Mam dla Was złe wieści: na tym blogu może być teraz znacznie
mniej pełnych recenzji kremów przeciwstarzeniowych… bo ten jest tak świetny, że będę do niego pewnie po wielokroć wracać. Jestem w nim zakochana <3
Nieco ponad dwa miesiące temu recenzowałam dla Was inny krem tej
samej marki: Bielenda SUPER POWER MEZO KREM, Aktywny Krem Nawilżający, który sprawił
mi ogromną niespodziankę, bo w pięknym (zwłaszcza jak na tani kosmetyk
drogeryjny!) składzie skrywał w sobie bogactwo tak cenionych i poszukiwanych
przeze mnie składników o działaniu przeciwstarzeniowym.
Do tamtego kremu wrócę pewnie nieprędko, bo jest on ideałem
dla cery suchej: oparta o lanolinę, masło kakaowe i inne emolienty baza jest
bogata i odżywcza, a więc dla mnie odrobinę za ciężka. Szukając jego zamiennika
przejrzałam składy innych kremów i cała seria Bielenda NEURO COLLAGEN ma składy
sugerujące konsystencję znacznie lżejszą, niż wspomniany Aktywny Krem Nawilżający.
Linia ta obejmuje trzy kremy dla grup wiekowych 40+, 50+ i
60+, a wszystkie te produkty mają wiele punktów wspólnych. Myślę, że z dużą
szansą powodzenia możemy przyjąć, że stężenie peptydów będzie w nich wszystkich
podobne (lub wręcz takie samo), mimo iż nieznacznie różnią się one pozycją w
składzie. Z tego powodu zdecydowałam się na wariant, który po prostu będzie
miał najwięcej substancji które lubię, a ostatecznym kryterium okazała się
witamina C. W wersji 50+ występuje ona w lubianej przeze mnie formie 3-O-Ethyl
Ascorbic Acid i to tuż za peptydami. Dlatego mój wybór padł właśnie na ten
krem. Oczywiście, ze składu można wyciągnąć znacznie więcej:
Aqua (Water), Caprylic / Capric Triglyceride, Orbignya
Oleifera Seed Oil, Ethylhexyl Stearate, Persea Gratissima (Avocado) Oil,
Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Betaine, Oryza Sativa Bran Oil, Tocopheryl
Acetate, Glycerin, Isododecane, Hydrogenated Tetradecenyl / Methylpentadecene,
Hydrolyzed Collagen, Acetyl Hexapeptide-8, Palmitoyl Tripeptide-5, 3-0-Ethyl
Ascorbic Acid, Allantoin, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Lecithin,
Beta-Sitosterol, Squalene, Sodium Stearoyl Glutamate, Potassium Cetyl
Phosphate, Dimethicone, Hydrogenated Vegetable Glycerides Citrate, Lactic Acid,
Sodium Polyacrylate, Propylene Glycol, Disodium EDTA, Caprylyl Glycol,
Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, DMDM Hydantoin, Parfum (Fragrance),
Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional,
Citronellol, Hexyl, Cinnamal, Hydroxycitronellal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene
Carboxaldehyde, Limonene.
Emolientowa baza zawiera między innymi olej babassu, z
awokado i ryżowy, a także skwalan i jeden lekki silikon. Ma w sobie mnóstwo
humektantów: uwielbianą przeze mnie betainę, czy antyoksydacyjną witaminę E, ale też glicerynę,
kolagen czy glikol propylenowy. Wysoko w składzie są dwa peptydy:
miorelaksacyjny Acetyl Hexapeptide-8 oraz „pogrubiający” skórę Palmitoyl
Tripeptide-5. Tuż za nimi moja ukochana witamina C <3 Nie zabrakło też
łagodzącej allantoiny czy rozjaśniającego przebarwienia oraz nawilżającego
kwasu mlekowego. Wielka szkoda, że jednym z konserwantów jest DMDM Hydantoin :(
Co ciekawe, jest to pierwszy od dawna analizowany przeze mnie krem niezawierający ani jednego ekstraktu roślinnego :O Są w nim naturalne oleje i ogólnie, jak widać: poza emulgatorami, konserwantami czy kompozycją zapachową każdy składnik jest w tym kremie po coś, ale jakoś tak ten brak jakiegokolwiek ekstraktu mnie zdziwił (nie, żeby był mi on do szczęścia potrzebny - to tylko moja obserwacja) :)
Przymykam jednak oko na brzydki konserwant, bo krem ten ma praktycznie
wszystkie składniki, które cenię w pielęgnacji przeciwstarzeniowej (oczywiście
poza ochroną przeciwsłoneczną! :D). Są to substancje wycelowane w takie
problemy jak spadek gęstości skóry, zmarszczki mimiczne, dys- i hiperpigmentacja czy
wiotkość i fine lines wynikające z niewystarczającego nawilżenia. Przez to krem
ten idealnie wpisuje się w mój schemat pielęgnacyjny, którego pełen opis
powinien ukazać się jeszcze w tym miesiącu. Jest to dla mnie doskonałe
uzupełnienie pielęgnacji opartej o filtry, serum z witaminą C i masaże.
