalej mam na głowie nieokiełznany busz falo-loczków w moim
naturalnym kolorze i o średniej porowatości.
W drugim z nich opisuję dokładnie stosowane przeze mnie
kosmetyki do włosów i tu dla odmiany zmieniło się całkiem sporo! Kilka
wymarzonych produktów nieźle mnie rozczarowało, a kilka niepozornych porządnie zaskoczyło. Przy gęstych i coraz dłuższych włosach tempo zużywania kosmetyków
wzrosło mi znacznie, co bardzo mnie cieszy. Cieszy dlatego, że właściwie wiem
już do jakich ~10 kosmetyków chciałabym zawęzić moją pielęgnację tak, aby były
w niej tylko hity nad hitami, więc z entuzjazmem denkuję to, co mi zostało. Nie jest moim priorytetem testowanie kolejnych
nowości tylko po to, by mieć o czym pisać, zwłaszcza że kręcone włosy potrafią
na nietrafione kosmetyki marudzić jak żadne inne ;D
Trzeci tekst poświęcony jest postępom w zapuszczaniu. Ze względu
na planowane ograniczenie eksperymentów z kosmetykami do włosów chciałabym
dotychczasowe kwartalniki zmienić w półroczniki, a ewentualne dodatkowe krótkie
relacje wrzucić czasem na fanpage Kosmeologiki albo na mojego Instagrama. Wydaje
mi się, że dotychczasowe pokazywane tu przeze mnie rezultaty mówią same za
siebie: holistyczne podejście do zapuszczania włosów po prostu działa.
Ponieważ od ostatniego kwartalnika włosowego nie zmieniło
się zbyt wiele, chciałabym w tej aktualizacji skupić się na planach na rok 2018
:)
Fryzjer i fryzura
Jak może kojarzycie, ostatnio podcinałam włosy w lipcu. Do tej aktualizacji planowałam zrobić kolejne i tu dopisało mi szczęście: jedna z Czytelniczek podesłała mi wpis Curly Madeleine, który przegapiłam we wrześniu. A szkoda, bo dotyczył on świetnej fryzjerki dla kręconowłosych i to w pobliskim Wejherowie!
Ja na mojej wizycie w salonie Ines byłam 10.01 i była to dla
mnie sytuacja naprawdę wyjątkowa: wybitnie rzadko chodzą do fryzjera na
cokolwiek więcej niż podcięcie końcówek, a u fryzjera z polecenia nie byłam po
prostu nigdy. O samym salonie nie będę pisać za wiele, bo Magda u siebie wyczerpała temat, a ja z wdzięczności do niej za wszystkie wskazówki chciałabym, żebyście koniecznie do niej zajrzały ;)
Co mogę napisać o mojej wizycie? Zacznę od tego, że zanim zaczęłam blogować, raz dałam sobie wycieniować włosy, a konkretnie poprosiłam o cięcie warstwowe. Było to tak dawno temu, że moje sucharki wówczas ledwo się falowały, a ja nie miałam pojęcia o ich kręconym potencjale i pielęgnowałam je kompletnie nieadekwatnie. Więc o ile cięcie pięknie prezentowało się na ułożonych przez moją fryzjerkę włosach, o tyle w rzeczywistości szybko musiałam się tej warstwy pozbyć: najdłuższa i najcięższa spodnia część wisiała smutno dając efekt kilku mysich ogonków wystających spod reszty włosów.
Od tamtej pory unikałam cieniowania, bo zawsze rzucało mi się w oczy, że moje włosy od spodu są znacznie prostsze niż warstwa wierzchnia. Tymczasem pani Danka uświadomiła mi, że są one po prostu ściśnięte/dociśnięte przez moje gęste, ciężkie włosy i że jeśli tylko dam im szansę, powinny pokręcić się jak trzeba. Zdecydowałam się więc na cieniowanie, które w zamyśle miało podnieść mi fryzurę.
