Ogólnie rzadko wrzucam tu teksty o moim życiu, jak to się mówi: lifestyle'owe. Najczęściej robię to wtedy, gdy z powodu emocjonujących wydarzeń zaniedbam trochę wpisy na blogu i gdy wrażenia tak we mnie buzują, że chcę Wam o tym wszystkim opowiedzieć. Łatwo jest wtedy znaleźć „największy sukces”, „najważniejszy wpis” czy „najlepszy moment”.
Tak często bywa.
W tym miesiącu jest inaczej. Na raz złożyły się zmagania ze śmiertelną chorobą u jednej z najbliższych mi osób, ponowna przeprowadzka oraz wyczerpanie moich sił fizycznych i psychicznych, także z powodu nawału pracy w przychodni. I chociaż było w tym miesiącu wiele świetnych chwil, to w momencie gdy piszę do Was te słowa czuję niemoc.
Bywa i tak.
Bardzo kusiło mnie by napisać ten tekst jako gorzką parodię tych zwykłych podsumowań i wybrać dla Was „najgorszy moment”, „największą porażkę” i tak dalej. Wierzcie mi, że ciężko byłoby zawęzić tekst tylko do pięciu punktów i to bynajmniej nie z braku pretendentów.
Mam jednak takie poczucie, że to byłoby jednak wcieranie soli w otwarte rany. Nie mówiąc już o tym, że większość tych problemów to nie są tylko moje własne sprawy i przez to ciężko byłoby mi napisać o tych przeżyciach tak, by nie rozpisywać się o prywatnych problemach moich bliskich. I czuję, że wtedy pisanie Wam o tym, że COŚ się dzieje z jednoczesnym unikaniem podawania jakichkolwiek szczegółów jest trochę jak wrzucanie niejasnych statusów na Facebooka z nadzieją na współczujące reakcje ;)
Dlatego zrobię to, co umiem robić najlepiej i skupię się na pozytywach. Od następnego wpisu wracamy do dbania o cerę, a dziś chronologicznie omówię te perełki ostatniego miesiąca które uda mi się wyłuskać.
Najlepszy zakup
Muszę Wam przyznać, że z każdym rokiem coraz większą radość sprawia mi kupowanie prezentów dla najbliższych. Zawsze byłam tym typem, który większość prezentów kupuje jeszcze latem i potem nie może wytrzymać z ekscytacji przed wręczeniem ich. Ale odkąd sama pracuję i mam własny budżet na prezenty (zamiast kupowania ich z kieszonkowego od rodziców...), szukanie idealnych podarunków z roku na rok sprawia mi coraz większą frajdę. A jak już uda mi się wyłapać jakąś rzuconą mimochodem uwagę i zrealizować marzenie, którego spełnienia obdarowany się nie spodziewał to tego uczucia nie potrafię wprost opisać. Tak było między innymi z kosmetycznym kalendarzem adwentowym dla mojej Mamy – wspomniała o nim tylko raz, ale moje czujne ucho to wychwyciło i w grudniu moim ulubionym momentem każdego dnia było zdjęcie upominku dnia jaki w nim znalazła... ♡
Największe odkrycie
Używane meble – tyle w temacie. W grudniu znowu się przeprowadziłam, a związany z tym brak internetu był przyczyną mojej nieobecności na blogu. Brakowało mi nie tylko internetu: nie miałam mebli, rolet, nawet głupiej szczotki do WC. Powoli sobie to wszystko kompletuję i tu pojawia się moje odkrycie: OLX i wszelkie portale mu podobne. W niecały miesiąc udało mi się za grosze zdobyć łóżko, stolik nocny, komodę i cztery krzesła (DOKŁADNIE takie jakich szukałam!). Moim marzeniem są jeszcze dwie komody, a idealny fotel dostałam od rodziców na Gwiazdkę. Nie czuję, by wiele więcej było mi potrzebne głównie dzięki temu, że po lekturze książek Marie Kondo nastąpiła w moich poglądach jedna największa przemiana: uważam, że nie ma lepszego patentu na przechowywanie gratów niż szuflady. Dużo szuflad.
Najlepszy moment
Nie będę tu chyba oryginalna i powiem to, co powiedziałaby pewnie większość z Was: wieczerza wigilijna, podczas której udało nam się zabrać razem i po prostu ze sobą być. Nawet jeśli za rok nie spotkamy się już w tym samym gronie to tego wieczoru nikt nam nie zabierze. Nie mam ręki do zdjęć i nigdy dotąd żadnych sobie nie wywoływałam, ale pierwszy raz w życiu czuję, że te fotografie chcę mieć w postaci namacalnej pamiątki.
Największy sukces
Zostanę w temacie Świąt i powiem: brak kłótni na rodzinnych spotkaniach. Nie żeby zwykle było u nas jakoś kłótliwie, ale chyba w każdej rodzinie czasem zawrze, zwłaszcza gdy temat zejdzie na politykę lub religię... Tymczasem u nas najgorętsze dyskusje w tym roku toczyły się na temat wyższości Roomby nad innymi robotami sprzątającymi oraz tego, czy „Joker” to film gloryfikujący amoralność. Wujkowi, który miał wątpliwości dotyczące tego filmu wybaczyłam zresztą jeszcze zanim skończyła się wieczerza – pożyczył mi bowiem komplet przepięknie wydanych „Thorgali”, więc jak tu się gniewać? ;)
Najważniejszy wpis
Chociaż opublikowane tydzień temu „denko” czytacie bardzo chętnie, to najważniejszym wpisem jest dla mnie właśnie ten – nawet gdyby po tytule nie kliknął w niego nawet pies z kulawą nogą. Uwierzcie lub nie, ale już teraz jest mi jakoś lżej na sercu.
Dzieki, ze piszesz! Tobie rowniez Dobrego!
OdpowiedzUsuńDzięki ♡
UsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku Tobie i Twoim bliskim. :)
OdpowiedzUsuńW imieniu wszystkich dziękuję pięknie :)
UsuńSporo się działo, a to tylko miesiąc. Ja przed każdym spotkaniem rodzinnym zapowiadam wszystkim, że o religii i polityce ani słowa :P
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. W tym roku i w poprzednich latach jakoś szczęśliwie przeżyłam święta bez sporów. Unikamy takich tematów na szczęście :) Życzę jeszcze lepszego roku :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, piszesz świetnie. Damy radę ❤️
OdpowiedzUsuńAgnieszka
Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się! I wszystkiego dobrego na nowy rok <3
OdpowiedzUsuńFajnie napisane :)
OdpowiedzUsuń20 year old Assistant Media Planner Salmon Waddup, hailing from Happy Valley-Goose Bay enjoys watching movies like Aziz Ansari: Intimate Moments for a Sensual Evening and Electronics. Took a trip to Archaeological Sites of the Island of Meroe and drives a Silverado 2500. wiecej porad
OdpowiedzUsuń