Pytania o analizę składów różnych
kremów z filtrem to jedne z częstszych próśb jakie dostaję od Was
w komentarzach. Zawsze staram się na nie odpowiedzieć i to w miarę
możliwości wyczerpująco, ale często po prostu nie wyrabiam się
czasowo i robię to z tak dużym opóźnieniem, że aż wstyd.
Wpadłam więc na pomysł
zrehabilitowania się w Waszych oczach i stworzenia tekstu, który jak
za rękę poprowadzi Was przez cały proces analizy i pomoże Wam
samodzielnie podjąć decyzję czy ten lub inny krem ma szansę
spełnić nasze oczekiwania.
Jaki krem z filtrem wybrać?
No właśnie, oczekiwania. To jedno z podstawowych pytań jakie musimy sobie zadać przed wyborem kosmetyku lub analizą składu już upatrzonego produktu.
W tym tekście skupię się na kremach
przeciwsłonecznych do twarzy, bo moim zdaniem do ciała bardzo
podobnie sprawdzi się praktycznie każdy dostępny w drogeriach. Na
ciele raczej nie oczekujemy dobrego matu, współpracy z makijażem czy małego ryzyka zapchania nam porów ;) Więc zastanówmy się po prostu o
jakiej wartości SPF myślimy i czy mają dla nas znaczenie konkretne
składniki, których poszukujemy lub chcemy unikać.
Jeśli lubimy
kosmetyki ekologiczne to pewnie chętnie sięgniemy po oparte o filtry
fizyczne (mineralne) kosmetyki naturalne; jeśli jesteśmy w ciąży
albo karmimy piersią to pewnie zainteresują nas kremy bez filtrów
przenikających; a w pozostałych przypadkach raczej nie ma to
większego znaczenia. No, chyba że jest jakaś sytuacja, która
teraz nie przychodzi mi do głowy? Jeśli tekst o ochronie
przeciwsłonecznej całego ciała Was interesuje to dajcie znać :)
Jakie kosmetyki do ochrony przeciwsłonecznej mamy do wyboru?
Jeśli więc myślimy o ochronie twarzy, to w sklepach znajduje się mnóstwo produktów, a wśród nich między innymi:
- kremy do twarzy z tak zwanymi „filtrami miejskimi”,
- europejskie kremy BB i kremy tonujące,
- barwione kremy przeciwsłoneczne,
- kosmetyki kolorowe (podkłady, pudry) z „filtrami miejskimi”...
… i o żadnej z tych grup nie
zamierzam tutaj szerzej pisać, a oto dlaczego.
Filtry miejskie w kosmetykach
Zacznijmy od tych nieszczęsnych filtrów miejskich. Z tego co zdążyłam się zorientować, kremy miejskie to wedle większości producentów oraz portali urodowych dowolne kremy na dzień z dowolną wartością SPF - byle była ;) Jeśli jeszcze w kremie będzie chociaż pół kropli roślinnego ekstraktu, to można jeszcze dowalić mu wielkim DETOX/ANTI-POLLUTION/ANTI-SMOG. Moje stałe Czytelniczki na pewno domyślają się, że SPF 15 to w tym przypadku ochrona której równie dobrze mogłoby nie być, a 0,01% ekstraktu z zioła o nieudowodnionym działaniu niczego nie „detoksykuje”. Więc jeśli widzimy gdzieś „krem miejski” - zachowajmy sceptycyzm.
Drogeryjne kremy BB i kremy tonujące a ochrona UV
O moim problemie z europejskimi kremami BB i tonującymi wspominałam już na blogu, ale przypomnijmy. Już startowo oferują one zwykle o wiele mniejszą ochronę niż azjatyckie BeBiki, które chyba nigdy nie schodzą poniżej SPF 30 (a taki BB Cream od Garniera miał bodajże SPF 20, inne nierzadko jeszcze mniej...). Dodatkowo z moich doświadczeń wynika, że europejskie kremy BB nie są kosmetykami, które możemy nałożyć na twarz w ilości zapewniającej osiągnięcie deklarowanej ochrony – czyli około łyżeczki od herbaty na całą twarz. Więc z tych (i tak dość hojnych!) SPF 20 robi się tak mało, że właściwie nic.
Czy barwiony krem przeciwsłoneczny to sprytny patent?
Zupełnie inne zastrzeżenia wzbudzają we mnie barwione/tonujące wersjami dobrych kremów przeciwsłonecznych.
