Co jest ładne, a co jest brzydkie? Odpowiedzi na takie pytania wcale nie są oczywiste. Owszem, istnieją pewne atawistyczne, wynikające z ewolucji popędy, z którymi się rodzimy: większe piersi były przez naszych praprzodków interpretowane jako oznaka płodności czy dobrego stanu zdrowia, więc w dużym uogólnieniu wielu mężczyzn preferuje piersi większe od mniejszych. Nie działa to jednak oczywiście zerojedynkowo, to po prostu pewna tendencja.
Istnieją też tendencje, które są całkowicie nabyte: nie mamy ewolucyjnych powodów by uważać opaloną skórę za atrakcyjną i przez większość istnienia cywilizacji to bladość uważana była za atut. Opaleniznę wylansowała dopiero w latach 20. XX wieku Coco Chanel i obecnie moda ta jest faktycznie dość mocno rozpowszechniona.
Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o czterech kosmetycznych problemach, z którymi walczą miliony kobiet na całym świecie, a moim zdaniem... chyba bezzasadnie. Oczywiście nie chcę nikomu mówić czym ma się przejmować lub nie, bo każdy ma prawo wyglądać tak jak chce.
Jednak zanim wydamy tysiące złotych na skomplikowane metody usuwania tego czy owego, warto zajrzeć wgłąb siebie i zastanowić się: czy naszym zdaniem naprawdę tego potrzebujemy czy dałyśmy sobie wmówić, że coś najzupełniej normalnego jest palącym problemem?
Jak się pozbyć cellulitu
Cellulit, zwany potocznie pomarańczową skórką, jest zjawiskiem o wieloczynnikowej etiologii i dotyka 80-90% kobiet po okresie dojrzewania. [1] Zobaczcie jak o cellulicie piszą w kultowym podręczniku dermatologii: „[Cellulit] nie jest chorobą, lecz stanem prawie zupełnie prawidłowym.” [2]
Mało? To zacytuję jeszcze
wypowiedź dermatolożki, dr med. Jolanty Maciejewskiej:
Cellulit nie jest chorobą, lecz zjawiskiem niemal normalnym. Młode kobiety mogą uskarżać się na zmiany na skórze i w tkance tłuszczowej na udach i pośladkach. Pierwsze jego objawy pojawiają się w następujących okresach życia: pokwitanie (12%), ciąża (20%), menopauza (25%). [3]
I słuchajcie. Mogłabym tu wrzucić na bloga całą cellulitową serię podobną do tej trądzikowej: omówić po
kolei wszystkie przyczyny, omówić holistyczny plan walki z cellulitem przez
dietę, kosmetyki, zabiegi i tak dalej i wiem, że statystyki podskoczyłyby mi pod sufit.
Ale jest jedno „ale”: ja osobiście
uważam cellulit za rzecz tak normalną, że kompletnie nie istnieje on dla mnie
jako problem. Ignoruję go u siebie, u innych kobiet go nie zauważam. A nie, przepraszam: zdarza się, że w wyjątkowej sytuacji zwrócę na niego uwagę, bo akurat wiele z nas uwielbia
masochistycznie przypominać rozmówcy to, co uważamy za nasze wady.
Tylko że nawet gdy to nastąpi, jest
to dla mnie obserwacja tak neutralna jak nie przymierzając pieprzyk na udzie. Jest? Jest, nie przeczę, nie
wypieram go aż tak by uważać, że nie istnieje! Mogłoby go nie być? No mogłoby,
domyślnie jak myślę „udo” to wyobrażam sobie udo bez pieprzyka i bez cellulitu
:D Ale czy jest to coś dziwnego? Nie, mnóstwo osób ma na udach pieprzyki, a
jeszcze więcej ma cellulit. Czy jest to coś brzydkiego? A, to już akurat
kwestia norm społecznych, które się zmieniają. Mniej więcej do lat 30. XX wieku
cellulit nie był problemem [4], a wręcz był cechą charakterystyczną dla kobiecego
ideału piękna:
„Trzy Gracje” Rubensa |
Więc im szybciej dotrze
do nas, że nagonka na coś, co dotyczy 90% kobiet nie ma sensu tym lepiej. Jeśli
raz można było cellulit wylansować jak defekt, to teraz można wylansować go
jako element naszej biologii.
Jak zwalczyć rogowacenie okołomieszkowe
Pozostańmy w temacie
problemów, które teoretycznie istnieją – pytanie brzmi tylko co definiujemy
jako problem.
Prawdopodobnie około
połowa z osób czytających ten post cierpi na rogowacenie mieszkowe (zwane też
okołomieszkowym). Dotyka ono bowiem 50-80% osób w wieku dojrzewania i do 50%
osób dorosłych, częściej dotyczy kobiet niż mężczyzn. [5] Przynajmniej częściowo
jest to przypadłość dziedziczna i tak się składa, że ja też ją mam.