W porównaniu do poprzedniego kremu, Bielenda NEURO
COLLAGEN 50+, liftingujący krem koncentrat przeciwzmarszczkowy na dzień i na
noc ma też o wieeele lżejszą konsystencję. Nie znaczy to, że słabo nawilża:
mam wręcz wrażenie, że jest to proces efektywniejszy nawet niż w przypadku Super
Power Mezo Kremu ;) W kremie Neuro Collagen jest sporo humektantów, ale po
prostu użyte w nim emolienty są ZNACZNIE lżejsze od lanoliny czy masła
kakaowego i to naprawdę czuć. Bezproblemowo sprawdzał się u mnie także pod
makijaż.
Zastanawiam się czy ten krem ma dla mnie jakieś wady. Jasne,
mógłby nie zawierać
paskudnika DMDM Hydantoin. Mógłby być na przykład jeszcze tańszy. Albo bardziej naturalny. Dlatego nie wykluczam, że czasem go zdradzę…
zwłaszcza, że blogerska ciekawość mocno kusi wypróbowaniem wersji 40+ i 60+
choćby po to, by móc je dla Was opisać i porównać. Ale na ten moment mam już w
zapasie drugie opakowanie Neuro Collagen 50+ i modlę się tylko, żeby producent
nie wpadł na pomysł zmiany składu…
Oba kremy wyrwałam na różnych rossmannowskich promocjach, za każdym razem za bodajże 18,99 zł, a cena regularna to około 23 zł. |
Nie ma chyba większej przyjemności dla Ceromaniaczki niż znalezienie swojego ideału… no, chyba że jest się ceromaniaczką-blogerką. Wtedy
ogromną frajdę sprawia dzielenie się swoimi odkryciami i patentami. Dlatego
dziś mam super dzień wiedząc, że na pewno wiele z Was podjara się tym wpisem
(prawie) tak jak ja!
Bardzo lubię kosmetyki Bielendy. Ten zakupię przy najbliższej okazji. Dzięki Aniu 😀
OdpowiedzUsuńKosmetyki Bielenda w ostatnich latach przeszły dużą metamorfozę zwłaszcza składową. Bardzo lubię się z produktami Bielenda jednak ich kremy to niestety nie moja bajka ;/
OdpowiedzUsuńCeromaniaczka? Tego określenia jeszcze nie słyszałam/czytałam :P
OdpowiedzUsuńZanim założyłam Kosmeologikę kilka blogujących o cerze dziewczyn wyszło z inicjatywą o nazwie Klub Ceromaniaczek, miały swoją stronę www i w ogóle... Niestety, wszystko wygasło zanim założyłam bloga, ale określenie w mojej głowie dalej funkcjonuje :D
UsuńBielenda ostatnio zrobiła się na prawdę dobrą marką, też jestem nią oczarowana! :D
OdpowiedzUsuńPowiedz mi, nie boisz się kremów, gdzie jest napisane 50+? Nie są zbyt ciężkie? :)
Zapraszam również do mnie :)
https://pani-blondynka.blogspot.com/
Oznaczenia wiekowe na kremach są najczęściej totalnie wyssane z palca, często piszę o tym na blogu, bo niektóre zestawienia "skład - grupa docelowa" to prawdziwe hity :D Kremy do cery dojrzałej rzeczywiście często są bogatsze, ale ten jest dla mnie taki w sam raz :) Ciekawe, czy jest taka zależność, że np. 40+ w tej serii jest najlżejszy, a 60+ najtreściwszy!
UsuńSuper, że udało Ci się znaleźć Świętego Graala *.*
OdpowiedzUsuńNiby dopiero co zamówiłam przeciwzmarszczkowego Vianka, ale chyba nie oprę się tej Bielendzie. Dzięki za cynk, ja zupełnie się nie znam na składach, szczyt moich możliwości to wyszukanie alkoholu *hehe*.
