„Idź do kuchni, otwórz swoją lodówkę i szafki, i wyjmij
wszystko co zrobione jest z plastiku. Woreczki makaronu, ryżu (czy komosy,
jeśli to Twoja bajka), butelki z olejem czy kefirem, opakowania
sera i wędlin, kartony mleka czy soku, tacki z mięsem czy rybami, torebki szpinaku,
trzypaki kiwi, pudełka z pomidorkami koktajlowymi, słoiczki na zioła (a
przynajmniej ich pokrywki), butelki z płynem do naczyń, gąbki (opakowania, a
często i same gąbki). Lista nie ma końca – a to tylko jedno pomieszczenie.”
(tłumaczenie wolne, nieco dostosowane do polskich realiów)
Tak zaczyna się opublikowany we wrześniu tego roku artykuł Sireny Bergman. Ukazał się on na łamach „The Independent”, a trafił do mnie dzięki
jednej z użytkowniczek Instagrama: zajrzyjcie na @eko.polka, a w przypiętych
relacjach znajdziecie „O recyklingu”.
Zarówno Sirena, jak i zainspirowana jej felietonem Paulina skupiają
się na plastiku i oczywiście jak najbardziej mogę zrozumieć dlaczego. Pamiętam,
że na lekcjach środowiska w podstawówce największy nacisk kładziono na
oszczędzanie wody i papieru. Z czasem obawa o zasoby wody i obszary leśne
została u mnie wyparta przez lęk spowodowany zanieczyszczeniem powietrza i
efektem cieplarnianym. Natomiast dzisiaj zdecydowanie najbardziej przeraża mnie
to, pod jaką grubą warstwą plastiku się zakopaliśmy. Niedawne odkrycie problemu
mikroplastiku bardzo dolało oliwy do ognia i dlatego w pełni rozumiem, że dla
wielu z nas stał się on wrogiem numer jeden, czego objawem stała się absurdalna
krucjata antysłomkowa*.
* Absurdalna przez swoje rozmiary i kompletną obojętność na
bardziej palące problemy, oczywiście samą ideę popieram.
Pospolite ruszenie w temacie plastikowych jednorazówek zaowocowało
niedawnym newsem: Parlament Europejski przegłosował zakaz używania wielu z nich. Wejdzie on w życie w 2021 roku i sama decyzja jako taka jest wspaniałą
wiadomością. Musimy jednak mieć na uwadze, że produkty jednorazowe nie są
naszym jedynym problemem.
Recykling lekiem na całe zło?
Recykling lekiem na całe zło?
Ale, ale – można pomyśleć – od czego jest recykling. No cóż,
nie chciałabym tutaj streszczać wspomnianego wcześniej artykułu z The Independent,
więc zachęcam do jego lektury. Zaprezentuję jednak kilka najważniejszych faktów:
- Recykling plastiku to głównie tak zwany downcycling: z grubej „udającej szkło” butelki z oliwą z oliwek zrobi się na przykład cienką butelkę na wodę mineralną, a z niej ostatecznie nic wartościowszego niż pęk torebek foliowych. Plastiku nie można przetwarzać w nieskończoność i po maksymalnie kilku cyklach zostajemy z garścią foliówek z którymi właściwie nie da się zrobić już nic... poza odczekaniem jakichś 450 lat, aż się rozłożą.
- Oczywiście warto walczyć o recycling tego plastiku! Może i tak wyląduje on na wysypisku, ale przynajmniej do produkcji tej butelki, wycieraczki czy innego wyrobu z plastiku drugiej kategorii nie trzeba będzie pozyskać czystej ropy, a to też jest ważne. Szkoda tylko, że według danych brytyjskich (a umówmy się, polskie raczej nie będą lepsze) 2/3 plastiku w kuchni nie da się zrecyklingować.
- Z kolei z tego plastiku, który teoretycznie można byłoby poddać recyklingowi, w Wielkiej Brytanii aż 70% trafia na wysypisko, do oceanu albo zostaje spalone z uwolnieniem potencjalnie szkodliwych toksyn do środowiska.
