Dzisiejszą recenzję
zapowiedziałam już w poprzednim wpisie z przeglądem drogeryjnych ser z pogrubiającymi cerę peptydami: do zrozumienia dałam Wam, że z aktualnie
używanego serum nie jestem zadowolona. Jeśli jesteście ciekawe dlaczego
zapraszam do lektury!
Skład
Moją znajomość z tym
serum zaczęłam od... poznania jego składu właśnie, gdy jedna z Was zapytała
mnie o opinię w komentarzu pod jednym z wpisów. Prawdę mówiąc na tamtym etapie
byłam mile zaskoczona samym faktem, że w Rossmannie w ogóle znajdziemy
peptydowe serum: wyobraźcie sobie więc jak duże było moje zdziwienie, gdy
okazało się że do poprzedniego wpisu udało mi się znaleźć siedem kolejnych!
Aqua (Water), Glycerin, Trehalose, Butylene Glycol, Snail Secretion Filtrate,
Skład jest ogólnie rzecz
biorąc bardzo ładny, zwłaszcza jak na serum z tej półki cenowej. Jest pełne
substancji nawilżających, peptyd znajduje się dość wysoko, a na dobitkę mamy
jeszcze koloidalne złoto (chociaż, jak wspomniałam w poprzednim wpisie, jestem
bardzo sceptyczna wobec rzekomego działania tego składnika). Do tego oczywiście
mamy liczne zagęstniki, emulgatory, konserwanty, kompozycję zapachową i tak
dalej: dla mnie obecność tego rodzaju wypełniaczy jest pożądana i uzasadniona,
chociaż jak zawsze westchnę ciężko nad obecnością DMDM Hydantoin.
Ponieważ skład i cena
odpowiadają za 99% mojego procesu podejmowania decyzji zakupowych, bardzo się do tego serum
zapaliłam i kupiłam je przy najbliższej nadarzającej się okazji.
Działanie
Zacznijmy od
najważniejszego: od produktów tego typu nie oczekuję zauważalnego efektu
pogrubienia czy ujędrnienia cery. W tym roku będę miała dopiero 28. urodziny,
filtruję się mniej lub bardziej regularnie od jakichś siedmiu (?) lat, więc moja
cera jest po prostu w dobrym stanie. Peptydy zwiększające gęstość skóry
traktuję jako profilaktykę starzenia.
W ocenie działania tego
serum czy produktów jemu podobnych mogę więc ocenić tylko działanie
nawilżające, współpracę z kremem czy ewentualne zapychanie. W tym zakresie mogę
ocenić serum Bielendy na piątkę z plusem: nawilżenie jest odczuwalne, a
zapychania nie odnotowałam. Serum samo z siebie byłoby dla mnie zbyt
humektantowe by stosować je solo, a film który pozostawia jest o wiele lżejszy
niż ten po serach z serii Super Power Mezo: porównałabym je tutaj do serum Bielenda Green Tea. W związku z tym duet Kuracja Młodości + krem na noc sprawdza się
jak marzenie.
Serum stosuję wieczorem na
dolną połowę twarzy oraz na powieki i bezpośrednio przylegający rejon skóry: na
taki obszar wystarczają mi dwie pompki produktu (trzy byłyby bardziej
komfortowe, ale jestem cebulą). W związku z tym serum jest u mnie raczej
wydajne: po około trzech miesiącach codziennego używania wciąż mam jedną
trzecią opakowania.
Dlaczego nie kupię serum Bielenda, Kuracja Młodości ponownie?
Płatki złota/brokat w kosmetykach
Omówiłam skład,
działanie, konsystencję i właściwie do tej pory nie szczędziłam kosmetykowi pochwał. Co zatem
w serum mi się nie podoba?
Zacznę od rzeczy
przyziemnej: płatków złota. Chociaż w składzie stoi „Gold (nano)”, a więc złoto
koloidalne, serum wyraźnie zawiera coś w rodzaju złota w płatkach. Było tak od
chwili zakupu i żadna siła nie jest w stanie wstrząsnąć opakowaniem tak mocno,
by to jakoś rozmieszać. Chcę wyraźnie podkreślić, że tych złotych glutów
jest naprawdę bardzo dużo. Przez te farfocle według mnie nie ma mowy o stosowaniu serum rano, pod
makijaż (a to między innymi zaleca producent). Nawet w schemacie wieczornym
jest to dla mnie denerwujące i mało apetyczne, a jestem osobą która ogólnie żadnego
wielkiego luksusu od kosmetyków nie oczekuje.