Może się mylę (jeśli tak, to napiszcie koniecznie w komentarzach
o wyjątkach od tej reguły!), ale według moich obserwacji kremy te
są zwykle albo ciemne, albo pomarańczowe, albo jedno i drugie...
Miałam próbkę barwionej wersji wspaniałego Antheliosa od LRP i uau, wyglądałam w
nim jakbym próbowała przebrać się za Indiankę ;) Dodatkowo,
nawet jeśli wyjątki od tej reguły istnieją to ciężko jest
osiągnąć barwiony filtr, który po nałożeniu na twarz w przepisowej ilości nie da efektu ciastka pokrytego pięcioma
warstwami podkładopodobnego produktu :( Tym niemniej nie tracę
nadziei. Szanowni producenci, proszę – zaskoczcie mnie ♥
Czego wymagać od kremu z filtrem do twarzy?
Przede wszystkim skuteczności. O tym, które filtry ja uważam za skuteczne piszę od początku istnienia bloga i to dosłownie: jednym z pierwszych tekstów było u mnie ABC ochrony przeciwsłonecznej, gdzie tłumaczę pojęcia fotostabilności i stabilności „chemicznej” poszczególnych składników.
Po drugie łatwości w obsłudze. Moim
skromnym zdaniem filtry mineralne tej roli nie spełniają:
aplikowanie super grubej warstwy, pilnowanie by nic jej nie
naruszyło, ciężkie konsystencje, dosmarowywanie w ciągu dnia, koszmarne bielenie – to
wszystko jest nie dla mnie. Akceptuję to tylko przy wyborze kremu
„na plażę”, gdzie rzeczywiście co parę godzin i tak pluskam
się w morzu czy jeziorze, po czym od nowa smaruję się od stóp do
głów. Natomiast do codziennego stosowania preferuję filtry
chemiczne lub mieszane (gdzie filtry fizyczne stanowią dodatek).
Po trzecie, dopasowania do naszej cery.
Jeśli jest tłusta czy mieszana to najczęściej sprawdzą się na
niej kremy „suche w dotyku”, ale jeśli skórę mamy cienką,
odwodnioną czy po prostu suchą to zdecydowanie lepiej sprawdzą się
aksamitne emulsje, których warstewka delikatnie ją otuli. W
przypadku cery wrażliwej priorytetem będzie dla nas żeby krem nas
po prostu nie uczulał (fajnie byłoby też, żeby nie zawierał
alkoholu i miał w miarę krótki skład). Dla cery trądzikowej
najbardziej istotny będzie brak zapychania i ewentualne składniki
przeciwtrądzikowe.
Po czwarte, zgrania z makijażem. Kwestia tego, czy krem nie będzie się warzył w
połączeniu z naszym sebum albo ulubionym podkładem jest indywidualna i nie
da się jej przewidzieć po składzie. Ewentualną pomocą mogą być
recenzje danego produktu w internecie (blogi, fora, KWC...), ale ich
autorki nie muszą mieć cery podobnej do naszej, więc to tylko mała
pomoc. Wobec tego nawet jeśli w punktach 1-3 dokonamy najlepszych
możliwych decyzji, niniejszy punkt czwarty może to wszystko
przekreślić i większość z nas skazana jest na liczne próby
zanim znajdzie krem idealny dla siebie.
Jak przeanalizować skład kremu przeciwsłonecznego?
Krok pierwszy: znajdź jego skład
INCI. Jeśli nie wyszukasz go w formie pisanej, jest spora szansa że znajdziesz jego zdjęcie.
Krok drugi: wklej INCI kosmetyku do
analizatora, na przykład do CosDNA (klik!). Kliknij „Analysis” i zerknij
na listę składników.
Posłużyłam się przykładem Antheliosa XL SPF 50+ (Aksamitny krem do twarzy z bajkaliną) od La Roche-Posay |
Krok trzeci: spisz (lub zapamiętaj)
składniki, przy których pojawiły się adnotacje a propos ochrony
UV. W przypadku CosDNA chodzi o trzecią kolumnę w tabeli.
Krok czwarty: sprawdź, czy i gdzie na
liście pojawiły się filtry mineralne (fizyczne): Titanium Dioxide
(dwutlenek tytanu) oraz Zinc Oxide (tlenek cynku). Jeśli są to
jedyne filtry w tym kosmetyku albo są w nim na pierwszych miejscach,
nie będzie to raczej produkt zbyt łatwy w obsłudze.