Zanim kompletnie się załamiemy warto podkreślić, że
recyklingowi papieru, szkła czy metalu jest zdecydowanie bliżej do zamkniętej
pętli, w której dany surowiec można z marginalnymi stratami odzyskiwać w
nieskończoność. A to jest naprawdę coś!
Ale ten nieszczęsny plastik niestety jeszcze długo będzie spędzał nam
sen z powiek (i słusznie!) dlatego chciałabym w tym momencie zamknąć temat
recyklingu, a pomówić o czymś znacznie ważniejszym. Bo skoro recykling nie jest
tak wydajny jak byśmy sobie tego życzyli, to przecież muszą być inne opcje!
Owszem, są. A nazywają się one…
Zasada 3 x R (Reduce, Reuse, Recycle) lub w wersji polskiej
3 x U: Unikaj, Użyj (powtórnie), Utylizuj
Autor: Jmarchn, with collaboration of Núria Vidal Rodrigo |
Nie powiedziałabym, żeby powyższy schemat był specjalnie
czytelny i szczerze przyznam, że nie wszystkie jego implikacje są dla mnie w pełni jasne. Ale to on
właśnie posłużył jako najważniejsza inspiracja do dzisiejszego tekstu! Dlatego
chciałabym abyśmy wszystkie się mu przyjrzały.
Oś po lewej opisana jest „options least favoured/more
favoured”, czyli w wolnym tłumaczeniu: „opcje mniej/bardziej preferowane”. I
jak widzicie, Recycling jest w tym schemacie na samym dole i, co gorsza,
niezbyt wiele jego aspektów to decyzje, które możemy podejmować sami. To
bardziej kwestie legislacyjne, samorządowe, za którymi możemy opowiadać się
ewentualnie podczas wyborów, otwartych zebrań czy choćby udzielając się
internecie – tak jak ja robię to teraz.
Moim zdaniem z perspektywy Kowalskiego zdecydowanie ważniejsze są pozostałe dwa R/dwa U i skoro
temat recyklingu/utylizacji omówiłam z grubsza już wcześniej, pozwólcie że
przejdę teraz do tego, co naprawdę powinno być dla nas priorytetem.
REDUCE (Unikaj, Ogranicz…)
Absolutną podstawą świadomego konsumenta powinno być
podejmowanie racjonalnych decyzji zakupowych. I tu pojawiają się złe wieści dla
wielu z nas: zakupoholików, hedonistów, kolekcjonerów, ogólnie dla każdego, kto
kupuje rzeczy, które nie są mu potrzebne. Czyli prawdopodobnie dla każdego, ze mną na czele.
I teraz nie zrozumcie mnie źle: nie uważam, żeby istniała
jakaś jedna żelazna zasada według której można łatwo weryfikować co jest nam
potrzebne, a co nie.
Czy potrzebuję łagodnego żelu pod prysznic w plastikowej
butelce? W sumie to nie: z nożem na gardle mogłabym myć się mydłem w kostce,
zawiniętym tylko w cienki papierek. Ale mydła wysuszają moją skórę i nie
zamierzam ich używać, a w mojej własnej głowie czuję się całkowicie
rozgrzeszona (a jeśli ktoś z tego powodu ma mnie za gorszego człowieka to do
widzenia, nie będę tęsknić).
Generalnie unikam metek jako takich, ale jeśli już
miałabym się gdzieś zaklasyfikować, to myślę, że LESS waste (mniej odpadów) pasowałoby jak
ulał. Zero waste nie jestem i myślę, że nie będę nigdy, chociaż przecież podziwiam jak jasna cholera. Jestem też pewna, że
znaczna większość moich czytelniczek nie jest #zerowaste i do tego nie
aspiruje, bo ma swoją listę niezbywalnych standardów, poniżej których nie chce
czy nie może schodzić.