Już tłumaczę o co chodzi: bez cieniowania moje włosy mają tendencję do prostowania się u nasady i bardzo równego, ułożonego układania wzdłuż twarzy i szyi. Często słyszałam, że daje to bardzo retro efekt :D Ale słyszałam i głosy z drugiej strony: że lepiej było mi w króciutkich włosach, bo wtedy one całe były skręcone i roztrzepane, a ten wyprost u nasady daje trochę efekt przyklapu. Odgrzebałam w telefonie trochę selfie z różnych okresów, żeby Wam to w miarę możliwości unaocznić. Z góry przepraszam za dziwne miny, kiepską jakość i tak dalej: większość z nich to jakieś wygłupy, sprawdzanie nowego telefonu, różnych ustawień i tak dalej - nigdy nie sądziłam, że będą gdzieś publikowane :O
Efekt po cieniowaniu w salonie Ines jest moim zdaniem fantastyczny. Włosy ze spodniej warstwy dopiero przypominają sobie, że kiedyś były kręcone, ale widać postęp praktycznie z mycia na mycie:
Cała fryzura podniosła się, a efekt retro podobno zniknął (chlip, ale trudno). Skręt wzmocnił się tak mocno, że wizualnie włosy wydają się o wiele krótsze i prawdę mówiąc, byłam W SZOKU kiedy zobaczyłam na zdjęciu z mokrymi kudłami, że „strata” długości jest naprawdę minimalna! Ale ogólnie wydaje mi się, że wyglądam znacznie lepiej i zdecydowanie chciałabym się trzymać tego właśnie kierunku. A co Wy sądzicie?
Od tamtej pory unikałam cieniowania, bo zawsze rzucało mi się w oczy, że moje włosy od spodu są znacznie prostsze niż warstwa wierzchnia. Tymczasem pani Danka uświadomiła mi, że są one po prostu ściśnięte/dociśnięte przez moje gęste, ciężkie włosy i że jeśli tylko dam im szansę, powinny pokręcić się jak trzeba. Zdecydowałam się więc na cieniowanie, które w zamyśle miało podnieść mi fryzurę.
moje włosy rok temu, po roku zapuszczania :) / tuż przed podcięciem / po podcięciu |
Już tłumaczę o co chodzi: bez cieniowania moje włosy mają tendencję do prostowania się u nasady i bardzo równego, ułożonego układania wzdłuż twarzy i szyi. Często słyszałam, że daje to bardzo retro efekt :D Ale słyszałam i głosy z drugiej strony: że lepiej było mi w króciutkich włosach, bo wtedy one całe były skręcone i roztrzepane, a ten wyprost u nasady daje trochę efekt przyklapu. Odgrzebałam w telefonie trochę selfie z różnych okresów, żeby Wam to w miarę możliwości unaocznić. Z góry przepraszam za dziwne miny, kiepską jakość i tak dalej: większość z nich to jakieś wygłupy, sprawdzanie nowego telefonu, różnych ustawień i tak dalej - nigdy nie sądziłam, że będą gdzieś publikowane :O
Efekt po cieniowaniu w salonie Ines jest moim zdaniem fantastyczny. Włosy ze spodniej warstwy dopiero przypominają sobie, że kiedyś były kręcone, ale widać postęp praktycznie z mycia na mycie:
Przed wizytą - po pierwszym myciu - sobota 20.01 |
Cała fryzura podniosła się, a efekt retro podobno zniknął (chlip, ale trudno). Skręt wzmocnił się tak mocno, że wizualnie włosy wydają się o wiele krótsze i prawdę mówiąc, byłam W SZOKU kiedy zobaczyłam na zdjęciu z mokrymi kudłami, że „strata” długości jest naprawdę minimalna! Ale ogólnie wydaje mi się, że wyglądam znacznie lepiej i zdecydowanie chciałabym się trzymać tego właśnie kierunku. A co Wy sądzicie?
Po pierwszym myciu (z dużą dawką emolientów, bo sięgnęłam po szampon-zdzierak) |
20.01.2018 po myciu proteinowym z wcieraniem Kallosa Pro-Tox |
Kończąc temat fryzur podzielę się z Wami moim włosowym celem na rok 2018: marzę by nauczyć się
w tym roku kilku warkoczowych uczesań. Od dawna śni mi się jakaś łatwa w
wykonaniu korona z warkoczy i jeśli kojarzycie gdzieś jakiś instruktaż dla
naprawdę beznadziejnych przypadków, to błagam o podesłanie mi go!