Przez bardzo, bardzo
długi czas wygląd mojej skóry mnie dobijał: wypróbowałam chyba wszystkie
możliwe zalecenia i produkty, które w dawniejszych czasach polecano na pozbycie
się „gęsiej skórki”. Spore zmniejszenie nasilenia zaobserwowałam po zmianie gąbki
na rękawicę typu kessa i zmianę balsamu do ciała na bardzo konkretny (Balea MED
z 15% mocznika), ale absolutnie nie da się ukryć, że rogowacenie mam dosyć
spore i widoczne jest szczególnie na moich ultra bladych łydkach ;)
Ale wiecie co? Kompletnie
się tym już nie przejmuję. W którymś momencie zauważyłam to, na co podałam Wam
tu wyżej statystyki: mnóstwo osób boryka się dokładnie z tym samym. I kiedy wchodzę z tymi osobami w społeczne interakcje to zupełnie mnie to nie
rusza, czemu więc miałabym się tym przejmować u siebie? I przede wszystkim: jeśli
powiedzmy, leworęczność dotyka 10% osób i nie traktujemy tego jako dziwactwa, to
czemu miałabym tak myśleć o wyglądzie skóry który dzielę z połową społeczeństwa?
Znowu cytat z podręcznika: „Rogowacenie mieszkowe jest schorzeniem bardzo rozpowszechnionym, znacznie częściej występuje u młodych kobiet. W niektórych badaniach u prawie 50% młodych kobiet stwierdzano przynajmniej ślad rogowacenia mieszkowego, stąd nasuwa się pytanie, czy w ogóle jest to choroba?” [6]
Znowu cytat z podręcznika: „Rogowacenie mieszkowe jest schorzeniem bardzo rozpowszechnionym, znacznie częściej występuje u młodych kobiet. W niektórych badaniach u prawie 50% młodych kobiet stwierdzano przynajmniej ślad rogowacenia mieszkowego, stąd nasuwa się pytanie, czy w ogóle jest to choroba?” [6]
Więc jasne: rogowacenia
mieszkowego wolałabym nie mieć niż mieć ;D Ale jak już mam, to trudno. Nie
wyobrażam sobie wrócić do katowania się tłustymi maściami, gąbką Syrena,
drogimi kosmetykami. Jeśli komuś wygląd mojej skóry przeszkadza i ocenia mnie
przez jego pryzmat to... pozostaje mi tylko współczuć ;P Ja traktuję to tak
samo jak cellulit: po prostu jako wariant normy.
Mój plan walki z zaskórnikami
Teraz zmieńmy trochę ton
i porozmawiajmy o innym typie wymyślonego problemu: zaskórniki, o ile je mamy,
są objawem trądziku i nie należy ich ignorować. Ale wtrąciłam w to zdanie „o
ile je mamy” nie bez przyczyny: zdecydowana
większość osób wyolbrzymia swój problem z wągrami.
Nasza skóra naturalnie ma
pory, to rzecz oczywista. Czasami te pory są nadmiernie rozszerzone i bywa to traktowane jako defekt na tyle duży, by zaserwować
sobie na przykład serię kwasowych zabiegów w gabinecie. Czy słusznie? Moim zdaniem
często niekoniecznie, ale nie o tym teraz mówimy.
Nasze pory, poszerzone czy nie, często wypełniają się ciastowatą treścią, którą da się wycisnąć i dla
wielu z nas to oznacza, że mamy zapchane pory/wągry/zaskórniki. Tymczasem jak
pisałam w tekście o zaburzeniach rogowacenia jako przyczynie trądziku, jest to
stan normalny. Oczywiście, pewnie znajdą się wyjątki, których pory będą tak
wąziutkie że niemal niewidoczne nawet z bliska! Ale to, że na nosie mamy
jakiekolwiek „kropki” nie jest stanem chorobowym czy nawet defektem
kosmetycznym.
Jeśli oglądasz swój nos w
powiększającym lusterku to na pewno wygląda on przeokropnie. Liczne ciemniejsze
punkciki, ewidentnie czymś wypełnione, czasem z maleńkim wzniesieniem ponad
powierzchnię nosa. Dramat.
A teraz proszę Cię,
obkręć lusterko i spójrz na powierzchnię niepowiększającą.
Potem odsuń się od tego
lustra i spójrz na nie z odległości, w jakiej normalnie rozmawiasz z
człowiekiem.
Teraz chyba nie jest tak
źle, co?
A teraz pomyśl jeszcze o
nosach swoich koleżanek. Umiesz w ogóle przywołać je z pamięci? Która ma mniej
czy więcej kropek na nosie? No błagam Cię. I uwierz mi, one też nie rozmawiają z
Twoim nosem, tylko z Tobą.
