Nie martwcie się, nie opowiem tu o KAŻDYM kosmetyku zużytym
w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Pod koniec tekstu opowiadam co pominęłam i dlaczego. Ale lwia część zużytych przeze mnie kosmetyków to produkty, o których mogę
powiedzieć chociaż parę zdań, więc zaczynajmy!
Wszystkie kosmetyki (o ile nie zaznaczono inaczej) kupiłam
sama.
WŁOSY
Olej jedwabny EcoLab
Zacznę od największego zawodu półrocza (a właściwie i roku,
bo mam ten olej od dawna). Wyobrażałam sobie, że będzie to produkt do moich
włosów idealny: oparty o olej lniany szczególnie polecany do włosów
wysokoporowatych, z dodatkiem czegoś co moje włosy kochają jak nic innego czyli
protein (w tym przypadku jedwabiu i kolagenu). Niestety, z tym olejem się nie
polubiły. Podczas jego stosowania dotarło do mnie wreszcie jasno i wyraźnie, że
moje włosy po prostu nie lubią jedwabiu i po stokroć wolą wszystkie inne: proteiny zbóż (owsa,
pszenicy), kolagen, elastynę i oczywiście keratynę. To, że aktualnie mam kosmyki średnioporowate (chętnie idące w stronę wysoko-) na pewno nie ułatwiło
sprawy.
Linseed Oil, Caprylic /Capric Triglycerides, Organic Prunus Amygdalus Oil, Organic Triticum Vulgare Oil, Tocopheryl Acetate, Hydrolyzed Silk Protein, Collagen.
Tym niemniej jest to kosmetyk o przepięknym składzie i
polecałabym go wszystkim wysokoporowatkom i/lub fankom jego poszczególnych
składników. Jeśli wiesz, że Twoje włosy kochają olej lniany, migdałowy czy
z kiełków pszenicy albo właśnie proteiny jedwabiu lub kolagenu, to koniecznie daj mu
szansę.
Jeśli masz ochotę na zakup tego kosmetyku, skorzystaj z tego linku (klik!) - Twoja cena pozostanie bez zmian, a ja zarobię niewielki procent od Twojego zakupu ッ
Maska Kallos Biotin
Ten emolientowy, bezproteinowy Kallos na moich włosach nie
sprawdził się w ogóle. Nie zrozumcie mnie źle: do mycia sprawdziły mi się chyba
wszystkie maski tej marki, ale moje ulubione to te, które dodatkowo nawilżają
włosy (jak Algae) albo dobrze działają też nałożone w celu odżywienia włosów
solo (Keratin) lub po lekkim wzbogaceniu na przykład kapką oleju (Banana).
Biotin się do odżywiania nie nadał, ale włosy mył bardzo ładnie. Nie kupię
ponownie, bo mam inne hity (a czasem chętnie testuję nowości: nie miałam
jeszcze wersji Fig, Color, Aloe, Honey, Vanilla, Jasmine czy Argan).
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Aminopropyl Dimethicone, Isohexadecane, Parfum, Citric Acid, Biotin, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Limonene, Linalool.
Dziecięcy szampon do włosów Babydream
(najnowsza wersja 2018
r.)
Odkąd zaczęłam używać szamponu Babydream jakieś pięć (albo i
więcej) lat temu przeszedł on zmiany co najmniej dwa razy. Pierwsza go dla mnie
nie zrujnowała, ale obecna i owszem :( W tej chwili szampon funduje mi
połączenie przyklapu ze spuszeniem włosów, więc kolejnego opakowania nie
kupię... chyba, że znowu coś zmienią ;)
Aqua, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Parfum, Glyceryl Oleate, Coco-Glucoside, Panthenol, Zinc Sulfate, Sodium Hydroxide, p- Anisic Acid, Lactic Acid, Levulinic Acid, Glycerin, Sodium Levulinate, Hydrolyzed Wheat Protein, Chamomilla Recutita Flower Extract, Maltodextrin, Citric Acid.