Krok piąty: spójrz na pozostałe
składniki. Jeśli na pierwszych miejscach widzisz coś z poniższej listy
filtrów fotostabilnych, to super! Im więcej tym lepiej :)
Bis-ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine (Tinosorb S)
Diethylamino Hydroxybenzol Hexyl Benzoate (Uvinul A Plus)
Disodium Phenyl Dibenzimidazole Tetrasulfonate (Neo Heliopan AP)
Drometriloze Trisiloxane (Mexoryl XL)
Methylene Bis-benzotriazolyl Tetramethylbutylphenol (Tinosorb M)
Terephthalidene Dicamphor Sulfonic Acid (Mexoryl SX)
Krok szósty: poszukaj w internecie
opinii na temat tego kremu. Nie sugeruj się tym, że na opakowaniu
stoi „matujący”, „do cery dojrzałej” i inne tego typu
obietnice, bo to może, ale nie musi mieć (i najczęściej nie ma) żadnego
związku z rzeczywistością.
Krok siódmy: jak już jesteś przy
tych opiniach, to zerknij czy inne użytkowniczki chwalą lub
krytykują jego zachowanie pod makijażem. Jedną czy dwiema opiniami
nie ma co zawracać sobie głowy, ale jeśli reputacja jest raczej
jednolicie pozytywna lub negatywna w wielu miejscach, to coś może
być na rzeczy!
A co z dodatkowymi składnikami kremów przeciwsłonecznych?
Po wykonaniu kroku drugiego zobaczymy, że same filtry w kosmetyku to dwie pozycje albo pięć, a co z resztą składników? Czy one się nie liczą?
I tak, i nie.
Liczą się w sensie takim, że warto
rzucić na nie okiem.
- jeśli wyłapiemy składnik, który nas uczula (albo którego z innego powodu unikamy) → dyskwalifikacja!
- jeśli wysoko w składzie jest
złyalkohol (Alcohol, Alcohol denat., Isopropyl alcohol), to podejdźmy do tematu ostrożnie: jest ważnym składnikiem „suchych” kremów (które nabierają swojego matu między innymi dzięki odparowaniu tego alkoholu), ale ryzyko że naszą cerę on wysuszy czy podrażni jest zawsze...
- jeśli wysoko w składzie są na przykład nieschnące oleje (kokosowy, masło shea i tym podobne), niech ostrożność zachowają posiadaczki cery trądzikowej i ogólnie skłonnej do zapychania;
- wszelkie wyciągi, witaminy, naturalne oleje są oczywiście mile widziane, ale w moim odczuciu powinny być brane pod uwagę w drugiej kolejności, to znaczy jeśli mamy dwa kremy bardzo podobne do siebie pod wszystkimi innymi ważniejszymi względami.
NIE liczą się w sensie takim, że i
tak ostateczne działanie kremu
i tak wyjdzie dopiero w praniu.
i tak wyjdzie dopiero w praniu.
Wszystko zależy od jego konkretnej formulacji, od stężeń
składników (których z INCI nie wyciągniemy) i ich współgrania
między sobą. Krem z alkoholem w składzie może nas
wysuszyć/podrażnić, ale nie musi. Krem z masłem shea może nas
zapchać, ale nie musi. Dlatego w punktach wspomniałam o „zachowaniu
ostrożności”.
Przez zachowanie ostrożności mam na
myśli przede wszystkim próby zdobycia próbek/odlewek kosmetyku
przed zakupem. Innego sposobu tak naprawdę nie ma, więc jeśli
nasze wysiłki spełzną na niczym to jedyną formą „ostrożności”
jest... zakup kosmetyku bez nastawiania się, że będzie dla nas
idealny, bo ma X, Y i Z w składzie, a nie zawiera tego czy innego.
Niestety, tylko tyle jestem w stanie
zaproponować. No, może do tego jeszcze kupienie kremu z koleżanką
na spółę – opcja szczególnie kusząca gdy przymierzamy się do
zakupu czegoś droższego, bo najczęściej polecane przeze mnie
kremy przeciwsłoneczne Vichy, La Roche-Posay czy Avene są ogólnie
wspaniałe, ale... jejku, ile to-to kosztuje.
***
Piszę ten tekst ze świadomością, że
na pewno nie jest to algorytm o pełnej skuteczności i na pewno
znajdą się wśród Was osoby, którym może i rozjaśni trochę
sytuację, ale nie na tyle by podjąć decyzję. Dlatego absolutnie
zachęcam Was do tego, by w razie czego i tak pytać o te kremy w
komentarzach – wklejajcie od razu cały skład i piszcie co
konkretnie wzbudza Wasze wątpliwości. Zrobię co w mojej mocy, by
je rozwiać :)
Natomiast w większości przypadków
powinien być on całkowicie wystarczający. Jeśli szukacie drogi na
skróty, to polecam Wam zestawienie sześciu najlepszych kremów z filtrem SPF 30, a jeśli czujecie niedosyt wiedzy polecam Wam
wszystkie moje wpisy z etykietą „filtry”, a w szczególności:
- wspomniany wcześniej tekst ABC ochrony przeciwsłonecznej;
- kompendium wiedzy o typach zmarszczek i widocznych oznakach starzenia się skóry.
Fajne zestawienie informacji itp. Z chęcią przeczytała, a akurat szukam dobrego kremu :)
OdpowiedzUsuńGenialny wpis, który chętnie będę linkować przy każdej możliwej nadchodzącej okazji :)
OdpowiedzUsuńJeśli idzie o tonujące kremy SPF50, to po przetestowaniu wielu próbek mogę dla jasnych cer polecić Ziaję, odcień jasny. Ale nie da się ukryć, że w ilości, która będzie na twarzy wyglądać naturalnie, nie zapewni ona niestety wystarczającej ochrony. Dlatego ja jako bazę stosuję większą ilość porządnego kremu z filtrem, a potem - zamiast podkładu - trochę tej tonującej Ziai. Nie wiem, czy ma to sens, ale uznałam, że jeśli nie potrzebuję mocnego krycia, a jedynie lekkie wyrównanie kolorytu, a z kolei na ochronie przeciwsłonecznej zależy mi bardzo, to lepszą opcją będzie dużo bezbarwnego filtra + trochę tonującego, niż bardzo dużo bezbarwnego + zalepianie go podkładem. Jak sądzicie?
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy też robię podobnie :) Tylko u mnie zamiast kremu tonującego idzie krem BB z SPF50/PA+++ :)
UsuńJa na co dzień nie używam wysokich filtrów nawet latem, jedynie tyle ile jest w kremach, które nakładam. Wyjątkiem jest opalanie się, ale to robię niezwykle rzadko. Za to nigdy nie zapominam o filtrze dla dzieci.
OdpowiedzUsuńCenne informacje w Twoim poście.
Super pomocny artykuł :)
OdpowiedzUsuńPisałam do Ciebie wiadomość na messengerze i cierpliwie czekam na Twoją odpowiedź ;)
Pozdrawiam
Beata
Właśnie wróciłam z urlopu, nadrobienie wszystkich zapytań pewnie zajmie mi jeszcze parę dni :)
UsuńKrem z filtrem to moja zmora. Używam codziennie ze względu na łatwość w tworzeniu się plam, ale przy tym wiele kremów mnie zapycha i tworzą się kolejne plamy. Takie błędne koło. Teraz zwrócę uwagę na skład, bo faktycznie nigdy wcześniej tego nie robiłam, bo nie wiedziałam jak się do tego zabrać. Teraz może uda mi się dobrać coś lepszego :)
OdpowiedzUsuńTonujące kremy są rzeczywiście bardzo ciemne i pomarańczowe niestety... Zastanawia mnie kto to kupuje? ;) Gdyby zrobili coś w normalnych kolorach to chętnie bym wypróbowała. Ja używam emulsji Vichy lub kremu Synchroline Aknicare, jak zużyję to mam Antheliosa XL.
OdpowiedzUsuńWłaśnie też nie jestem pewna... Może mieszkanki krajów południowych? Tam filtrowanie się jest chyba trochę bardziej popularne, a te kolory mogą im pasować...
UsuńJa dodam tylko tyle że SPF w danym kosmetyku jest zawsze wyliczany ze wszystkich użytych surowców. Czyli np mając w składzie jeden filtr SPF nie wynika z zastosowania tylko tego filtra, a jest kumulacją także innych składników np oleju kokosowego.
OdpowiedzUsuńWiem, że tak jest (bo SPF nie wylicza się ze składników tylko przez testy laboratoryjne), ale nie mam pojęcia jak się to ma do dzisiejszego posta :D
UsuńSPF wylicza się najpierw ze składników a dopiero później robi się testy sprawdzające.
UsuńNiestety ale nie ma takich testów, które by badały kosmetyk w ciemno i wyliczały SPF.
Chodziło mi o to, że czasem skład kosmetyku jest tak dobrany aby utrzymywał daną wartość SPF właśnie przez dodanie np masła shea czy oleju kokosowego. W przypadku produktów SPF dobór składników aktywnych w ten sposób to podstawa. Olej kokosowy jak dobrze pamiętam w MSDS ma chyba SPF 2.
Chodziło mi o to, że OSTATECZNIE i tak robi się testy sprawdzające, a co do reszty - ponownie, nie rozumiem jak się to ma do tematu tekstu :) Przecież to jest poradnik dla amatora, maksymalnie uproszczony i przede wszystkim bardzo praktyczny: nie mam zielonego pojęcia jak to, co mówisz, laik miałby zastosować w praktyce, stojąc w drogerii z opakowaniem kremu w dłoni :D
UsuńMasz rację, nie powinnam była komentować tego wpisu.
UsuńNie no, bez przesady! Ogromną radość sprawiają mi zwłaszcza komentarze od profesjonalistów, ale trzymajmy się tematu :) Bo niestety bez odpowiedniego wstępu (które u mnie są zawsze bardzo długie, nie bez przyczyny ;D) ktoś to przeczyta i pomyśli, że jak posmaruje się olejem kokosowym to może iść na plażę... :<
UsuńJa mam za to pytanie do innych czytelniczek tej wspaniałej stronki, ale jest na temat�� Jakie polecacie kremy z filtrami nieprzenikającymi? Mam na myśli te tańsze ��
OdpowiedzUsuńNie wiem czy i co polecą Ci tutaj moje czytelniczki, ale zajrzyj do mojego posta tutaj http://www.kosmeologika.pl/2017/05/naturalna-pielegnacja.html - w dziale "Kompromis..." podlinkowałam aż cztery wpisy na innych blogach, które dotyczą właśnie takich filtrów :)
UsuńJa używam najczęściej azjatyckich kremów, bardzo lubię Innisfree i Cosrx. Bardzo ciekawy wpis, u nas niestety cały czas zapomina się o ochronie przeciwsłonecznej. Obserwuję!
OdpowiedzUsuńMam akurat jeden ze Skin79 i pod pewnymi względami go kocham, a pod pewnymi... trochę mniej ;D Na pewno będzie osobna recenzja na blogu. Dzięki za obserwację :)
UsuńKremy z filtrem, temat rzeka ;) U Ciebie jak zawsze profesjonalnie ;) Wrzuciłam skład swojego kremu do analizatora i hej nie jest tak źle ;) Nie umrę ;D
OdpowiedzUsuńOstatnio często trafiam na informację że filtry fizyczne powodują raka, filtry chemiczne powodują raka i zgłupieć można. Słońce też w sumie "powoduje raka", a do tego zmarszczki, więc olewam na razie te pogłoski i się dzielnie filtruję, ale jestem ciekawa skąd się te opinie biora i ile w nich prawdy. Ale jestem za leniwa na robienie porządnego researchu :/
OdpowiedzUsuńTeraz mam dwa kremy z filtrem - jak wychodzę z domu na dłużej albo się maluję to używam La Roche Posay ale tak jak piszesz jest turbo drogi, więc tak w pozostałe dni z oszczędności używam taniej Ziaji. Ale mam nadzieję, że będę mogła wrócić do smarowania się na bogato, bo mnie Ziaja wkurza - totalnie nie nadaje się do tłustej skóry twarzy w moim wypadku. A jak zdenkuję to jak finanse pozwolą mam zamiar wypróbować jakiś azjatycki krem z filtrem, mega mnie ciekawią, szczególnie te lekkie formuły :D
O i jeszcze coraz częściej spotykam takie filtry w sprayu do dokładania filtrów w ciągu dnia na makijaż - to mnie ciekawi! Muszę jakąś kupić i wypróbować!
Aniu, a co sadzisz o codziennym stosowaniu wodoodpornych kremow z filtrami? (np. Iwostin Solecrin 50+)
OdpowiedzUsuńNic nie sądzę, w sensie - jeśli mają dobry skład to sama tak robię (filtruję się cały rok). Jeśli ta wodoodporność miałaby wynikać z jakiegoś kiepskiego składu i tak bym go nie kupiła. Tego konkretnego produktu nie znam.
UsuńNie jestem pewna czy dobrze rozumiem Twoje pytanie! :) Jeśli nie o to Ci chodziło to proszę, doprecyzuj :)