OdpowiedzUsuń- Ola
Hihi, od czegoś trzeba zacząć! ;)
UsuńDawno już nie sięgałam po tę markę. Chyba muszę znowu się nią zainteresować :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem zdania że bielenda zmieniła się na lepsze, często wypuszczają nowe produkty z dobrymi składami, a wycofują stare - widać konsumentki lubią nowości a marka im to daje.
OdpowiedzUsuńAniu, mam pytanie, napisałaś że przejrzałaś inne kremy bielendy, więc co sądzisz o siostrzanych seriach: neuro hialuron krem 40+ lub serum, a także neuro retinol serum? Czy skład twojego kremu wydaje Ci się lepszy od nich czy wszystkie są na podobnym poziomie?
Zauważyłam też serum neuro collagen i zastanawiam się jaka jest konsystencja serum - wodnista czy bardziej kremowa (jak serum vis plantis), może któraś komentująca miała przyjemność stosować?
Przeglądałam te składy, ale w każdym coś mi nie pasowało. Oba wymienione przez Ciebie sera mają dość wysoko silikony, coś czego nie ma na przykład w serum Neuro Glycol. Więc w mojej pielęgnacji, która jest warstwowa i na te silikony miałabym położyć krem, obawiałabym się jednak zapychania :( Nie wiem, czy na pewno by wystąpiło, ale po prostu nie podjęłam na razie ryzyka. Z kolei krem Neuro Hyaluron 40+ ma tylko jeden peptyd (miorelaksacyjny) oraz na początku składu dość dużo cięższych olei, więc przewiduję w jego przypadku cięższą konsystencję niż w przypadku Neuro Collagen 50+. To absolutnie nie musi być nic złego, do suchej cery to nawet lepiej! Ale ja oczywiście staram się kupować to, co ma największe szanse sprawdzić się u mnie :)
UsuńDziękuję za odpowiedź, chyba jednak skuszę się na któreś z serum jako że nie stosuję pielęgnacji warstwowej i nie czuję potrzeby dużej dawki emolientów - zakładam że oleje i silikony w składzie zapewnią odpowiednią ochronę przed ucieczką wody.
UsuńJest na to szansa :) Po składzie nie da się tego definitywnie ocenić, a niestety nie miałam tych produktów by zdać relację z pierwszej ręki. Za to będę bardzo wdzięczna jeśli za parę tygodni wrócisz tutaj i napiszesz które serum wybrałaś i jak się sprawdziło!
UsuńMam pytanie- czemu nie popierasz występowania w składzie konserwantu DMDM Hydantoin?
OdpowiedzUsuńJest to konserwant którego działanie opiera się na uwalnianiu cząsteczek formaldehydu, który jest substancją o działaniu co najmniej drażniącym, a prawdopodobnie też rakotwórczym. Na ten moment uważam, że jeśli jest on w jakimś jednym-dwóch stosowanych przez nas kosmetykach to trudno, ale na pewno nie chciałabym narażać na większą ekspozycję ani siebie, ani moich czytelniczek czy pacjentek. A idealnie byłoby nie mieć z nim kontaktu w ogóle, zwłaszcza w dobie tylu świetnych, nowoczesnych konserwantów.
UsuńZapytałam o to, bo jestem technologiem produkcji kosmetyków. Hydantoina została przebadana i zgodnie z wytycznymi można stosować ją w ilości 0,6 % (z doświadczenia wiem, że stosuje się jej zazwyczaj połowę mniej czyli 0,3%). Zarówno SCCS jak i CIR nie ma obostrzeń co to tej ilości.
UsuńWedług mnie jest to dobry konserwant jeśli chodzi o kosmetyki. I zabezpieczenie produktu przed drobnoustrojami to priorytet. Kto chciałby nakładać sobie na twarz krem z gronkowcem czy E. coli. Oczywiście produkt z użyciem tego konserwantu może kogoś drażnić ale to możemy powiedzieć o każdym składniku. Nie wiem czy słyszałaś ostatnio o podrażnieniu masłem shea ?
Dziękuję za odpowiedź.