Porównanie składu nowej wersji szamponu z wersją poprzednią oraz moim wycofanym ulubieńcem ułatwiającym rozczesywanie włosów (tak zwanym szamponem z lewkiem) zrobiłam daaawno temu na Facebooku:
Maski Dr. Sante: Keratin oraz Argan Hair
Jedną z tych masek Dr. Sante znacie doskonale i wiecie, że
jest moim hitem nad hity! Niestety, stacjonarnie ciężko ją dostać (zwłaszcza w
dużych słojach, które preferuję) i ten jeden raz skusiłam się na wersję Keratin Hair. O
ile widziałam po niej efekt ładnego doproteinowania włosów (podobny jak po żółtej Argan Hair), o tyle
skręt po niej był już nie ten. Ponieważ zasadniczo w jej składzie są same moje
ulubione składniki, winą o to obarczyłabym najprędzej silikony: jedynym
silikonem w Argan Hair jest lotny Cyclopentasiloxane, a w Keratin Hair mamy
jeszcze dodatkowo Amodimethicone (zmywalny odżywką) i Dimethiconol (zmywalny łagodnym szamponem). Jak wiadomo, dla kręconych
włosów składniki z tej rodziny są niewskazane i ja nie unikam ich jakoś patologicznie, ale tu
były złym wyborem. Prostowłosym osobom polecam ten kosmetyk bardzo!
Aqua, Cetearyl Alcohol, Behenamidopropyl Dimethylamine, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Palmitate, Hydrolyzed Keratin, Hydrolyzed Collagen, Arginine, Lactic Acid, Amodimethicone, Trideceth-10, Dimethiconol, Cyclopentasiloxane, Parfum, Sodium Benzoate, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Benzoic Acid, Benzyl Alcohol, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional.
Maska/odżywka Balea Oil Repair Schwerelos Creme-Kur
O tej masce opowiem Wam już za jakiś tydzień w tekście
podsumowującym moje doświadczenia z kolejnymi kosmetykami Balea oraz mini listą
DM-owych zachciewajek, którą chciałabym zrealizować w najbliższym czasie! W
międzyczasie zerknijcie do wpisów z tagiem „Drogerie Markt” i zobaczcie jak
różne niedostępne u nas produkty sprawdzały się u mnie do tej pory.
Odżywki bez spłukiwania Ziaja:
Intensywne Nawilżanie i Codzienna Pielęgnacja
Jak na pewno wiecie, odżywki bez spłukiwania Ziaja są
podstawą mojej pielęgnacji/stylizacji włosów od samego początku włosomaniactwa.
Wersja Intensywne Nawilżanie była pierwszą jaką kupiłam i do dziś lubię ją
najbardziej ze wszystkich wersji jakie przetestowałam. Ciężko mi nawet wskazać
co inne robią nie tak! Po prostu po tej wersji pomarańczowej mam najładniejszy
skręt, włosy są miękkie i elastyczne, sprężyste – miodzio. Wersja Codzienna
Pielęgnacja wypada przy niej trochę tak, jak wskazywałaby to nazwa: nijako ;)
Jest po prostu jakoś tak meh.
L’Oreal Mythic Oil
To silikonowe serum na końcówki chciałam przetestować
właściwie odkąd zobaczyłam je u Anwen. W przypadku kręconych włosów końcówki
mają nietypowe wymagania, ponieważ:
Biorąc to wszystko pod uwagę stwierdzam, że w moim konkretnym przypadku Mythic Oil nie daje efektu, za który chciałabym aż tyle płacić. W porównaniu z innym sensownym serum albo nawet kroplą lekkiego olejku, rezultat jest praktycznie identyczny i dlatego pełnowymiarowego opakowania z pewnością nie kupię.
