Jak pisałam Wam w poprzednim wpisie, szczoteczki soniczne Foreo Luna nie są według mnie złymi akcesoriami. Moim zdaniem ich jedynym poważnym szkopułem są kosmicznie wywindowane ceny, no i ewentualne przecenianie ich działania: należy pamiętać, że myjka to czarodziejska różdżka. Jeśli jednak nie oczekujemy od tego narzędzia cudów to właściwie nic nie stoi nie przeszkodzie żeby sobie taką (lub zupełnie inną) szczoteczkę kupić.
Zdecydowanie mocniejsze zdanie mam na temat kosmetyków Foreo. Zobaczcie zresztą dlaczego.
Micro-Foam Cleanser
Delikatna pianka oczyszczająca do mycia twarzy
Aqua/Water/Eau, Glycerin, Sodium Cocoyl Glycinate, Cocamidopropyl Betaine, Glycol Distearate, Disodium Cocoamphodiacetate, PEG-150 Distearate, Olive Oil PEG-7 Esters, 1,2-Hexanediol, Sodium Chloride, Hydroxyacetophenone, Polyquaternium-7, Carbomer, Tocopheryl Acetate, Portulaca Oleracea Extract, Salvia Hispanica Seed Extract, Butylene Glycol, Centella Asiatica Extract, Houttuynia Cordata Extract, Hexylene Glycol, Fructooligosaccharides, Saccharide Hydrolysate, Sodium Benzoate, Propanediol, Pullulan.
Cena: 199 zł/100 ml
Co my tu mamy? Najważniejsze jest to, że po wodzie mamy glicerynę – jeszcze przed surfaktantem, co ja w myjadłach bardzo lubię. Następnie mamy głównie łagodne detergenty, a potem sporo „reszty składu” czyli składników o szerokim działaniu wspomagającym formułę: od zagęstników, stabilizatorów piany po emulgatory. Dopiero na koniec dostajemy parę ciekawszych substancji: witaminę E, wyciągi (łagodzący ekstrakt z portulaki, nawilżający z chia, rewitalizujący z wąkroty azjatyckiej oraz antyoksydacyjny z pstrolistki sercowatej) i nawilżające sacharydy, propanediol, pullulan.
I to nie jest tak, że z tym składem jest według mnie coś nie tak. Ale jak wiecie, zgodnie z moją filozofią, myjadło nie jest od odżywiania skóry: jest od tego, żeby ją jak najdokładniej, ale i jak najdelikatniej umyć. I owszem, miło jest dostać w nim jakiś składnik pielęgnujący, ale... przy cenie 200 zł za nieduże opakowanie jest to moim zdaniem słaby interes. Ten kosmetyk z definicji spędza na naszej skórze tylko minutę.
Oczywiście są wśród nas takie osoby, które mają specjalne potrzeby: takie, którym moje hity jak choćby emulsja Anida czy żele BeBeauty się nie sprawdzą. Ale nawet jeśli mamy cerę przeoraną kuracjami antytrądzikowymi albo zabiegami kosmetycznymi, to jest tyle specjalistycznych, TAŃSZYCH produktów (Cleansing Cream z Dexerylu kosztuje 40 zł za 500 ml!) że chyba nic nie przekonuje mnie do pianki Foreo.
SERUM SERUM SERUM
Mikrokapsułki młodości
Aqua/Water/Eau, Glycerin, Propanediol, Cyclopentasiloxane, Diglycerin, Xylitol, Pentylene Glycol, Butylene Glycol, PEG/PPG-17/6 Copolymer, Glyceryl Polymethacrylate, Glycereth-26, PEG/PPG-14/7 Dimethyl Ether, Squalane, Hyaluronic Acid, Sodium Hyaluronate, Sodium Hyaluronate Crosspolymer, Hydrolyzed Hyaluronic Acid, Betaine, Octyldodeceth-16, Glyceryl Glucoside, Propylene Glycol, Caprylyl Glycol, Carbomer, Triethanolamine, Acacia Senegal Gum, Gelatin, Panthenol, Xanthan Gum, Trehalose, Urea, Ethylhexylglycerin, Adenosine, 1,2-Hexanediol, Sodium PCA, Serine, Glucose, Algin, Disodium Phosphate, Glyceryl Polyacrylate, Pullulan, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Potassium Phosphate, Red 4 (CI 14700), Benzyl Glycol, Raspberry Ketone
Cena: 249 zł/30 ml
To serum, a właściwie jego skład to mój „foreowy” hit :D Mnóstwo tanich jak barszcz składników i cena... uau.