Jeśli jeszcze nie jesteś
przekonana, zerknij na te dwa zdjęcia tutaj! i tutaj! Nie wykluczam, pewnie
mały odsetek z nas wygląda tak jak po prawej: w końcu z jakiegoś powodu
czytamy te wszystkie pielęgnacyjne blogi. Jeśli należysz do tej grupy,
najlepiej będzie jeśli pójdziesz do dermatologa: lekarz podpowie Ci jakie
zastosować leczenie czy zabiegi. Oczywiście warto będzie uzupełnić je
pielęgnacją, więc z blogów też nie rezygnuj ;)
Ale idę o zakład, że
znaczna większość nosów moich Czytelniczek wygląda tak, jak na
zdjęciach po lewej. I może łatwo mi to mówić, bo ja już przeszłam tę trudną
drogę od wyciskania, bawienia się w niedziałające plastry, „depilujące”
twarz maseczki peel-off do pełnej akceptacji tego, że ludzie mają na nosach pory i nie
jestem od tej reguły wyjątkiem, bo niby czemu miałabym być. Ale jeśli mogę dać Ci radę, to byłoby to
właśnie to: samoakceptacja.
Najlepsze sposoby na owłosione przedramiona
Na deser zostawiłam temat
najbardziej kontrowersyjny: usuwanie owłosienia z ciała. Od razu zacznę z
grubej rury: uważam, że nie powinno być żadnego przymusu dotyczącego tego, jak
dbamy o swój wygląd, przynajmniej w granicach dbania o higienę.
Mówiąc brutalnie: jeśli nie
atakujesz mnie przykrym zapachem, kompletnie nie obchodzi mnie czy depilujesz nogi, pachy czy
cokolwiek innego.
Potrafię jednak
zrozumieć, że świat nie jest jeszcze gotowy na odpuszczenie kobietom obowiązkowej depilacji
przynajmniej nóg i pach, więc na tym się nie skupię – zresztą, sama akurat też
to robię, bo tak mi się po prostu podoba.
Ale kompletnie
niezrozumiałe jest dla mnie nakładanie presji na usuwanie każdego jednego
włoska, który nie wyrasta ze skalpu/brwi/linii rzęs. Aktualny trend jest taki,
że jeśli masz włosy w jakimkolwiek widocznym miejscu z wyjątkiem wyżej
wymienionych – powinnaś je usunąć albo przynajmniej rozjaśnić, żeby nie raziło
swoim widokiem jakże wrażliwych oczu społeczeństwa.
Przeczytajcie sobie list,
który niejaka Sandra „napisała” do redakcji portalu Papilot.pl na temat
usuwania włosów z przedramion. Jestem praktycznie pewna, że jest to kompletny fake (dziewczyny w sekcji
komentarzy zdają się podzielać tę opinię), ale tak ogólnie to bardzo często
spotykam się z podobnym podejściem wśród prawdziwych ludzi, w realu.
I teraz, żeby nie było:
jeśli u kobiety pojawia się owłosienie o wzorcu męskim (typowe lokalizacje: warga
górna, broda, klatka piersiowa, wewnętrzne powierzchnie ud, plecy i brzuch,
okolice brodawek sutkowych) to jak najbardziej należy wybrać się z tym do
lekarza, bo najprawdopodobniej potrzebujemy diagnostyki i leczenia
endokrynologicznego (czyli związanego z hormonami).
Natomiast jeśli mamy
zwykły meszek na twarzy*, owłosione przedramiona, czy cokolwiek co nam osobiście nie przeszkadza, uważam
że nie powinnyśmy musieć tego owłosienia usuwać. To jest już i tak absolutnie szalone,
że kobietę z owłosionymi nogami traktuje się jak widowisko i moja wizja jest
taka, że trzeba najpierw zgasić w zarodku tendencje do otoczenia takim
samym stygmatem kolejnych obszarów ciała; a potem jak najszybciej
zdestygmatyzować te nieszczęsne nogi czy pachy.
* Tak, wiem, że meszek usuwa się też czasem z powodu poprawy trwałości/efektu nałożonego na twarz makijażu. Oczywiście te przypadki wyłączam.
Kończ waść...
Nie wiem, może ja jestem jakaś
dziwna, że chciałabym żeby każdy mógł robić ze swoim wyglądem co mu się żywnie podoba i nie
musiał liczyć się z tym, że zawsze znajdzie się chór osób, którym to
przeszkadza.
Chciałabym podkreślić: jeśli Twoje własne poczucie estetyki jest takie, że nie możesz zaznać szczęścia dopóki masz cellulit, rogowacenie mieszkowe, pory na nosie czy owłosione przedramiona, to nie oceniam Cię i rozumiem, czemu szukasz sposobów na pozbycie się ich. Po prostu tutaj ich nie znajdziesz, ale trzymam za Ciebie kciuki.