- z jednej strony, każde pasmo jest wyeksponowane, bo każdy lok stanowi odrębną całość i jego końcówka jest bardzo widoczna;
- z drugiej strony końcówki te są często i tak leciutko posklejane od żelu stosowanego do ich stylizacji;
- a z trzeciej strony nasza linia włosów nie tworzy czystej linii prostej/U/V gdzie nawet jeden odstający włosek może psuć efekt ;)
Biorąc to wszystko pod uwagę stwierdzam, że w moim konkretnym przypadku Mythic Oil nie daje efektu, za który chciałabym aż tyle płacić. W porównaniu z innym sensownym serum albo nawet kroplą lekkiego olejku, rezultat jest praktycznie identyczny i dlatego pełnowymiarowego opakowania z pewnością nie kupię.
Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, C12-15 Alkyl Benzoate,
Persea Gratissima Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Limonene, Hexyl Cinnamal,
Coumarin, Linalool, Buthylphenyl Methylpropional, Benzyl Alkohol,
Hydroxycitronellal, Amyl Cinnamal, Geraniol, Alpha-Isomethyl Ionone,
Isoeugenol, Benzyl Benzoatem Cinnamyl Alkohol, Citronellol, Parfum
Winny balsam do włosów Manufaktura
Wszystko co miałam do powiedzenia o tym balsamie zawarłam na
fanpage’u Kosmeologiki:
Jeśli jeszcze mnie tam nie obserwujecie to co robicie ze swoim
życiem? ;) Zobaczcie ile Was omija ;D
CIAŁO
Balsam myjący Babydream Wohlfuhl-Bad
O tym, jak uwielbiam ten balsam myjący pisałam już parę razy,
między innymi w tekście o godnych uwagi kosmetykach dla dzieci czy o ulubionych łagodnych myjadłach do ciała. Ma on mocny, słodki zapach który jest dla mnie
bardzo przyjemny, ale jednak po pełnym opakowaniu potrzebuję od niego zwykle
odpoczynku ;) Inaczej używałabym go chyba cały czas.
Peeling pod prysznic Tołpa
Peeling Tołpy dostałam na spotkaniu MayBe Beauty i na pewno
nie kupiłabym go z własnej woli ze względu na obecne w nim mikrogranulki
(szkodliwe dla naszego środowiska). Sam peeling też mnie nie porwał, bo był
niezbyt wydajny i pachniał zupełnie nie tak jak lubię, tak zwaną sztuczną świeżością. Martwy naskórek zdzierał
bardzo skutecznie, ale nie robił nic czego nie mogłabym zastąpić
najzwyczajniejszym peelingiem kawowym.
Balsam do ciała Balea MED 15% Urea
Ten balsam do ciała to mój hit nad hitami, o czym trąbiłam
peany we wszystkich wpisach poświęconych Drogerie Markt, a także opisując Wam
mój minimalizm w pielęgnacji ciała. O wiele bardziej wolałabym używać czegoś
takiego jak masło do ciała na wagę z Organique, ale ten balsam Balea jest
jedynym kosmetykiem, który daje jakikolwiek efekt zmniejszenia widoczności
rogowacenia okołomieszkowego, na które cierpię. A że przy tym obłędnie nawilża
i zmiękcza skórę... no, nie potrafię go sobie odmówić.
Dezodorant z nanosrebrem VinSvin Atomus
Ten dezodorant wyrzucam po dosłownie kilku użyciach, bo po
każdym czułam ogromny dyskomfort czując nieprzyjemny zapach potu. Totalny
bubel, nie polecam nikomu, omijać szerokim łukiem.
Krem do rąk Dermedic LINUM EMOLIENT
Ten krem do rąk dostałam na jakiejś konferencji
dermatologicznej i w sumie nie był zły, ale też nie wyróżnił się jakoś
szczególnie. Dla mnie kremy do rąk dzielą się na beznadziejne, niezłe i
mityczną grupę kremów świetnych (których prawie nie znam). Ten był
po prostu niezły :) Raczej z tych lekkich, do stosowania poza domem.