Moje obawy wzbudza także
zwyczajne bezpieczeństwo obecności takich płatków. Justyna z bloga Dbaj o Wzrok
dużo mówi o problemie brokatu, przez który można nawet stracić oko. I teraz pomyślcie co poczułam, gdy płatek
złota z serum Bielendy zobaczyłam w oku mojego psa, Zgredka. Resztę pozostawiam
Waszej wyobraźni.
Ślimaczy śluz a etyka
Śluz ślimaka jest
produktem odzwierzęcym, który trzeba w jakiś sposób pozyskać – to chyba
oczywiste. I chociaż takie produkty obecne są na rynku co najmniej od kilku
lat, nigdy nie zadałam sobie pytania o to czy surowiec ten otrzymuje się w sposób
powodujący cierpienie tych zwierząt czy też nie. W swojej naiwności mój mózg
chyba „domyślnie” założył tę optymistyczną opcję.
Tymczasem dostałam niedawno
komentarz od tej samej Czytelniczki, która zwróciła moją uwagę na serum
Bielendy i miała nam ona do przekazania kilka najważniejszych punktów. Według niej
część firm kosmetycznych ma swoje farmy ślimaków, co ma być równe gwarancji
etycznego traktowania tych zwierząt. Reszta firm, która skupuje śluz od
dostawców tej gwarancji dać nie może, bo nie da się wykluczyć że dany producent
nie stosuje nagannych praktyk w rodzaju rażenia ślimaków prądem czy moczenia
ich w gorącej wodzie. Bielenda ma być jedną z tych firm, które śluz skupują z
zewnątrz – tej informacji nie weryfikowałam.
Próbowałam natomiast zweryfikować
resztę tych doniesień i przyznam, że jestem dalej w totalnej kropce. Zaczęłam
od bardzo ciekawego artykułu na The Outline: The ethics of snail mucin. Moją uwagę zwróciły dwie rzeczy: po pierwsze, wygląda na to, że ogólnie
większość firm pozyskujących śluz ze ślimaków robi ogromny sekret ze
stosowanych przez siebie metod. Po drugie, pierwszą z firm przywołanych w
artykule jest... polski biznes z Grodźca, czyli Aspersa Snails International.
Mile zaskoczyło mnie, że liderzy tego rynku to nie wyłącznie fermy z dalekiego
Wschodu, które przez samą lokalizację przykładowo w Chinach byłyby dla mnie w temacie etyki mocno podejrzane. Tym niemniej, czerwona lampka pali się, gdy firmy
rzekomo pozyskujące śluz ręcznie (jak na przykład tajski Siam Snail) nabierają
wody w usta i odmawiają udzielenia jasnej, rzeczowej informacji.
Próbowałam także doszukać
się doniesień na temat złego traktowania ślimaków na fermach, zwłaszcza
tego rażenia prądem. W polskim internecie na ten temat nie znalazłam nic, a na stronach anglojęzycznych o prądzie wspomina jedynie nieoficjalna notka na stronie młodzieżowego oddziału PETA, napisana zresztą na poziomie poniżej
wszelkiej krytyki.
Zastanawiający jest też
dla mnie postulat, że posiadanie przez danego producenta kosmetyków własnej
fermy ma być równoznaczne z gwarancją etycznego pozyskiwania śluzu. Zupełnie
tego nie czuję: bez problemu potrafię sobie wyobrazić, że firma kosmetyków XYZ
ma własną fermę ślimaków, a w rzeczywistości też traktuje je temperaturą,
chemikaliami czy prądem. Oczywiście mam nadzieję, że tak nie jest! Ale jedno
drugiego dla mnie zupełnie nie wyklucza.
Przypuszczam, że
Czytelniczka która swoimi komentarzami zwróciła moją uwagę na tę problematykę
prędzej czy później przeczyta ten post. Niestety nie znam nawet jej imienia, by
zwrócić się do niej bezpośrednio. Ale jeśli czyta to ktokolwiek, kto potrafi
rzucić trochę światła na te dylematy to byłabym niewymownie wdzięczna za
komentarz, zwłaszcza z linkami do konkretnych źródeł. Na ten moment obraz,
który wytworzył się w mojej głowie jest niewesoły: najchętniej zrezygnowałabym
z kosmetyków ze śluzem ślimaka w ogóle, bo nie mam pojęcia na jakiej podstawie
mogłabym orzec, że dana firma posiada go ze źródeł etycznych bądź nie.
Jestem bardzo ciekawa co
Wy sądzicie na ten temat. Czy w przeciwieństwie do mnie zastanowiłyście się
kiedyś nad pochodzeniem śluzu ślimaka w Waszych kosmetykach? Czy
macie/miałybyście jakikolwiek problem z tym, że pozyskanie go może wiązać się z cierpieniem zwierząt? Mam totalny mętlik w głowie, pomóżcie!