Lubię zaglądać do Ciebie od czasu do czasu :)
Uau, taka ciekawa profesja! Jest mi tym milej, że tu zaglądasz :)
UsuńJasne, mam świadomość, że każdy składnik jest przebadany i że każdy z nich może podrażniać. Ale są dwie ważne (dla mnie) kwestie, które wpływają na to jak ja prywatnie postrzegam te czy inne składniki (tu chciałabym podkreślić, że na blogu wyrażam prywatne poglądy, a nie podręcznikową wiedzę :)). Pierwsza jest taka, że normy też się zmieniają i na przykład sam formaldehyd jeszcze do niedawna był dopuszczony w kosmetykach, a jak pewnie wiesz od grudnia jest już zakazany. Po drugie, każdy ma trochę inną wrażliwość: wielu osobom alkohol w kosmetykach nie przeszkadza, a moja cera źle reaguje nawet na małą jego ilość. Mam po prostu skórę wrażliwą i zdecydowanie wolę składników drażniących unikać :)
Nie bardzo rozumiem też uwagę odnośnie bakterii, może źle się zrozumiałyśmy?Bo przecież w komentarzu piszę: "zwłaszcza w dobie tylu świetnych, nowoczesnych konserwantów". Nie jestem przeciwna używaniu konserwantów jako takich!!! :D Ale skoro mamy alternatywy, skoro parabeny są bezpieczne i łatwo dostępne, to ja jako świadoma konsumentka chcę pokazywać przez wybory zakupowe czy teksty na blogu, że właśnie te alternatywy preferuję :)
Bardzo mnie zainteresowałaś podrażnieniem masłem shea! Chodzi o alergię na jakieś składniki obecne w nierafinowanym oleju czy o coś innego...?
Z mojego doświadczenia wbrew pozorom mamy bardzo niewiele konserwantów, które rzeczywiście konserwują dobrze kosmetyki.
UsuńOczywiście rozumiem Twoją perspektywę. Zapytałam bardziej z ciekawości czym kieruje się konsument (czyli w tym przypadku Ty) jeśli chodzi o negowanie Hydantoiny. W żadnym wypadku nie miałam nic złego na myśli. :)
Kiedyś zrobiłam eksperyment i przebadałam mikrobiologicznie wszystkie kremy jakie miałam w domu. Wtedy jeszcze można była używać MIT i okazało się że kosmetyk regularnie używany właśnie z tym konserwantem nie był tylko zakażony, należy dodać, że był to krem do rąk w tubie co ma także duże znaczenie jeśli chodzi o zagrożenie mikrobiologiczne.
Jeśli chodzi o masło shea to sprawa oparła się na tym, że masło shea z Ecocertem sprzedawane w czystej postaci niesamowicie uczulało większość konsumentów. Producent zaczął robić badania w kierunku jakiś zanieczyszczeń czy właśnie zakażenia drobnoustrojami, a okazało się że masło shea w prawdziwej czystej postaci (bardzo rzadko spotykane w jakimkolwiek kosmetyku ze względu na cenę) jest drażniące dla skóry twarzy. To tak przytaczam jako ciekawostkę, bo teraz panuje straszna moda na eko ;)
A no właśnie, tak czułam że to będzie zwykła alergia :) Dzięki za info, bardzo ciekawe!
UsuńAniu mam pytanie co do stosowania tego kremu. Skład rzeczywiście jest godny polecenia ale zastanawia mnie jak go nakładać na twarz. W składzie są dwa kaprysy, jeden pogrubiajacy skórę który możemy stosować na całą twarz ale drugi należy do rozliczających którego nie powinno się między innymi stosować na dolinę łez. Jak Ty go stosujesz? Ja do tej pory nie spróbowałam żadnych kremów pod oczy i zawsze nakladalam krem do twarzy na te okolicę. Ale teraz w sumie zwatpilam czy ten też tak będę mogła stosować?
OdpowiedzUsuńKwestia jest złożona, ale postaram się odpowiedzieć krótko:
Usuńteoria jest taka, że właśnie peptydy miorelaksacyjne nie powinny być stosowane pod oczy, bo tam mogą spowodować powstanie worka pod oczami. Mi się zdarzało je tam stosować, nawet dosyć długo, bo z serum Neuro Glycol nie szczypałam się i szło na całą twarz ;) No i nic się nie zadziało. Pytanie brzmi: czy skoro teraz nic się nie dzieje, to znaczy że akurat u mnie (i u innych farciarzy) tego efektu nie ma? Czy może to tylko kwestia wieku? A może teraz nie ma, ale wystąpi kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości?