Krem do rąk Sabon Butter Hand Cream
(patchouli-lavender-vanilla)
Ten krem do rąk dostałam w prezencie w Izraelu i podobnie jak
poprzednik należy on do grupy produktów niezłych, ale w przeciwieństwie do
kremu Dermedic ten polecałabym do stosowania w domu, zwłaszcza na noc. Jak ze
wszystkimi kosmetykami Sabon stosowanie go to czysta przyjemność, bo pachnie po
prostu rajsko. Dzięki nucie lawendy był idealny do wieczornego rytuału: leżąc już w łóżku nakładałam go grubszą warstwą, wykonywałam krótki relaksujący masaż i zakładałam na noc bawełniane rękawiczki.
Bardzo fajna rzecz i akurat w tubie 75 ml, więc świetny do przywiezienia jako
pamiątka albo prezent nawet w bagażu podręcznym w samolocie :)
Aqua, Glycerin, Cetyl Lactate, Cyclopentasiloxane, Dicaprylyl
Ether, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Cetyl Alcohol, Sorbitol, Stearyl
Alcohol, Parfum, Phenoxyethanol, Passiflora Edulis Seed Oil, Passiflora Edulis
Seed Oil, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine,
Xanthan Gum, Chlorphenesin, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate
Copolymer, Caprylyl Glycol, Isohexadecane, BHT, Disodium EDTA, Polysorbate 80,
Citral, Limonene, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Linalool, Hydroxyisohexyl
3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Benzyl Benzoate, Hydroxycitronellal, Butylphenyl
Methylpropional.
Wybielająca kredka do paznokci Essence
Do kategorii ciało wrzucam też białą kredkę do paznokci, bo
nie traktuję jej jako kolorówkę, kosmetyk do typowego dodającego urody manicure, a bardziej
jako element składający się na ogólny efekt „zadbanych” czy „wypielęgnowanych”
dłoni. Kredka z Essence jest bardzo twarda, przez co jest milion razy lepszym produktem niż
plastelinowata kredka Wibo, ale dla mnie jednak czasem za słabo rysowała. Mam
już dla niej zastępstwo z Golden Rose i wydaje mi się, że to będzie mój
ideał...
Chusteczki Baby Sensitive z Auchan
O tych chusteczkach pisałam Wam w tekście o najlepszych kosmetykach i patentach na podróż czy wakacje. Te, jak zaraz zobaczycie, mają
przepiękny skład, a posiadane przeze mnie obecnie chusteczki Baby Natural są
naprawę nie gorsze. Jeśli tylko macie w okolicy Auchan i używacie czasem takich
produktów, to gorąco je Wam polecam! Kosztują 4 zł/72 sztuki, a dla porównania
cena z auchanowej gazetki dla chusteczek Pampers: 5,54 zł/54 szt. (a ich składu
nawet nie skomentuję...).
Aqua, Helianthus Annuus Seed Oil, Linum Usitatissimum, Olus
Oil, Allantoin, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Ethylhexylglycerin, Xanthan
Gum, Sodium Benzoate, Lauryl Glucoside, Polyglyceryl-2-Dipolyhydroxystearate, Phenoxyethanol,
Glyceryl Oleate, Dicaprylyl Carbonate, Dehydroacetic Acid, Benzoic Acid, Tetrasodium
Glutamate Diacetate, Sodium Citrate, Citric Acid
Pianka do mycia twarzy Tołpa Specialist
Ten żel z Tołpy (odmawiam nazywania tego produktu pianką ;))
dostałam na spotkaniu MayBe Beauty i pisałam o nim szerzej w zestawieniu pięciu
świetnych żeli myjących do twarzy. Więc wiecie, że skład ma fajny i przyjemnie
myje, natomiast ze względu na bardzo gęstą konsystencję pewnie nie kupię go
ponownie. Drugi podobny produkt Tołpy który załapał się do tego zestawienia był dla mnie znacznie fajniejszy.
Płyn micelarny Bioderma Sensibio H2O
Taką miniaturkę dostałam kiedyś od przyjaciółki-farmaceutki i świetnie sprawdziła się na krótkie wypady. Pełną opinię wraz z analizą składu znajdziecie w przeglądzie dobrych toników i płynów micelarnych do każdej cery.