Będę Wam bardzo
wdzięczna,
Wasza Ania
PS. Planuję zrobić wszystko co w mojej mocy, by odpisać dzisiaj na wszystkie zaległe maile i komentarze: proszę jeszcze o chwilę cierpliwości ♡
Wiesz, zamiast serum skupiłam się na pozyskiwaniu śluzu ze ślimaków i trochę pozostał mi nie smak, bo nie sądziłam, że tak to się odbywa i może być dla nich taką bolesną męczarnią :(
OdpowiedzUsuńZaciekawiło mnie to, bo mam ulubieńca, który uratował mi skórę właśnie ze śluzem ślimaka.
Samego serum nie znam, ale chyba warto mu się przyjrzeć i wpisać na listę.
Prawdę mówiąc to ja sama nie wiem jak duża jest skala zjawiska męczenia tych ślimaków, może znikoma? Przygotowując się do napisania tej części wpisu w niezliczonych artykułach widziałam powtarzającą się opinię, że ślimaki najwięcej śluzu wytwarzają kiedy żyją w dobrych warunkach, są zrelaksowane itd. Temat jest serio trudny :(
UsuńNo tak, tylko że jest wciąż powtarzane, że zwierzęta na fermach futerkowych są traktowane dobrze, by futro było w dobrym stanie. A niestety nie jest tak w rzeczywistości :/ Dla mnie to za słaby argument. Ale szkoda bardzo, że nie ma potwierdzonych informacji :( I doceniam, że poruszyłaś tak ważny temat!
UsuńAkurat w temacie futer nigdy się z tym argumentem nie spotkałam, ale nie czuję się tym ani trochę zaskoczona!
UsuńGdy widzę w składnikach substancję odzwierzęcą, której nazwę znam (bo na pewno nie wszystko wiem), to rezygnuję z zakupu, bo skoro zwierzaków nie jem, nie noszę to i nakładać w kosmetykach też ich nie zamierzam. Ale każdy ma prawo postępować jak chce i nikogo nie oceniam za używanie takich kosmetyków, no bo niby kim jestem by oceniać :D Dziękuję za recenzję i czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńhttps://www.rossmann.pl/Produkty/?Search=eveline%20snake&Page=1&PageSize=12&PriceFrom=0&PriceTo=500 ciekawe czy to będzie coś godnego uwagi, bo cały czas się czaję na Vis Plantis z tzw. "jadem żmii", z Twojego polecenia :)
Jadzia
Przejrzałam składy tak pobieżnie i krem pod oczy moim zdaniem bidny, kremy do twarzy tak w miarę :) Dużo czynników wzrostu, tylko że w kiepawym towarzystwie i nie jakoś super wysoko... Ale może się skuszę na któryś, choćby z blogerskiej ciekawości ;)
UsuńKiedy pokażesz Zgredka? :) I czy nic mu się nie stało z okiem?
OdpowiedzUsuńRegularnie go pokazuję! Zaobserwuj mnie na Instagramie i zaglądaj na Stories ♡ A z oczkiem ostatecznie w porządku, udało nam się opanować sytuację. Ale co się strachu najadłam...
UsuńLubię kosmetyki z filtratem ze śluzu ślimaka, a też słyszałam o tym, że czasami są niehumanitarne warunki jeżeli chodzi o pozyskiwanie tego surowca. Mam nadzieję, że jednak Bielenda robi to jak należy (a raczej ten od kogo pozyskuje). Mnie to serum zaciekawiło, pewnie się skuszę dzięki Tobie :)
OdpowiedzUsuńJa sptkałam się pare razy z opinią, że jak się stresuje te ślimaki to w śluzie sa jakieś toksyny więc siłą rzeczy muszą być traktowane dobrze. Ale w sumie nie weryfikowałam tego bo chyba nie chciałam, żeby okazało się nieprawdą.
OdpowiedzUsuńO tym nie słyszałam, ale raczej brzmi podejrzanie... :(
UsuńPrawdopodobnie mnie również wkurzałyby te farfocle. Jestem w szoku po przeczytaniu (i zobaczeniu...) artykuły o utracie oka... Co do ślimaków, też jestem ciekawa :( Lubię ten składnik, ale jeżeli idzie za tym cierpienie, to mogę z niego zrezygnować.
OdpowiedzUsuńHej Aniu,
OdpowiedzUsuńWiesz może, czy może być równica w wynikach testów na alergię pokarmową, robionych z krwi, a skórnymi?
Tzn, jeśli wyjdą ujemne z krwi, to skórne mogą być dodatnie ? I które są lepsze ?
Pozdrawiam.