Myślę tu na przykład o mamach, które miałyby odmówić dziecku
plastikowych zabawek. Myślę o blogerkach paznokciowych, które mają setki
lakierów z plastikowymi nakrętkami. Myślę o każdej z nas, która czasem skusi
się na słoik Nutelli z plastikową zakrętką i olejem palmowym w składzie. To
takie śmieszne przykłady, ale pokazują jak złożone jest nasze zapotrzebowanie
na plastik.
Ale wiedzcie jedno: ja Was nie oceniam. Nikt nie jest
święty, a ten ułamek promila prawdziwych zero waste ludzi na świecie powinien
nam służyć jako inspiracja i motywacja, a nie jako kopniak, bo my nie jesteśmy
aż tak dobre. Więc warto takie treści podglądać, czerpać z nich inspiracje, a kto wie:
może nasza granica tego, co jest akceptowalne z czasem się przesunie.
Tak kompletnie osobiście powiem, że u mnie dokładnie tak
było. Kiedy Bogusia pierwszy raz pokazała na blogu swoje wielorazowe płatki do
demakijażu, wstrząsnął mną po prostu dreszcz odrazy i popukałam się w głowę. Za
drugim i bodajże trzecim razem dalej wydawało mi się to kompletnie niepojęte.
Za kolejnym po prostu odpaliłam komputer i zamówiłam swoje płatki, których używam od około 1,5 roku i nie wyobrażam sobie powrotu do klasycznych.
Z zadeklarowanej mięsotarianki herbu „Obiad bez mięsa to nie
obiad!” jedzącej mięso w różnej postaci na każdy posiłek, udało mi się bez
większego wysiłku zredukować to do jednego posiłku mięsnego na kilka tygodni
(czasem częściej, czasem rzadziej, nie stawiam sobie jakichś twardych
wytycznych).
I mogłabym tak bardzo, bardzo długo. Moim głównym przesłaniem jest: jeśli ogólnie tematy środowiskowe są nam bliskie i mamy je gdzieś z tyłu głowy, to bardzo często nasza definicja różnicy między małym, godnym wysiłku poświęceniem a dziwacznym, utrudniającym życiem wymysłem okazuje się BARDZO płynna.
Dlatego te tematy związane z ekologią i pokrewnymi tematami
(esencjalizmu, minimalizmu…) będą się tu pojawiały, bo to mi w duszy gra, a
jeśli moje wpisy mogą sprawić, że u kogokolwiek „z tyłu głowy” zadomowi się
troska o środowisko, to tylko lepiej ❤
I jeśli czytałyście moje dotychczasowe wpisy na te tematy to
wiecie, że idea Reduce/Unikaj jest dla mnie megaważna. W serii o mojej szafie kapsułkowej w duchu slow fashion pokazuję Wam, że bez problemu radzę sobie ze
stosunkowo niewielką ilością ubrań. Z kolei w tekście o minimalistycznej pielęgnacji ciała punktuję wszystkie zbędne produkty, które z półek drogerii kuszą promocjami,
kolorowymi opakowaniami i twarzami celebrytek. W przyszłości chciałabym
poruszyć jeszcze wiele innych tematów (od makijażu, przez jedzenie po
rozrywkę), ale już sam wrzucony wcześniej graf sugeruje nam sposób myślenia jaki warto byłoby
przyjąć gdy rozważamy nowy zakup:
- Prewencja: czy naprawdę potrzebujemy danej rzeczy? Czy nie ma dla niej jakiejś alternatywy?
- Minimalizowanie: kupując unikajmy produktów nadmiernie pakowanych (zwłaszcza w plastik!), rozważmy kupowanie z drugiej ręki oraz wypożyczenie lub współdzielenie danej rzeczy (z rodziną, sąsiadami…).
- Miejmy na uwadze, że nasze decyzje mają moc w różnych środowiskach: czasem chodzi o stricte osobiste wybory, czasem o nasz sposób prowadzenia domu, czasem naszego zachowania w społeczności, a czasem w biznesie.