Różany płyn micelarny Bielenda
Ze względu na to, że wielorazowe płatki kosmetyczne zużywają
u mnie nieco więcej produktu niż jednorazówki, trzymam się ostatnio płynów
micelarnych/toników w dużych butlach. Ten mnie ani ziębił, ani grzał: niby
dobrze oczyszczał, ale moje odczucie było takie że chciałabym wszystkiego
więcej: większego nawilżenia, większego odświeżenia...
Odżywczy płyn micelarny i tonik 2w1 Vianek (seria pomarańczowa)
Ten płyn wraz z kremem do rąk z tej samej serii był gratisem
do „Zwierciadła” i uau, to był strzał w dziesiątkę! Za około dyszkę dostałam
chyba jedyne czasopismo jakie czasem kupuję i do tego dwa boskie kosmetyki. Ten płyn ma
to, czego brakuje moim zdaniem Bielendzie: cera po nim po prostu promieniała, coś
przepięknego. Co prawda, płynu Biolaven już bardzo dawno nie miałam i przez to
ciężko mi porównać, ale ten płyn chyba go przebił (a jeśli nie, to z całą
pewnością jest z nim ex aequo).
Aqua, Decyl Glucoside, Glycerin, Calendula Officinalis
Flower Extract, Propanediol, Panthenol, Prunis Armeniaca Kernel Oil, Hippophae
Rhamnoides Oil, Lecithin, Citric Acid, Phytic Acid, Cocamidopropyl Betaine,
Benzyl Alcohol, Parfum, Dehydroacetic Acid, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal,
Lilial, Coumarin.
Jeśli masz ochotę na zakup tego kosmetyku, skorzystaj z tego linku (klik!) - Twoja cena pozostanie bez zmian, a ja zarobię niewielki procent od Twojego zakupu ッ
Eksfoliujące neuromimetyczne serum odmładzające
Bielenda Neuro Glicol + Vit. C
To dość stare opakowanie, bo dosyć długo je wykańczałam –
używałam go głównie na czoło, bo moja skóra tam jest po prostu pancerna, a
dodatkowo to tam właśnie mam najwięcej zmarszczek mimicznych. Pełną analizę składu znajdziecie w przeglądzie drogeryjnych ser z witaminą C!
Wzmacniające serum do twarzy Vianek (seria fioletowa)
Co do tego serum to próbowałam, spinałam się, pociłam, bo
chciałam przetestować je dogłębnie tak, żeby móc przekazać Wam JAKĄKOLWIEK
opinię na jego temat. I uwierzcie lub nie, ale wciąż nie mam na jego temat nic
do powiedzenia. Serum jest leciutkie i ma przepiękne INCI pełne składników
doskonałych dla cery naczynkowej (3% azeloglicyny, olej z nasion porzeczki,
ekstrakty z nasion kasztanowca, owoców borówki brusznicy, kwiatów czarnego bzu),
do tego inne oleje, humektanty, substancje łagodzące... Ale po prostu ciężko
było mi znaleźć miejsce dla tego serum w moim schemacie pielęgnacyjnym by
stosować je codziennie przez miesiąc i faktycznie ocenić czy działa czy nie. A
niestety, w opakowaniu mamy go tylko 15 ml, więc ani się obejrzałam a już go
nie było :( Więc kompletnie nic nie umiem Wam o nim powiedzieć.
Aqua, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Glycerin, Potassium
Azelaoyl Diglycinate, Ribes Nigrum Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil,
Coco-caprylate, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Stearic Acid, Panthenol,
Aesculus Hippocastanum Seed Extract, Vaccinium Vitis-Idaea Fruit Extract,
Sambucus Nigra Flower Extract, Xanthan Gum, Allantoin, Sodium Hyaluronate,
Mandelic Acid, Tocopheryl Acetate, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Parfum.