Suplementacja
Na ten moment nie planuję nic poza moim stałym zestawem:
łyżka siemienia lnianego w codziennej owsiance, witamina D przez cały rok,
antyoksydanty Olimp Anti-Ox Power Blend.
Wcierki
Moja skóra głowy ostatnio kaprysi, więc w tej chwili nic nie
wcieram i nie wiem kiedy to zmienię. Jeśli już miałabym po coś sięgnąć to
najpewniej po mleczko Basil Element (którego nowe opakowanie wyrwałam ostatnio za dychę), bo wśród wcierek bezalkoholowych jest to
chyba moja ulubiona.
Skóra głowy
Jak wiecie, gdzieś w ciągu ostatniego roku dotarło do mnie,
że bardziej zależy mi na ładnych włosach niż na przyspieszaniu ich wzrostu i że
stosowanie masaży skóry głowy jest winowajcą sporego odsetka moich „meh” hair
days. W związku z tym masaże porzuciłam skupiając się na tym, by skóra głowy była
nawilżona i dobrze oczyszczona. W tej chwili kończę rokitnikowy scrub Natura
Siberica i zastanawiam się czym go zastąpić. Zdecydowanie największą chrapkę
mam na nowy szampon od Anwen o cudnej nazwie „Mint it up!”, ale jego cena na
razie skutecznie odsuwa zakup w czasie ;)
Zdrowie ciała i włosów
W roku 2018 chciałabym jeszcze bardziej dbać o moje zdrowie,
a o włosy dbać „mniej”, ale za to mądrzej. Udało mi się zidentyfikować kilka
hitów i moją pielęgnację w roku 2018 oprę zapewne o:
- metodę OOMO
- olej rzepakowy
- szampony Babydream (nowy oraz z lewkiem, o ile nie został wycofany) i Natur Vital HAIR LOSS Shampoo for greasy hair
- Kallosa Algae lub Keratin do mycia, maskę Dr Sante z arganem i keratyną jako produkt proteinowy, maskę Anwen do włosów wysokoporowatych (lub w razie braku gotówki, Biovax Naturalne Oleje) jako kosmetyk emolientowy i złotą odżywkę Isana Professional Oil Care Effektiv-Kur jako dawkę humektantów
- wcieranie masek proteinowych metodą Henrietty
- stylizację odżywką b/s Ziaja Intensywne Nawilżanie, żelem do włosów Balea MEN Maximum Power i własnej roboty mgiełką do reanimacji loków a la Jessicurl Awe Inspiraling Spray
- płukanki skrobiowe i powrót do wzbogacania masek skrobią, o którym jakoś zapomniałam...
- przetestować chciałabym maskę Anwen do włosów średnioporowatych (w końcu sama takie mam!), jej miętowy szampon oczyszczający i ochronną mgiełkę na słońce (kupiona! czeka na jakiś wyjazd :D), odżywkę Biotebal w poszukiwaniu idealnej odżywki PEHowej, jedwab na końcówki Biovax lub Green Pharmacy, a jakbym już naprawdę miała nadmiar gotówki to oleje Anwen (zaczynając od średnio-, przez wysoko- po nisko-porowatą wersję).
Jak widać, lista marzeń jest totalnie monotematyczna :D Po prostu kiedy dopinam już pielęgnację na ostatni guzik, jedyne co mnie nęci to produkty, które wydają mi się absolutnie najlepsze z najlepszych, a takie opinie są na temat wymienionych kosmetyków wszechobecne.
A właśnie: a może Czytelniczki z okolic Trójmiasta bądź (jakimś cudem) Kwidzyna chciałyby wymienić się ze mną odlewkami wymienionych w ostatnim punkcie rzeczy?