Natomiast jeśli masz cień wątpliwości, czy robisz te wszystkie rzeczy dla siebie czy dla zaspokojenia czyichś niezdrowych oczekiwań wobec Ciebie - zawsze możesz wysiąść z tego pociągu i zawsze możesz wsiąść do niego z powrotem. Daj sobie szansę, bądź wobec siebie wyrozumiała i po prostu kochaj swoje ciało.
***
Dzięki za uwagę. Jeśli wpis wzbudził w Was jakieś emocje (także negatywne, jestem na to przygotowana) dajcie znać choćby reakcją na fanpage'u - będę wielce zobowiązana. Do następnego!
Pieprzyć cellulit!
Ania
1. Luebberding S., Krueger N., Sadick N.S.: Cellulite: an evidence-based review. Am J Clin Dermatol. 2015 Aug;16(4):243-256.
2. Braun-Falco O. et al.: Dermatologia. Czelej, 2009. s. 826.
3. Medycyna Praktyczna, [link]
4. Vice, [link]
5. Yosipovitch G., DeVore A., Dawn A.: Obesity and the skin: skin physiology and skin manifestations of obesity. J Am Acad Dermatol. 2007 Jun;56(6):901-16.
6. Braun-Falco O. et al.: Dermatologia. Czelej, 2009. s. 692.
Brawa! Zgadzam się z Tobą Aniu:)
OdpowiedzUsuńAczkolwiek ja owłosienie usuwam, bo go nie lubię odkąd rośnie hehhe. Więc robię to dla swojej estetyki i poczucie piękna. Pory na nosie? Ma każdy, mycie, peeling wystarcza by były czyste i jestem przeciwniczką wyciskania bo to je jeszcze bardziej rozszerza. Na cellulit czy rogowacenie okołomieszkowe nie zwracam uwagi, rozumiem, że nie każdy będzie miał idealne gładkie ciało. Też raz mam gładkie, innym razem zatrzyma mi się woda i wyglądam jak gąbka:P trudno!
Brawo za ten wpis :) Ja walczę w sumie z cellulitem, ale po prostu wiem, że mogę coś z tym zrobić, a i przy okazji zadbać o zdrowie... A resztą się nie przejmuję - nawet wczoraj na insta dodałam zdjęcie z owłosioną ręką.. haha ;)
OdpowiedzUsuńNo widzisz, nawet widziałam to zdjęcie i totalnie nie zauważyłam na nim żadnego owłosienia - ludzkie oko serio tak nie działa, a my się katujemy ;)
UsuńLink do artykułu na Papilocie nie działa, ale bez problemu tekst da się wygooglac. O rany, masakra! Raz jak byłam nastolatką to z tej presji ogoliłam ręce i od razu zaczęłam żałować. Raz maszynką na kilka dni absolutnie nie wystarczy, a jeszcze trzeba się liczyć z problemem wrastających włosków (to dopiero wygląda paskudnie!). Już same nogi+pachy+bikini to minimum pół godziny raz w tygodniu zmarnowane w łazience, nic fajnego. Jestem bladą brunetką więc u mnie włosy to jakiś dramat i usuwanie ich wymaga bardzo dużo wysiłku, jakbym miała z całym ciałem walczyć to by mnie chyba szlag trafił, nie chce mi się. Całe szczęście natura darowała mi wąsik, więc jak na brunetkę i tak nie jest źle, ale i tak bardziej przeszkadza mi upierdliwość "obowiązkowego depilowania" niż włosy jako takie. Ogolone pachy i nogi wyglądają ładniej i dlatego mimo wszystko poświęcam na to czas, ale nigdy nie byłam w tym jakoś specjalnie skrupulatna i jak mi lekko odrastają to się tym nie przejmuję. Ale wiem, jak to jest odbierane czasem, bez sensu.
OdpowiedzUsuńCelullit mam od niedawna - pojawił się dopiero w ciągu ostatniego roku, chyba po prostu za bardzo przytyłam. No nie wygląda ładnie, ale też mam to gdzieś - nie chce mi się poświęcać energii i środków na walkę z celulitem. Zasłaniać też nie mam zamiaru.
W ogóle jakbym miała się tymi pierdołami przejmować, to chyba bym musiała w burce chodzić!
Aniu super artykuł! ♥
Dzięki <3
UsuńAniu, FENOMENALNY wpis :) Sama przez jakiś czas czułam presję odnośnie cellulitu i zaskórników, uważając to za coś złego, ale to było spowodowane właśnie taką niezdrową presją społeczeństwa. Dobrze by było o tym po prostu rozmawiać i upowszechniać pozytywne wartości :) Co do golenia rąk również nie uważam, by było to coś koniecznego, ale dla mnie stanowiło przez wiele lat mój osobisty kompleks (bo mam ręce baaaardzo włochate :/), a rodzice zabraniali mi depilacji. Więc gdy stałam się "dorosła" i mogłam podejmować już własne decyzje, to poczułam się taka wolna pod tym względem :D I usuwanie owłosienia z rąk daje mi całkiem sporo do pewności siebie, więc tego prawdopodobnie nie odpuszczę. Ale też nie robię tego jakoś bardzo obsesyjnie, dopiero gdy zaczyna mi znowu przeszkadzać. Ale właśnie o to w tym chodzi, by samemu dobrze czuć się ze sobą :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi wiele kompleksów zniknęło kompletnie samoistnie kiedy dowiedziałam się jak wyglądają statystyki - niby drobna rzecz, a bardzo wiele zmieniła w moim życiu!
UsuńAniu super! Ja też już jakiś czas temu wyleczylam się z tej presji ( chociaż nie powiem nogi, pachy itp gole). Oby więcej takiego podejścia. Mam pytanie będzie jakiś wpis o atrederm??? Bo przymierzam się od wrzesnia/ października do walki z moimi krostkami tym sposobem i chciałabym poczytać o tym u Ciebie.
OdpowiedzUsuńBędzie na pewno, ale raczej nie wcześniej niż w październiku :(
UsuńWielki szacun za ten tekst, Aniu.
OdpowiedzUsuńOdnosząc się do powyższych komentarzy - niech każdy wygląda, jak chce, to oczywista sprawa, ale zastanowiłabym się, czy to, że ogolone pachy i nogi wydają nam się ładniejsze, to nie wynik obowiązujących obecnie kanonów urody. Myślę, że tak naprawdę ogromnie trudno jest rozróżnić, co podoba się nam jako nam, a do czego po prostu jestesmy przyzwyczajone poprzez brak jakichkolwiek innych wzorców. Bo gdy w reklamach kobiety golą już gładkie nogi (zwróciłyście uwagę?:), a owłosienie na kobiecym ciele objęte jest tak ogromnym tabu (absurdalnym, biorąc pod uwagę, że to tylko trochę włosów), to jaki mamy wybór? Kiedyś kobiety się nie goliły, ludzie podobali się sobie nawzajem, zakochiwali się, mieli dzieci i te włoski w niczym im nie przeszkadzały ;)
No właśnie ja cały czas biję się z myślami odnośnie tych nóg: na pewno na mnie gładkie podobają mi się bardziej niż owłosione, ale nie potrafię z całą pewnością wskazać co jest tego przyczyną. Nie wykluczam, że i mi się odmieni. Bo kiedyś to myśl o tym, że miałabym zobaczyć czyjeś włochate nogi wydawała mi się odrażająca (oczywiście bardzo się tego wstydzę), a dziś jest to dla mnie widok kompletnie neutralny.
UsuńNie powiem - tytuł mnie zaintrygował :) Jednak to treść mnie porwała i muszę przyznać, że zgadzam się z Tobą w 100%.
OdpowiedzUsuńWczesną wiosną wygrałam w rozdaniu na blogu zabieg depilacji laserowej - nie powiem, ucieszyłam się strasznie, głównie dlatego, że bardzo chciałam od pewnego czasu spróbować tej metody, w końcu to bardzo kuszące trwale pozbyć się włosów i mieć święty spokój z goleniem - wybrałam się najpierw na nogi, a zachęcona przebiegiem zabiegu wykupiłam sobie zabieg na przedramiona. Taaak... Czasem mnie drażni to, że mam na przedramionach więcej włosów niż koleżanki. Po zabiegu (i jego braku efektów) stwierdziłam, że chyba jednak daję sobie z tym spokój... bo to za dużo zachodu :) Aż tak bardzo te moje włosy mnie nie drażnią, ot... taka moja uroda. Chyba takie pogodzenie się z samym sobą to najlepsze rozwiązanie.
Czasem mam wrażenie, że chcą nas wykreować na gładkie pupy, wymalowane twarze i puste głowy.
Ja akurat nie wiązałabym ulegania tym wszystkim presjom z pustą głową, bo moim zdaniem to nie jest kwestia inteligencji, a wypadkowa bardzo wielu rzeczy, z samooceną i otwartością osób z naszego najbliższego otoczenia na czele...
UsuńAniu, świetny wpis! Przyznam szczerze że ja i rogowacenie, i cellulit, i obfite włoski na rękach odpuściłam sobie już dawno. Z jednej prostej przyczyny, pielęgnacja twarzy i włosów zajmuje mi tyle czasu, że jak pomyślę, że jeszcze tyyyyle powoerzchni jest do obrobienia, to aż mi się słabo robi. No i wraz z trochę większym przypływem gotówki przestałam być włosomaniaczką - jak się kupuje profesjonalną maskę i olejek, to naprawdę przez dłuższy czas używasz tylko tego i chyba właśnie ta cierpliwości + konsekwencja + dobre kosmetyki już czynią ogromną różnicę. Poza tym - zwalniają myśli. Osobiście uważam że niestety, ale odkąd odkryłam blogi i youtube, to temat pielęgnacji zajmuje tyyyle myśli - znacznie więcej niż u nieświadomych koleżanek. A przecież jest jeszcze sporo innych hobby, które warto rozwijać.
OdpowiedzUsuńTo, co w Twoim tekście było dla mnie największym olśnieniem to to o zaskórnikach. Bardzo często natykamy się na opisy dermatologiczne, że zaskórniki, to już pierwsze stadium trądziku. Stwierdziłam, że to chyba już przesada, bo osobiście znam kilka osób z piękną, gładką cerą i delikatnymi kropeczkami na nosie. A teraz widzę już różnicę - i choć dbam o to, żeby były jak najmniej widoczne (czyli double cleansing, peeling ręcznikiem (polecam baw, dla mnie najlepsza sprawa), od czasu do czasu plastry), to jednak sprowadzenie rzeczy do miejsca w którym są, pokazanie normy jako normę a nie defekt bardzo dużo mi dało.
Aniu, powiedz, czy jest sens pisać komentarze o filtrach pod postem o filtrach, czy lepiej tu?
Pozdrawiam serdecznie,
M. ze Szczecina.
Generalnie wolę pod najnowszymi postami, chyba że to nie pytanie a jakieś fajne info o ciekawym produkcie - wtedy super wygodne dla innych czytelników jest żeby mieć takie fajne newsy w jednym miejscu :)
UsuńPróbowałaś może filtrów Biore? Cenowo wychodzą naprawdę korzystnie (na ebayu - ok. 10 dolarów za 50ml watery essence i za 90ml watery gel) a komfort stosowania - przebija wszystkie inne znane mi filtry.
UsuńM. ze Szczecina.
Musiałabyś mi podesłać składy :) Ja namiętnie obczajam składy zagranicznych filtrów, ale najczęściej mi się nie podobają i wtedy już nawet nie czytam opinii o ich komforcie noszenia ani nie obczajam ceny.
UsuńMiło się czytało ;) Jeden z lepszych wpisów w ostatnim czasie w Blogosferze (i ten Basi o współpracach) jest moc ;)Dobrze, że jesteś takim głosem rozsądku, bo widzę, że jest on potrzebny. Jak oglądam sztukę i stare obrazy, rzeźby, jak ten, który zamieściłaś jako przykład, to zachwycam się kobiecym ciałem i tego, jak inne jest od obecnych ideałów (Anja Rubik..), które z rubensowskimi kształtami nie mają nic wspólnego. Myślę, że jakby takie Trzy Gracje wyskoczyły teraz na plażę, to zaraz znalazłaby się jakaś fit trenerka, która kazałaby im zawalczyć o lepszą siebie... Co to za bulllshit??!! Kobiety mają obecnie bardzo pod górkę, jesteśmy bardzo krytyczne wobec siebie i innych kobiet. Koleżanka ma pryszcza? Na pewni go widzi! A może jest przed okresem? Trzeba jej o tym przypominać? Alergia na twarzy? Idź do dermatologa, weź leki, najlepiej Izotek rozdawany na wszystko jak cukiereczki. Staram się z tym walczyć i cieszę się, że nie jestem w tym sama. Bądźmy głosem rozsądku!
OdpowiedzUsuńPS Ostatnio podobało mi się zdanie, które przeczytałam gdzieś w necie, chodziło o zdjęcie "idealnej kobiety" ze zrobionymi cyckami itd, to tak wg. 90% mężczyzn wygląda doskonała kobieta. A jeden komentarz skosił wszystko: "A jak wygląda te 90% mężczyzn, którzy tak uważają?" ;D Tyle w temacie ;))
Buziaki ;*
Hellojzo, a możesz podać jakiś namiar na ten wpis o współpracach?
UsuńM. ze Szczecina
Pozwolę sobie podrzucić, bo też uważam że to ogromnie ważny tekst!
Usuńhttp://www.basia-blog.pl/2018/07/wycena-wspolprac-na-blogu.html?m=1
A w ogóle to dzięki za tyle miłych słów <3 I bardzo spodobała mi się puenta z post scriptum!!!
UsuńO rany, dziękuję Agato i Aniu! ♥
UsuńMi też się puenta bardzo podoba :D
Zgadzam się w 100 %.
UsuńJa widzę teraz że młode matki są wręcz bombardowane tym, że zaraz po ciąży mają wyglądać jak młode boginie. To często pogłębia depresje poporodowe i inne takie historie. Nikt nie myśli nad cudem, który właśnie wydarzył się z pomocą jej ciała, tylko każdy stawia na to jak ma wyglądać świeżo upieczona mamusia.