Na początku gliceryna i propanediol, główne składniki praktycznie każdego taniego serum nawilżającego z najniższej półki cenowej. Za nimi silikon z kategorii lotnych, mających po kilku godzinach zniknąć ze skóry – czy jednak faktycznie nastąpi to gdy za radą producenta nałożymy na serum krem do twarzy, a potem na przykład dodatkowo podkład? Mam wątpliwości.
Sporo mamy też glikoli, ale wreszcie wchodzą bardzo przeze mnie lubiane humektanty: od cukrów po cztery postacie kwasu hialuronowego i betainę, a dalej mocznik, serynę, wspomniany wcześniej pullulan i glikozaminoglikany. Poza nawilżeniem mamy tu właściwie tylko odrobinę skwalanu, pantenolu i adenozyny.
Ponownie: nie twierdzę, że to śmiercionośne serum niszczące skórę. Nie, nie, nie i nie. Ale dla mnie produkt, którego większość składu stanowią „ekskluzywne inaczej” składniki jak gliceryna, glikole i skwalan nie jest ani trochę kuszący. Zwłaszcza, że zamienników o nawet lepszych składach jest naprawdę jak mrówków. Spójrzcie na skład pierwszego z brzegu serum nawilżającego Eveline:
Aqua (Water), Glycerin, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Microcrystalline Cellulose, Persea Gratissima Oil, Polyacrylate Crosspolymer-6, Dimethicone, Olus Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Moringa Olifera Seed Extract, Sodium Hyaluronate, Sodium Hyaluronate Crosspolymer, Hyaluronic Acid, Acetyl Hexapeptide-8, Centella Asiatica Leaf Extract, Acacia Seyal Gum Extract, Panthenol, Serine, Pullulan, Caffeine, Trehalose, Urea, Hydrolyzed Acetate, Tocopherol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Ethylhexylglycerin, Chlorophenesin, Hydroxyacetophenone, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Propylene Glycol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Pentylene Glycol, Butylene Glycol, Polysilicone-11, Sucrose Palmitate, Caprylyl Glycol, Disodium Phosphate, Glyceryl Polyacrylate, Glyceryl Linoleate, Sodium Citrate, Decyl Glucoside, Hexylene Glycol, Potasium Phosphate, Citric Acid
Tu też mamy wysoko w składzie glicerynę i lekki silikon, trzy postacie kwasu hialuronowego, pantenol, serynę, mocznik, pullulan, glikole. NIE mamy skwalanu, ale są inne emolienty: olej z awokado, masło shea. Nie mamy adenozyny, ale rewitalizująco działa tu kofeina, peptyd, ekstrakt z wąkroty azjatyckiej. Idea serum jest totalnie podobna, a mi osobiście ten skład podoba się nawet bardziej (chociaż nie kupiłabym żadnego z tych produktów). A to, że kosmetyk Eveline kosztuje 26 zł za 110 ml to już w tym momencie mało istotny szczegół...