Jeśli masz ochotę na zakup tego kosmetyku, skorzystaj z tego linku (klik!) - Twoja cena pozostanie bez zmian, a ja zarobię niewielki procent od Twojego zakupu ッ
O, a oba z tych produktów doczekały się u mnie własnych
recenzji. Kliknijcie na ich nazwy i przeczytajcie dwa wyczerpujące eseje na
temat moich ulubieńców :) Myślę, że dwa puste słoiczki (oraz trzeci świeżutki,
wczoraj otwarty w łazience) mówią same za siebie ;D
Lekki krem nawilżający La Roche-Posay Hydreane Legere
Tę miniaturkę dostałam od Pauliny ❤ i zużyłam na
wakacjach. Był to mój pierwszy krem nawilżający-dermokosmetyk i muszę przyznać,
że jestem mile zaskoczona! Oczywiście, typowych substancji pielęgnujących, „karmiących”
skórę witaminami czy interesującymi związkami chemicznymi tu nie uświadczymy,
ale balans między lekkim nawilżeniem, okluzją i równocześnie brakiem zapychania
wyszedł tu marce La Roche-Posay bardzo udatnie! Dobrze znać ten produkt na
przyszłość.
Aqua/Water, Glycerin, Cyclohexasiloxane, Hydrogenated
Polyisobutene, Ammonium Polyacryldimethyltauramide/Ammonium,
Polyacryloyldimethyl Taurate, Myristyl Myristate, Sodium Hydroxide, Stearic
Acid, Polyphosphorylcholine Glycol Acrylate, Xanthan Gum, Capryloyl Glycine,
Caprylyl Glycol, Acrylates Copolymer, Potassium Cetyl Phosphate, Glyceryl
Stearate SE, Parfum/Fragrance.
Algowa maska do twarzy Nacomi z rumiankiem
Jak wiecie choćby z mojego przeglądu najlepszych maseczek,
kocham te maski na alginacie i naprawdę mało co może się z nimi równać. Akurat
wrażenia z tej rumiankowej nie są aż tak ekstatyczne jak z borówkowej czy
żurawinowej, ale i tak była świetna. Teraz czekam na jakąś promkę i od razu
uzupełniam zapas o borówkę lub żurawinę!
Diatomaceous Earth, Algin, Calcium Sulfate Hydrate, Tetrasodium Pyrophosphate, Sodium Ascorbate, Maltodextrin, Vaccinium Myrtillus Fruit Extract, Ormenis Mulicaulis Oil.
Jeśli masz ochotę na zakup tego kosmetyku, skorzystaj z tego linku dla maski borówkowej (klik!) lub tego linku dla maski żurawinowej (klik!) - Twoja cena pozostanie bez zmian, a ja zarobię niewielki procent od Twojego zakupu ッ
Piwna maseczka do twarzy Manufaktura
O maseczce przeczytacie tam, gdzie o balsamie do włosów:
czyli na fanpage’u Kosmeologiki na Facebooku! :)
Wielofunkcyjny balsam kojący Dr. PawPaw
Jak pisałam w przeglądzie kosmetyków do pielęgnacji ust, ja
balsam Dr. PawPaw klasyfikuję jako produkt nawilżający skórę warg. Taki kosmetyk staram się mieć przy sobie w torebce, by aplikować go w ciągu
dnia. Ponieważ wylot tubki Dr. PawPaw jest koszmarny, przełożyłam sobie balsam gdzie indziej, a tę tubę wyrzucam.
Maski w płachcie:
Mediheal Dress Code Violet i Etude House Pomegranate
Etude House to dla mnie jakaś pomyłka: alkohol już na
czwartym miejscu w składzie, a w ogóle jakikolwiek ciekawy składnik (w tym
przypadku tytułowy ekstrakt z granatu) pojawia się w niej stosunkowo nisko
(przed nim mamy właściwie tylko wypełniacz oraz tanie nawilżacze w postaci
gliceryny i glikoli). Skład maski Mediheal jest o całą klasę lepszy: zero
alkoholu, znacznie mniej wypełniacza, a i nawilżacze znacznie ciekawsze:
hialuronian, kolagen, cukry, betaina... Dodatkowo maska jest tak ładna, że
nagrałam w niej filmik!
Czy to faktycznie wszystko?
Tak jak wspomniałam we wstępie, niekoniecznie. Zużyłam sporo
próbek i odlewek; oddałam też dalej końcówkę Effaclaru K (tu recenzja), zużyłam
też ze dwa nieciekawe kremy do stóp, po zdenkowaniu normalizującego żelu do mycia twarzy Tołpa SEBIO wyrzuciłam opakowanie jak tylko zrobiłam zdjęcia do przeglądu
łagodnych myjadeł...
Jestem też na sto procent pewna, że parę razy zużyłam coś o czym milion razy pisałam na blogu i postanowiłam nie zadręczać Was kolejnym peanem na temat tego czy tamtego. To samo zrobię pewnie od teraz z balsamami Balea MED, kremem Bielenda Neuro Collagen 50+, maską Dr. Sante Argan Hair czy odżywką b/s Ziaja Intensywne Nawilżanie. Wy wiecie, że są to moje hity, a ja dzięki temu będę miała z pięć opakowań chomikowanych aż do grudnia mniej ;D
Jestem też na sto procent pewna, że parę razy zużyłam coś o czym milion razy pisałam na blogu i postanowiłam nie zadręczać Was kolejnym peanem na temat tego czy tamtego. To samo zrobię pewnie od teraz z balsamami Balea MED, kremem Bielenda Neuro Collagen 50+, maską Dr. Sante Argan Hair czy odżywką b/s Ziaja Intensywne Nawilżanie. Wy wiecie, że są to moje hity, a ja dzięki temu będę miała z pięć opakowań chomikowanych aż do grudnia mniej ;D
Zaciekawiłaś mnie tym Viankiem odżywczym, miałam kiedyś żel z tej serii, ale nie polubiłam. Możliwe, że w przypadku micelarnego byłyby lepiej ;)
OdpowiedzUsuńTeż lubię tą maskę algową Nacomi, ale zawsze wychodzi mi ciut inna konsystencja. W ogóle sporo osób narzeka, że trudno je rozrobić.
A to jest prawda, że one solidnie grudkują itd., ale na twarzy mi się to zawsze wyrównuje, a i tak najważniejsze jest nakładanie grubą warstwą i ich boskie działanie :)
UsuńZ Kalosow aktualnie kroluje u mnie color, bo mozna go przerobic wedle preferencji :D choc Algae tez sie super u mnie sprawdzal! Za to za babydream nie przepadam, zuzylam do mycia pedzli poprzednia wersje :P
OdpowiedzUsuńPróbuję sobie przypomnieć czy nie miałam odlewki Color, ale jednak mocno wydaje mi się, że to była Multivitamin (inna pomarańczowa etykieta ;D). Tak więc Color przede mną!
UsuńMultiwitamin na pewno miałaś, bo pamiętam jak Ci ją dałam :))
UsuńA no właśnie! Dzięki, Kamilko!
UsuńSporo tego! Ale oczywiście uwzględniając długi okres czasu wcale nie tak dużo :) jestem ciekawa tej kredki GR, o której wspomniałaś :) na moich włosach Mythic Oil sprawdza się świetnie, no ale mamy zupełnie inne włosy :)))
OdpowiedzUsuńDziewczyny uważajcie na Mythic Oil, ponieważ zmienił skład na alkoholowy. Kupiłam niedawno pierwszy raz, bo wszędzie się nim zachwycali i nie wiem teraz co z nim zrobić, bo alkohol na końcówki to niekoniecznie...
UsuńDzięki za te odlewkę, Basiu <3
UsuńMariposa89, co Ty powiesz! No to teraz w ogóle odpadł sens kupowania go...
No niestety też o tym nie wiedziałam :( A tanie to nie było.
UsuńLubię ten krem Bielendy. Sama bym nigdy nie kupiła, ale dzięki temu, że przeczytałam o nim u Ciebie pewnie zostanie ze mną na dłużej :) Używam na zmianę z niebieską wersją, o której też pisałaś. Zastanawiam się teraz nad Dermofuture...
OdpowiedzUsuńMoże nie w temacie, ale z powodu niezmienionego opisu kremu Cera + Solutions do cery tłustej trafiła do mnie jego nowa wersja (bo starej już nigdzie nie ma). I po wklejeniu składu do cosdna zastanawiam się co z nim zrobić, bo nakładanie na twarz mnie jednak przeraża przy takiej ilości składników komedogennych. Spójrz:
OdpowiedzUsuńAqua, Ethylhexyl Stearate, Isostearyl Isostearate, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Glyceryl Stearate SE, Potassium Azeloyl Diglycinate, Cetearyl Alcohol, Trimethylolpropane Triisostearate, Glycerin, Xylitol, Niacinamide, Tocopheryl Acetate,Sodium Hyaluronate, Inulin, Potassium Cetyl Phosphate, Sodium Polyacrylate, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Allantoin, Xanthan Gum, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin.
Zacznę od tego, że ja tych "wskaźników" komedogennosci praktycznie nie uznaję, a moje powody doskonale opisała Italiana tutaj:
Usuńhttps://www.italianablog.pl/2014/08/zapychanie-i-aknegennosc/
Po drugie, nie znam w ogóle Twojej cery ani schematu pielęgnacyjnego. Jeśli "zapycha Cię wszystko", to nie ma co ryzykować :)
Co do samego kremu, to moim zdaniem skład źle nie wygląda, ale jest to po prostu zupełnie, zupełnie inny krem. Nie ma w sobie ani pół ekstraktu (roślinnego czy z drożdży) ani substancji przeciwzapalnej - a to właśnie te składniki tak wyróżniały tamten skład. Są inne ciekawe składniki, ale oczywiście sęk tkwi w słowie "inne". Wobec tego nie jestem w stanie bardziej sama Ci doradzić, tak naprawdę musiałabym kupić tę nową wersję i przetestować ją na sobie.
Aniu a co myślisz o kremach z ceramidami w pielęgnacji? Zastanawiam się nad zakupem kremu Cerave z Superpharmu. Ta marka niedawno weszła na rynek polski ale jest dobrze znana za granica.
OdpowiedzUsuńCeramidy są moim zdaniem najlepsze do skóry suchej, odwodnionej :) Ja takiej nie mam, a poza tym głównie interesuje mnie pielęgnacja przeciwstarzeniowa, więc nie miałam tych kosmetyków.
UsuńTrochę się tego nazbierało :) Ja ostatnio wyznaję totalny minimalizm i wykańczam kosmetyki, które u mnie zalegają.
OdpowiedzUsuńMam kilka sztandarowych, sprawdzonych produktów, których się trzymam i jak na razie nie testuję zbytnio nowości.
Za to moje klientki lubią testować, to co czasem trafi do mnie z jakiś paczek ;)
Zaskoczyłaś mnie tym, że półroczne, ale patrząc na to co pokazujesz to nie jest tego tak dużo jak na czas 6 miesięcy :) w sumie też nie dziwi mnie to, bo u mnie tego typu produkty do pielęgnacji też nie kończą się w miesiąc :)
OdpowiedzUsuńKallosy jakoś nigdy mnie nie kusiły.
No trochę się nazbierało :D A uwielbiam maski algowe, tą Nacomi chciałam ostatnio, ale jej nie mieli i będę musiała wyczaić w Hebe i chcę sobie kupić :D
OdpowiedzUsuńJak na to jak dużo sama zużywam, zaskakująco mało nam się pokrywa :P Ja tam lubię, jak mi ktoś przypomina, nawet po raz setny o produktach, których nadużywa, bo może w końcu trafi na ten moment, kiedy uznam, że chcę go w końcu wypróbować :P
OdpowiedzUsuńHaha, coś w tym jest! :D
Usuń