- Wybierając dany towar skupmy się nie tylko na cenie czy wyglądzie, ale weźmy też pod uwagę jego wydajność czy możliwość zrecyklingowania.
Z tym Was zostawiam. Każdy ma swój rozum. Pamiętajcie, że
żadna fajna osoba nie będzie Was z tego rozliczać; wypominać Wam że rok temu
kupiłyście sobie tanie kolczyki, które nie dość że były z plastiku, to jeszcze
nie były Wam niezbędne do życia! Takie komentarze zdarza mi się widywać na
proekologicznych blogach i często zastanawiam się, czy rzeczywiście ich autorzy to prawdziwi zerowasterzy (których roczne śmieci mieszczą się w słoiku!) czy
raczej zwykli, ludzcy ludzie. Wiecie, tacy którzy może się starają a może nie,
ale na pewno są zatruci przez swój jad. Jeśli Wam się zdarzy, nie przejmujcie
się. Po prostu róbmy swoje i starajmy się pomalutku, powolutku racjonalnie
podnosić sobie poprzeczkę.
REUSE (Użyj powtórnie)
Wróćmy na chwilę do tematu słomek. Kilka miesięcy temu
pierwszy raz wstałam w sobotę na poranny basen. Moja przyjaciółka poszła razem
ze mną i byłyśmy z tego wyjścia TAK DUMNE, że po drodze wstąpiłyśmy do kawiarni
po dwie kokosowe kawy na wynos. Kubki były bodajże papierowe, ale o zgrozo! były
w nich też plastikowe słomki.
Te słomki mamy w mieszkaniu do teraz. Po każdej zumbie i po
prawie każdym basenie robimy sobie z Z. po wielkim kubasie zielonego smoothie,
które pijemy przez te słomki, a potem je myjemy, suszymy i wkładamy do szuflady
ze sztućcami. Oczywiście wyglądają one już na trochę sfatygowane, ale przecież
nie podajemy ich gościom do drinków! Mają zasysać płyn i zasysają, dla nas
koniec historii.
To jeden z wielu aspektów Reuse: ponowne używanie produktów,
które powszechnie uchodzą za jednorazowe. Ja siatki-foliówki noszę ze sobą na
zakupy i jeśli chcę kupić pół kilo śliwek, to wrzucam je do starej, pomiętej
siatki zamiast odrywać nową ze sklepowej rolki. Wiele dziewczyn używa kartonowych tutek po
kosmetykach Resibo jako stojaków na pędzle albo kredki. W ogóle internet roi
się od blogów, kanałów i portali poświęconych rękodziełu/DIY i mnóstwo z
opisywanych technik opiera się właśnie o ponowne użycie czegoś, co mamy w domu.
Oczywiście, wiele tych instruktaży DIY jest nieco infantylna i jest to szczególnie dobra opcja dla mam z dziećmi. Ja
w moim mieszkaniu pewnie nie chciałabym dekoracji z kubeczków po jogurcie,
więc takowej nie wykonam. Ale jeśli miałabym pod opieką jakieś maluchy to
zdecydowanie wolałabym porobić z nimi coś kreatywnego zamiast odpalić im bajkę. Oczywiście bardzo tu upraszczam.
To, co w Reuse jest dla mnie najważniejsze to dbałość o to,
co posiadamy: prawidłowe obchodzenie się z danym towarem i naprawianie usterek
zawsze, gdy jest to racjonalnie możliwe.
Kupowanie ubrań dobrej jakości często motywuje nas do dbania
o nie i do szukania sposobów na uratowanie ich, gdy coś je uszkodzi. W
analogicznej sytuacji z koszulką za 5 zł większość z nas bezceremonialnie
posłałaby ją do kosza. Na blogach eko często widzę propozycje przeróbek ubrań w rodzaju: ze
starych dżinsów można zrobić szorty, ze swetra torbę i tak dalej. W pierwszej
kolejności warto zastanowić się, czy daną rzecz po przeróbce będziemy w ogóle
nosić. Ja akurat nie, więc stare ubrania wolę wrzucać do kontenerów PCK, a w
ostateczności pociąć na szmaty by nie kupować nowych w sklepie. Oczywiście
jeśli T-shirt yarn nam się podoba, pasuje do naszego stylu czy mieszkania to
tylko się cieszyć!
Każdy z nas kupuje produkty, które trzeba zużyć w określonym
terminie: od jedzenia po kosmetyki. I niestety, marnujemy mnóstwo jedzenia, a z chemią jest tylko gorzej. Szczególnie ze zużywaniem kosmetyków
kolorowych idzie to opornie, zaryzykuję zatem takie oto stwierdzenie: większość z
nas ma takie zapasy kolorówki, że gdyby wzięła się za jej zużywanie to nie
licząc tuszu do rzęs, kosmetyków nie zabrakłoby nam przez długi, długi czas.
Zastanówmy się ile zajmuje zużycie bronzera, rozświetlacza, różu. Jeśli skupimy
się na używaniu ich (zwłaszcza zamiast kupowania nowych! robiąc pętlę do
Reduce) wyświadczymy środowisku przysługę.
Nie zapominajmy też o sprzęcie! Pewnie w połowie polskich domów
jest szuflada pełna starych telefonów i ładowarek, bo utarł się dziwny zwyczaj
wymieniania telefonu co dwa lata. Sam zwyczaj to temat związany z Reduce, ale
pozostając przy Reuse: stare telefony warto oddać za symboliczną cenę czy
sprzedać choćby w komisie (gdzie często przyjmują także zepsute) i pozwolić im
dostać drugie życie. Okej, jeden zapasowy na wypadek awarii naszego głównego
aparatu to dobry pomysł, ale więcej? Chyba niekoniecznie.
Zresztą, każde z trzech R/trzech U to temat rzeka i przykłady mądrych,
świadomych zachowań można by mnożyć w nieskończoność. Ale mam nadzieję, że udało mi się dzisiaj zbudować pewien fundament do dalszych rozmyślań!
***
Mam nadzieję, że tekst się Wam spodobał – w razie czego czekam na Wasze
komentarze czy reakcje na Facebooku, KLIK!
Bardzo mądry wpis Aniu :) Mi do zero waste daleko, ale less waste jak najbardziej. Szkoda, że tak mało producentów o tym myśli - nie rozumiem po co np. ciasteczka paskować w wytłoczki, folię i jeszcze kartonik... ale to już inny temat :(
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałam na Insta Stories u znajomej, że kupiła herbatkę BIO, a w domu patrzy: każda torebka zapakowana w osobną celofanową kopertkę... noż kurde...
UsuńYay, czyli nie tylko ja używam ponownie plastikowych slomek :D A juz mylslam, ze to przypal, ale nie jestem jedyna :D BTW w Pepko i supermarketach sa takie sloiki z nakretka i slomka za 5 zl, byly popularne kiedys na Instagramie, i tam olac te sloiki ba sa takie meh - ale slomki z tego setu sa mega fajne! i wychodza taniej, niz drogie, hipsterskie wielorazowe slomki.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie filozofia less waste! i staram sie jak tylko moge ograniczac ilosc produkowanych smieci i zuzywanego plastiku. Mam nadzieje, ze takie podejscie stanie sie bardziej popularne! Na razie przeszkoda jest np. ze wiekszosc polecanych przez spolecznosc zero waste artykulow wychodzi niestety drozej i robi sie z tego takie snobowanie na bycie eko, ale cale szczescie to pociaga za soba jednak wieksza popularnosc i spadek cen, wiec nie krytykuje, tylko ciesze sie ze zmian!