Z drugiej strony sami się w to wciągamy. Po co śledzimy IG słynnych trenerek, po co czytamy ich motywujące gadki-szmatki.
Bardzo, bardzo dobry tekst, daje do myślenia i ustawia pewne rzeczy w głowie. Niby wszyscy wiemy że rozmówca nie szuka wagrów na naszym nosie(celulitu etc.), ale twój opis tego dopiero to uświadamia - w końcu sama tego nie robię więc czemu by inni mieli to robić.
OdpowiedzUsuńWspaniale że napisałaś ten tekst. Dziękuję.
Normalnie Cię ubóstwiam: "Ale jest jedno „ale”: ja osobiście uważam cellulit za rzecz tak normalną, że kompletnie nie istnieje on dla mnie jako problem." Jeśli w końcu zaczniemy patrzeć na swoje potrzeby, na swoje ciało i na swoje pragnienia to może w końcu zrozumiemy, że jesteśmy piękne. A wszystkie(lub większość) trendy którymi ślepo podążamy to wymysły producentów kosmetyków.{ależ teorię spiskową wymyślilam:D} Popyt napędza podaż.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna jak z całą resztą, ale o ile dobrze pamiętam cellulit wylansowano jako defekt przez francuskie kurorty typu SPA :)
UsuńCzęść na pewno :) Ale włosy usuwano, i to u obu płci, już w starożytnym Egipcie i potem w Rzymie, szczególnie wśrod warstw wyższych. Depilowały się kobiety w średniowieczu, tak w Europie, jak i w orientalnych haremach. Czytając kiedyś książkę podróżnika żyjącego kilkadziesiąt lat temu wśrod jednego z plemion dżungli Ameryki Południowej zwróciłam uwagę na to, że kobiety pomagały sobie w pozbywaniu się owłosienia. Próbowano, w różnych kulturach, rozjaśniać skórę i włosy (choć męski ideał w dawnym Rzymie był akurat opalony - znak męskości i, jak współcześnie, możliwości pozwolenia sobie na czas wolny). Producenci wykorzystują nasze skłonności i podsycają je, choć fakt, wiele trendów wytwarzają sztucznie, bo to źródło pewnego zarobku. Chociaż upodobania charakterystyczne akurat dla pewnych epok istniały już wcześniej - w antycznym Rzymie długie, gęste rzęsy były piękne, w średniowiecznej Europie wulgarne, tak samo, w obu przypadkach, wyglądała kwestia brwi. W tej samej Europie kobieta była raczej szczupła, tak samo jak na Krecie w erze minojskiej, by zaokrąglić się za wspomnianych we wpisie czasach Rubensa. A późnośredniowieczne i renesansowe wyskubywanie czoła?
UsuńCiekawa jestem, co przyniosą następne epoki. Z jednej strony jest ruch stawiający na akceptację, tak siebie, jak i innych. Z drugiej, technologia, także kosmetyczna, idzie do przodu, zaspokojenie podstawowych potrzeb pozwala na skupieniu się na rzeczach niebędących koniecznymi dla przeżycia, a powszechny dostep do mediow elektronicznych sprawia, że jednego dnia można zobaczyć więcej ponadprzeciętnie urodziwych twarzy, niż człowiek niegdyś żyjacy na wsi lub w niewielkim miasteczku widział przez całe życie, co u wielu osób może skutkować uznaniem szczególnej atrakcyjności fizycznej za rzecz powszechną, niekorzystnych porównań z własną fizycznością i poczuciem nieadekwatności.
Póki co, środowisko naukowe w większości silnie sprzeciwia się wykorzystaniu edycji genów do celów innych, niż eliminacja chorób spowodowanych niekorzystnymi mutacjami, ale za dziećmi projektowanymi na zamówienie będą szły zbyt wielkie pieniądze, by w końcu do tego nie doszło. Czy modyfikacja gamet oraz zarodków będzie dostępna jedynie dla najbogatszych, skutkując wytworzeniem superzdrowej, superpięknej kasty, czy też dla wszystkich?
Chyba, że, jak już wielokrotnie w dziejach, przyjdą rozruchy i wojna i zmiotą naszą cywilizację, zwłaszcza, że zmiany klimatyczne sprzyjają suszom i jałowieniu wielu terenów (vide rola suszy, zaogniającej dodatkowo napiętą sytuację w Syrii przed ostatnim konfliktem) i nie zanosi się na zmiany w dobrym kierunku - wtedy celulit i zaskórniki przestaną absorbować nasze myśli, choć pociecha to niewielka :)
No tak, "gdyby, gdyby, gdyby" - są świetne książki na ten temat, dużo nowych badań które często inspirują mnie do tego rodzaju tekstów, ale dopóki nie planuję napisania własnej książki to trzeba gdzieś postawić granicę rozważań: jak widać, u mnie wypada ona dosyć płytko ;D
UsuńAniu, gratulacje za tekst !