Tego, przynajmniej na razie, nie udało mi się ustalić. Dlatego na chwilę obecną chucham na zimne i produktów z peptydami miorelaksacyjnymi nie stosuję pod oczy. I też kiedyś nie używałam specjalnych kremów na te okolice, bo używałam tam tego samego co na resztę twarzy, ale ten środek ostrożności niejako wymusił na mnie wprowadzenie osobnego kosmetyku na skórę wokół oczu. Nie twierdzę, że to jest na sto procent konieczne, ale zasadne wydaje mi się takie podejście jakie opisałam :)
Dziękuje za odpowiedź i wszystko jasne:) Więc na okolicę pod oczami wybiorę jakiś krem z Twojego nowego zestawienia z peptydami pogrubiającymi i będzie po sprawie:)
UsuńDaj koniecznie znać co wybrałaś i jak się sprawdziło :)
UsuńAniu,
OdpowiedzUsuńJakie jest Twoje podejście do fenoksyetanolu? Ja trochę boję się używania kosmetyków z nim w składzie, ale ciężko znaleźć coś dobrego, co go nie zawiera :(. Myślisz, że niepotrzebnie tak się go wystrzegam?
Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie :)
UsuńFajny skład, z chęcią wpisze go na listę kremów do wypróbowania, poczekam na promocję, a i tak jest bardzo tani.przez ostatnie pół roku zacytuję się twoimi postami, z tak świetnie napisaną i merytoryczną wiedzą. Dzięki, że jesteś i działasz w blogosferze.
OdpowiedzUsuńHej, użytkownicy, jako że w organizmie występują różne typy kolagenu, przynajmniej tak czytałam w magazynie food forum , czy w takim razie każdy suplement,krem działa tak samo na każdy typ , czy są jakies różnice ?
OdpowiedzUsuńTak, zgadza się, występuje wiele rodzajów kolagenu. Czytając publikacje na temat poszczególnych peptydów widzę czasem uściślenie, że badano syntezę konkretnego typu kolagenu, więc przypuszczalnie jakieś dyskretne różnice występują. Nie sądzę jednak, by w przypadku kremów były zauważalne gołym okiem ;) A o suplementach nie wypowiadam się, bo jestem tu bardzo sceptyczna co do jakiegokolwiek działania (akurat zgłębiam ten temat).
UsuńKochana, w tym konkretnym kremie niektóre "niedociągnięcia" w składzie rekompensowane są niską ceną. Czy znasz może droższy krem, który ma w składzie wszystkie te wspaniałości, ale ma też trochę ładniejszą resztę składników? Zależy mi przede wszystkim żeby nie było tego silikonu i brzydkiego konserwantu. Cena w sumie nie gra roli. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńJa polecam od siebie serum Klairs Midnight Blue, Youth Activating Drops:) Skład jest krótki i miły dla oka:)
UsuńA chodzi Ci bardziej o takie kosmetyki eko czy coś z dermokosmetyków? Bo jak chodzi o kosmetyki naturalne, to takie połączenia (np. z retinolem, peptydami) mają w ofercie na przykład OZNaturals, Amara Organics, TruSkin Naturals, Skin Rescue. Jak o dermokosmetyki to musiałabym bardziej pomyśleć. StriVectin ma świetne produkty, chyb wszystkie bez donorów formaldehydu, ale pod kątem silikonów to już musiałabym przejrzeć dokładnie ofertę i coś konkretnego wybrać :D
UsuńDlatego proszę o sprecyzowanie :)
Aha, a poza tym właśnie to serum podpowiedziane przez Necię, Mizon Peptide 500 i ogólnie w ofertach różnych marek są poukrywane takie perełki :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAniu, od dawna unikam trójglicerydów w kremach, bo podejrzewałam je o zapychanie i ciężką konsystencję. Czy jest się czego obawiać w tym kremie? :)
OdpowiedzUsuńBeata
Jeśli wniosek ten masz z suchej teorii - straszenia uprawianego na wielu portalach, forach i blogach, to moim zdaniem niepotrzebnie. Natomiast jeśli sama faktycznie zaobserwowałaś, że kremy z trójglicerydami zawsze Ci szkodzą, a kremy bez nich nie, to oczywiście możesz mieć takiego pecha. Chociaż na pewno warto się wtedy przyjrzeć tematowi oczyszczania twarzy i mikrozłuszczania, bo może problem tkwiłby właśnie tutaj, a nie w trójglicerydach :)
UsuńAniu, w tym kremie nie ma retinoidów, ani innych pochodnych retinolu, prawda?
OdpowiedzUsuńOj nie, zupełnie nic. Zresztą w drogeryjnych kremach rzadko jest cokolwiek mocniejszego niż Retinyl Palmitate, czyli tak naprawdę bardziej antyoksydant niż retinoid ;)
Usuń