Jeśli któryś z nich jest nie dla mnie, to chętnie dowiedziałabym się o tym
ZANIM wykupię pełnowymiarowy produkt ;D
Poza tym, jak widać po liczbie linków podczepionych pod tę listę: chcę trzymać się najlepszych sposobów, które wiele razy wystawiłam na próbę i jak dotąd się sprawdzają. Nawet o niepodlinkowanych metodach (OOMO, skrobia...) i produktach (maska Dr Sante, olej rzepakowy i tak dalej) wspominałam na blogu wielokrotnie i teraz widzę po prostu, że niektóre z tych tematów zasłużyły w końcu na rozwinięcie w osobnym wpisie :)
Poza tym, jak widać po liczbie linków podczepionych pod tę listę: chcę trzymać się najlepszych sposobów, które wiele razy wystawiłam na próbę i jak dotąd się sprawdzają. Nawet o niepodlinkowanych metodach (OOMO, skrobia...) i produktach (maska Dr Sante, olej rzepakowy i tak dalej) wspominałam na blogu wielokrotnie i teraz widzę po prostu, że niektóre z tych tematów zasłużyły w końcu na rozwinięcie w osobnym wpisie :)
Oczywiście, armia nawet tych dziesięciu-piętnastu produktów
wyglądałaby na łazienkowej półce dosyć przytłaczająco dla każdej przeciętnej
konsumentki, ale jak pewnie wiecie zapalone włosomaniaczki potrafią mieć całe
pudła czy szafki wypełnione kosmetykami i wciąż dokupować nowe ;) Więc jak na
to, że je się za włosomaniaczkę definitywnie uważam, to moim zdaniem lista
moich kosmetyków prezentuje się rozsądnie.
Masz piękne włosy, są naturalnie kręcone? Ja kiedyś kupowałam znacznie więcej kosmetyków do włosów. Obecnie ograniczam się do podstawowych. Nie zapominam jednak o nafcie i olejach.
OdpowiedzUsuńTak, naturalnie :) To znaczy stylizuję je odrobiną żelu do włosów, ale zero stylizacji na ciepło (nie posiadam nawet suszarki, o lokówce nie wspominając), papilotach i innych tego typu metodach.
UsuńUdało mi się kupić próbki Anwenowych masek. Trafiłam na nie w krakowskim Jaśminie i były po cztery złote. Dużo jak na próbkę, ale korzystnie jak pomyśleć ocenie całej maski. Podejrzewam, że mogą być też w innych drogeriach, bo z tego co widzę tej sieci w Trójmieście nie ma.
OdpowiedzUsuńNie ma, niestety! W Gdańsku jest na pewno jeden sklep, gdzie można kupić próbki, ale chwilowo jest mi tam super nie po drodze. Więc na razie cierpliwie denkuję co mam, a potem się rozejrzę :)
UsuńTwoje włosy kręcą się tak przepięknie, że zazdrość! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńTester odżywki i jednego olejku Anwen już masz ;) W ogóle też mam chrapkę na ten nowy szampon Anwen! I myślę, nad kupieniem maski do włosów wysokoporowatych jeszcze dodatkowo, jako uzupełnienie.
Moje włosy rozpaczliwie potrzebują wizyty u fryzjera, ale tak od poł roku to odkładam, bo hajsu na głupoty brak :P
Wiesz co, nie chcę Ci skłamać, ale za cięcie zapłaciłam 30 albo 40 złotych - czyli mniej-więcej tyle co maska do włosów na przykład :D I moim zdaniem naprawdę warto.
UsuńTe odlewki mi starczą na jeden raz, więc będę się musiała super przyłożyć do testu. Także zrobię to dopiero za dwa tygodnie, uwierzysz? :(
super efekt :D Bardzo dużo Ci urosły, u mnie jest to zdecydowanie mniej :(
OdpowiedzUsuńMleczka bardzo chętnie bym spróbowała :D
OdpowiedzUsuńPiękne loczki - faktycznie cieniowanie to był dobry pomysł! :)
OdpowiedzUsuńNo jakże jest mi miło! Czekałam na ten wpis i bardzo mnie cieszy, że się wszystko udało. Efekt dla mnie mega wow! Pisałam, że dobre cięcie to polowa sukcesu ❤
OdpowiedzUsuńO matko niesamowite jak włosy Ci podskoczyły do góry! :D I są pięknie skręcone :) Bardzo się cieszę, że jesteś zadowolona, właściwie po zdjęciach się nie dziwię :)
OdpowiedzUsuńMadeleine, Anovi - to dzięki Wam! Love love love <3 !!!