OdpowiedzUsuńJa kiedyś przez przypadek wypróbowałam mieszankę kwasów z Ziaji Pro na rogowacenie okołomieszkowe i powiem szczerze, że super się sprawdziło, ale tak jak Ty nie przywiązuję do tego uwagi więc nie powtórzyłam już później zabiegów.
Dla kogoś przed wielkim wyjściem itp polecam spróbować :)
U mnie niestety ale golenie nóg wiąże się z ogromnym podrażnieniem. Próbowałam już różnych sposobów ale niestety taki już mój urok. Dodatkowo moje kolana są jakby cały czas w gęsiej skórce i wyglądają jak skórka kurczaka ze słabo wyrwanymi lotkami. Cóż nie wytnę sobie tego i tak musi być ;)
Ja o dziwo jako kosmetolog nie przywiązuję większej wagi do wyglądu w takim sensie, że widzę na skórze problem, a nie ma dla mnie kategorii brzydka czy ładna klientka. To bardziej podejście zero-jedynkowe- problem-rozwiązanie.
Sorry, ale ginekolog badając nas nie mówi "o jaka piękna wagina", czy "o jaką ma Pani nieładną waginę". Podobnie jest ze mną :)
Cellulit to hmmmm głównie chwyt marketingowy dla producentów kosmetyków. Gdyby to hasło nie było tak rozpropagowane raczej ludzie nie zwracaliby na to kompletnie uwagi. Mój mąż do tej pory mówi że on nadal takk na 100 % nie wie co to dokładnie jest ten cellulit i jak on dokładnie wygląda. Jak nam się pościel na brzuchu odbije to też wygląda jak cellulit :D
Ja np mam mega problem z ujściami gruczołów łojowych, są rozszerzone i widoczne gołym okiem, dodatkowo cały czas złudzenia optyczne sprawiają, że wyglądają one jak ciągle nieoczyszczone. Cóż taka moja natura. Jasne, że chciałabym tego nie mieć, ale w życiu nie da się mieć wszystkiego.
Chciałabym żeby moje dzieci dożyły czasów gdzie główną uwagę kładzie się na inteligencję, umiejętności, nie na wygląd. :)
Dzięki za taki fajny komentarz! :)
Usuń<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńO matko!
Najlepszy tekst w temacie kosmetycznym jaki przeczytałam w tym roku, jak nie i od dłuższego czasu <3 <3 <3
Chyba go sobie wydrukuję i powieszę na lodówce, bo powinnam go czytać raz w tygodniu :) żeby - jak już trochę zapomnę - odświeżyć, i puknąc się w łeb raz na parę dni, aż wejdzie na stałe :D
Dzięuję ci tak bardzo za ten tekst :D <3
Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą takie komentarze :)))
UsuńHAhahh no to mnie dotyczą wszystkie wymienione przez ciebie "dolegliwości", kiedyś ja też ulegałam presji i chodziłam na depilację rąk, ale od dłuższego czasu to olewam, no widocznie taka moja uroda, a jak się komuś nie podobam to przecież nie musi na mnie patrzeć. Z siwymi włosami też nie latam do tydzień do fryzjera ;) tez taka moja uroda :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie siwienie i farbowanie włosów to jedna z rzeczy, o których w przyszłości też napiszę - chcę jednak przedtem dodać pewną warstwę kontekstu do powyższego wpisu, więc na razie odłożyłam to na później :)
UsuńW kwestii owłosienia trzeba też pamiętać o jednej rzeczy, którą mi uświadomiła moja Pani Endokrynolog jak jej jojczyłam, że włosy na moim ciele są dość ciemne i widoczne: "Dziecko! Przecież Ty masz kruczoczarne grube włosy, mocno zarysowane czarne brwi i rzęsy to jakie masz mieć włosy na rękach czy nogach? Cienkie i blond?" To tyle na temat mojego rzekomego tragicznego hirsutyzmu, który prawdopodobnie tak tragiczny był tylko w moich oczach ;)
OdpowiedzUsuńJa zmagałam się z nadmiernym owłosieniem. Nie nadążałam depilować maszynką. Musiałam robić to codziennie rano w lato, bo gdy robiłam to wieczorem to miałam już widoczne czarne kropeczki w południe następnego dnia :( Dobrze, że wymyślili depilację laserową! :) :) :) W salonie Kosmedica w Warszawie pomogli się się uporać z włoskami. Znalazłam ich na https://kosmedica.pl/depilacja-laserowa-warszawa/ i serdecznie polecam :)
OdpowiedzUsuń