Nie jestem pewna czy dobrze rozumiem Twoje pytanie, ale zajrzyj do tego wpisu: https://www.kosmeologika.pl/2018/11/atopowe-zapalenie-skory-przyczyny-leczenie.html i przeczytaj akapit "Dieta w atopowym zapaleniu skóry" - myślę, że to powinno rozwiać Twoje wątpliwości :)
UsuńMiałam okazje usłyszeć właśnie o kosmetykach ze śluzem ślimaka. Wydaje mi się, że firma o takiej renomie pozyskuje go w odpowiedni sposób. Bardzo ciekawy wpis, zapraszam serdecznie do mnie może coś Tobie wpadnie w oko.
OdpowiedzUsuńKasia ;)
Wydaje mi się że nie przypadł by dla mnie do gustu przez te farfocle. Co do ślimaków, jestem ciekawa. Jednak wydaje mi się, że jak firma na poziomie to powinno to być pozyskiwane jak najbardziej humanitarnie.
OdpowiedzUsuńJa staram się nie używać kosmetyków zawierających składniki pochodzenia zwierzęcego. Dlatego jestem totalnie na nie, jeśli chodzi o śluz ślimaka. Zastanawiałam się kiedyś, jak bardzo nieetyczne są one traktowane, słyszałam też o fermach. Mnie to jedynie przeraża, natomiast sam fakt, że informacje są ukrywane, nie świadczy dobrze o sytuacji :/
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo serum wydaje się fajne. Jednak te złote płatki u Twoje psa... Przerażające :/
Pytanie brzmi czego oczekiwałabyś od takiego serum :) Jeśli działania przeciwstarzeniowego, to raczej on nie ma tu za wiele do zaoferowania - chociaż ewentualnie peptydy ryżu to jeden z niewielu składników naturalnych, które mają szansę takie działanie wykazywać :) Ale jeśli chodzi Ci po prostu o krem/serum, które da efekt miękkiej i gładkiej skóry to wtedy bardziej poleciłabym coś silikonowego :)
OdpowiedzUsuńCześć Ania :)
OdpowiedzUsuńNadal poszukuję najlepszego dla siebie kremu z filtrem :) Na ten z Madary z końcu się nie zdecydowałam. I przszukuję apteki internetowe plus korzystam z Twojeg poradnika krok po kroku jak wybrać krem z filtrem :)
Natknęłam się na taki oto kremik, jego analiza w cosDNA wskazuje że zawiera filtry (a to sukces w porównaniu do np SVR sun secure blur)- krem nazywa się Alaclarin Sun spf 50. Wklejam jego skład- rzuciłabyś okiem?
Aqua, Octocrylene, Phenylbenzimidazole Sulfonic Acid, ButylMethoxydibenzoylmethane, C12-15 Alkyl Benzoate, TitaniumDioxide(nano), Polysilicone-15, Glycerin, Triethanolamine, Cocoglycerides, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Silica, Polyglyceryl – 2 Dipolyhydroxystearate, Panthenol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Allantoin, Xanthan Gum, Tocopheryl Acetate, Disodium EDTA, Beta-Carotene, Citric Acid, Parfum, Limonene, Hexyl Cinnamal, Linalool, Citronellol, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional
A ja tymczasem wracam do poszukiwań... Pozdrawiam, Alicja
Jestem niestety na nie. Pierwsze trzy filtry kiepskie, potem mineralny, a potem niby ten Polysilicone-15 - ale szczerze mówiąc to pierwsze słyszę o takim składniku anty-UV...
UsuńMój poradnik znasz, więc wiesz, że tam jest lista składników dobrej jakości: to, że w tym produkcie nie ma żadnego z nich w zasadzie mówi wszystko :D
Miałam kiedyś serum z Bielendy ale inne, takie zielone przeznaczone do cery mieszanej i problematycznej bodajże :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam do mnie :*
Nie miałam jeszcze tego serum, ale kiedyś mu się przyglądałam w drogerii. :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :)) Dziękuję Ci za nią bardzo, bo pierwszy raz spotkałam się z tak rzetelną, obszerną i naukową postawą blogera! Chyba cały jutrzejszy dzień spędzę na penetrowaniu Twego bloga :D
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością obserwuję i nie mogę doczekać się kolejnych wpisów.
Ściskam i pozdrawiam,
j.
Dziękuję, bardzo mi poprawiłaś humor tym komentarzem :)
UsuńW końcu znalazłam interesujący mnie temat :) Będę wracać częściej.
OdpowiedzUsuńTe z bielendy nie zdały u mnie egzaminu. Szukam wciąż optymalnego rozwiązania i widzę, że u Ciebie mogę je znaleźć. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńMega artykuł! Od dawna mnie to interesowało. Dzięki wam już wiem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚluz ślimaka mnie odtrąca.
OdpowiedzUsuń