OdpowiedzUsuńCiszę się 😀
UsuńTo przy okazji zaklepuję kawę o! ☕
Bardzo chętnie! Od połowy lutego będę wolna, zapraszam nawet na kawę z ciachem w pakiecie :D
UsuńBiorę pakiet!!!
UsuńAniu mogłabyś zdradzić gdzie przyjmuje Pani Danka? Szukam dobrego fryzjera, który pomógłby mi z tym co teraz dzieje się na mojej głowie (burza hormonalna z powodu ciąży uwidacznia się na włosach, ponieważ praktycznie straciły skręt). Może dobre cięcie pomogłoby mi je znów stylizować tak jak kiedyś w loczki?:)
OdpowiedzUsuńW Wejherowie - ale wszystkie szczegóły znajdziesz tu :)
Usuńhttp://www.curlymadeleine.pl/2017/09/moj-fryzjer-ciecie-kreconych-wlosow-na.html
Jak dla mnie zmiana na +, a widziałam na żywo!
OdpowiedzUsuńA mi się Twoje włoski zawsze podobały - i te wcześniej, i te teraz :D
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńPiszę z problemem dotyczącym okolic oczu i będę naprawdę wdzięczna za poradę. Od czasu kiedy wprowadziłam do swojej pielęgnacji kremy pod oczy, a raczej "próbuję" wprowadzić, to po prostu nie mogę. Używałam Shiseido, Clinique, Vianek, Nacomi, maści z witaminą A oraz maści do oka Vita-pos i po każdym jest ta sama przygoda - czerwone powieki, przekrwione oczy i opuchnięcia. To już nawet nie jest reakacja na daną markę, tylko po postu na samo nałożenie kremu. :(
Co może być tego powodem i co najważniejsze - jak ja mam nawilżyć okolice oczu i nie wyglądać jak chora ? :(
Dermatolog przepisał mi lek na alergię, ale póki co minęły 2 tygodnie odkąd biorę, efektu brak, ale dr mówiła, że to potrzeba więcej czasu.
Napisz do mnie maila na kosmeologia@gmail.com :) Nie obiecuję, że uda się coś wymyślić, ale brakuje mi tu do pełnego obrazu sytuacji duuużej ilości informacji, więc wygodniej będzie "pogadać" mailowo :)
UsuńPięknie rosną - prawie jak na drożdżach :D
OdpowiedzUsuńPiękne loczki! :) Właściwie mamy teraz włosy podobnej długości, tylko Twoje na sucho się skracają, a ja mam proste druty, których nie sposób zakręcić ;) Obserwuję i pozdrawiam bo fajnie tu u Ciebie ;*
OdpowiedzUsuńNo patrz a ja dopiero niedawno wykonczylam srednioporowata Anwenke :/
OdpowiedzUsuńAkurat dostałam odlewkę 20 ml i właśnie się zachwycam efektem :D
UsuńA u mnie nic nie robiła :(
UsuńTy masz włosy, które na nie reagują ani pozytywnie, ani negatywnie chyba na żaden czynnik w kosmosie, więc nic a nic mnie to nie dziwi :D:D:D
UsuńBardzo ważna jest dla mnie pielęgnacja moich włosów, dlatego wybieram sprawdzone kosmetyki. Czasem też przydaje mi się suchy szampon, który stosuję, jeśli nie chcę jeszcze myć włosów lub jeśli na szybko potrzebuję ich odświeżenia. Bardzo lubię suchy szampon z oferty Klorane, a konkretnie ten na bazie łagodzącego mleczka z owsa. Szampon świetnie zwiększa objętość włosów.
OdpowiedzUsuń