Wielorazowe waciki mam zamiar sobie kupic, ale nie wyobrazam sobie prac ich recznie, a do prania w pralce raz w tygodniu musialabym ich miec ze 20 a wtedy robi sie z tego znaczacy wydatek i dlatego zwlekam. Za to uzywam do twarzy reczniczkow z mikrofibry - swietnie zmywaja makijaz, a to w sumie takie sciereczki za pare zlotych z supermarketu, nic fancy.
Nawyk noszenia ze soba torby na zakupy mam od lat, bo nie znosze nosic ciezkich zakupow w siatkach - zazwyczaj uzywam plecaka na zakupy (a na te wieksze zabieram duzy turystyczny plecak - troche przypal, ale jak wygodnie!).
W kazdym razie to bardzo trudny temat! I latwo w dobrej wierze robic glupoty niestety, dlatego przydaja sie takie teksty jak Twoj! I mam nadzieje, ze politycy zajma sie tym problemem bardziej globalnie i od podstaw, zamiast skupiac sie na drobiazgach. Choc kazda zmiana w dobrym kierunku jest super, bo zmienia chocby sposob myslenia :)
Ale mi chaotyczny komentarz wyszedl, ale mam nadzieje, ze da sie zrozumiec
Z tymi cenami to tak na dwoje babka wróżyła, bo w przypadku tych rzeczy wielorazowych (wacików, kubeczków menstruacyjnych itd.) ten koszt z czasem się zwraca, więc to w pewnym sensie taka sama inwestycja jak dobre skórzane buty na kilka lat zamiast nowej pary badziewnych co sezon. Trzeba na to wcześniej odłożyć, ale potem pozostaje się cieszyć z oszczędności :)
UsuńDodatkowo widzę, że jeśli człowiek skupia się na kupowaniu MNIEJ, to w kieszeni zostaje więcej kasy na eko-alternatywy dla produktów, których nie da się uniknąć i to też jest super motywujące! Chociaż efekty będą bardziej spektakularne u kogoś, kto generalnie dużo kasy przewala na głupoty :)
Mnie jeszcze z problemem mikroplastiku najbardziej boli, że jest tyle biednych krajów świata z zerowym gospodarowaniem odpadów - wszystkie odpady od wszystkich ludzi są wrzucane gdzieś do wód, żeby pozbyć się problemu. Nie ma recyklingu ani nawet wysypisk śmieci. Dopóki są na świecie takie skrajności, nasze działania to tylko kropla w morzu. Oczywiście wszystko należy zacząć od siebie samego, nie od innych i WSZYSCY musimy coś z tym zacząć robić nie patrząc na innych (bo w ten sposób to się nigdy nic nie zmieni), ale nie ukrywam, że jest to zwyczajnie demotywujące.
OdpowiedzUsuńAkurat w tych biednych krajach te śmieci są najczęściej nasze, z Zachodu - one przyjmują je (niby do utylizacji) za opłatą, a potem zaniedbują temat. Wiadomo o tym od dawna, ale to nasze rządy mają na to wylane, bo dla nich opłaca się zamieść te śmieci pod dywan :( Tak więc w dalszym ciągu ogromna część odpowiedzialności spoczywa na nas: na naszych rządach żeby ogarnęły dupę w temacie recyklingu i na nas samych, konsumentach, żeby tych śmieci produkować mniej i przez nasze decyzje zakupowe wywierać presję na producentach żeby unikali zwłaszcza plastiku i nadmiernego opakowania.
UsuńPrzydatny post, otwiera oczy!!
OdpowiedzUsuńAniu, dzięki za ten wpis. Akcja ze słomkami budzie u mnie takie same odczucia jak u Ciebie - to kropla w morzu... Ja m.in. ze względów ekologicznych przeszłam na dietę wegańską - okazało się to łatwiejsze, niż przypuszczałam. A w dodatku po zupełnym odstawieniu produktów mlecznych ogromnie poprawiła mi się cera! Byłam w szoku, bo nigdy nie jadłam szczególnie dużo nabiału. Nie sposób opisać ulgi i luksusu, jaki czuję, odpuszczając moją wcześniej bardzo ścisłą rutynę pielęgnacyjną (łącznie z codziennym zmienianiem poszewki na poduszkę, ciągłym czyszczeniem telefonu, wycieraniem twarzy wyłącznie w ręczniki papierowe itd.).
OdpowiedzUsuńPrzy okazji mam pytanie - czy widziałaś już skład nowego serum z Bielendy "Kuracja młodości"? Na moje laickie oko wygląda nieźle, ale chętnie dowiedziałabym się, co Ty o tym myślisz, bo wiem, że jesteś fanką Bielendy ;)
INCI: Aqua (Water), Glycerin, Trehalose, Butylene Glycol, Snail Secretion Filtrate, Gold (nano), Palmitoyl Tripeptide-5, Hydrolyzed Collagen, Calcium Alginate, Propylene Glycol, Hydroxyethylcellulose, Gellan Gum, Agar, 1,2-Hexanediol, Carbomer, Deceth-7, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, PPG-26 Buteth-26, Potassium Hydroxide, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, DMDM Hydantoin, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropional, Linalool, CI 77981, CI 77491.
Cieszyłabym się, gdybyś dała znać, zwłaszcza że serum jest akurat na promocji w Rossmannie (do 9.11.).
Przyznam szczerze, że na ten moment w ogóle nie wyobrażam sobie przejścia na weganizm, bo jajka to jest moja absolutnie ulubiona rzecz do jedzenia na świecie... ale z drugiej strony, jeszcze rok-dwa temu nie wyobrażałam sobie, że mogłabym wytrzymać dwa miesiące bez mięsa (a robię to wyłącznie z powodów środowiskowych). Więc kto wie jak daleko przesunie się moja granica akceptowalności ;)))
UsuńO kurde, nie miałam pojęcia o tym serum! A nawet byłam dziś w Rossmannie, cholerka, tylko że w pośpiechu i nie spojrzałam na pielęgnację twarzy :/ Skład moim zdaniem bardzo fajny, na pewno kupię je sobie na spróbowanie. Szkoda, że końcówka jest taka długa, ale miks substancji czynnych podoba mi się na tyle że moim zdaniem warto spróbować! WIELKIE dzięki za cynk!!!
Bardzo się staram i za każdym razem próbuję coś więcej zrobić z foliówkami, a najlepiej ich nie brać, staram się mieć plecak na zakupy i takie tam, ale myję naczynia pod bieżącą wodą i nie umiem się odzwyczaić :/ potrzebna mi zmywarka!
OdpowiedzUsuńWszystkie idee popieram i rozumiem, a ze słomek nie korzystam.
"Coś" jest zawsze lepsze niż nic, a jeśli z czasem do naszej listy dopiszemy pomału kolejne punkty to już w ogóle robi się łał :D
UsuńDaleko mi do zero waste... ba nawet do less waste nie do końca mi po drodze. Minimalizm to nie moja bajka... Ale od pewnego czasu staram się trzymać zasady ograniczania i nie kupowania rzeczy, których tak w zasadzie nie potrzebuję (nie dotyczy lakierów do paznokci). Staram się też części rzeczy dawać drugie życie oddając je do kontenerów dla PCK lub na zbiórki używanej odzieży. Od dawna nie wzięłam foliowej jednorazówki ze sklepu (kupiłam sobie ładną materiałową torbę na zakupy w Rossmann'ie) - może to nie wiele, ale i tak "coś". Podziwiam ludzi, którzy potrafią żyć według zasad zero i less waste :)
OdpowiedzUsuńTo już jest bardzo dużo! Właśnie unikanie kupowania kolejnych szpargałów, najlepiej z wysyłką (ślad węglowy dowozu, opakowanie...) to najważniejsza rzecz jaką możemy zrobić :)
UsuńPamiętam, jak na kursie językowym w Wiedniu zapytano nas, czy segregujemy śmieci. Były tam osoby różnych narodowości i zgłosiłam się tylko ja ;D
OdpowiedzUsuńStaram się ograniczać plastik metodą małych kroczków: papierowe patyczki do uszu, chodzenie na zakupy z bawełnianą torbą, nie kupowanie produktów w plastikowych opakowaniach. Ale do osoby żyjącej wg zasad zero i less waste mi daleko ;/
A ja w ogole nie ogarniam o co chodzi z tymi slomkami. Tzn ja slomek w ogole nie uzywam. Pije z kubka czy szszklankiPrzyznam szczerze ze ttoche mnie smieszy ta akcja. Kubeczek po kawie tez sie nie przetworzy. Jakby ktos zreztgnowal z kawy na wynos albo nosil kubek termiczny ze soba to wg mnie byloby to godne pochwaly. Zrezygnoeanie ze slomki, ktora i tak nie byla potrzebna? Neh. Z jednej strony zgadzam sie aniu ze kazy wyznacza swoje granice jesli chodzi o konsumpcjonizm. Ale z drugiej wg mnie pewne normy powinny byc narzucone. Jesli ktos ciagle kupuje torebki foliowe w sklepie to nie bede pochylac sie nad nim "przrciez biedny by tego mleka nie doniosl do samochodu, wiec nie oceniam". Moze wlasnie gdybysmy bardziej krytycznie na to patrzyli to ludziom otworzylyby sie oczy?
OdpowiedzUsuńJeśli masz konto na Instagramie to bardzo polecam zajrzeć na Stories do @zpopk, bo akurat dzisiaj mówi o takich krytycznych "zbawiających świat" komentarzach. Ja zgadzam się z nią w stu procentach. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że żadnej zmiany w moim życiu nie wprowadziłam po tym jak ktoś mnie z wyższością opieprzył - nie wiem, czy taki ze mnie typ niepokorny czy co, ale ochrzan nigdy nie jest dla mnie motywacją. Więc i ja tego nie uznaję. Pewne normy narzuca nam prawo, obecnie bardzo dużo dobrego robi moda na bycie eko, ale ja nie uważam siebie za wystarczający autorytet w czymkolwiek by kogokolwiek za takie rzeczy krytykować.
UsuńZe słomkami rzecz chwyciła, bo wymaga w zasadzie zero wysiłku. Jeśli ta akcja sprawi, że ktoś będzie w stanie wykonać maleńki wysiłek na wykonanie kolejnego kroku ku less waste to tylko się cieszyć :)
Masz racje Aniu, krytyka zazwyczaj nie daje rezultatow, a do zmian trzeba dorosnac samemu. Przepraszam za komentarz, ktory moglas odrbrac jako uszczyplowy. Temat konsumpcjonizmu i produkcji smieci budzi we mnie duzo emocji...
UsuńKurczę, może to mój komentarz zabrzmiał jakoś za ostro, trzeba było dodać jakąś emotkę ;D Bo absolutnie nie uznałam go za uszczypliwy! W sensie nie zgodziłam się z tą opinią, ale nie poczułam się nią urażona ani nic z tych rzeczy :)
UsuńŚwietny wpis Aniu, coraz bardziej przeraża mnie to co się dzieje na świecie i jak mały wpływ na to mamy... A te mikrocząsteczki plastiku to szok, przerażające. Od dłuższego czasu staram się wybierać mądrze, ale nie wychodzi mi to w każdej dziedzinie, jednak po Twoim wpisie bardziej skupię się na less waste, kusi mnie też kompostownik w domu, ale to już inna bajka, póki co poza moim zasięgiem.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten wpis!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
M.
52 years old Senior Editor Cami Longmuir, hailing from Manitouwadge enjoys watching movies like "Legend of Hell House, The" and Handball. Took a trip to Zollverein Coal Mine Industrial Complex in Essen and drives a Bugatti Type 57SC Atalante Coupe. pomocne wskazowki
OdpowiedzUsuń