Maseczki Foreo Ufo
Z regularnej oferty siedmiu rodzajów maseczek do używania z Foreo Ufo składy są mega nierówne: wersja Shimmer Freak czy Matte Maniac są w sumie całkiem-całkiem, kilka innych jest średnich, a kilka jest naprawdę dennych. Jednak pisząc ten tekst zauważyłam, że składy bardzo różnią się od siebie nie tylko między sklepami, ale nawet między różnymi oddziałami językowymi: na polskiej stronie Douglasa skład maseczek Call It A Night wygląda tak:
Aqua(Water), Methylpropanediol, Glycerin, 1,2-Hexanediol, Panthenol, Hydroxyacetophenone, Betaine, Carbomer, Arginine, Hydroxyethyl, Acrylate/Sodium/Acryloyldlmethyl Taurate Copolymer, Butylene Glycol, Olea Europaea (Olive) Fruit OiI, Hydroxythylcellulose, Dipropylene Glycol, Parfum (Fragrance), Sorbitan Isostearate, Polysorbate 60, Crataegus Oxyacantha Fruit Extract, Gelidium Cartilagineum Extract, Panax Ginseng Root Extract
… a na stronie niemieckiej wygląda jeszcze słabiej:
AQUA, BUTYLENE GLYCOL, DIPROPYLENE GLYCOL, HYDROXYACETOPHENONE, PANTHENOL, CARBOMER, PARFUM, METHYLPROPANEDIOL, GLYCERIN, 1 2-HEXANEDIOL, BETAINE, ARGININE, HYDROXYETHYL ACRYLATE/SODIUM ACRYLOYLDIMETHYL TAURATE COPOLYMER, OLEA EUROPAEA FRUIT OIL, HYDROXYETHYLCELLULOSE, SORBITAN ISOSTEARATE, POLYSORBATE 60, GELIDIUM CARTILAGINEUM EXTRACT, PANAX GINSENG EXTRACT, CRATAEGUS OXYACANTHA FRUIT EXTRACT
Zauważcie, że w składzie powyżej przed „Parfum” nie ma właściwie nic interesującego: ot, glikole i pantenol. Dalej też nic, co urwałoby mi tyłek: gliceryna i inne nawilżacze, arginina, oliwa z oliwek i na saaam koniec trzy ekstrakty: przeciwobrzękowy z galaretówki, odżywczy z żeń-szenia i antyoksydacyjny z głogu. I powiem tak: o ile cena 7 zł za maseczkę (czy właściwie 48,99 za pakiet siedmiu) jest totalnie porównywalna z cenami porządniejszych masek w płachcie, o tyle w przypadku maseczek które trzeba dodatkowo aktywować horrendalnie drogim sprzętem chciałabym żeby to było coś bardziej ekscytującego. Ale jestem w stanie zrozumieć, że płacimy tutaj za skrócenie pielęgnacyjnego rytuału z 10-15 minut trzymania zwykłej maseczki do 90-sekundowego zabiegu z Foreo Ufo. Więc niech im będzie.
Ale jak będą wypuszczali więcej kosmetyków pokroju serum czy pianki to obiecuję,
że dzisiejszy wpis będę uzupełniać tak długo aż się poprawią albo chociaż spuszczą z tonu ;)
Bardzo przydatny i ciekawy wpis, zwłaszcza że ceny mają jak z kosmosu. Ciekawe są jeszcze te różnice między krajami, widać że Polacy to świadomy narod ;)
OdpowiedzUsuńo ile mam foreo fofo, tak kosmetyki mnie totalnie nie interesują i na pewno bym zadnego z nich nie kupila :D
OdpowiedzUsuńNie zapłaciłabym tyle. Ciekawe czy w ogóle sa warte tych cen
OdpowiedzUsuńSzczoteczkę byłoby miło wypróbować. O kosmetykach słyszałam, ale ceny widzę pierwszy raz :0
OdpowiedzUsuńWow, ale ceny
OdpowiedzUsuńCześć. :) Trochę nie w temacie posta, ale chciałam spytać o kosmetyki z retinoidami, a wiem, że temat jest Ci bliski. Retinoidy są teratogenne, ale od kilku ostatnich lat kosmetyki z ich niewielkim stężeniem są hitem pielęgnacji przeciwstarzeniowej i są polecane na wszystkich portalach dla kobiet itd., bez wspomnienia o tym. Czy stężenie retinoidów w tych drogeryjnych kosmetykach (nie chodzi mi oczywiście o Atrederm, tylko jakieś The Ordinary, Drunk Elephant itd) jest na tyle niskie, że nie ma zagrożenia?
OdpowiedzUsuńCeny mogą wydawać się wygórowane, ale moim zdaniem jakość tych produktów całkowicie to rekompensuje. Bardzo polecam wszystkim ceniącym sobie najlepsze składniki
OdpowiedzUsuń35 yrs old Environmental Tech Alic Rowbrey, hailing from Frontier enjoys watching movies like Cold Turkey and Graffiti. Took a trip to Medina of Fez and drives a Gordini Type 24S. katalog
OdpowiedzUsuńA ja mam pytanie odnośnie pozostałych masek z Foreo, które jeszcze polecasz jako całkiem ok, a które miałaś na myśli pisząc że są denne? Z góry dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń